Chińska perspektywa

Roman Hołubowicz

Poznać specyfikę

Aby rozpocząć skuteczną współpracę edukacyjną z Chinami, trzeba najpierw dobrze poznać chiński system kształcenia oraz warunki społeczno-polityczne, w których żyją potencjalni kandydaci na nasze studia. Jest on nieco inny niż w Unii Europejskiej. Składa się z czterech zasadniczych etapów: podstawowy (po chińsku: xiaoxue) – 6 lat, średni (chuzhong) – 3 lata, gimnazjalny (gaozhong) – 3 lata i wyższy (daxue) – 4 lata. Kolejną różnicą jest podejście do studiów magisterskich (shuoshixue). Decyduje się na nie w Chinach zaledwie 10% absolwentów i trwają one 2-3 lata. Przeważa model 3-letni, w którym wymagana jest m.in. publikacja wyników pracy. Uzyskany tą drogą tytuł predysponuje absolwenta do kontynuacji kształcenia na studiach doktoranckich z perspektywą ewentualnej kariery naukowej. Oczywiście trzeba stale pamiętać, że w kraju o tak dużej powierzchni i liczbie ludności oraz 56 narodach, możliwe są liczne odstępstwa i modyfikacje tego systemu. Kolejną różnicą jest odpłatność za studia. Choć w kraju działa szeroki i ogólnie dostępny system stypendialny (jiangxuejin) i np. na studiach inżynierskich na kierunkach rolniczych korzysta z niego ponad 80% studentów, to jednak studia na wszystkich uczelniach chińskich są płatne. Jednak i tu bywają wyjątki. Na niektórych kierunkach, ważnych dla gospodarki i promowanych w ostatnich latach przez władze, np. agronomii, weterynarii czy rybołówstwie, mogą zaistnieć okresowe zwolnienia z czesnego. Czesne (xuefei) za studia inżynierskie w Chinach to 2-3 tysiące, a magisterskie – 3-6 tysięcy juanów za rok nauki. Wysokość opłat zależy od pozycji uczelni w kraju. Kolejną różnicą jest zakwaterowanie studentów. Wszyscy, nawet ci, którzy mieszkają na miejscu, muszą być zakwaterowani w akademiku. Nie wolno tam gotować, a wszyscy studenci jadają w stołówkach. W akademikach nie ma też pokoi do nauki, a wszyscy uczą się w czytelniach.

Według dostępnych danych chińskich, w czerwcu 2011 roku było w Chinach blisko 2700 różnych uczelni wyższych, z czego już ponad 350 stanowiły uczelnie prywatne. Państwowe finansowane są na trzy sposoby: z budżetu krajowego (centralnie), z funduszu danej prowincji lub resortowo, np. przez Ministerstwo Rolnictwa. Samych uczelni rolniczych w Chinach jest dziś ponad 50, a pięć z nich ma bardzo dobrą pozycję w rankingach krajowych (określane na liście jako kategorie A++ lub A+).

Liczba studentów z Chin, którzy podejmują naukę za granicą, stale się zwiększa. W roku 2001 było ich tylko 12 tysięcy, ale w latach 2011-12 liczba ta urosła już do 400 tys. Trzy czwarte z nich wyjeżdża tylko do czterech krajów: USA, Wielkiej Brytanii, Australii i Kanady. Ostatnio popularne stały się też inne kraje, m.in.: Niemcy i Francja, które oferują studentom różne typy stypendiów.

W Chinach, w ostatnich 10-15 latach, w wyniku niespotykanego wcześniej rozwoju gospodarczego i światowego kryzysu ekonomicznego, doszło do zastąpienia eksportu popytem wewnętrznym, m.in. możliwe stało się kupowanie samochodów przez osoby prywatne. Wysokie zarobki, popyt wewnętrzny oraz stabilność juana spowodowały dość szybkie wykształcenie się w Chinach klasy średniej. Towarzyszyło temu stopniowe odchodzenie od „polityki jednego dziecka w rodzinie”. Efektem tego będzie w najbliższych latach stopniowy wzrost liczby osób, które będzie stać na kształcenie dzieci za granicą. I właśnie tu upatruję szansę dla polskich uczelni. My też możemy odpłatnie kształcić młodych Chińczyków.

