Humanistyczne paradoksy

Jan Strelau

Humanistyczne paradoksy

Jan Strelau

Podczas Kongresu Kultury Akademickiej dużo miejsca poświęcono krytyce zasad parametryzacji wprowadzonej przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, szczególnie w odniesieniu do nauk humanistycznych i społecznych. Zapomniano jednak o tym, że to sami uczeni brali udział w ustalaniu tych zasad i w procedurze oceny. Wygłaszano stanowiska, że dorobek naukowy w humanistyce nie poddaje się parametryzacji i że niezbędna jest jego ocena jakościowa, a nie bibliometryczna, na której oparta jest parametryzacja.

Po co parametryzacja?

Trudno nie zgodzić się z poglądem, że w obszarze humanistyki ocena jakościowa osiągnięć naukowych jest uzasadniona, bowiem znacząca część dorobku reprezentantów tego obszaru nauki wyraża się w monografiach i podręcznikach akademickich. W miarę rzetelna ocena ekspercka monografii jest możliwa (choć zawsze będzie subiektywna). Wymaga jednak angażowania recenzentów, którzy stosują porównywalne kryteria, a ten warunek jest trudny do spełnienia. Taka ocena wymagałaby powołania licznego sztabu ekspertów, co najmniej dwóch dla każdej monografii (książki) i z tego powodu jest ona – praktycznie biorąc – niewykonalna. Wyjściem z tej sytuacji jest, aby poszczególne jednostki badawcze ograniczyły liczbę monografii do oceny eksperckiej do kilku. To jednak może być źródłem konfliktu wśród badaczy danej jednostki naukowej, w której opublikowano w ciągu okresu podlegającego ocenie kilkaset książek. Obecnie nie wszystkie monografie podlegają ocenie, jednak te, które są oceniane, wsadza się, niezależnie od ich wartości, do wspólnego „worka”. Każda z nich otrzymuje tyle samo punktów parametrycznych – zarówno 6-arkuszowy „bubel” wydany przez nikomu nieznane wydawnictwo, jak i wybitna monografia wnosząca nowe wartości poznawcze, są jednakowo ważone w ewaluacji. Niezadowolenie i protesty przedstawicieli nauk humanistycznych i społecznych wydają się zatem zasadne.

Nie ma jednak odwrotu od oceny parametrycznej dorobku naukowego – stosuje go cały świat. Także w humanistyce jest ona nieodzowna. Tylko na jej postawie istnieje możliwość porównania osiągnięć badawczych w ramach tej samej dyscypliny lub dyscyplin pokrewnych w skali kraju. Wynik oceny decyduje w dużym stopniu o uzyskaniu środków finansowych na badania statutowe jednostki naukowej.

Przedstawiciele nauk humanistycznych zaprzeczają celowości poddania się parametryzacji, którą spostrzegają jako zbędny, czy wręcz szkodliwy wytwór ministerialnej administracji. Nie dotyczy to wszystkich dyscyplin w ramach tego obszaru badań i nie wszystkich badaczy wśród dyscyplin, które rzekomo nie poddają się parametryzacji. Badacze negujący celowość parametryzacji być może sądzą, że w realizacji swoich badań obejść się mogą bez środków finansowych z zewnątrz. Humaniście w tradycyjnym tego słowa znaczeniu (choć nie w każdej dyscyplinie, np. nie w archeologii) do realizacji celów badawczych potrzebny jest dostęp do biblioteki, zapewnienie warunków do prowadzenia kwerendy (nie tylko w swojej bibliotece), niekiedy także za granicą, udział w konferencjach naukowych (również międzynarodowych), wydanie książki i być może komputer, bez którego trudno sobie wyobrazić kontakt ze światem. Według moich obliczeń, suma około 15 tys. zł w skali rocznej jest niezbędna do realizacji minimalnych celów badawczych w ramach tak zorganizowanego warsztatu badawczego. Można podejrzewać, że humaniści uznający parametryzację za zbędny balast pokrywają koszty badań z własnych pieniędzy (ale kto na uniwersytecie tyle zarabia?) bądź też korzystają z finansów przeznaczonych na badania statutowe. Jednak ich wysokość jest funkcją wyników parametryzacji. Nasuwa się pytanie, czy w takim razie z tego źródła finansowania powinni korzystać?

Pożyteczne granty

Poza „minimalistami” w zakresie potrzeby finasowania badań naukowych, istnieje pokaźna grupa przedstawicieli nauk humanistycznych narzekająca na brak wystarczających środków do prowadzenia badań. Mamy do czynienia z pewnym paradoksem, bowiem w historii polskiej nauki humaniści nigdy nie dysponowali tak wielkimi środkami finansowymi, jak w ciągu ostatnich kilku lat – że wspomnę o Narodowym Programie Rozwoju Humanistyki oraz środkach, jakie na granty w obszarze nauk humanistycznych i społecznych przeznaczyło NCN. Czyżby wymagające kryteria korzystania z tych funduszy, czy też niewygoda, bądź lęk przed machiną biurokratyczną związaną z wypełnianiem rozlicznych, nie zawsze zrozumiałych ankiet i dokumentów powstrzymywały od ubiegania się o granty? W dobrze funkcjonujących wydziałach i instytutach powołano zespoły pracowników administracyjnych, które wyspecjalizowały się w przygotowaniu wniosków grantowych. Zadanie badacza sprowadza się z reguły do ich merytorycznego opracowania.

Z mojego wieloletniego doświadczenia jako prorektora ds. badań naukowych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej wynika, że przedstawiciele nauk humanistycznych, początkowo niechętni składaniu wniosków o granty naukowe, z czasem przekonali się, że pozwalają one na rozwinięcie skrzydeł i realizację ambitnych celów badawczych. To zjawisko można zaobserwować także w skali kraju, przy czym widać je wyraźnie wśród młodszej kadry naukowej, głównie adiunktów.

