Klonowane doktoraty w sądzie
Osiem lat temu, w czerwcu 2005 r., zasygnalizowałem sprawę tzw. klonowanych doktoratów, które odkrył prof. Radzisław Kordek, ówczesny prodziekan ds. nauki Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi (patrz: Fabrykant doktoratów , FA 6/2005, Wiadomości z sal sądowych – Nierzetelne doktoraty , FA 3/2008, Inne zakończone sprawy , FA 11/2012). W sześciu dysertacjach doktorskich, których promotorem był ówczesny kierownik Kliniki Rehabilitacji, dr hab. Mirosław Janiszewski, prof. UM w Łodzi, stwierdzono liczne zapożyczenia (sięgające nawet kilkudziesięciu stron!) tożsame z tekstem i sporadycznie z danymi pochodzącymi z wcześniej obronionych prac, które prowadził i nadzorował. Okazało się też, że w ciągu 10 lat (od grudnia 1994 do czerwca 2004 r.) spod promotorskiej ręki prof. Janiszewskiego wyszło 37 dysertacji doktorskich. Co więcej, ów tytan pracy był równocześnie zatrudniony w pięciu uczelniach oraz pracował jako szef klinicznego centrum rehabilitacji. Rektorem UM w Łodzi był wtedy prof. Andrzej Lewiński, który wspólnie z prorektorem ds. nauki, prof. Pawłem Liberskim oraz prof. Radzisławem Kordkiem doprowadzili do wznowienia przez Centralną Komisję ds. Stopni i Tytułów sześciu przewodów doktorskich (Barbary Dróżdż, Marcina Dobrowolskiego, Ewy Gaczkowskiej, Małgorzaty Kronenberg, Witolda Rezmera oraz Tadeusza Wojdyniaka). Po powtórnej ocenie przez recenzentów (którym przedstawiono dowody na splagiatowanie tekstu), dysertacje doktorskie uznano za niesamodzielne i unieważniono nadane stopnie. Dr Gaczkowska, dr Kronenberg oraz dr Wojdyniak odwołali się najpierw do Wojewódzkiego, a później do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który oddalił ich odwołania.
Z kolei prof. Janiszewski szybko zrezygnował z pracy na uczelni. Rzecznik dyscyplinarny zawiesił postępowanie wyjaśniające pod pretekstem, że rektor Lewiński zawiadomił prokuraturę, która 7 marca 2005 roku wszczęła śledztwo. Po dalszych kilku latach postępowanie dyscyplinarne umarło śmiercią naturalną z powodu przedawnienia. Z kolei Prokuratura Okręgowa sama przez kilka lat miała kłopoty, ponieważ nie można było znaleźć biegłych, którzy poddaliby analizie pozostałe dysertacje na okoliczność naruszenia praw autorskich, stąd śledztwo zostało zawieszone i o sprawie w zasadzie na jakiś czas zapomniano. Jednak parę lat temu prokuratura wznowiła wysiłki, zmieniając ewentualne zarzuty z naruszenia praw autorskich (które się przedawniły) na zarzut poświadczenia nieprawdy i w końcu ukończyła wieloletnie śledztwo.
Akt oskarżenia
Prokurator Agnieszka Czajka w końcu grudnia 2011 r. złożyła w łódzkim Sądzie Rejonowym 32-stronicowy akt oskarżenia. Zarzucono w nim, że dr hab. Mirosław Janiszewski (aktualnie zatrudniony na Wydziale Nauk o Zdrowiu i Kultury Fizycznej Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego im. Kazimierza Pułaskiego w Radomiu, czyli dawnej Politechniki Radomskiej), będąc promotorem doktoratów: Tadeusza Wojdyniaka, Marcina Dobrowolskiego oraz Ewy Gaczkowskiej, „poświadczył nieprawdę w dokumencie »Opinia«, co do okoliczności mających znaczenie prawne, że każdy z ww. doktorantów wykazał się sumiennością i krytycyzmem do otrzymanych wyników naukowych oraz że praca doktorska stanowi oryginalne rozwiązanie problemu naukowego, odpowiadając tym samym wymogom stawianym dysertacji”. Na podstawie takich opinii-oświadczeń każdy doktorant został dopuszczony do dalszych etapów przewodu doktorskiego.
