Studenci i ich zęby

Marek Misiak

Georg Lichtenberg, XVIII-wieczny niemiecki satyryk i aforysta, napisał kiedyś, że zna ludzi, którzy są tak skrupulatnymi szperaczami, że odnajdują bez problemu ziarnko piasku, przeoczając jednocześnie dom. Ta myśl opisuje też w jakiś sposób sytuację związaną z dbałością polskich studentów o stan ich uzębienia. Polskie społeczeństwo uwrażliwia się coraz bardziej na problemy, na które jeszcze 20 lat temu nie zwracano uwagi lub nie miano nawet świadomości ich istnienia. Uważnie czytamy etykiety na produktach spożywczych, mając świadomość, że niektóre składniki są mniej lub bardziej szkodliwe. Uświadomiliśmy sobie jak szkodliwy dla człowieka może być hałas, będący swoistą formą zanieczyszczenia środowiska, w którym żyjemy. Jednocześnie jednak wielu ludzi traci z oczu kwestie podstawowe, formy dbałości o siebie i otoczenie, których uczono już naszych rodziców. Taką kwestią jest właśnie dbałość o uzębienie. Gdy byłem dzieckiem, plakaty przypominające o regularnym i starannym myciu zębów wisiały w każdej przychodni, każdym szpitalu, każdej szkole. Teraz stan uzębienia Polaków – również tych młodych – jest niepokojący.

Gaszenie niepotrzebnych pożarów

W wynikach badań statystycznych na ten temat istotny jest dla nas wskaźnik PUWZ, tzn. łączna liczba zębów stałych dotkniętych próchnicą, wypełnionych i usuniętych z powodu próchnicy. Jest to zatem wskaźnik mierzący nie liczbę zębów chorych, ale wskazujący, jak często dana osoba zapada na próchnicę (niezależnie od tego, czy ją leczy, czy nie). Można w ten sposób ocenić skuteczność profilaktyki chorób zębów u danej osoby, a więc – czy starannie dba ona o swoje uzębienie.

Najszerzej zakrojone badanie przeprowadzono w 2005 roku wśród studentów Akademii Medycznej w Białymstoku. Dr n.med. Katarzyna Wawrzyn-Sobczak i dr n.med. Wanda Stokowska z Zakładu Stomatologii Zachowawczej i Chorób Przyzębia Akademii Medycznej w Białymstoku przebadały 453 osoby (313 kobiet i 140 mężczyzn). Frekwencja próchnicy w całej badanej populacji wyniosła 97%. Średnia liczba PUWZ dla badanych studentów wyniosła 14,28 (czyli średnio tyle zębów było leczonych lub wymagało leczenia w momencie badania). Najniższą wartość średniej liczby PUWZ stwierdzono u osób w wieku 19 lat (11,55), najwyższą dla osób w wieku 25 lat (16,45). Wśród kobiet stwierdzono średnią liczbę PUWZ równą 14,63, podczas gdy dla mężczyzn wartość ta wyniosła 13,49. Średnia liczba zębów wypełnionych w całej badanej populacji wyniosła 10,47, średnia liczba zębów z próchnicą 3,21, a średnia liczba zębów usuniętych z powodu próchnicy 0,58. W konkluzji badaczka stwierdziła, że stan zdrowia jamy ustnej studentów Akademii Medycznej w Białymstoku trzeba uznać za niezadowalający. Liczba zębów z aktywną próchnicą w grupie wiekowej 19-26 lat świadczy o dużych potrzebach leczniczych.