Punkt zwrotny

Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu rozpoczął szerszą współpracę naukową z Chinami w roku 1991. Jej inicjatorami byli: prof. Karol Duczmal, ówczesny kierownik Katedry Nasiennictwa i Szkółkarstwa Ogrodniczego oraz piszący te słowa. Początkowo były to wizyty dwustronne, wykłady i wymiana materiałów hodowlanych, a także wizyty w firmach hodowlano-nasiennych. Już wówczas, w roku 1991, prof. He Shanan, ówczesny dyrektor Ogrodu Botanicznego w Nankinie, jako pierwszy wskazał na możliwość stworzenia współpracy edukacyjnej z Chinami. Od roku 1995, z poparciem ówczesnego rektora, prof. Jerzego Pudełki, uruchomiono z myślą o Chińczykach na ówczesnym Wydziale Ogrodniczym studia magisterskie w języku angielskim z hodowli roślin i nasiennictwa. Początkowo były one bezpłatne. Studenci z Chin nie płacili również za akademik. Pierwsi Chińczycy ukończyli je w roku 1996. Najpierw kandydatów na studia w Polsce rekrutowała strona chińska w sposób centralny (przez Ministerstwo Edukacji w Pekinie). Dostawali oni również od strony chińskiej wysokie stypendia na pobyt w Polsce. Byli to kandydaci najlepsi, z różnych względów wyjątkowi, bardzo starannie wybrani, ze świetną znajomością języka angielskiego. Dziś w większości znamy ich dalsze losy. Trzech z nich, już po doktoratach, jest dziś profesorami na najlepszych uczelniach chińskich w Pekinie, Hangzhou i Kantonie, a trzech innych z tej grupy pracuje na wysokich stanowiskach w instytutach branżowych związanych z hodowlą roślin, np. prof. Chen Libo jest wicedyrektorem Instytutu Użytków Zielonych Chińskiej Akademii Nauk Rolniczych i Leśnych w Huhehaote w Mongolii Wewnętrznej.

Jednak punktem zwrotnym w naszej współpracy z Chinami był rok 2001, gdy ministerstwo w Pekinie zaprosiło rektora Pudełkę i mnie do Chin i pokazano nam sześć najlepszych uniwersytetów rolniczych. Byliśmy zaskoczeni wielkością tych uczelni (w każdej studiowało tam wtedy 20-60 tys. studentów), rozmachem prowadzonych inwestycji oraz bazą sprzętu w laboratoriach. Widzieliśmy też jednak słabe punkty: brakowało nauczycieli z tytułem doktora, mało było publikacji po angielsku, część sprzętu nie była używana, a większość studentów nie znała języka angielskiego. Rozmowy na tych uczelniach okazały się również bardzo trudne. Z ich przedstawicielami nie mogliśmy nawet usiąść do stołu na rozmowy, gdyż od razu pytali nas (podobnie jak Amerykanów) o wysokość stypendiów, jakie chcemy dać kandydatom z Chin. Ministerstwo Edukacji w Pekinie zaproponowało też wówczas odejście od centralnego wybierania kandydatów i zastąpienie ich umowami dwustronnymi. Jednocześnie strona chińska wycofała się z dawania swoim kandydatom stypendiów, tłumacząc, że kończą początkową pomoc udzielaną w ramach promocji.

Klucz do sukcesu

Dziś, po 12 latach działań, możemy powiedzieć, że poparcie następców prof. Pudełki na stanowisku rektora: prof. Erwina Wąsowicza i prof. Grzegorza Skrzypczaka, docenienie rangi tej współpracy w ramach długofalowej strategii rozwoju naszej uczelni (m.in. poprzez powołanie pełnomocnika rektora ds. współpracy z Chinami) oraz bardzo umiejętnie prowadzone kontakty z uczelniami chińskimi pozwoliły nie tylko utrzymać tę współpracę, ale również ją rozszerzyć. Z kilkoma wiodącymi uczelniami chińskimi podpisano umowy dwustronne. Stopniowo, na podstawie kalkulacji, wprowadzono odpłatność za te studia (2400 euro za rok) i akademik. Wprowadzono dla nauczycieli nowy przelicznik za zajęcia w języku angielskim, aby ich silniej zmotywować do takich działań. Jednocześnie zwiększono atrakcyjność samej oferty dydaktycznej: powstały pierwsze skrypty i materiały drukowane do zajęć w języku angielskim, wprowadzono nową formułę ćwiczeń terenowych w Polsce i w krajach Unii Europejskiej (Włochy, Francja, Hiszpania), do której pozyskano sponsorów z polskich i zagranicznych firm nasiennych. I wreszcie, co okazało się bardzo atrakcyjne, nawiązano kontakty z przemysłem, gdzie w firmach nasiennych studenci polscy i chińscy wykonują część staży oraz swoich doświadczeń i badań.

