Jeremiady medialne i realne fakty

Lucjan Pawłowski, Ryszard Tadeusiewicz

Szereg wypowiedzi w środkach masowego przekazu świadczy o niezrozumieniu roli nauki w kreowaniu innowacji. Przeważają głosy, że za niską innowacyjność polskiej gospodarki (co jest prawdą) odpowiada źle uprawiana polska nauka (co już nie jest takie oczywiste). Abstrahując na chwilę od polskich realiów, możemy stwierdzić, że na świecie relacje między badaniami naukowymi i innowacyjnością gospodarki układają się rozmaicie. Są kraje, w których badania naukowe naprawdę „napędzają” innowacje (klasycznym przykładem są tu Stany Zjednoczone), ale są też i inne przypadki. Przykładem dużej innowacyjności gospodarki przy braku noblistów jest Japonia.

Żeby to objaśnić, spróbujemy przedstawić Czytelnikom mechanizm procesu innowacyjnego. Składa się on z dwóch członów: wykreowania nowej koncepcji procesu lub urządzenia i później jej praktycznego wdrożenia. Rolą nauki jest tworzenie koncepcji nowych procesów i urządzeń, które wieńczone są publikacjami naukowymi oraz patentami. Proces wdrażania zależy jednak w głównej mierze od przedsiębiorstw przemysłowych.

Z kreowaniem nowych koncepcji i z rejestrowaniem kolejnych patentów nie jest u nas źle. Gdyby przyjąć tylko ocenę ilościową, to zaskoczymy Czytelników danymi, o których naprawdę mało kto wie. Otóż Polska pod względem liczby uzyskiwanych patentów w przeliczeniu na ponoszone nakłady na badania naukowe znajduje się na 5. miejscu w świecie, uzyskując 1 patent na 1 mln dolarów USA wydanych na badania. Z punktu widzenia tego wskaźnika nasz kraj znajduje się np. przed Niemcami, którzy uzyskują 0,8 patentu na 1 mln dolarów wydanych na badania. Niewątpliwie świadczy to o wysokiej aktywności twórczej polskich naukowców, choć po części ten wysoki wskaźnik uzyskujemy również dlatego, że polscy naukowcy są źle opłacani, co w oczywisty sposób poprawia stosunek liczby uzyskanych patentów do nakładów na badania, których istotną częścią są właśnie płace naukowców.

Gorzej wygląda sytuacja wdrożeń. Tych jest zawstydzająco mało. Tylko że przyczyn tej złej sytuacji nie należy się dopatrywać w złym funkcjonowaniu nauki, ale raczej w strukturze polskiej gospodarki. Gospodarka ta w procesie doktrynalnej prywatyzacji nastawiona była przede wszystkim na zmianę właściciela. Za wszelką cenę! Nie towarzyszyło temu dążenie do osiągnięcia zamierzonych celów rozwojowych. Najczęściej zresztą takich ściśle zdefiniowanych celów rozwojowych w ogóle nie próbowano formułować. W konsekwencji majątek narodowy wyprzedawano za bezcen, a szereg zagranicznych firm i koncernów, które ten polski majątek narodowy przejęły, traktuje Polskę jak kraj kolonialny. Taki zagraniczny właściciel zlokalizowanej w Polsce fabryki czy innej firmy zupełnie nie jest zainteresowany rozwijaniem w niej nowych, innowacyjnych technologii, bo te rozwija w kraju macierzystym. Polska interesuje go wyłącznie jako rynek zbytu i źródło taniej siły roboczej.

Dla kompletności obrazu dodajmy jednak stwierdzenie, że nie bez winy są polskie środowiska naukowe, które nierzadko koncentrują się głównie na oryginalności nowo tworzonego rozwiązania, bez uwzględnienia przystawalności do realnie istniejących warunków jego ewentualnej implementacji. Naukowca interesuje głównie awangardowy charakter proponowanego rozwiązania i tu zdobywa się często na koncepcje i odkrycia będące naukową sensacją, ma jednak zwykle trudności z uwzględnieniem ekonomicznej strony przedsięwzięcia. Tymczasem innowacja ma szanse powodzenia tylko wtedy, gdy nowatorski pomysł spotyka się z realnymi warunkami jego zastosowania. Koncentrowanie się na samej tylko oryginalności można nieco złośliwie zilustrować przykładem nocnika z uchwytem w środku, którego koncepcja niewątpliwie jest wyjątkowo oryginalna, ale z całą pewnością nikt dotychczas jej nie zastosował i nie zastosuje.

