Lekcja nowoczesnego myślenia

Michał Kleiber

Nie mam wątpliwości, że w ciągu ostatnich 25 lat udało się nam w Polsce stworzyć dojrzały system finansowania nauki. Na początku okresu transformacji byłem gorącym zwolennikiem KBN, który w istocie zrewolucjonizował nasze myślenie o roli i finansowaniu nauki, uświadamiając nam znaczenie autonomii decyzyjnej środowiska naukowego. Wszystko to, co się potem wydarzyło, było w pewnym sensie konsekwencją tej środowiskowej inicjatywy z końca lat 80. KBN, bazujący na formule zasiadania w jednym organie ministrów i demokratycznie wybranych uczonych, był udaną próbą przełamywania wzajemnych uprzedzeń i lekcją nowoczesnego myślenia o roli badań naukowych. Z oczywistych powodów ta formuła nie mogła jednak trwać wiecznie – nigdzie na świecie nie ma przecież instytucji o podobnej strukturze. I dobrze, że dzisiaj mamy już zupełnie nowy system, wprowadzony reformami z lat 2004 i 2011. Dwie agencje finansowania badań: NCN i NCBR, uzupełnione programami własnymi ministra, uznać należy za rozwiązanie w pełni właściwe. Decyzje w NCN podejmowane są autonomicznie przez reprezentantów środowiska uczonych, decyzyjność w NCBR jest zdefiniowana inaczej, ale wg mnie także prawidłowo. Nie widzę więc potrzeby żadnych radykalnych zmian w istniejącym systemie. Można natomiast, jak zawsze, myśleć o udoskonalaniu procedur, w tym np. o ich większym umiędzynarodowieniu. Polskie środowisko naukowe ma ograniczoną wielkość, a wszyscy czołowi badacze znają się nawzajem, co przy bardzo konkurencyjnym systemie finansowania i relatywnie niskim współczynniku sukcesu może rodzić kłopoty z obiektywnością podejmowanych decyzji. Szerokie wykorzystywanie ekspertów zagranicznych jest w naszych warunkach niezbędne – na zasadzie wzajemności my powinniśmy pełnić analogiczną funkcję w systemach finansowania innych krajów, szczególnie w ramach UE. Miałoby to ważny efekt dodatkowy w postaci stopniowego ujednolicania tych systemów, co przysłużyłoby się stopniowej budowie spójnej bazy finansowania unijnych badań, dzisiaj szalenie zatomizowanej ze szkodą dla ich globalnej konkurencyjności.

Wielkie wyzwania

Oczywiście naszym podstawowym problemem jest poziom finansowania badań. Jeśli mówimy o wzroście środków na badania, to niestety odwołujemy się tylko do wsparcia ze strony funduszy europejskich. Trudno także mieć wielką satysfakcję z zapowiadanego przez rząd finansowania badań w roku 2020 na poziomie 1,7 proc. PKB – to znacznie mniej niż unijna średnia dzisiaj, która za 7 lat będzie wyższa! Stoi przed nami wielkie wyzwanie. Z jednej strony zwiększać musimy budżetowe wydatki na badania, z drugiej zaś tworzyć mechanizmy skutecznych zachęt do finansowania badań przez przedsiębiorstwa. Poziom finansowania pozabudżetowego jest w Polsce na dramatycznie niskim poziomie i naprawdę najwyższy czas na znalezienie woli politycznej do wprowadzenia proinnowacyjnych rozwiązań gospodarczych, skądinąd dobrze znanych na świecie.

Ocena dotychczasowego sposobu wykorzystywanie środków unijnych to oddzielny problem. W ostatnich 7 latach zaspokoiliśmy w dużym stopniu zaniedbywane dotąd potrzeby w zakresie infrastruktury badawczej. Mamy dzisiaj wiele wspaniale wyposażonych laboratoriów i sal wykładowych. Problemem staje się przygotowanie badaczy, którzy za 5, 10 i 20 lat będą w stanie prowadzić badania na światowym poziomie. Potrzebą chwili jest więc skoncentrowanie wydatków na budowie kapitału ludzkiego, ze szczególnym uwzględnieniem przyspieszonego rozwoju młodych badaczy. Musimy stworzyć szersze niż dotychczas możliwości studiów podyplomowych i doktoranckich oraz atrakcyjny system stypendiów podoktorskich. To właśnie po zrobieniu doktoratu podejmowane są dzisiaj decyzje kluczowe dla zawodowej przyszłości najzdolniejszych młodych ludzi. Stworzenie możliwości atrakcyjnego kontynuowania pracy badawczej przez rok czy dwa na tym etapie kariery jest zasadniczym elementem budowy kapitału ludzkiego w nauce – u nas zupełnie zaniedbanym.

