Kibic istota myśląca

Piotr Müldner-Nieckowski

Przed chwilą wyłączyłem radio, z niechęcią i właściwie oburzeniem. Wyłączyłem pod koniec zwierzeń pewnego znanego, nazwijmy to tak, intelektualisty, który z zadziwiającą pychą i poniżająco mówił o sporcie i jego przedstawicielach.

Właśnie, rozgrzewka. Dla intelektualisty to strata czasu i energii, bo kiedy biegacz, tenisista czy piłkarz zaczyna biegać w kółko, w mądrej głowie powstaje myśl, że to bez sensu. Już samo bezładne, jego zdaniem, poruszanie się tam i z powrotem albo przerzucanie się z przeciwnikiem (dla intelektualisty – z wrogiem) piłką, która wkrótce ma wziąć udział we wzajemnym się mordowaniu – wyklucza pracę umysłową nad istotą Kosmosu. Jednak kiedy mędrzec właśnie załamuje nad tym ręce, biegacz, tenisista i piłkarz pracują najciężej mózgiem, nie nogami. To bezcenne chwile ostatecznego ustalania strategii i taktyki, wariantów gry na wypadek, gdyby przeciwnik wpadł na pomysł wymagający szybkiej reakcji, wreszcie własnego zachowania. Jak grać, jak pokonać – nad tym pracowały całe sztaby, teraz już tylko on. Głową. Ale to, zdaniem mądrego, nie ta głowa.

Psychologia jego rozumowaniu przeczy. Właśnie zanim mecz się rozpocznie, gra toczy się już na całego. Nie bez powodu mówi się, że mecz można przegrać w szatni. Toczy się gra, której teoria jak dotąd nie sprostała. Chodzi o to, żeby wymyślić rzecz najtrudniejszą – taki schemat, który jest niestereotypowy. Na tym polega wielkość wielu trenerów i zawodników, że są twórczy i że ich oparta na faktach pomysłowość jest nie tylko pomysłowa, ale i skuteczna. Ich koncepcje mają zadecydować, czy gra spełni nadzieje, czy też pogrąży.

Bezsenna noc przed zawodami to przede wszystkim gonitwa myśli, które trzeba w końcu uporządkować. Słynny szablista Jerzy Pawłowski mówił, że w czasie jednej z wygranych olimpiad w ogóle w nocy nie sypiał. Kiedy leżał w łóżku, starał się konstruować przyszłe zwycięstwo, analizować możliwości przeciwników (choć o niektórych miał tylko blade pojęcie), ustalać sposoby opanowywania ciała między kolejnymi bojami, a potem w walce, i były to plany decydujące o losach wojny (tu: złotym medalu).

Podobnie relacjonuje swoją pracę Jerzy Engel, były trener polskiej drużyny narodowej w piłce nożnej. Słusznie nie ceni kibiców, którzy mu, tak jak nasz intelektualista sportowcom w ogóle, zarzucali brak myślenia i nietrafne decyzje. Po mistrzostwach świata w Korei i Japonii w Internecie roiło się od niesprawiedliwych, emocjonalnych, nienawistnych opinii. Oskarżali ci, którzy rzeczywistość znali od szklanej strony ekranu, czyli nie znali nic. Wyrokowali, nie mając pojęcia o tym, co się działo w głowach Polaków, którzy później przegrali rozgrywki. „Trzeba mieć łeb jak kubeł, żeby ogarnąć wszystkie czynniki, mające wpływ na wynik”, powiedział Engel po porażce, kiedy go usuwano z kadry. Nie, tego nie umiano docenić. Sport to zabawa intelektualna na poziomie nieporównanie wyższym niż ustanawianie prostych hipotez z jedną niewiadomą. W sporcie brzytwa Ockhama nie działa, bo tu mnożenie parametrów jest niezbędne. Nie weźmiesz pod uwagę jednego jedynego czynnika i lata przygotowań diabli biorą w jednej chwili.

Ale dla naszego radiowego intelektualisty to wszystko jest pochwałą prostactwa i pochlebianiem stadionowym masom. Dla kogoś, kto nie widzi związku pracy umysłowej z przepływem krwi przez mózg, ciało zaczyna się na powiekach i kończy na potylicy. Reszta to nieprzyjemny dodatek, te plecy, ten brzuch i nogi. To apendyks, który dodatkowo trzeba dokarmiać, co zabiera cenny czas; kodycyl, któremu trzeba dać się wypróżnić, na szczęście tylko parę razy na dobę, i który ogólnie rzecz biorąc przeszkadza w pracy. Umysłowej, oczywiście. Tylko dlaczego na uczelniach zachodnich, zwłaszcza amerykańskich, tak bardzo promuje się sport studencki? Głupie pytanie, prawda?

Każdy kształtuje zainteresowania na miarę swoich możliwości. Nasz bohater filozoficznie i zarazem retorycznie pyta: „Nikt nie każe siedzieć przed telewizorem i gapić się na mecz Agnieszki Radwańskiej, więc dlaczego ludzie to robią, kiedy w Afryce miliony głodują?”. Jest to pytanie tyleż fałszywe, co kluczowe. Otóż pytającemu nie przychodzi do głowy, że po tej stronie telewizora też toczy się gra, i to właśnie umysłowa. Gra dla niego za trudna. Nawet jeżeli Engel ma rację co do ślepej nienawiści kibiców (a ma), to grają tu nie tylko emocje i nadzieje, ale przede wszystkim oceny, pomysły, definicje, odbywa się ćwiczenie logiki, komponowanie metod walki. Kibic jest osobą kreatywną. W jego reakcjach górę biorą uczucia i ekscytacje, to prawda, ale oparte na przemyśleniach, nieważne czy słusznych, czy nietrafnych. Tworzy koncepcje, i to jakże często samodzielnie. Bierze udział w grach umysłowych. Tego zanegować się nie da. A że kibiców są miliony, sport jest znaczącą gałęzią kultury.

e-mail: www.lpj.pl