Krzyżanowscy
Bardzo szeroko skoligacona, spowinowacona i powiązana przyjaźniami rodzina Krzyżanowskich, której dwie linie, wileńska i lwowska, po drugiej wojnie światowej osiadły (ponownie) w Trójmieście i połączyły się małżeństwem, stanowi więcej niż ród, stanowi znaczące środowisko inteligenckie, ważne dla życia zbiorowego, gdyż wpływało nań w międzywojennym dwudziestoleciu budowania Niepodległej i przetrwawszy, nierzadko dramatycznie, zawsze heroicznie, czas PRL czynnie uczestniczy w urządzaniu Trzeciej Rzeczypospolitej. Rodzaj tego udziału jest, jak sądzę, rysem charakterystycznym w etosie polskiej inteligencji, gotowej po każdej klęsce – narodowej i osobistej – stawać do odbudowywania instytucji państwowych i odtwarzania więzi społecznych.
Nie bardzo wielu jest w tej rodzinie utytułowanych uczonych, liczni natomiast absolwenci dobrych uniwersytetów, którym historia przeszkodziła w akademickich karierach, dużo światłych kobiet, bardzo aktywnych w czasie wojennej próby, a potem pielęgnujących – bez deklaracji, w codziennym życiu – klimat pozwalający odróżniać trudną powinność od łatwych pokus i rzeczywiste zadania od ponętnych ambicji.
* * *
Cenne i niezmiernie interesujące świadectwa tego znalazłam w książce złożonej w przeważającej części z rodzinnych, szczęśliwie zachowanych, listów i dokumentów, komentowanych z perspektywy dwu, dziś dorosłych, pokoleń (Jerzy Krzyżanowski, Magda Krzyżanowska-Mierzewska, Według ojca, według córki. Historia rodu, Warszawa 2010). Wydają mi się szczególnie aktualne teraz, kiedy wracamy z analityczną uwagą do wielkiej historycznej cezury pierwszej wojny światowej, która zmieniając obraz Europy, przeobraziła także standardy cywilizacyjne i naruszyła wiele stałych kulturowych.
Lektura Według ojca, według córki jest aktualna w siedemdziesiątą rocznicę powstania warszawskiego, którego uczestnikami byli wszyscy prawie dorośli wtedy, działający w konspiracji Krzyżanowscy, Wimmerowie, Wesołowscy, Łopińscy i inni przedstawiciele rodzinnego kręgu. Ich powojenne losy we Wrzeszczu obfitują w analogie do wrocławskich dziejów mojej rodziny i innych rodzin inteligenckich, które na odległy nowy kraniec ojczyzny przeniosły najistotniejsze rysy i wątki swojej tradycji.
Ze Lwowa
W pokoleniu, które odzyskana w 1918 roku niepodległość zastała u progu albo tuż za progiem dorosłości wielu śmiałych, energicznych i obdarzonych obywatelską wyobraźnią Polaków ruszyło z różnych miejsc kraju (i spoza granic) budować Gdynię. Zrobili to także dr Jerzy Krzyżanowski senior i jego żona Jadwiga z Krugów, zapoczątkowując trójmiejskie dzieje rodziny, a właściwie dużego kręgu lwowskiej inteligencji, środowiska powiązanego tyleż koligacjami co wspólnotą tożsamości bardzo silnie łączącą dziadków, rodziców, stryjów, ciotki, kuzynów, wnuki.
Jerzy Krzyżanowski senior, urodzony w r. 1898, skończył medycynę na Uniwersytecie Jana Kazimierza i w r. 1924 został asystentem, a po doktoracie adiunktem w Klinice Położniczej i Chorób Kobiecych, której kierownika, prof. Kazimierza Bocheńskiego, pamiętam z wrocławskich czasów „pionierskich”, gdy organizował analogiczną placówkę polskiego uniwersytetu nad Odrą, jak mój ojciec Klinikę Chorób Wewnętrznych. Jerzy był potomkiem doktora medycyny Kaliksta, który przed pierwszą wojną światową pełnił funkcję Inspektora Sanitarnego CK Namiestnictwa, otrzymawszy później tytuł radcy dworu. W niepodległej Polsce, jesienią 1918 roku, powołano go na stanowisko kierownika Wydziału Zdrowia miasta stołecznego Warszawy i powiatu.
Z lwowskim moim dzieciństwem łączy Jerzego Krzyżanowskiego osoba Zdzisława Brichty, legendarnego pediatry, z którym zaprzyjaźnił się na kursie lekarzy wojskowych, jako że lata studiów przypadły im obu na czas wojny bolszewickiej. Doktor Brichta był moim lekarzem dziecinnym, a mogłam go poznać dopiero po wojnie (drugiej światowej), gdy odwiedził nas w Warszawie, przyjeżdżając z Wiednia, gdzie zamieszkał.