W roku 2011, z myślą o studentach zagranicznych, zostały uruchomione anglojęzyczne studia magisterskie na dwóch kolejnych wydziałach: Leśnym oraz Nauki o Żywności i Żywieniu. Trzy kolejne wydziały: Biologii Zwierząt, Rolnictwa i Bioinżynierii oraz Nauk Społecznych podjęły już pierwsze kroki, aby przygotować u siebie takie studia. Spośród studentów z Chin, którzy ukończyli u nas studia II stopnia, dwie osoby uzyskały u nas lub w najbliższym czasie uzyskają stopnie doktora nauk rolniczych. W roku 2012, z myślą o studentach zagranicznych, także Chińczykach, uruchomiono u nas anglojęzyczne studia doktoranckie.

Proponując studentom z Chin studia na naszej uczelni w Polsce, nie możemy konkurować językowo z nauczycielami z krajów anglojęzycznych, gdyż dla nas jest to język obcy. Nie przebijemy też Amerykanów czy Niemców naszymi stypendiami, bo ich nie dajemy. Naszymi głównymi atutami są: niższe czesne przy porównywalnym lub wyższym poziomie kształcenia, brak wstępnych wymagań potwierdzających znajomość języka angielskiego oraz możliwość publikacji wyników prac magisterskich.

Kluczem do sukcesu jest umiejętnie prowadzona rekrutacja w Chinach (strona internetowa nie wystarcza), akcja promocyjna prowadzona wśród samych studentów chińskich (połowa kandydatów z Chin dowiaduje się o studiach od studentów z poprzednich lat) oraz możliwość podróżowania po Polsce i UE.

Jedną z największych trudności, jakie napotykamy w kształceniu studentów z Chin jest umiejętność pracy samodzielnej. Większość osób, które do nas przyjeżdżają z Chin, nie potrafi samodzielnie analizować tekstów publikacji naukowych, tworzyć syntez i przeglądów prac oraz stawiać hipotez naukowych. Prawdopodobnie nikt ich tej samodzielności w Chinach nie uczył. Nie są też obyci z nazewnictwem łacińskim. Do tego dochodzą problemy językowe, szczególnie związane z wymową: trzeba się przyzwyczaić do ich angielskiego. W tej sytuacji wzrasta rola opiekunów prac magisterskich oraz wykładowców, którzy muszą sami znać biegle język angielski i przygotowywać na zajęcia więcej tekstów drukowanych. Nie oznacza to jednak, że prace magisterskie realizowane przez Chińczyków u nas są gorsze niż prace naszych studentów. W wielu przypadkach jest nawet odwrotnie – dzięki bardzo dużej motywacji i olbrzymiej pracowitości Chińczyków powstają prace dobre i bardzo dobre, a wyniki ponad 1/3 z nich są potem publikowane, często w dobrych czasopismach z IF.

Jedną z największych korzyści, jakie mogą płynąć dla nas, Polaków, z kształcenia u siebie Chińczyków, są kontakty naukowe z ośrodkami w Chinach. Spośród ponad 140 osób, które ukończyły u nas studia magisterskie z hodowli roślin i nasiennictwa, 10 wystąpiło z inicjatywą wspólnych badań naukowych, które wprowadziły w życie po powrocie do kraju. Prowadzono je m.in. z Instytutem Użytków Zielonych w Huhehaote w Mongolii Wewnętrznej, z Centrum Badania Nasion w Hangzhou w prowincji Zhejiang, ogrodami botanicznymi w Pekinie i Nankinie, Instytutem Warzywnictwa w Jinan w prowincji Shandong oraz Instytutem Ekonomicznych Podstaw Leśnictwa w Dalian w prowincji Liaoning.

Wierzę, że możemy skutecznie kształcić studentów z Chin. Kandydatów nam nie zbraknie. Stare powiedzenie chińskie brzmi: „Zai qiu bu neng qiong jiaoyu. Zai ku bu neng, ku haizi”, co można przetłumaczyć: „Choć jesteś biedny, kształć swoje dzieci. Choć ciężko ci (w życiu), wszystko co najlepsze daj dzieciom”.

Prof. dr hab. Roman Hołubowicz pracuje w Katedrze Nasiennictwa na Wydziale Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.