Na rozdrożu

Andrzej Rabczenko

Sytuacja w polskim szkolnictwie wyższym upodabnia się do sytuacji w piłce nożnej. Sukcesy pojedynczych zawodników uplasowanych w zachodnich drużynach, potężne inwestycje w infrastrukturę, a poziom w skali świata powiatowy, jeżeli nie gminny. Sukcesy krajowe uczelni wynikają z monopolu nauczania wyższego, a sukcesy absolwentów z zasady Pareto – pewna grupa odniesie sukces bez względu na jakość systemu kształcenia.

Wypowiedzi osób krytycznie ustosunkowanych do obecnego systemu uzupełniane są przez poważne raporty oraz takie publikacje jak Misja i służebność uniwersytetu w XXI wieku pod redakcją prof. Jerzego Woźnickiego. We wszystkich wypowiedziach pojawia się problem Prawa o szkolnictwie wyższym. Powszechna krytyka sprowadza się do przeświadczenia, że niewielka adiustacja prawa spowoduje daleko idące zmiany. Temu m.in. poświęcony jest bardzo solidny raport Modele zarządzania uczelniami w Polsce (Kraków 2010). Generalnie przyzwyczailiśmy się do podejścia dura lex, sed lex, zatem trzeba się przyczaić i zaadaptować. Propozycje poniższe zakładają myślenie odwrotne: ścieżki wytycza się tam, gdzie ludzie wydepczą trawnik.

Czwarta wojna

Kiedy Niemcy wraz ze Związkiem Sowieckim rozpoczęły 1 września 1939 drugą wojnę światową, nikt nie zdawał sobie sprawy, że o jej rezultacie zadecyduje wojna niewidoczna, prowadzona w laboratoriach naukowców. Radar, pociski zbliżeniowe, dekryptaż, wreszcie bomba atomowa zostały opracowane przez „jajogłowych” i to ich walka zadecydowała o zwycięstwie. Trzecia, zimna wojna światowa została również wygrana w laboratoriach. Związek Sowiecki nie podporządkował sobie świata, bowiem nauka sowiecka i jej zastosowania praktyczne nie dorównały dokonaniom amerykańskim i europejskim.

Czy żyjemy zatem w czasach pokoju? Nie. Czwarta wojna światowa, której nie wszyscy są świadomi, to mordercza walka o innowacyjną gospodarkę. W tej wojnie wszyscy są przeciw wszystkim, ale Chiny stanowią największe wyzwanie dla reszty świata; USA stanowią silny bastion, spartykularyzowane kraje UE coraz bardziej się jednoczą, ale oba te ośrodki zaczynają przegrywać z Azją.

Polska z jej postpeerelowskim systemem edukacji i nauki wlecze się na końcu rankingu państw technologicznie zaawansowanych. Renta zacofania przestaje już być siłą motoryczną gospodarki i mamy obecnie alternatywę: zostać krajem czeladników czy stać się pełnoprawnym uczestnikiem klubu technologicznego. W tym ostatnim przypadku nie mamy na to szans bez udziału edukacji i nauki w rozwoju polskiej gospodarki, bez zrozumienia przez legislatorów, iż marnujemy szansę za szansą, ponieważ proponowane obecnie usprawnienia systemu przypominają używanie do pewnych celów pudru.

Czwarta wojna światowa o innowacje jest inna niż poprzednie, bowiem nie ma zdefiniowanych przeciwników. To jak wojna w ogrodzie – zwycięży roślina, która będzie sprawniejsza i zagłuszy inne swoją siłą i podstępnymi sztuczkami. Ogrodnik, chcąc mieć plon, dba o swoją hodowlę: modyfikuje ją, by stała się bardziej wydajna, chroni przed szkodnikami, niszczy konkurencję roślin niepożądanych, dostarcza wody i minerałów. Otacza stałą opieką. Ta ogrodnicza metodologia w pełni odnosi się do rynku innowacji. Tylko dzięki przyjęciu odpowiednich strategii takie państwa jak Izrael czy Finlandia dostały się w ciągu ostatnich parunastu lat do ścisłej czołówki rankingów innowacyjności opartej na własnych dokonaniach.