Jeżeli wśród studentów uczelni medycznych, a zatem mających wysoką świadomość znaczenia dbałości o zęby, średnio 14 na 36 zębów (28 – jeśli nie mają zębów mądrości) było leczonych lub wymaga leczenia już w wieku dwudziestu kilku lat, to jak to musi wyglądać u studentów uczelni niemedycznych? Wielu niefachowców obruszy się teraz i powie, że to przecież normalne, że człowiekowi psują się zęby i że większość Polaków ma większość zębów z wypełnieniami. Fakt, to powszechne, ale w żadnym wypadku nie dobre. To chwalebne, że ktoś szybko idzie do dentysty zawsze gdy boli go ząb. Sęk w tym, że zęby leczone są już słabsze – wypełnienia mogą się z czasem wykruszać, a w szczelinach warunki dla rozwoju bakterii są jeszcze dogodniejsze. Ponadto choroby zębów oddziałują na cały organizm – mogą skutkować m.in. chorobami przewodu pokarmowego i skóry oraz zwiększać podatność organizmu jako całości na infekcje. Tak więc nawet jeśli główną składową wskaźnika PUWZ będą zęby z wypełnieniami, kiedy jest on wysoki, to zawsze niepokoi. Regularne leczenie zębów to już gaszenie pożarów, które w ogóle nie powinny wybuchać.

Złe nawyki i niewiedza

Jakie są przyczyny złego stanu zębów wśród studentów? Takie same jak wśród ogółu Polaków – trzy: złe nawyki żywieniowe, niedostateczna wiedza na temat prawidłowego dbania o zęby i lęk przed dentystą. Odnoszę wrażenie – zaznaczam wyraźnie: całkowicie subiektywne – że wszystkie trzy częściej występują wśród studentów-mężczyzn. Panowie – piszę to z zażenowaniem – statystycznie biorąc mniej dbają o higienę, również jamy ustnej. U wielu studentek dbanie o zdrowie jest połączone z dbałością o urodę; mam wrażenie, że owo wyśmiewane często przez mężczyzn pielęgnowanie własnej atrakcyjności łączy się z większym zwracaniem uwagi na swoje ciało jako takie, a więc również na stan jego zdrowia.

Na czym polegają złe nawyki żywieniowe polskich studentów? Wbrew pozorom głównym problemem nie jest – jak wiele osób sobie wyobraża – jedzenie słodyczy samo w sobie. Próchnicę wywołuje raczej to, że studenci mają zwyczaj podjadania słodkości między posiłkami lub wtedy, gdy nie mają czasu zjeść śniadania (częstym zwyczajem jest jedzenie batonika przed wykładem). Nawet jeśli myją zęby po każdym posiłku (czyli np. 3 razy dziennie), to po zjedzeniu czegoś słodkiego przez kilka godzin jama ustna pozostaje bez ochrony. Problemem jest też fakt, że studenci często jedzą w pośpiechu, nieregularnie i w miejscach, gdzie nie ma warunków do umycia zębów (np. w barach mlecznych). Gdy wstaje się rano i w pośpiechu pochłania śniadanie, drugą ręką wrzucając rzeczy do torby, nie ma czasu nawet na pomyślenie o umyciu zębów. Po obiedzie też nie ma szans, nigdy nie widziałem sznurka studentów zmierzającego z instytutowego bufetu do łazienki po posiłku. A czas, jaki upływa między spożyciem posiłku a umyciem zębów, ma znaczenie – po kilkunastu godzinach wytworzy się płytka nazębna i nawet bardzo staranne umycie zębów późnym wieczorem nie będzie już tak skuteczne.

