Nie wszystko na sprzedaż

Rozmowa z dr. hab. Tadeuszem Wallasem, prof. UAM, dziekanem Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Jak Pan rozumie pojęcie niezależności dziennikarskiej? Czy biorąc pod uwagę postępującą komercjalizację mediów nie jest ono przypadkiem zaczerpnięte ze świata utopii?

Niezależność dziennikarska jest ideą, do urzeczywistnienia której się dąży, ale są z tym duże problemy. Mają one różne źródła. W gospodarce rynkowej każdy dziennikarz, aby zapewnić sobie i swojej rodzinie warunki bytowania, musi tworzyć „produkty”, na które znajdzie „nabywcę”. Dzisiejsze media są w rękach korporacji albo indywidualnych osób inwestujących swoje pieniądze w jakiś środek społecznego przekazu z myślą o zysku. W związku z tym pracodawca – nabywca efektów pracy dziennikarza – nie wszystko kupi, nie za wszystko zapłaci, bo nie wszystko przyniesie mu pożytek, który da odpowiedni zysk.

A co by Pan doradził studentowi lub absolwentowi dziennikarstwa, który poszukuje pracy w redakcji prasowej? Czy ma wysyłać aplikacje do wielu redakcji, czy raczej zawęzić swój wybór tylko do tych, które dobrze wpisują się w jego poglądy, przekonania, wrażliwość? Może ich być niewiele.

Każdy dziennikarz, nie tylko ten, który stawia pierwsze kroki, powinien kierować się swoimi przekonaniami i wartościami, nie powinien robić niczego, co tym wartościom przeczy, bo wtedy boję się o jego kondycję psychiczną. Na szczęście mamy jeszcze na rynku różne media, różne sposoby komunikowania się z odbiorcami i trzeba szukać takiej redakcji, która stworzy warunki do niezależnej aktywności.

Jak to wygląda w praktyce?

Problemem niestety jest postępująca koncentracja własności na rynku mediów – ci, którzy mają dużo, chcą mieć wszystko. W związku z tym pluralizm staje się coraz mniejszy i coraz trudniej znaleźć odpowiednie dla siebie miejsce, zwłaszcza młodemu dziennikarzowi, który ma jakąś wizję zawodu, jest świeżo po studiach, w trakcie których uczono go, że ma być niezależny, obiektywny, kierować się swoimi przekonaniami…

Droga zawodowa przeważnie jest więc historią kompromisów?

Myślę, że ten problem dotyka nie tylko dziennikarzy. Musimy po pierwsze pracować w zespole i żeby w nim funkcjonować, trzeba umieć zawierać kompromisy, ale musimy też pamiętać, że zawsze są jakieś granice, i w trosce o kondycję psychiczną nie powinniśmy ich przekraczać. Na szczęście postęp techniczny przynosi nowe możliwości, szczególnie dla młodych dziennikarzy. Coraz częściej sami mogą redagować, upowszechniać informacje i opinie oraz docierać do różnych odbiorców.

Czy jest szansa, żeby indywidualista, komunikujący się za pomocą nowych środków przekazu, zaistniał na rynku dziennikarskim i mógł utrzymać się z takiej pracy?

Jest to możliwe, ale ktoś taki musi być kompetentny w tym, co przekazuje i jak przekazuje, musi robić to w atrakcyjny sposób. Dlatego właśnie apelujemy do naszych studentów, żeby okres studiów wykorzystali także na pogłębienie wiedzy ogólnej, gdyż jako dziennikarze będą zajmować się rozmaitymi tematami.

Przydałaby się też wiedza specjalistyczna z konkretnego zakresu…

Dziennikarz, oprócz ogólnej, powinien mieć wiedzę specjalistyczną z zakresu technik i sposobów komunikowania się ze społeczeństwem. Przydatna jest też wiedza z dziedziny historii prawa, ekonomii. Oczywiście potem, gdy znajdzie się w redakcji o określonym profilu, będzie pogłębiał kompetencje w ściśle określonym obszarze. Ważna jest mobilność dziennikarza, jego zdolność do możliwie szybkiego przyswajania nowych wiadomości.

Które ze współczesnych zjawisk najbardziej determinują styl pracy dziennikarza?

Przede wszystkim postęp techniczny w zakresie nowych mediów. Dziennikarze muszą być na bieżąco z różnymi nowinkami technicznymi, aby móc konkurować na coraz trudniejszym rynku. Potencjalny odbiorca informacji ma coraz mniej czasu. Tak więc dziennikarz powinien nauczyć się przekazywać swoje komunikaty w sposób szybki i zwięzły, gdyż na skutek konkurencji każda minuta zwłoki może sprawić, że tracimy odbiorcę.