Systemowa rewolucja

Pracodawcy RP podjęli trud stworzenia projektu programu mającego sprowadzić system Gospodarka-Edukacja-Nauka do normalności. Proponujemy istotne zmiany w działaniu systemu Nauka-Edukacja oraz uruchomienie stabilnych mechanizmów związku tych obszarów z gospodarką. Konieczna jest systemowa rewolucja w dziedzinie edukacji wyższej i w nauce. W Polsce musi nastąpić zmiana modus operandi, bo tu ocenia się jakość instytucji naukowej po zebranych punktach, a jakość instytucji dydaktycznej po „przerobie” studentów. Polsce nie jest potrzebne „znaczenie nauki na arenie międzynarodowej” ani „prestiż uniwersytetów”. To są skutki prowadzenia badań na wysokim poziomie i odpowiedniej dydaktyki, a nie cel sam w sobie.

Poniżej przedstawiam pierwszą część głównych propozycji poddanych obecnie debacie.

Edukacja wyższa

Szkoła wyższa to organizacja wpisana do KRS (fundacja, spółka), działająca na podstawie statutu. Szkoła lub jej wyodrębniona część może uzyskać status uczelni pod warunkiem spełnienia warunków określonych przez Państwową Komisję Akredytacyjną.

Uzyskanie statusu uczelni skutkuje przywilejami fiskalnymi (zwolnienia z podatku dochodowego, zerowy płatnik VAT itp.) oraz innymi przywilejami, jak niepodleganie przepisom o zamówieniach publicznych. Tylko organizacja o statusie uczelni może nadawać stopnie i tytuły naukowe.

Uczelnia to instytucja edukacyjna. Nauczyciele są dydaktykami. Ich karierą jest doskonalenie metodologii i jakości w przekazywaniu wiedzy. Ich obowiązkiem jest samokształcenie, tak by przekazywana wiedza i umiejętności były na najwyższym poziomie.

Nauczyciele nie mają obowiązku podejmowania pracy naukowej. Mogą być praktykami lub uznanymi ekspertami w dziedzinie wykładanej. Ich jakość pracy monitorowana jest na podstawie zewnętrznych w stosunku do szkoły sprawdzianów (egzaminy certyfikacyjne).

Badania naukowe, centra wiedzy

Państwowa Komisja Akredytacyjna może nadać wydzielonej organizacyjnie jednostce status centrum wiedzy.

Status centrum wiedzy może być nadany jednostkom tworzenia wiedzy (instytuty naukowe i badawcze będące częścią uczelni, Polskiej Akademii Nauk albo podlegające ministerstwom lub niezależne podmioty prawne albo stanowiące wydzieloną organizację podmiotu gospodarczego), przetwarzania wiedzy (centra zaawansowanych technologii, unikalnych konstrukcji, centra badań i rozwoju), kumulacji wiedzy (centra kompetencji, ośrodki monitoringu zjawisk politycznych, kulturowych, socjologicznych, ekonomicznych, think-tanki), praktykowania wiedzy (kliniki medyczne, prawne, ośrodki aparatury unikalnej, pracownie referencyjne).

Uzyskanie statusu centrum wiedzy skutkuje (podobnie do statusu uczelni) przywilejami fiskalnymi (zwolnienia z podatku dochodowego, zerowy płatnik VAT itp.) oraz innymi przywilejami, jak niepodleganie przepisom o zamówieniach publicznych.

Pracownicy wszystkich rodzajów centrów wiedzy mogą się ubiegać o adekwatne do naukowych tytuły nadawane za wybitne osiągnięcia w swoich specjalnościach.

Pracownicy uczelnianych centrów wiedzy nie mają obowiązku dydaktycznego (pensum). Mogą prowadzić zajęcia dydaktyczne pod warunkiem odpowiednich do tego umiejętności i znajomości przedmiotu.

Tryb edukacji wyższej

Przyjęcie na studia poprzedzone jest egzaminem wstępnym.

Pierwszy poziom edukacji wyższej jest szkołą zawodową. Uzyskanie stopnia licencjata (lub odpowiednika) przygotowuje do konkretnego zawodu i daje solidny fundament do zdania zewnętrznych egzaminów kwalifikujących.

Drugi stopień wyższej edukacji poprzedzony jest egzaminem wstępnym na dany kierunek i wiąże się z wyborem konkretnego centrum edukacji afiliowanego do uczelni lub będącego jego częścią.