Jeszcze jedną lwowską postać znałam wspólnie z Krzyżanowskimi, choć nie tak dobrze jak współautor książki o ich rodzie. Robert Szewalski, wybitny uczony, po wojnie twórca Instytutu Maszyn Przepływowych PAN w Gdańsku, obecnie jego patron – którym kierował w latach 1977-1998 Jerzy Krzyżanowski – był profesorem Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu w pierwszych latach powojennych. Z książki dowiedziałam się, że jako siedemnastoletni chłopiec brał udział w kampanii kijowskiej 1920 roku. Jego żona Janina, wraz z dwiema jeszcze paniami o tym imieniu z lwowskiego środowiska akademickiego, założyła przy wrocławskim Rynku elegancki sklep z galanterią damską. Przypomniały mi to późniejsze losy kobiet z kręgu Krzyżanowskich, które umiejętność podejmowania aktualnie potrzebnych inicjatyw wyniosły z wojennych trudów codziennego życia, ale także z tradycji II Rzeczypospolitej, która potrzebowała ofiarnej aktywności na każdym, nawet najmniejszym odcinku budowy nowoczesnego państwa.
Wiedza roztropna
Absolwenci polskich i zagranicznych uczelni, skąd wracali do kraju, nierzadko przerywając zaawansowane kariery akademickie, często łączyli pracę naukową z działalnością gospodarczą, administracyjną, prywatną przedsiębiorczością. Stryj Jerzego juniora, współautora rodzinnej sagi, Kalikst Krzyżanowski (jeden z sześciu – w dwu pokoleniach – Kalikstów), skończywszy architekturę na Politechnice Lwowskiej prowadził firmę projektowo-budowlaną, a dla rodziny i przyjaciół zbudował w modnym przed wojną Jaremczu nad Prutem dużą nowoczesną willę z własną elektrownią i wodociągiem. Jeżdżono tam ze Lwowa Kalikstowym chryslerem-kabrioletem. Czytając o tym przypominałam sobie lwowskie „kursy Turnaua” dla młodzieńców z rodzin ziemiańskich, żeby się uczyli agronomii i te liczne opowieści jak wykształceni dziedzice w swoich folwarkach zakładali elektryczność, wodę, utwardzali wiejskie drogi. Stają też przed oczami opisy i stare pocztówki oraz fotografie z książek Stanisława S. Niciei o rozwoju Truskawca, który w ciągu niewielu lat stał się kurortem europejskiej miary i Borysławia, gdzie – w innych okolicznościach – podejmowano imponujące nowoczesnością inwestycje.
Najdalej w przeszłość rodzinną sięga tradycja… aptekarska. Wedle przekazywanych relacji, w r. 1809, kiedy do Lwowa wkroczyły wojska księcia Józefa Poniatowskiego (z armią napoleońską), właściciel apteki w centrum miasta, Michał Krzyżanowski, zastąpił nad jej wejściem austriackiego orła napisem: Apteka Polska. Sto lat później Marian Krzyżanowski kupił od potomka lwowskich farmaceutów Piotra Mikolascha (we Lwowie był słynny pasaż Mikolascha) aptekę Pod Złotą Gwiazdą, tę gdzie Ignacy Łukasiewicz skonstruował pierwszą lampę naftową.
Z Wileńszczyzny
W r. 1920 generał Haller dokonał symbolicznych zaślubin Polski z morzem. W roku 1929 na polskie wybrzeże, jak już wiemy, zjechali ze Lwowa doktor Jerzy Krzyżanowski senior z żoną Jadwigą, żeby w rosnącej szybko Gdyni założyć drugie gniazdo rodzinne.
W 1932 r. Eugeniusz Kwiatkowski, autor koncepcji polskiego handlu morskiego, mówił o Gdyni: „Tu stoi otworem droga najpewniejsza i najkrótsza dla wyrównania wartości człowieka w Polsce z wartością człowieka w Europie, tu zbiega się granica współpracy z narodami całego świata, tu wreszcie harmonizują się automatycznie wszystkie różnice poglądów, wszystkie starcia myśli i programów całej Polski”.
Babcia współautorki rodzinnych wspomnień uważała dziesięciolecie przeżyte w takich warunkach za swoje najszczęśliwsze lata. Doktor Krzyżanowski – od roku 1932 ordynator szpitala miejskiego, nieco później członek władz Kasy Chorych – szybko zyskał znaczenie w środowisku medycznym i rozległą praktykę prywatną. Oboje znaleźli się w centrum kulturalnej elity miasta, uczestnicząc w bujnym życiu towarzyskim.
Wybuch wojny spowodował exodus z Wybrzeża, powrót do Lwowa, rychło też zaangażowanie niemal wszystkich członków licznej rodziny w konspirację. Ten napisany przez historię rozdział jej dziejów może być fabułą niejednego filmu i treścią niejednej książki.
Do bezpośredniego dziedzictwa Jerzego Krzyżanowskiego, wnuka i syna lekarzy urodzonego w r. 1927, należy los jego teścia Aleksandra, także Krzyżanowskiego.
Ukończywszy w Petersburgu studia inżynierskie oraz ekskluzywną uczelnię wojskową, w r. 1916 wstąpił do tworzonego przez generała Józefa Dowbora Muśnickiego Polskiego Korpusu w Rosji, po czym, przewalczywszy całą kampanię wojenną, w Drugiej Rzeczypospolitej został zawodowym oficerem.