Potrzeba tworzenia równych szans

Z doświadczenia pierwszego z autorów tego tekstu, który jest współautorem ponad 100 patentów (z tego kilku wdrożonych), wynika, że osiąganie tego sukcesu zależy od dobrej współpracy naukowców z inżynierami z zakładów przemysłowych. Taka współpraca pozwala na konfrontacje fantazji twórczej naukowców z realizmem wynikającym z istniejących warunków tu i teraz.

W przeszłości, współpracując z nieistniejącym już Biurem Projektów BIPROWOD, które prowadziło także wiele inwestycji eksportowych, uzyskaliśmy w krótkim czasie kilkanaście patentów. Na finansowanie takiej współpracy pozwalał istniejący w PRL tzw. fundusz postępu naukowo-technicznego powiązany z poszczególnymi branżami (w rozważanym tu przypadku z gospodarką wodno-ściekową). Niewątpliwie wdrożeniom sprzyjały wtedy także jasno określone zasady wynagrodzeń za wdrożenia, których autorzy otrzymywali pewien procent od uzyskanych efektów ekonomicznych. Brak takich jasno określonych zasad w systemie prawnym współczesnej Polski negatywnie rzutuje na wdrożenia w obecnym czasie, gdyż pracownicy zakładów obawiają się współuczestniczenia w efektach ekonomicznych, bojąc się oskarżenia o nieuzasadnione wynagrodzenia. A przecież wiadomo, że od czasów, gdy Fenicjanie wynaleźli pieniądze, są one najskuteczniejszym motywatorem.

Ostatnio lansowany pomysł „uwłaszczania twórców” dla większości z autorów patentów jest wręcz niedorzeczny z następujących powodów: Większość twórców pracuje w instytutach publicznych, korzystając z publicznych pieniędzy, materiałów i aparatury. Uzyskane przez pracowników instytutów patenty liczą się w dorobku naukowym instytutów, w tym w ich ocenie parametrycznej. Prywatne patentowanie wynalazków byłoby w tej sytuacji czymś niewłaściwym, bo jaki interes miałby wtedy instytut zatrudniający aktywnego twórcę patentów?

Ponadto procedura patentowania wymaga zaangażowania rzecznika patentowego. Naukowcy (jak już wyżej stwierdzono – z reguły źle wynagradzani) musieliby ponosić spore koszty związane z procesem patentowania. Nie wszystkich na to stać.

Dodajmy, że korzyści z wdrożenia patentu lub odkrycia naukowego dla jego wynalazcy czy odkrywcy są iluzoryczne, gdyż komercjalizacja patentów bez aktywnego udziału inżynierów z wdrażającego zakładu jest tak trudna, iż autorzy tego artykułu nie znają ani jednego takiego przykładu. Zamiast tej oderwanej od realiów polskich koncepcji należałoby jasno określić (ustawowo!) obowiązek wypłacania honorarium zarówno twórcom patentu, jak i zespołowi wdrażającemu jako ustalony procent od zysku przez okres na przykład 5 lat. Takie rozwiązanie spowodowałoby osobiste zainteresowanie zarówno twórców, jak i osób wdrażających bez ryzyka posądzenia ich o nieuzasadnione pobranie wynagrodzenia.

