×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

O dominacji przeciętności w nauce

Podczas wręczania Nagród Fundacji na rzecz Nauki Polskiej prof. Maciej Żylicz stwierdził, że samorządność uczelni i instytutów naukowych poszła niestety w kierunku dyktatury ludzi przeciętnych. Poprosiliśmy o krótki komentarz do tego pesymistycznego stwierdzenia .

W środowisku uczonych brakuje tradycji promowania najlepszych. Jeśli spojrzymy na to, jak działają rady wydziałów czy instytutów naukowych, okaże się, że w przypadku promocji habilitacyjnych czy profesorskich ustanawia się z reguły tak niskie wymagania, że niemal każdy może zdobyć awans. W zeszłym roku Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów została zarzucona niespotykaną liczbą wniosków o nadanie tytułu profesora. Skąd taki nagły wzrost? Okazuje się, że niektóre rady wydziałów i instytutów postanowiły masowo wypromować profesorów, ponieważ wchodząca w życie nowa ustawa jest bardziej restrykcyjna i stawia wyższe wymagania. Czy to świadczy o dbałości o jakość, o promocję najlepszych?

Spójrzmy z kolei na podwyżki wynagrodzeń, które od zeszłego roku są wprowadzane w życie na uczelniach. Statystycznie rzecz biorąc, każdy pracownik powinien dostać około 9 procent podwyżki. Tymczasem z wielu uczelni dochodzą sygnały, że ci badacze, którzy mają granty z NCN, NCBR czy FNP, nie dostali podwyżki w takiej wysokości, bo uznano, że i tak mają dodatkowe dochody z grantów. Czy to jest sposób na motywowanie najlepszych uczonych do dobrej pracy?

Te przykłady pokazują, że w naszym środowisku dzieje się coś niedobrego. Zamiast stawiać na jakość, stawiamy na przeciętność. Prof. Karol Musioł, wówczas rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, podzielił się przy okazji spotkania u Prezydenta Komorowskiego obserwacją, poczynioną na podstawie wyników oceny pracowników tej uczelni: na najstarszym i jednym z najlepszych polskich uniwersytetów jedna trzecia ludzi pracuje, jedna trzecia może jest średnia, a reszta – w ogóle nie pracuje naukowo. Mamy zatem dwie trzecie zatrudnionych, którzy nie pracują tak wydajnie, jakbyśmy oczekiwali od naukowców. Te osoby są członkami rad wydziałów i instytutów. Dzięki swej przewadze liczebnej mogą wygrywać wszystkie głosowania. Czy osoby, które nie pracują efektywnie, a mimo to robią „kariery” naukowe, będą promowały najlepszych, którzy pozostają w mniejszości?

W mojej opinii powinniśmy bezwzględnie stawiać na najlepszych. Fundacja na rzecz Nauki Polskiej stara się to robić już od ponad dwudziestu lat. Wyłuskujemy tych najlepszych i pokazujemy ich Polakom, w tym także środowisku naukowemu, właśnie jako przykłady ludzi wybitnych. Niestety, od co najmniej kilku laureatów Nagrody FNP miałem okazję usłyszeć, że od czasu, kiedy zostali nią uhonorowani, ich sytuacja w miejscu pracy pogorszyła się. Stawali się ofiarami „bezinteresownej” zazdrości własnego środowiska, co przejawiało się np. w mnożeniu przeszkód w trakcie realizowania przez nich grantów.

Żeby uprawiać naukę, trzeba mieć wolność wyboru. Osoba, która napisała dobry projekt i zdobyła grant, powinna móc sama dobierać sobie współpracowników do jego realizacji, kierując się kryterium jakości. Tymczasem wciąż dochodzą do mnie głosy, że władze wydziałów, dziekani, kierownicy katedr czy szefowie instytutów naukowych próbują narzucać współpracowników kierownikom grantów – bo komuś słabszemu trzeba dać szansę zarobić. Niejednokrotnie przed wykonawcami grantów zamyka się drzwi do aparatury, która powinna być dostępna dla wszystkich. Takie działania są zdecydowanie nieetyczne. Trzeba je piętnować.

Chciałbym podkreślić, że tych kilka przykładów niewłaściwych zachowań, które wskazałem, to nie jest konsekwencja złych ustaw, złego prawa. To rezultat naszych indywidualnych postaw, naszego codziennego podejścia do funkcjonowania nauki. Żadne prawo, nawet najlepsze, nie zastąpi etycznego zachowania każdego z nas. W ustawach nie da się zapisać, że powinniśmy być porządnymi ludźmi. Próba prawnego usankcjonowania wszystkiego, każdego przypadku i wyjątku, nie ma sensu. W ten sposób przepisy stają się zbyt szczegółowe, przeregulowane i na dodatek zmieniają się za często, bo wciąż odkrywamy w nich nowe luki. Nie trzeba ich zatem doprecyzowywać. Trzeba zmieniać mentalność tak, by nieetyczne zachowania nie były akceptowane, ale piętnowane przez samo środowisko naukowe. Obowiązku uczciwego postępowania nie da się zapisać w ustawie. To powinno wymusić środowisko. W Polsce mamy grupy, całe środowiska, które zachowują się porządnie. Niestety, zbyt wielu z nas zbyt często lekceważy zasady i je omija.