Naturalny w takiej biografii, przy patriotyczno-obywatelskiej formacji jego pokolenia, był przyspieszony awans do funkcji komendanta wileńskiego okręgu Armii Krajowej, pełnionej w latach 1940-1944 i dowództwo w akcji „Ostra Brama”, stanowiącej część operacji „Burza”. Jako generał Wilk zasłynął w historii i legendzie Państwa Podziemnego, płacąc najwyższą cenę za służbę ojczyźnie.
Aresztowany w Wilnie przez sowietów, przeszedł więzienie w moskiewskich Butyrkach, obozy w głębi Rosji i znów więzienie wileńskie. Odesłany do Polski w 1947 roku, niedługo cieszył się wolnością, gdyż UB aresztowało go w lipcu 1948. Nie doczekawszy procesu umarł w warszawskim więzieniu w 1951 roku. Po kolejnych obrotach historii został zrehabilitowany. Jedyna córka Olga i wnuczka Magdalena podjęły tradycję publicznej służby w wolnej Polsce.
W Gdańsku
Po wojnie część rodziny osiadła znów na Wybrzeżu, przeżywając polityczne represje i trudy codziennego życia, a zachowując jego dawny styl – adamaszkowy obrus na stole, przy którym zawsze spore grono domowników i gości, brydżowe spotkania wieczorami. Babcia współautorki wspomnień, Jasia (z domu Łopińska, żona Aleksandra) i jej siostry prowadziły wypożyczalnię książek we Wrzeszczu, dopóki cenzura nie zarekwirowała większości dzieł przedwojennych autorów.
Jerzy Krzyżanowski zdał maturę i skończył Wydział Mechaniczny Politechniki Gdańskiej w 1951 roku. Doktorat zrobił w roku 1958, habilitację 11 lat później, profesorem został w roku 1973. Przez 21 lat kierował Instytutem Maszyn Przepływowych PAN im. Roberta Szewalskiego, gromadząc pokaźny dorobek własnych publikacji, aktywnie uczestnicząc w polskich i międzynarodowych organizacjach naukowych, kształcąc i wychowując spore grono uczniów. Normalna droga zdolnego, ambitnego członka rodziny inteligenckiej – w normalnych warunkach. Jej bocznym, ważnym traktem było aktywne członkostwo w Radzie Miasta Gdańska w latach 1991-1998.
Żona profesora, Olga, z domu i po mężu Krzyżanowska, córka generała Wilka, jest lekarzem, jak jej teść i jego ojciec, znamy ją wszakże – poza Gdańskiem – lepiej z roli wicemarszałka Sejmu, pełnionej pracowicie i owocnie. Córka tego małżeństwa łączącego dwie linie rozgałęzionej rodziny, Magdalena Krzyżanowska-Mierzewska, jest prawnikiem i radcą prawnym. Pracuje w Kancelarii Prawnej Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, publikując liczne artykuły z zakresu praw człowieka, które stały się najpierwszym wśród współczesnych standardów cywilizacyjnych. Uprawia też publicystykę na aktualne tematy, a po lekturze rodzinnej sagi wiadomo na pewno, że ma bardzo wyostrzony zmysł obserwacji, bogatą wiedzę o otaczającym świecie i dobre pióro. Próbka: „Mama została kandydatem na solidarnościowego posła, a potem posłem. Nic jej nie przeszkadzało, że nie miała nawet zdjęcia z Wałęsą. Kiedy gdańscy kandydaci na solidarnościowych posłów i senatorów robili sobie z nim zdjęcia, akurat spuchł jej ząb i nie nadawała się do publicznych występów. A potem została wicemarszałkiem Sejmu”.
* * *
Lwowsko-gdańska rodzina Krzyżanowskich (jest jeszcze jej uczona linia krakowska) stanie się, jak myślę, rodem uczonym w nieodległych pokoleniach. Dlatego że jej członkowie, których poznałam w książce Według ojca, według córki, odznaczają się dwiema ważnymi dla uprawiania nauki cechami – ciekawością totalną i śmiałością wobec stających przed nimi zadań, a nawet umiejętnością i upodobaniem do znajdowania zadań, jakie trzeba wykonać, jeśli akurat rzeczywistość ich nie stawia.
Mocne więzi łączące Krzyżanowskich i wielu ich krewnych oraz powinowatych, a także ludzi spotykanych na życiowych drogach i włączonych we wspólne środowisko z racji wspólnego widzenia potrzeb oraz sposobów reagowania na nie – wzbogacają zasób cech i cnót potrzebnych w działaniu na rzecz zbiorowości. Przywiązanie do tradycji, przy bardzo trzeźwej ocenie poszczególnych jej wątków do tego zasobu należy. Najmłodsze, dziś dorosłe pokolenie przekroczyło granicę, poza którą inteligenci mają nowe zadania i z pewnością będzie je wykonywać.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.