Generalnie w obszarze nauki powinniśmy mocniej akcentować zasadę mówiącą, że to gospodarka jest dla ludzi i temu celowi powinna służyć, a nie ludzie dla gospodarki. Temu celowi powinna zostać podporządkowana także edukacja na wszystkich poziomach, nawiązując do niemodnych ostatnio haseł sprawiedliwości społecznej, wywodzących się zarówno z idei socjalizmu, jak i nauki społecznej Kościoła katolickiego. Mocniej należy także akcentować potrzebę tworzenia równych szans, przeciwdziałania zbyt głębokim nierównościom, w szczególności wykluczeniu społecznemu, którego skrajnym przykładem jest bezrobocie, w szczególności wśród młodzieży. Dlatego też hasła o uwolnorynkowienie nauczania i nauki, w naszej ocenie, gdyby zostały zrealizowane, mogą doprowadzić tylko do pogłębienia negatywnych trendów.

Pozycja nauki polskiej w świecie

Od pewnego czasu polska nauka i naukowcy są przedmiotem krytyki, do której podstawą stały się różnego rodzaju porównania i zestawienia. Funkcjonuje wręcz nabożna wiara w różne rankingi, która trochę dziwi w kraju, w którym mamy problemy z solidnie przeprowadzoną parametryzacją jednostek naukowych. Spróbujmy więc stworzyć własną ocenę pozycji nauki polskiej w świecie, opartą na konkretnych danych i sprawdzalnych faktach.

Jak już wcześniej pokazaliśmy, pod względem twórczości patentowej polskie jednostki naukowe należą do ścisłej czołówki, uzyskując 5. miejsce w świecie pod względem efektywności wykorzystywania środków przeznaczonych na badania. Inną przyjętą w świecie miarą efektywności działalności naukowej jest liczba opublikowanych prac, będąca miarą ilościową, a pod względem jakościowym liczba cytowań przypadających na jedną pracę.

Z niezrozumiałych powodów w Polsce jako wiodącą bazę do ocen naukometrycznych przyjęto prywatną komercyjną bazę Thompson Reuters (szerzej znanej jako lista filadelfijska), o której krytycznie pisał niedawno prof. Sławomir Tumański. Wadą tej bazy jest to, że posługuje się ona dość arbitralnymi kryteriami, nie do końca znanymi czytelnikom i nie do końca chyba poprawnymi metodologicznie. Poza tym indeksuje ona tylko czasopisma z własnej listy, więc pomija szereg dobrych wydawnictw, w tym np. monografie, co ma szczególne znaczenie np. w naukach humanistycznych, w szczególności z krajów nieanglosaskich.

Dlatego w przedstawionej niżej analizie posłużymy się ogólnie dostępną bazą SCImago, która pozwala na określenie miejsca każdego kraju w rankingu światowym dzięki bardziej obiektywnym kryteriom, przedstawionym w poniższych tabelach.

Do oceny posłużymy się najpierw parametrem ilościowym, tj. liczbą prac opublikowanych w wybranych dziedzinach. Wyniki przedstawiamy w Tabeli 1, pokazując zarówno miejsce w świecie, jak i w zbliżonych do nas (poprzez wspólne doświadczenie historyczne) krajach Europy Wschodniej. W rankingu wymieniono od 198 do 238 państw i państewek, w zależności od dziedziny. Okazuje się, że w świecie zajmujemy – średnio licząc dla wszystkich dziedzin – 19. miejsce, a w Europie Wschodniej drugie miejsce po Rosji. Większość dziedzin klasyfikuje się pomiędzy 13. a 21. miejscem, a chemia i fizyka z astronomią zajmuje nawet 13. miejsce. Wysoką 17. pozycję zajmują także nauki inżynierskie. W Europie Wschodniej występujemy albo na pierwszym miejscu, albo na drugim po Rosji.

Tabela 1. Miejsce nauki polskiej w świecie i Europie Wschodniej pod względem liczby opublikowanych prac naukowych w latach 1996-2012

