×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Trzeci poziom luksusu

Dyskusja na temat humanistyki, która rozgorzała w ostatnich miesiącach, wzbiła tumany kurzu, w których każdy widzi to, co mu się podoba. Potwierdzenie swoich racji znajdują tam zarówno ci, którzy oburzeni są deprecjacją humanistyki, jak i ci, którzy boją się, że protesty humanistów spowolnią słuszne reformy nauki i szkolnictwa wyższego. Trzeba więc zacząć rzeczy porządkować. Na początek proponuję trzy rozróżnienia.

I. Termin „humanistyka” ma różne znaczenia. Z punktu widzenia administracyjnego humanistykę w sensie węższym stanowią te nauki, które w obecnie obowiązującym podziale ministerialnym zalicza się do obszaru nauk humanistycznych (obejmującego dziedzinę nauk humanistycznych i teologicznych), a za humanistykę w sensie szerszym także te, które znajdują się w obszarze nauk społecznych (obejmującym dziedziny nauk społecznych, prawnych i ekonomicznych). Kierunki studiów, które wymagają ministerialnego wsparcia w najbliższych latach to te, które należą do humanistyki w sensie węższym, a zwłaszcza do jej rdzenia, konstytuowanego – jak sądzę – przez: filozofię, historię, filologię klasyczną i – w naszym kraju – filologię polską. W mojej ocenie filozofia jest podstawową nauką zarówno dla dyscyplin humanistycznych w sensie węższym, jak i szerszym, i spełnia wobec nich podobną rolę jak matematyka względem nauk przyrodniczych.

II. Trzeba odróżnić zagadnienie poziomu studiów i badań humanistycznych oraz sposobu ewaluacji dorobku humanistów i umiędzynarodowienia ich publikacji od kwestii charakteru i stopnia obecności humanistyki w narodowym systemie kształcenia. W dyskusjach nad polskim szkolnictwem wyższym pierwsza kwestia ma charakter techniczny, a druga strategiczny. Jeżeli uważamy, że z polską humanistyką jest coś nie tak, to istnieje wiele sposobów, aby jej stan poprawić. Moim zdaniem, główny problem z polskimi naukami humanistycznymi (ale być może wszystkimi innymi też) tkwi w rozwarstwieniu kadry pod względem jakości badań i dydaktyki. Zarówno w uczelniach, które w rankingach są uznane za najlepsze, jak i tych traktowanych jako drugorzędne, obok uczonych wybitnych są przeciętni, ale solidni, a wreszcie - cała rzesza słabych, którzy nigdy nie powinni zostać tam zatrudnieni. Jeśli ta diagnoza jest słuszna, to wszelkie reformy powinny zmierzać do eliminacji ostatniej z wymienionych grup i wzmocnienia dwóch pierwszych.

Moim zdaniem, dotychczasowe reformy w niewielkim stopniu spełniły swoje zadanie, bo – przynajmniej w wąsko pojętych naukach humanistycznych – ocena wartości pracowników wyznaczona przez obecne kryteria ewaluacyjne zbyt mocno rozbiega się z intuicyjną oceną ich wartości w danym środowisku naukowym. Skutkiem reform jest z pewnością to, że kadry stały się obecnie bardziej utytułowane (zwłaszcza „uprofesorowione”), ale jest kwestią dyskusyjną, czy fakt ten oznacza podwyższenie ich jakości czy też inflację (a może wręcz hiperinflację) stopni i tytułów.

O ile poruszane wyżej zagadnienia miały charakter techniczny, to kwestia charakteru i stopnia obecności humanistyki w narodowym systemie kształcenia wyższego ma charakter strategiczny. Dyscypliny humanistyczne uczą racjonalnego dyskursu na temat wartości i celów (a nie jedynie środków), badają duchowy czy osobowy (a nie jedynie fizyczny) wymiar ludzkiego istnienia, interesują się normatywnymi, a nie jedynie opisowo-eksplanacyjnymi aspektami życia. Stawką dowartościowania lub deprecjacji humanistyki jest kształt obywatelstwa, które może sprzyjać biernemu poddaniu się najprymitywniejszym gustom i najbardziej krzykliwym ideologiom albo rozumnemu, samodzielnemu uczestnictwu w życiu społecznym. Oczywiście, inaczej będzie wyglądała humanistyka zorientowana głównie wokół historii niż ta, której ton stanowić będzie filozofia – ale to jest zupełnie inna sprawa.

