Związki uczelni w nowej formule

Jerzy Woźnicki

W tekście ustawy nowelizującej Prawo o szkolnictwie wyższym pojawiły się zmienione regulacje dotyczące procesu konsolidacji instytucjonalnej z wykorzystaniem formuły związku uczelni [projekt tych zapisów zgłosił prof. Jerzy Woźnicki, przewodniczący RGNiSW – przyp. red.]. Związek uczelni wprowadzony do ustawy w 2005 r. miał stać się formą konsolidacji, która polegałaby na wykorzystaniu efektu skali i synergii dzięki zintegrowaniu w ramach sfederowanych struktur wyselekcjonowanej projakościowo kadry w nowoutworzonych silniejszych jednostkach naukowych, zdolnych do podejmowania interdyscyplinarnych badań przy użyciu wybranych, zagregowanych zasobów laboratoryjnych. Korzyści dla osiągnięcia wysokiej jakości wyników badań i poprawy jakości kształcenia byłyby tu oczywiste, zwłaszcza w kontekście wielkiego wysiłku inwestycyjnego, który szkolnictwo wyższe podjęło w perspektywie finansowej 2007-2013, budując i wyposażając centra naukowe ze znakomitą aparaturą oraz biblioteki i obiekty dydaktyczne. Procesy konsolidacyjne bardzo ułatwiłyby pełne i efektywne wykorzystanie tych zasobów, z czym będziemy mieli problemy ze względu na ograniczenia finansowe.

Po roku 1990, kiedy weszła w życie liberalizująca system ustawa o szkolnictwie wyższym, rozpoczął się proces tworzenia nowych szkół wyższych, zwłaszcza w sektorze niepublicznym, ale później powstały także publiczne wyższe szkoły zawodowe, co związane było z reformą samorządową. Uwzględniając działania w okresie PRL, doszliśmy do tego, że nasz system szkolnictwa wyższego tworzy około 400 uczelni. To sytuacja zupełnie wyjątkowa w Europie, niestety – patologiczna. Doszło do znacznego rozproszenia zasobów i w wielu przypadkach zbyt małej skali działania. Pilną potrzebą jest zatem konsolidacja uczelni. Jest oczywiste, że takie działania wymagają wyobraźni, myślenia pro publico bono, wyrzeczenia się różnych egoizmów i obaw, a także wysiłku i zaangażowania kadry. Nie wszystkich na to stać. Konsolidacja będzie mieć więc swoich zdecydowanych przeciwników. Niektórzy z nich już teraz sięgają po oręż demagogicznych ataków, także personalnych, ze swej strony niewiele mając do zaproponowania.

Konsolidacja może mieć różne formy. Jedną z nich może być likwidacji kilku uczelni i utworzenie w ich miejsce nowej. Jeszcze inną – włączenie mniejszej szkoły w struktury istniejącej, większej uczelni. Związek uczelni na tym tle to łatwiejsza do przeprowadzenia formuła konsolidacji częściowej, pośredniej i stopniowej.

Formuła związku wprowadzona do ustawy z 2005 roku zakładała, że do utworzenia związku uczelni akademickich wymagana jest ustawa. Chodziło bowiem o przyznanie związkowi uprawnień, jakie mają szkoły wyższe. Tyle, że związek działałby w strukturze federacyjnej. Ta formuła okazała się jednak zbyt trudna do przeprowadzenia, o czym świadczy fakt, że żaden związek nie powstał. Odnotujmy jednak, że instytucje akademickie w żaden sposób nie były do tego motywowane. Uczelnie, które mogłyby stworzyć związek obawiały się o swoją autonomię, a z drugiej strony – wymagania i ograniczenia procesu legislacyjnego budziły ich obawy. Stąd w pracach nad nowelizacją pojawiła się potrzeba i możliwość pewnej zachęty i osłabienia obaw. Zostało to dokonane poprzez ograniczenie zadań i złagodzenie wymogów, a więc przez ustawową redefinicję pojęcia „związek uczelni”.

O ile na gruncie ustawy z 2005 roku związek realizuje misję i zadania takie same jak uczelnia, o tyle po nowelizacji, zadaniem związku będzie optymalizacja wykorzystania zasobów szkół wyższych tworzących związek, administrowanie wydzielonym majątkiem, obsługa administracyjna zadań misyjnych, działalność wydawnicza, zamówienia publiczne, a także wspieranie działalności rozwojowej w uczelniach, które utworzyły związek. Takie ograniczenie jego zakresu działania zapewnia, że nie zacznie on zastępować uczelni w obszarze ich podstawowych zadań prowadzenia studiów i badań naukowych. Mówiąc krótko: łatwiej będzie o poczucie, że autonomia szkół tworzących związek nie zostanie zagrożona. Pozostałe przepisy są analogiczne, poza tym, że tak rozumiany związek będzie tworzony decyzją ministra na zgodny wniosek zainteresowanych uczelni. To istotne obniżenie wymogów formalnych, ułatwienie tworzenia związku, ale też jego zniesienia, gdyby się okazało, że nie spełnia on swoich zadań, a nowe struktury nie są dostatecznie funkcjonalne. Łatwiej będzie bowiem utworzyć, przekształcić albo znieść związek na mocy decyzji ministra niż w drodze procesu legislacyjnego w parlamencie. Ta procedura nie oznacza, że związek uczelni stanie się rodzajem konsorcjum czy też sieci naukowej. W odróżnieniu od tamtych podmiotów, potrzebna jest tu decyzja ministra, która podlega zaskarżeniu.

Dodajmy, że związek uczelni będzie posiadał osobowość prawną, podobnie, jak to przewidywała ustawa z 2005 r. Nowością jest to, że związek może prowadzić działalność gospodarczą. Z tym wiąże się możliwość nadania nowej dynamiki aktywności proinnowacyjnej oraz działalności na rzecz komercjalizacji wyników badań, która będzie mogła być realizowana wspólnie przez uczelnie należące do związku. Na horyzoncie pojawiają się szanse utworzenia takich związków w kilku ośrodkach. Warto przekonywać do tego, że posunięcia, które kreują podmiot o większym potencjale i które integrują szkoły, dając im możliwość wspólnego realizowania pewnych zadań określonych w statucie związku, stanowią krok, który będzie zbliżał uczelnie i służył ich interesom.

Zmiana regulacji dotyczących związku uczelni oznacza jednak, że formuła ta bez kolejnych zmian nie będzie mogła stać się budulcem tzw. uniwersytetów badawczych. Tym bardziej pilne staje się podjęcie prac koncepcyjnych i projektowych nad wariantowymi, być może zróżnicowanymi, ścieżkami prowadzącymi do utworzenia uniwersytetów badawczych w naszym kraju.

Notował Piotr Kieraciński