Jak ocenia Pan takie zjawiska, jak pozycjonowanie artykułów prasowych w zależności od liczby „odwiedzin”, w wyniku którego w rankingach portali prasowych na prowadzenie wysuwają się treści nieistotne, ale atrakcyjnie opakowane? Czy ten proces będzie postępował, czy nie zepchnie wartościowych informacji do zupełnej niszy?

Wielkie znaczenie ma tutaj edukacja obywatelska. Myślę, że w systemie edukacji na poziomie podstawowym albo nawet średnim coraz mniej uwagi poświęca się czemuś, co w państwach demokratycznych jest bardzo istotne, a więc wychowaniu obywatelskiemu. Chodzi o to, aby młody człowiek został wyposażony w wiedzę i kompetencje, które sprawią, że zacznie się poważnie interesować istotnymi sprawami otoczenia i społeczeństwa, w którym żyje. Przede wszystkim będzie legitymował się umiejętnością selekcjonowania docierających doń komunikatów. W tej materii jest wiele do zrobienia.

Jak postrzega Pan przyszłość prasy drukowanej? Pojawiają się analizy ze śmiercią w tytule: „Śmierć gazet i przyszłość informacji” Bernarda Pouleta czy „Raport o śmierci polskich gazet” Tomasza Mielczarka.

Nie nazywam tego procesu śmiercią, jest to ewolucja związana z pojawieniem się nowych możliwości. Nie wiemy jeszcze, dokąd postęp techniczny nas zaprowadzi. Nie ulega wątpliwości, że rynek prasy drukowanej kurczy się. Taka prasa pojawiła się na pewnym etapie rozwoju cywilizacji i na pewnym etapie zostanie zastąpiona nowymi sposobami komunikacji. Proszę zauważyć, że gazeta drukowana często jest zastępowana gazetą w wersji cyfrowej.

Z analiz wynika, że wielu dziennikarzy, zwłaszcza prasowych, traci pracę.

Rynek pracy dla dziennikarza jest coraz trudniejszy. Przyczynił się do tego postęp techniczny, który sprawia, że coraz mniejszy zespół może wyprodukować nawet drukowaną postać danego tytułu w coraz większej objętości. Po drugie właściciele środków społecznego przekazu gonią za zyskiem. Racjonalizacja kosztów polega przede wszystkim na szukaniu oszczędności w wydatkach na opłacenie pracowników – dziennikarzy.

A jak miewają się czasopisma?

Ten rynek też się kurczy, ale myślę, że np. drukowane tygodniki, miesięczniki będą funkcjonować trochę dłużej niż dzienniki. W każdym społeczeństwie istnieje zapotrzebowanie na pogłębioną analizę, na prasę specjalistyczną, która pomoże poszerzyć wiedzę w ściśle określonym zakresie albo zorientować się, jak postępują zmiany w danym obszarze życia społecznego. Trudno przewidzieć, jak długo utrzymają się drukowane wydania czasopism. Rynek tabletów i dostęp do Internetu upowszechnia się. Nie musimy już kupować czasopism, by z pożytkiem spędzać czas w pociągu, ponieważ dzięki łączności bezprzewodowej możemy szybko wejść na strony poszczególnych tytułów. W samolotach nie ma łączności internetowej, ale to też się zmienia.

Jak kształcić dziennikarzy w rzeczywistości tak zmiennej?

Myślę, że nasi studenci znakomicie orientują się w sytuacji na rynku prasy i w okresie studiów starają się uzyskać kwalifikacje do pracy w sferze szeroko rozumianej komunikacji społecznej. W ramach kierunku oferujemy kilka specjalności i przyznaję, że specjalność, której celem jest przygotowanie dziennikarzy prasowych, radiowych, telewizyjnych i internetowych, cieszy się coraz mniejszym zainteresowaniem. Dziś młodzież zdaje sobie sprawę z tego, że pracy w redakcjach generalnie nie ma i tu zasadnicza zmiana nie nastąpi. Możemy mieć nadzieję, że gdy minie kryzys w Europie, odżyje rynek reklamy, a wraz z nim tytuły prasowe. W tej chwili rynek pracy w sferze komunikacji społecznej poszerza się. Nawet nieduże firmy, nieduże urzędy tworzą w swojej strukturze komórki, które odpowiadają za komunikowanie się z otoczeniem i monitorowanie tego, co robią konkurenci. Każda taka instytucja tworzy też komórkę, która zajmuje się promocją i reklamą. W związku z tym poszerzyliśmy nasze studia dziennikarskie o przedmioty, które dostarczają studentom umiejętności, kompetencji i wiedzy przydatnej do pracy nie tylko w redakcji, ale na przykład w biurze rzecznika prasowego, w biurze promocji i reklamy.