Samonapędzający się mechanizm

Propozycje powyższe na pierwszy rzut oka wydają się trochę dziwaczne. Po co nowa definicja tego, co jest już ustalone i tradycją, i bieżącą praktyką? Zwróćmy uwagę na sytuację obecną. Szkoła wyższa, by prowadzić studia magisterskie, musi pokryć swoją działalnością naukową cały obszar edukacji. Z drugiej strony, do prowadzenia na terenie szkoły nietypowych badań naukowych może być niezbędne wprowadzenie nietypowych (ale obowiązkowych) kursów, by zapewnić wypełnienie pensum przez naukowców. Jest wstydliwą praktyką, że dla spełnienia wymogów punktowych prowadzi się pseudobadania skutkujące pseudopublikacjami i pseudopatentami. Prześmiewcza niekiedy (i ważna) działalność dr. Emanuela Kulczyckiego pokazuje skutki ustanawiania algorytmów punktowych i prowadzi do refleksji, iż często praca badacza podobna jest do pracy polityka: nie treść jest ważna, a opakowanie.

Przedstawiona propozycja uwalnia od przymusu publikacji naukowych. Centrum wiedzy zajmujące się kulturą Sudanu powinno prowadzić stały raport o stosunkach społecznych, ekonomii, możliwościach współpracy gospodarczej, a jednocześnie kumulować dane o historii tego kraju, przeszłych i przyszłych przemianach. Wiedza ekspercka w tej dziedzinie winna wspierać służby zagraniczne oraz szeroko rozumiany biznes. Ta rzetelna wiedza winna być prezentowana publicznie, by wypierać dziennikarskie newsy żerujące na ilości trupów i zgwałconych kobiet. Centrum wiedzy, będące ośrodkiem B+R konstruującym niepowtarzalne maszyny robocze, nie musi publikować prac naukowych mimo usytuowania na politechnice. Think-tank dotyczący stosunków z Ameryką Południową, będąc centrum wiedzy, nie musi produkować monografii (minimum 6 arkuszy wydawniczych), ale potrzebne opracowania i zestawienia wynikające m.in. z „białego” wywiadu.

Centra wiedzy nie muszą podlegać administracji uczelnianej. Wystarczy odpowiednia umowa o współpracy na tej samej zasadzie, w której etatowe osoby sprzątające zostały zastąpione profesjonalnymi firmami sprzątającymi, a mniejsze przedsiębiorstwa rozstały się z księgowymi na rzecz usług zewnętrznych. Proponowany układ ma na celu podniesienie wagi działalności kompilacyjnych, konstrukcyjnych i (z szacunkiem dla tego słowa) rzemieślniczych bez uszczerbku dla osób zajmujących się naukami podstawowymi.

Proponowany system Edukacja-Nauka to samonapędzający się układ powodujący doskonalenie merytoryczne zespołów, które zamiast tworzenia wirtualnego świata punktów i algorytmów będą musiały znaleźć swoje miejsce w świecie realnych potrzeb społecznych. Dydaktyk niech się rozwija jako dydaktyk, naukowiec jako naukowiec, konstruktor jako konstruktor, a kompilator jako kompilator. Praktycy – lekarze, adwokaci, dyrektorzy przedsiębiorstw, inżynierowie, aktorzy czy specjaliści od marketingu – gdy mają umiejętności przekazywania wiedzy, powinni być włączeni w nauczanie bez względu na liczbę punktów za publikacje w czasopismach zwanych naukowymi.

Szkoła wyższa na poziomie pierwszym uczy zawodu, na poziomie drugim kształci bardziej specjalistycznie i elitarnie, na poziomie trzecim przygotowuje specjalistów wyższego stopnia – pułkowników i generałów przedsiębiorczości. System musi być dynamiczny i niczym nieskrępowany, wykorzystujący cały potencjał intelektualny kraju do celu walki o miejsce Polski i Polaków w szeregach zwycięzców.

Powyższy schemat jest jednym z elementów szerszej propozycji Gospodarka-Edukacja-Nauka. Następny element – powiązania obszaru edukacji i nauki z gospodarką będzie przedmiotem odrębnej publikacji.

Prof. dr hab. Andrzej Rabczenko,
chemik, biochemik i biofizyk związany
z Politechniką Warszawską,
doradca prezydenta Pracodawców RP