W czasach PRL żartowaliśmy, że w demokracji ludowej są trzy poziomy luksusu: własny samochód, własna willa i własne zdanie. Jeśli stwierdziłem, że zagadnienie poziomu i charakteru obecności humanistyki (w założeniu: humanistyki na dobrym poziomie) w systemie kształcenia wyższego jest kwestią strategiczną, a nie techniczną, to dlatego, że ona decyduje m.in. o tym, czy młodym ludziom chcemy zaoferować ów trzeci poziom luksusu, czy też poprzestaniemy na promowaniu dwóch pierwszych.

III. Należy odróżnić potrzeby wydziałów czy instytutów humanistycznych wynikające z natury poszczególnych nauk od potrzeb wynikających z usytuowania tych jednostek czy obecnej sytuacji demograficznej.

Jeżeli środowisko polskich filozofów, reprezentowane przez Komitet Nauk Filozoficznych PAN, zabiegało o to, aby filozofię jako drugi kierunek można było studiować bezpłatnie, to nie tylko i nie przede wszystkim z tego powodu, że brakuje nam studentów, ale z tej racji, że specyfika naszej dyscypliny jest taka, że domaga się ona dopływu osób z innych kierunków. Nie można zajmować się owocnie filozofią matematyki bez studiów matematycznych, bioetyką bez jakiejś orientacji w biologii i medycynie, filozofią fizyki bez studiowania fizyki, filozofią sztuki, muzyki itd. Gdyby na filozofię waliły tłumy, ale ograniczono by dopływ osób z innych kierunków, protestowalibyśmy równie stanowczo, jak robimy to obecnie.

Minister kultury i dziedzictwa narodowego, który zarządza edukacją w dziedzinie sztuki, doprowadził do tego, że kilka kierunków artystycznych (ze względu na ich specyfikę) jest wyjętych spod odpłatności za drugi kierunek. Tymczasem u ministra nauki i szkolnictwa wyższego wszystko musi być pod sznurek: jeśli filozofię zaliczyliśmy do nauk humanistycznych, to tym samym ustalone zostało, że potrzeby ich wszystkich są identyczne.

Obowiązujące podziały obszarów i dziedzin nauki to osobna sprawa, nad którą warto się zastanowić. Na przykład filozofię zaliczono wyłącznie do obszaru i dziedziny nauk humanistycznych, odizolowując ją całkowicie od obszaru nauk społecznych, z którymi była zawsze mocno powiązana. W ten sposób znacznie pomniejszono zdolność filozofii do tworzenia różnych interdyscyplinarnych „koalicji”. Wygląda na to, że podziały, które obecnie obowiązują, utworzone są głównie pod kątem wygody ewaluacji, a nie natury poszczególnych nauk.

Wiele problemów, jakie mają dzisiaj kierunki humanistyczne w mniejszych miastach, spowodowanych jest skumulowanym efektem dwóch czynników: niżu demograficznego i odpływu młodych ludzi do wielkich miast „za pracą”. Zniesienie odpłatności za studiowanie drugiego kierunku nie rozwiąże problemu niedoboru studentów na kierunkach humanistycznych, ale mogłoby go trochę złagodzić. Byłby to też wyraźny sygnał ze strony MNiSW, że przynajmniej pewne kierunki humanistyczne, choćby te, które zaliczyłem do rdzenia humanistyki w sensie węższym, traktuje jako strategiczne z punktu widzenia szkolnictwa wyższego w Polsce. A istnieje wiele powodów, aby za takie właśnie je uznać, zwłaszcza na uniwersytetach, które przecież różnią się od wszystkich innych szkół wyższych.

W odpowiedzi na postulaty filozofów i humanistów ministerstwo zaproponowało rozwiązania, które idą w dobrym kierunku, ale są zdecydowanie zbyt ostrożne i kosmetyczne. Słusznie więc chyba określono je mianem „pakietu dla humanistyki”, bo wokół słowa „pakiet” roztacza się woń tymczasowości i prowizoryczności. Trzeba jednak zmierzać do rozwiązań strategiczno-systemowych.

Piotr Gutowski

Prof. Piotr Gutowski pracuje na Wydziale Filozofii KUL. Jest przewodniczącym Komitetu Nauk Filozoficznych PAN