Zostali też oskarżeni byli doktoranci: lek. Ewa Gaczkowska i lek. Witold Rezner. Zarzucono im, że przedłożyli swoje nierzetelnie napisane dysertacje doktorskie, przez co spowodowali potwierdzenie nieprawdy przez recenzentów, których w ten sposób wprowadzono w błąd.
Nikt z oskarżonych przesłuchiwanych podczas śledztwa nie przyznał się do winy. Prof. Janiszewski stwierdził, że powtarzające się fragmenty tekstu w różnych doktoratach są cytatami z literatury, a podobieństwa wywodzą się z bliskości realizowanych tematów i związanej z tym bibliografii. Stwierdził, że unieważnione doktoraty opierały się na tendencyjnych recenzjach i były pisane „na zamówienie”. Zanegował podobieństwo pracy doktorskiej Ewy Gaczkowskiej do pracy doktorskiej Michała Bąkowicza.
Lek. Ewa Gaczkowska (Skierniewice) także nie przyznała się do winy i oświadczyła, że nie zgadza się z decyzją Centralnej Komisji o unieważnieniu jej doktoratu oraz kwestionuje ustalenia komisji uczelnianej, bowiem wcześniej dwóch „pierwotnych” recenzentów jej pracy doktorskiej pozytywnie zrecenzowało i oceniło dysertację. Zaprzeczyła, że czytała pracę dr. Michała Bąkowicza, która została obroniona w czerwcu 2001 roku na Wydziale Lekarskim w Bydgoszczy, a z której przepisano wyniki, dyskusje oraz wnioski. Zeznała, że prof. Janiszewski kilkakrotnie czytał maszynopis jej pracy doktorskiej, nanosząc różne poprawki. Powiedziała: „Cała afera jest rozgrywką wewnątrz uczelni, natomiast ja jestem pionkiem w grze”.
Również lek. Witold Rezner (Kielce) nie przyznał się do winy. Jego doktorat w znacznej części był przepisany z pracy siostry, dr Anny Rezner. Tłumaczył, że od kilku lat prowadził z siostrą badania na ten sam temat i z tego powodu w obydwu pracach są podobieństwa. Zagadnienie było opracowywane wspólnie. Nie zamierzał nikogo wprowadzać w błąd i wyraża żal, że zaistniała taka sytuacja.
Rozprawa sądowa
Początkowo wystąpił spór kompetencyjny, w którym sądzie rejonowym powinien się odbywać proces, rozstrzygnięty postanowieniem Sądu Okręgowego, że ma się tego podjąć Sąd Rejonowy Łódź-Śródmieście. Pierwsza rozprawa rozpoczęła się 19 października 2012 r. Proces prowadził sędzia Adam Kulesza, zaś jako prokurator oskarżający występowała Agnieszka Czajka. Kolejne rozprawy odbywały się mniej więcej co miesiąc. Prof. Janiszewski, zapytany 5 grudnia 2012 r. przez sędziego, czy przyznaje się do winy, oświadczył, że nie będzie odpowiadał na żadne pytania, po czym opuścił salę sądową z powodu złego samopoczucia. Rozprawa toczyła się bez niego i odczytano jego zeznania złożone w śledztwie. Ciekawa była wypowiedź świadka, prof. R. Kordka, byłego prodziekana, który opowiedział, jak doszło do wykrycia plagiatowych doktoratów. Wspomniał, że po Wydziale Lekarskim „chodziły plotki”, jakoby prof. Janiszewski „sprzedawał doktoraty”. „Mówiło się”, że za określoną sumę – w granicach kilkunastu tysięcy złotych – można było u niego otworzyć przewód i napisać doktorat (zarzutów tych nie potwierdzono – MW). Dlatego prodziekan, kiedy przypadkowo usłyszał, że tematy kolejnych prac są bardzo podobne, sprawdził w bibliotece kilka prac doktorskich, w których promotorem był prof. Janiszewski. Wtedy natrafił na prawie identyczne teksty w dwóch różnych doktoratach. Powiadomiony ówczesny rektor uczelni natychmiast powołał komisję, która ściągnęła i sprawdziła dalsze doktoraty. Inny świadek, lek. Marcin Dobrowolski, którego doktorat został unieważniony z powodu zarzutu plagiatu i braku samodzielności, zeznał, że pisząc dysertację doktorską dostał liczne kartki z napisanym tekstem od prof. Janiszewskiego, które ten polecił mu umieścić w pracy. Z kolei świadek dr Michał Bąkowicz z Bydgoszczy, z którego dysertacji przepisano kilkadziesiąt stron tekstu „odkrytego” w późniejszym doktoracie Ewy Gaczkowskiej, oświadczył, że na prośbę jej męża napisał pismo, iż nie rości sobie pretensji, że przejęła dane z jego dysertacji.