O dobrodziejstwie grantów różnych instytucji zewnętrznych, w tym Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Komitetu Badań Naukowych, Narodowego Centrum Nauki, a także Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, wspominam dzisiaj z perspektywy ponad 50 lat badań naukowych z rozrzewnieniem. Trudno tu wymieniać wszystkie granty, które pozwoliły mi na realizację celów badawczych. Momentem przełomowym w realizacji prowadzonych przeze mnie i moich współpracowników badań było powierzenie mi na okres pięciu lat (1986-90) przez Ministerstwo Edukacji Narodowej kierownictwa nad tzw. problemem węzłowym „Indywidualne możliwości i preferencje jako psychologiczne czynniki wpływające na rozwój i na efektywność działania”. Przydzielone w ramach tego problemu spore środki finansowe umożliwiły realizację planów badawczych ponad 70 osobom – nie tylko pracownikom katedry, ale także licznym psychologom z innych ośrodków akademickich. W wyniku tych badań opublikowano 15 książek/monografii i 166 artykułów. Zadecydowały też one o powstaniu w Polsce dyscypliny naukowej – psychologii różnic indywidualnych, która od dziesiątek lat rozwijała się w krajach zachodnich.

Inny przykład, wskazujący na to, że bez finansowania z zewnątrz nie sposób realizować ambitnych celów badawczych pochodzi z okresu, kiedy działał Komitet Badań Naukowych. Powódź 100-lecia, w wyniku której życie utraciło 55 osób, a 160 tysięcy powodzian ucierpiało z powodu strat fizycznych, zdrowotnych i psychicznych, spowodowała, że KBN ogłosił konkurs na projekt zamawiany „Człowiek w obliczu kataklizmu”. W wyniku wygranej w tym konkursie dysponowaliśmy sumą 1,3 mln zł (największy grant jakim do tego czasu otrzymały nauki humanistyczne). Uzyskane fundusze pozwoliły szerokiemu gronu badaczy z Uniwersytetów: Warszawskiego, Wrocławskiego i Opolskiego, a także pracownikom Instytutu Psychologii PAN na podjęcie badań nad stresem psychologicznym w warunkach ekstremalnych, nad doznaną traumą i jej skutkami w postaci zaburzeń po stresie traumatycznym (tzw. PTSD). Wyniki tych badań, szeroko rozpowszechnione także w skali międzynarodowej, pozwoliły na bliższe poznanie mechanizmów leżących u podstaw stanu stresu, jak i na identyfikację moderatorów (np. cechy osobowości, temperament), które wpływają na wielkość doznanej traumy i jej efektów w postaci PTSD. Dla badań nad temperamentem, które są mi najbliższe, uzyskane wyniki miały kolosalne znaczenie w zrozumieniu, jak cechy temperamentu szczególnie ujawniające się w sytuacji stresowej mogą wpływać na intensywność doznanego stresu, jak i na proces adaptacji po doznanej traumie.

Gdyby nie wsparcie finansowe, które otrzymałem z Fundacji Maxa Plancka, a także w ramach nagrody New Europe Prize, ustanowionej przez 5 instytutów (centra badań zaawansowanych z Europy i Stanów Zjednoczonych), zapewne nigdy nie zainicjowałbym pionierskich w Polsce badań opartych na genetyce zachowania. Dzięki prowadzonym wspólnie z badaczami niemieckimi pracom, poznaliśmy bliżej biologiczne uwarunkowanie różnic indywidualnych w cechach temperamentu i osobowości. Zostały one także rozpowszechnione na Zachodzie. Bez tych wszystkich środków pozostałbym zapewne nauczycielem akademickim uprawiającym badania, które do rozwoju nauki nie wnoszą nic, poza faktem, że zapewniają promocję akademicką – od asystenta do profesora. Mój indeks cytowań byłby raczej skąpy i w sposób jednoznaczny wskazywałby na to, że w świecie nauki jestem nieobecny. Dla badacza, który ma ambicję wniesienia małej cegiełki do stanu wiedzy i rozwoju nauki, taka sytuacja wydaje się frustrująca.

Narzuca się pytanie, czy podjęcie badań finansowanych ze środków zewnętrznych, grantów, kiedy to zleceniodawcy często określają ich cel, obszar, czy bardziej szczegółowe warunki nie ogranicza wolności badacza? Ogranicza wtedy, kiedy podejmuje je, mimo że nie leżą one w nurcie jego zainteresowań poznawczych, a czyni to dla zysku (finansowego, promocyjnego, awansowego). Nie ogranicza jednak, jeżeli uzyskany grant czy inne środki finansowe pochodzące z zewnątrz umożliwiają realizację celów badawczych zgodnych z jego własną intencją. Choć obszar moich dociekań badawczych mieści się w naukach społecznych, w których dominuje warsztat badawczy typowy dla nauk empirycznych, namawiam gorąco moich kolegów-humanistów do korzystania z grantów i innych źródeł finansowania badań, mimo że kryteria leżące u podstaw ich uzyskania mogą budzić wątpliwości. Obecne zasady finansowania nauki nie są doskonałe, choć uczciwość wymaga, aby stwierdzić, że w ciągu kilku kolejnych okresów oceny parametryczne ulegały systematycznej poprawie. Od stopnia zaangażowania środowisk akademickich w ich doskonalenie zależy, na ile będą one adekwatne do oczekiwań badaczy reprezentujących różne obszary nauki i związane z nimi zróżnicowane warsztaty badawcze.