Czym jest kultura akademicka
Kultura akademicka to bardzo ogólne pojęcie, które nawiązuje do antropologicznego czy socjologicznego pojęcia kultury. Oznacza ona reguły, wartości i przekonania podzielane przez jakąś zbiorowość, wspólne dla jej członków. Zjawiska takie jak kultura artystyczna także wkraczają na scenę akademicką, ale to nie jest trzon kultury akademickiej, o którą nam w tym wypadku chodzi, która będzie w marcu tematem obrad Kongresu Kultury Akademickiej.
Uniwersytet Jagielloński, obchodzący w tym roku jubileusz 650-lecia istnienia, uważa się za depozytariusza pewnej tradycji, z której już w średniowieczu ukształtował się uniwersytet – swoista instytucja różna od kościoła, dworu, rządu, przemysłowej manufaktury czy fabryki, a wreszcie korporacji. Instytucja oparta na specyficznej kulturze, wytwarzająca charakterystyczne reguły, normy, wartości, wzory i przekonania, podzielane wspólnie przez członków tej wspólnoty – tych, którzy nauczają, tworzą nowe wartości w nauce i tych, którzy studiują, przychodząc jako następne pokolenie, niosąc nowe treści intelektualne.
W ostatnich latach nastąpiło odejście od takiej idei uniwersytetu. Zastępuje się ją myśleniem o uniwersytecie jako korporacji przemysłowej, firmie, przedsiębiorstwie. Zysk finansowy i kryteria efektywnościowe, ilościowe stają się głównymi sposobami oceny, czynnikami awansów, zamiast tego, co dla wspólnoty jest niesłychanie ważne, czyli konsensusu środowiska co do tego, kto jest kim. Dawniej nie trzeba było do tego punktów. Dzisiaj parametryzacje, punkciki za książki, artykuły mają decydować o tym, kogo uznamy za dobrego, a kogo nie.
Druga sprawa to stosunek do studentów. Uniwersytet to była wspólnota uczących i nauczanych oparta na zaufaniu, autorytecie, mistrzach i uczniach. Dziś zmienia się to w relację między klientem i firmą. Student jest klientem, który wymaga, ale zarazem ma pewne gwarancje, prawa, a jeśli obowiązki, to takie, które nie mają charakteru tej najważniejszej relacji wychowawczej między mistrzem i uczniem, profesorem a młodszym pracownikiem.
Inna cecha przeniesiona na uniwersytety z modelu korporacyjnego to konkurencyjność indywidualna. Chodzi tylko o własny mały interesik, a najlepszym razie karierę naukową. Natomiast poczucie odpowiedzialności za wspólnotę, honor, wspólne dobro, szukanie konsensusu są mało ważne. Nie wiemy dziś nawet, co robi kolega w sąsiednim zakładzie, pracowni. Wszystkie formy wspólnotowe zanikły na rzecz pracy indywidualnej, która przybiera postać świadczenia pracownika najemnego na rzecz korporacji, która go zatrudnia. Tak, jak w fabryce.
Wreszcie sprawa najważniejsza: sens kształcenia uniwersyteckiego. W tradycji humboldtowskiej było to budowanie osobowości młodego pokolenia. Nie chodzi o zwykłe zawodowe kwalifikacje, ale coś dalece ważniejszego i cenniejszego – budowanie człowieka pełnego, który z jednej strony jest wykształcony, a z drugiej jest aktywnym obywatelem, któremu na czymś zależy. Który przyjmuje aktywną postawę wobec świata, jaki go otacza. Człowieka, który wyposażony jest w kręgosłup etyczny, który potrafi odróżnić, co dobre, a co złe. Który ma pewną wrażliwość estetyczną i potrafi odróżnić kicz i koszmar od wartości estetycznej. A u nas w zdumiewający sposób idziemy w stronę kształcenia w przykręcaniu śrubek, a w najlepszym razie w posługiwaniu się excelem.
Największy błąd polega na tym, że zdaje się nam, że jesteśmy nowocześni w tym pędzie do korporacyjnej wersji uniwersytetu. Gonimy ten uciekający punkt świata bardziej rozwiniętego, który faktycznie już odwraca się od tych tendencji. Za granicą podnoszone są argumenty przeciwko modelowi korporacyjnemu, które krążą w naszym środowisku jak objawienie. W uczelniach na Zachodzie następują bunty przeciwko biurokratyzacji relacji wewnątrz uniwersyteckich. Odrzucana jest idea parametryzacji. Gonimy coś, co dawno już minęło. W nowych czasach, choćby z uwagi na masowość edukacji i technicyzację procesów edukacyjnych, idea uniwersytetu wymaga ponownego przemyślenia, uzupełnienia, ale na pewno nie zmiany w kierunku korporacji przemysłowej. Dlatego na kongresie podniesiemy hasło reaktywacji idei uniwersytetu. Mamy poczucie, że trzeba o tym mówić na wysokim tonie.