Do końca grudnia 2013 roku odbyło się ok. dziewięć rozpraw. Na rok 2014 zaplanowane są dalsze i prawdopodobnie proces nie zakończy się wcześniej niż przed wakacjami. O jego wyniku poinformujemy.
Wznowienie habilitacji prof. Obarka
Prezydium Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów na swoim posiedzeniu 25 listopada 2013 r. wznowiło, na wniosek redakcji czasopisma regionalnego „Debata” z Olsztyna, przewód kwalifikacyjny II stopnia dr. hab. Piotra Obarka, profesora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego i byłego dziekana Wydziału Grafiki. We wrześniu 2013 r. „Debata” przysłała kserokopię jego pracy kwalifikacyjnej (habilitacyjnej), zatytułowanej Henryk Tomaszewski – twórca i pedagog , wraz z dokładną analizą tekstu tej 10-stronicowej (sic!) pracy habilitacyjnej. Analiza została przedstawiona przez czasopismo na jego stronie internetowej w artykule red. Adama Sochy (patrz: http://www.debata.olsztyn.pl).
Tym razem, po otrzymaniu wniosku, Centralna Komisja zażądała oryginału publikacji z Wydziału Grafiki ASP w Warszawie, gdzie odbywał się przewód habilitacyjny w dziedzinie sztuki. Wraz z analizą fragmentów tekstu zawartych w habilitacji P. Obarka, „Debata” przysłała źródła w postaci kserokopii publikacji innych osób wraz z kserokopiami materiałów, z których te fragmenty pochodzą. Całość materiałów przesłano do recenzenta, prof. Bogumiły Jung, byłej dziekan Wydziału Architektury i Wzornictwa Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Jej opinia potwierdziła zarzuty czasopisma „Debata”, że habilitacja Piotra Obarka narusza prawa autorskie innych osób i z tego powodu przewód kwalifikacyjny II stopnia powinien zostać wznowiony, co też się stało.
Należy wspomnieć, że na Wydziale Grafiki ASP w Warszawie ciągle jest w toku postępowanie wznowieniowe dotyczące przewodu kwalifikacyjnego I stopnia (doktorskiego) Plakat przewrotnym obrazem rzeczywistości . Jednak oryginał pracy P. Obarka zaginął w nieznanych okolicznościach z biblioteki ASP, stąd rada wydziału nie przeprowadziła postępowania opiniodawczego. Powołani nowi recenzenci odmówili sporządzenia recenzji z uwagi na brak oryginału i rada wydziału 23 stycznia 2013 podjęła uchwałę o odmowie uchylenia unieważnienia pracy doktorskiej. Uchwała ta została uchylona 25 lutego 2013 przez Prezydium Centralnej Komisji, które stwierdziło, że rada wydziału nie wykonała postanowienia CK i nie przeprowadziła merytorycznego wyjaśnienia odnośnie do podstaw wznowienia. Decyzja Prezydium została zaskarżona do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego przez dziekana i Radę Wydziału Grafiki ASP. Skarga czeka na rozpatrzenie i o jej wyniku będziemy informować.