Świat

Europa Wschodnia

Wszystkie dziedziny

19

2

Weterynaria

9

1

Chemia

13

2

Fizyka i astronomia

13

2

Inżynieria materiałowa

14

2

Matematyka

14

2

Nauki o ziemi

15

2

Inżynieria chemiczna

15

2

Nauki inżynierskie

17

2

Nauki o środowisku

17

2

Biochemia, genetyka i biologia molekularna

18

2

Neurologia

18

1

Medycyna

20

1

Informatyka

21

1

Nauki biologiczne

21

1

Nauki rolnicze

21

2

Energetyka

24

2

Stomatologia

27

1

Psychologia

31

1

Nauki artystyczne i humanistyczne

32

4

Nauki społeczne

36

3

Ekonomia i finanse

38

4

Ktoś powie, że to tylko działalność ilościowa, a ilość nie świadczy o jakości. Spójrzmy więc na wskaźniki jakościowe. Uważa się, że dobrym parametrem do scharakteryzowania jakości uprawianej nauki jest tzw. współczynnik Hirscha. Świadczy on o tym, jaka część opublikowanych prac osiąga pod względem cytowań poziom ponadprzeciętny.

Z danych wynika (patrz Tabela 2), że także w tym zestawieniu zajmujemy przyzwoite miejsca, zważywszy, że ocenianych jest około 230 państw.

abela 2. Miejsce nauki polskiej w świecie i w Europie Wschodniej pod względem wielkości współczynnika Hirscha

Świat

Europa
Wschodnia

Wszystkie dziedziny

23

2

Nauki biologiczne
i rolnicze

33

2

Nauki artystyczne
i humanistyczne

33

3

Biochemia, genetyka
i biologia
molekularna

26

2

Inżynieria chemiczna

26

2

Chemia

23

1

Informatyka

28

1

Nauki o ziemi

20

2

Energia

34

2

Nauki inżynierskie

31

2

Nauki o środowisku

30

1

Inżynieria materiałowa

25

2

Matematyka

22

2

Medycyna

21

1

Fizyka i astronomia

15

2

Psychologia

32

1

Nauki społeczne

31

1

Weterynaria

30

3

Jeśli do tego dodamy, że pod względem nakładów na naukę i na szkolnictwo wyższe (Tabela 3 i 4) klasyfikujemy się w ogonie świata, to obraz jakości nauki polskiej wygląda znacznie lepiej, niżby to wynikało z upowszechnianych w Polsce poglądów.

abela 3. Zestawienie nakładów na szkolnictwo wyższe w wybranych krajach na jednego studenta w ciągu 1 roku

Lp.

Kraj

Nakład na studenta
w tys. USD

1

USA

23,0

2

Średnia OECD

18,0

3

Szwajcaria

17,5

4

Norwegia

11,0

5

Austria

10,5

6

Brazylia

10,0

7

Holandia

10,0

8

Wielka Brytania

10,0

9

Szwecja

9,8

10

Belgia

9,8

11

Irlandia

9,8

12

Francja

9,8

13

Nowa Zelandia

9,8

14

Niemcy

9,8

15

Finlandia

9,8

16

Hiszpania

9,8

17

Portugalia

9,7

18

Słowenia

9,7

19

Czechy

9,7

20

Włochy

5,1

21

Meksyk

5,1

22

Słowacja

5,1

23

Węgry

5,0

24

Turcja

4,9

25

Polska

4,8

Tabela 4. Zestawienie nakładów na B+R jako procent PKB w wybranych krajach

Lp.

Kraj

Procent PKB

1.

Szwecja

4,3

2

Finlandia

3,4

3

Japonia

3,1

4

Korea Południowa

3,0

5

USA

2,8

6

Niemcy

2,5

7

Dania

2,4

8

Średnia OECD

2,3

9

Francja

2,3

10

Wielka Brytania

1,9

11

Holandia

1,9

12

Czechy

1,3

13

Węgry

1,0

14

Polska

0,7

15

Grecja

0,7

16

Turcja

0,6

Prof. Lucjan Pawłowski, członek korespondent PAN, zastępca przewodniczącego Rady Kuratorów Wydziału Nauk Technicznych PAN, członek Europejskiej Akademii Nauki i Sztuki, członek Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w latach 1990-96 prorektor ds. nauki Politechniki Lubelskiej.
Prof. Ryszard Tadeusiewicz, członek rzeczywisty PAN, członek Europejskiej Akademii Nauki i Sztuki, przewodniczący Krakowskiego Oddziału PAN, były rektor AGH.