Rozumiem, że powstają para redakcje… Skoro firmy zakładają strony internetowe, ktoś musi je obsługiwać…

Nasi absolwenci mogą podejmować się takiej pracy. Ponieważ konkurencja jest duża, umieszczamy w programie studiów sporo zajęć warsztatowych prowadzonych w pracowniach wyposażonych w możliwie najnowszy sprzęt. Nasz absolwent, aby miał przewagę nad innymi, zostaje w okresie studiów wyposażony w umiejętność korzystania z programów komputerowych wykorzystywanych w komunikacji społecznej. Niestety, realizacja takiego celu kształcenia sporo kosztuje.

Ze statystyk wynika, że studia dziennikarskie nadal cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. W przypadku UAM, w 2009 roku na ten kierunek zgłosiło się ponad 12 osób na jedno miejsce, a w 2012 – prawie 8. Jak kształtuje się program tych studiów, zwłaszcza w kontekście relacji pomiędzy stałymi wyznacznikami pracy dziennikarskiej a wyzwaniami, które niesie współczesność?

W naszym nauczaniu są takie moduły, z którymi musi zapoznać się każdy student kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna, niezależnie od wybranej specjalności. Oprócz istniejących modułów staramy się wprowadzić nowe. Program studiów modernizujemy dzięki monitorowaniu losów naszych absolwentów oraz wnioskom, jakie wynikają ze współpracy z ich potencjalnymi pracodawcami. Na wydziale powołałem radę społeczną, do której zaprosiłem przedstawicieli pracodawców. Spotykamy się kilka razy w roku, aby wysłuchać ich opinii i także na tej podstawie modyfikować program kształcenia. Ze współpracy z pracodawcami wynika, że nasi absolwenci z reguły legitymują się dużą wiedzą, ale miewają problemy np. z pracą w zespole. W związku z tym wprowadziliśmy do planu studiów przedmioty poszerzające umiejętności interpersonalne. Zakładamy też, że coraz częściej dziennikarz będzie pracował nie na etacie, tylko w ramach własnej działalności gospodarczej.

Pojawia się szansa dla indywidualisty…

Ale nie oznacza to, że będzie on całkowicie niezależny, mimo wszystko musi tworzyć dzieła, które znajdą nabywcę. Dlatego wprowadziliśmy do programu studiów zajęcia z przedsiębiorczości, pomocne w prowadzeniu własnej firmy. Poza tym ankietowani absolwenci często podpowiadają nam, czego jest za dużo, a czego za mało w programie studiów. Zatrudniamy także bardzo dobrych specjalistów, którzy monitorują postęp naukowo-techniczny i informują mnie np. o tym, jakie programy komputerowe warto wykorzystać w procesie kształcenia przyszłych absolwentów dziennikarstwa.

Jak widać, ten aspekt reformy szkolnictwa wyższego, który zakłada rozwój współpracy z instytucjami zewnętrznymi, ma sens, gdyż wnioski wynikające z tej współpracy wpływają na kształt programu studiów.

Tak, współpracę z interesariuszami zewnętrznymi podjęliśmy jeszcze przed ostatnią reformą. Na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna staramy się także tworzyć nowe specjalności. Niektóre z istniejących być może będziemy musieli zamknąć, bo nie cieszą się już zainteresowaniem. W tej chwili prowadzimy specjalność dziennikarstwo, która przygotowuje do pracy w redakcjach, specjalność reklama i promocja – zakładamy, że ta branża w przyszłości będzie się bardzo dynamicznie rozwijać. Co prawda kryzys europejski dotknął także rynek reklamy, ale każdy kryzys się kończy. Mamy też specjalność nowe media, jej celem jest zapoznanie przyszłego absolwenta z najnowszymi technikami w procesie komunikowania. Dalej – specjalność zarządzanie komunikacją w przedsiębiorstwie. Przygotowuje ona do pracy w komórce organizacyjnej firmy odpowiedzialnej za relacje zewnętrzne i z jej otoczeniem m.in. do pełnienia funkcji rzecznika prasowego.

Rozmawiała Krystyna Matuszewska