Oczywiście pieniądze to nie wszystko, czego potrzebuje nowoczesna nauka. Jestem daleki od minimalizowania roli środowiska naukowego, które, także ze względu na niezbywalną autonomię funkcjonowania, stoi przed wielkimi wyzwaniami. To ważny i niełatwy do rozwiązania problem. Jego elementem jest to, iż trwające w latach 80. i 90. niedostatek możliwości podejmowania pracy badawczej i niska atrakcyjność zawodu badacza wytworzyły dzisiaj istotną lukę generacyjną na poziomie 50-latków. Mamy dużą grupę renomowanych, starszych badaczy, od których nie sposób jednak oczekiwać nowatorskich inicjatyw merytorycznych oraz organizacyjnych, szczególnie w zakresie nowoczesnej współpracy z przemysłem, oraz nowe pokolenie dobrze wykształconych i ambitnych młodych ludzi, którym do osiągnięcia międzynarodowych sukcesów potrzebne jest wsparcie aktywnych, doświadczonych liderów. Z tego zadania, wobec niedostatku wybitnych uczonych w średnim wieku (w ujęciu statystycznym, na szczęście są znakomite wyjątki!), nie wywiązujemy się dostatecznie dobrze. I to jest dodatkowy argument na rzecz specjalnej troski (np. zagranicznych wyjazdów podoktorskich), którą powinniśmy otoczyć najzdolniejszych młodych badaczy.

Symbol jakości

Mówiąc o polskiej nauce nie sposób pominąć roli Polskiej Akademii Nauk. Słyszę niekiedy, że to instytucja zbyt konserwatywna. Nie negując potrzeby dalszych korekt w jej działaniu trudno zgodzić się z taką oceną. PAN doznała ważnych przeobrażeń i dzisiaj istotnie różni się od tej, która powstała 62 lata temu. Dwukrotnie w ciągu 25 lat zmienialiśmy ustawę o PAN: w 1997 i w 2010 roku. Pierwszą ważną zmianą, wprowadzoną tą pierwszą ustawą, była likwidacja stanowiska sekretarza naukowego PAN, osoby desygnowanej przez rząd, choć będącej członkiem Akademii. Sekretarz naukowy PAN był członkiem rządu, co dodatkowo przesądzało o politycznym charakterze tego stanowiska. To na szczęście dawno zamknięty rozdział naszej historii. Jakiekolwiek jednostronne zaangażowanie polityczne PAN jest dzisiaj zupełnie nie do pomyślenia. Dowodzi tego jednoznacznie czysto merytoryczny głos wielokrotnie zabierany w ważnych sprawach publicznych przez Akademię jako całość, jej komitety naukowe i problemowe, a także indywidualnych członków i pracowników. Waga merytorycznych stanowisk i uchwał PAN jest potencjalnie bardzo istotnym elementem szerokiego wsparcia eksperckiego dla ważnych decyzji podejmowanych na różnych szczeblach politycznego i gospodarczego zarządzania – inną jest sprawą, czy ten potencjał jest prawidłowo wykorzystywany.

Trzeba przy tym pamiętać, że PAN nie jest oddzielona od reszty środowiska naukowego w kraju. Wręcz przeciwnie, członkowie Akademii i jej komitetów, wybierani w demokratycznych wyborach, są w zdecydowanej większości pracownikami uczelni, czyniąc tym samym PAN rzeczywistą reprezentacją polskiej nauki. Centrala PAN wykonuje wiele istotnych dla całego środowiska zadań. Opiekuje się znaczącym majątkiem nieruchomym, w tym wieloma obiektami zabytkowymi o olbrzymim znaczeniu historycznym, wspaniałymi bibliotekami w Gdańsku i Kórniku, Ogrodem Botanicznym w Warszawie i innymi obszarami o często unikatowej wartości przyrodniczej, reprezentuje Polskę w licznych organizacjach międzynarodowych, a w ramach prawie stu umów o współpracy koordynuje wspólne badania prowadzone przez setki polskich uczonych z partnerami zagranicznymi. Istotnym elementem tej współpracy i jednocześnie promocji naszego kraju za granicą są Stacje Naukowe PAN zlokalizowane w stolicach najważniejszych państw europejskich.

Dzięki poziomowi badań prowadzonych w 69 instytutach logo PAN jest dzisiaj w wielu krajach rozpoznawalnym symbolem jakości polskiej nauki, a wszystkie kolejne oceny dokonywane w kraju przez ministerstwo potwierdzały tę opinię. Zatrudniając jedynie ok. 6 proc. ogółu polskich uczonych, instytuty PAN stanowią aż jedną trzecią grupy wiodących krajowych jednostek naukowych należących do kategorii A+.