Niedostateczna wiedza na temat dbałości o zęby to przede wszystkim bazowanie tylko na tym, czego nauczyli nas rodzice (lub dentyści, gdy byliśmy mali). Mam złą wiadomość – mycie zębów zwykłą szczoteczką rano i wieczorem ogranicza prawdopodobieństwo wystąpienia próchnicy, ale na pewno nie wystarczy (sam się o tym w życiu przekonałem). A do tego prawdopodobnie ogranicza się dbanie o higienę jamy ustnej u studentów, którzy o nią w ogóle dbają. Taka szczoteczka nie usunie resztek jedzenia spomiędzy zębów, z zagłębień na granicy zębów i dziąseł itp. Sposób szczotkowania powoduje też, że prawdopodobieństwo dokładnego wyczyszczenia zębów przy pomocy takiej szczoteczki jest niewielkie. Aby dokładnie wyczyścić zęby, należałoby – przynajmniej raz dziennie – użyć nici dentystycznej (oraz szczoteczki do czyszczenia przestrzeni międzyzębowych, jeśli zęby są tak blisko siebie, że nić nie daje się wcisnąć) oraz irygatora do mycia przestrzeni między zębami, a samo uzębienie myć szczoteczką elektryczną. Przy regularnym i poprawnym stosowaniu takich pomocy jest szansa, że leczenie zębów będzie konieczne rzadko. Wielu studentów wie zapewne o ich istnieniu, ale uważają, że przecież nie będą nosić ich przy sobie i bawić się nicią dentystyczną w instytutowej łazience. Z braku innej możliwości można jednak używać tych pomocy w domu, a w warunkach polowych ograniczać się do zwykłej szczoteczki i w ten sposób myć zęby trzy razy dziennie.

Zaniedbania się zemszczą

Studenci – podobnie jak większość Polaków – do dentysty idą wtedy, gdy boli ich ząb. Tymczasem ból zęba oznacza zaawansowane zmiany w jego ustroju i stanowi ostatni już sygnał do podjęcia leczenia, które powinno rozpocząć się dużo wcześniej. Wiele osób stara się w ogóle chodzić do dentysty jak najrzadziej, obawiając się, że mógłby on wykryć jakąś dziurę, a to oznaczałoby konieczność bolesnego leczenia. Mam wrażenie, że lęk przed dentystą ma wręcz atawistyczny charakter – można go spotkać również u najrozsądniejszych i najdojrzalszych ludzi. Tak naprawdę nie ma jednak innej możliwości prawdziwego dbania o zęby niż regularne kontrole – optymalnie raz na pół roku, a przynajmniej raz do roku (zalecenia różnych specjalistów bywają tu bardziej lub mniej zasadnicze). Taka kontrola nie kosztuje dużo, kosztowne może być za to leczenie zaawansowanych zmian (np. kanałowe). To częsty argument studentów – koszty. Nie chodzą do dentysty, bo i tak nie stać byłoby ich na leczenie zębów. Równie dobrze można by oszczędzać na jedzeniu. Tu nie ma dobrego wyjścia, przed dbaniem o zęby i ich leczeniem nie ma ucieczki. Alternatywą są psujące się zęby, ból i nawarstwiające się dolegliwości. Zaniedbania w leczeniu zębów prędzej czy później się zemszczą, uzębienie będzie w coraz gorszym stanie i trzeba będzie zacząć na nie wydawać naprawdę duże pieniądze, jeśli zaniedba się tę kwestię w młodości. Warto nadmienić, że w miastach, w których istnieją uczelnie medyczne, istnieje możliwość darmowego leczenia zębów na ćwiczeniach dla studentów starszych lat stomatologii, którzy pod okiem prowadzących ćwiczą leczenie zachowawcze. Student z dziurą w zębie ma dzięki temu szansę choć co drugi-trzeci chory ząb wyleczyć za darmo.

Chętnie widziałbym kampanie uświadamiające skierowane do studentów – wiele takich działań prowadzą firmy produkujące pasty do zębów, szczoteczki, nici itp. Robią to rzecz jasna głównie we własnym interesie, ale przy okazji dzięki nim więcej ludzi ma do późnego wieku własne zęby. Jeśli takie firmy chcą docierać również do studentów, warto wpuszczać je na uczelnie. Odrobina komercji w służbie takiej idei będzie z korzyścią dla wszystkich. Zaniedbania w profilaktyce chorób zębów mogą mieć długofalowo równie poważne skutki, jak np. upowszechnianie się otyłości wskutek niewłaściwych nawyków żywieniowych. Czas uświadomić studentom, że próchnica to coś więcej niż denerwujący ból – to powszechna w Polsce choroba, której trzeba przede wszystkim zapobiegać, a jeśli leczyć, to w jak najwcześniejszym stadium. 