Konieczne zmiany

Powyższe pozytywne refleksje nie oznaczają bynajmniej, że aktualna ustawa o PAN jest idealna i nie wymaga dalszego doskonalenia. Czteroletni okres funkcjonowania ustawy wykazał, obok zalet, także jej niedoskonałości. Do tych ostatnich należy niewątpliwie brak realnych możliwości monitorowania przez najwyższej klasy ekspertów–członków PAN bieżącej pracy instytutów. Akademia w istocie nie ma instrumentów umożliwiających udzielanie instytutom niezbędnej pomocy merytorycznej oraz wskazywanie niedociągnięć, choćby na podstawie szczegółowej oceny planów badawczych. Utworzone w tym celu rady kuratorów nie są w stanie pełnić skutecznie tej funkcji, mają bowiem prerogatywy do działania wyłącznie post factum. Opinie rad kuratorów, z zasady bardzo szczegółowe i dokonywane przez wybitnych specjalistów, nie są także brane pod uwagę przy ewaluacji jednostek naukowych, co jest oczywistą stratą dorobku pracy rad. Kolejna sprawa do ewentualnej zmiany to wprowadzony ustawą limit 70 lat, powyżej którego członkowie Akademii uzyskują status członka seniora, co ogranicza ich aktywność, w tym eliminuje ich ze składów rad kuratorów. Młodsi członkowie PAN, którzy są z reguły u szczytu swych karier naukowych i mają mało czasu na zajęcia dodatkowe, są zgodnie z powyższym wymogiem angażowani do różnych funkcji ewaluacyjnych i administracyjnych, podczas gdy osoby w wieku 70+, będące przecież dzisiaj bardzo często w pełni sił i kompetencji, są pozbawione możliwości wykonywania takich zadań. Nie mówiąc już o tym, że wg wielu prawników wprowadzanie ograniczeń wiekowych jest niekonstytucyjne i dyskryminujące.

Kolejnym rozwiązaniem wprowadzonym ustawą z 2010 r. jest ograniczenie liczby wydziałów PAN z 7 do 5. To ruch w dobrą stronę, choć wielu członków chciało jeszcze bardziej zmniejszyć tę liczbę. Na przykład do trzech: pierwszym byłaby humanistyka i nauki społeczne, drugim nauki o życiu, a trzecim nauki ścisłe i techniczne. W przypadku PAN decyzja w tej sprawie musi jednak zapaść w drodze środowiskowego konsensusu. Na często zadawane mi pytanie o najbardziej perspektywiczne obszary nauki odpowiadam z przekonaniem, że perspektywiczna jest nauka zintegrowana, łącząca nawet pozornie odległe od siebie obszary badań. Trójwymiarowe drukowanie żywych tkanek, dzisiaj bynajmniej niebędące fantazją, wymaga twórczej współpracy lekarzy, biologów, specjalistów z zakresu automatyki, robotyki, informatyki, nauki o materiałach i paru innych dziedzin – to tylko jeden przykład integracji nauk, prowadzącej do nowych odkryć i wynalazków.

Następna, tylko pozornie drobna sprawa wymagająca zmiany dotyczy sposobu wyboru członków zagranicznych Akademii. Ustawa z 2010 r. wprowadziła zasadę, iż każdy uczony mający polskie obywatelstwo może zostać wybrany jedynie na członka krajowego PAN, nie może natomiast ubiegać się o członkostwo zagraniczne. To fatalne w skutkach nieporozumienie – wielu polskich uczonych pracujących za granicą zachowuje z dumą polskie obywatelstwo, a dzisiaj dowiadują się oni, że z tego powodu nie mogą zostać członkami Akademii w swojej ojczyźnie. Członkostwo krajowe nie wchodzi w takich przypadkach w grę, bowiem taki kandydat nie może z oczywistych powodów wykonywać swych krajowych, akademijnych obowiązków (np. pracy w radzie kuratorów). Aktualny zapis w istotny sposób utrudnia więc tak dla nas korzystne wiązanie wybitnych rodaków z nauką krajową. Krótko mówiąc, czeka nas ciekawa praca nad usuwaniem zidentyfikowanych niedoskonałości ustawy. Przygotowaniem propozycji modyfikacji zajmuje się obecnie specjalnie powołany zespół. Potem wszystko zależeć będzie od woli zaakceptowania zmian przez MNiSW, rząd i parlament.

Rozsądny kompromis

Ogólnie uważam, że nasze ustawy dotyczące sektora nauki i szkolnictwa wyższego są zbyt szczegółowe i bez żadnej straty mogłyby być istotnie skrócone, pozostawiając większą autonomię działania zainteresowanym środowiskom. U podstaw obecnego systemu leży powszechne przekonanie o naszym niskim kapitale społecznym, czyli braku wzajemnego zaufania i niechęci do współpracy. Osobiście jestem zwolennikiem postępowania, w którym karze się za łamanie norm, ale pozwala się działać w nieskrępowany sposób tym, którzy mają wolę wykorzystania oferowanej swobody na rzecz dobra wspólnego – czyli olbrzymiej większości z nas. W przypadku Akademii ważnym elementem kontroli mogłaby zaś być na przykład zasada corocznego przedstawiania merytorycznych efektów jej działania na forum właściwej komisji sejmowej, tak jak to jest w wielu krajach.

W podsumowaniu wyraziłbym wiarę, iż po latach najróżniejszych sporów i wątpliwości dotyczących PAN doszliśmy obecnie do rozsądnego kompromisu co do jej roli i struktury. Niewiele chyba osób kwestionuje dzisiaj zasadność istnienia zarówno wybieralnego, honorowego grona liderów naukowych, jak i pozauczelnianych centrów naukowych, prowadzących prace inspirowane ciekawością badawczą, niezaniedbujących jednak działań na rzecz zastosowań. W realizacji tak rozumianej misji nasza Akademia uwzględnia najlepsze wzorce podobnych instytucji funkcjonujących na całym świecie.

Notował Piotr Kieraciński