Osądzony plagiat w WIM
W sierpniu 2013 r., po oddaleniu apelacji, uprawomocnił się wyrok Sądu Rejonowego dla Pragi Południe, III Wydział Karny z 20 września 2012 r. w sprawie dr hab. Jolanty Korsak, profesor nadzwyczajnej w Zakładzie Transplantologii Klinicznej Wojskowego Instytutu Medycznego oraz mgr Agnieszki Rzeszotarskiej, kierownik Pracowni Genetycznej Badań Zgodności Tkankowej tego zakładu. Jak podano w wyroku, obie panie zostały oskarżone przez prokuratora o to, „że działając wspólnie i w porozumieniu przywłaszczyły sobie autorstwo cudzych utworów w postaci fragmentów książek Transplantacja szpiku autorstwa mgr Moniki Sankowskiej i dr hab. Leszka Kauca oraz Wstęp do immunologii klinicznej rozdział XX autorstwa Moniki Sankowskiej w ten sposób, że zamieściły fragmenty ww. publikacji w artykule Antygeny zgodności tkankowej i ich implikacje kliniczne , opublikowanego w czasopiśmie „Magazyn Wojskowego Instytutu Medycznego” nr 2 z 2006 r. pod własnym nazwiskiem”.
Poszkodowani autorzy, którzy z nierzetelnym artykułem zapoznali się przypadkowo dopiero w sierpniu 2008 r., najpierw skierowali list do prof. Jolanty Korsak, w którym poprosili o zamieszczenie w „Magazynie WIM” przeprosin za umyślne naruszenie ich praw autorskich. Dopiero po odmowie zawiadomili Prokuraturę Rejonową Warszawa-Wola o podejrzeniu przestępstwa plagiatu. Ta z urzędu podjęła postępowanie wyjaśniające, a później – po uzyskaniu opinii biegłego – skierowała akt oskarżenia do sądu.
W ciągu ponad 5-letniej sprawy, która toczyła się w czterech instancjach, obie oskarżone współautorki nie przyznały się do winy. Agnieszka Rzeszotarska utrzymywała, że kwestionowany artykuł powstał na podstawie strony internetowej „Fundacja przeciwko leukemii” (założonej przez Monikę Sankowską i Leszka Kauca) oraz materiałów dydaktycznych otrzymanych od Moniki Sankowskiej, które – jak dowiedziała się później – pochodziły z książki Wstęp do immunologii klinicznej . Źródła te zostały przez nią odnotowane w bibliografii, która jednak nie została wydrukowana przez redakcję magazynu. Podkreśliła swój brak doświadczenia w redagowaniu tekstów naukowych, ujawniający się m.in. w tym, że dając odnośnik do przepisywanego fragmentu źródłowego, nie ujmowała go w cudzysłów.
Z kolei prof. Jolanta Korsak również nie przyznała się do winy, odmawiając składania wyjaśnień. Odpowiadając na pytania swojego adwokata zeznała, iż o napisanie artykułu poprosiła swoją współpracowniczkę Agnieszkę Rzeszotarską, której tekst następnie sprawdziła pod kątem stylistyczno-redakcyjnym: „dokonała korekty stylu, przecinków, przemieściła jeden fragment i kilka sformułowań zmieniła na prostsze”. Oceniła swój udział autorski na 10-15% i na tej podstawie argumentowała swoje dopisanie się do artykułu. Potwierdziła, że maszynopis artykułu zawierał bibliografię, której jednak osobiście nie sprawdziła.
Wyrok
W wyroku z 20 września 2013 r. Sąd Rejonowy potwierdził przywłaszczenie obszernych fragmentów książek Moniki Sankowskiej i Leszka Kauca. Uznał, że wina Agnieszki Rzeszotarskiej i Jolanty Korsak nie budzi wątpliwości. Zdaniem sędzi Urszuli Sorbian, która wydała wyrok i napisała obszerne, 13-stronicowe uzasadnienie, A. Rzeszotarska działała umyślnie, z zamiarem bezpośrednim, bowiem podpisała się pod artykułem, w którym zawarła przepisane fragmenty prac innych autorów, nie opatrując ich znakiem cytatu. Spowodowała tym samym plagiat jawny, bowiem fragmenty utworów oskarżycieli posiłkowych przejęła w niezmienionej postaci.
Z kolei sąd uznał, że prof. Jolanta Korsak wprowadziła w błąd co do autorstwa utworu, podpisując się pod nie swoim artykułem. W czasie pierwszego procesu oskarżona uzasadniała, że nastąpiło to z powodu istniejącego zwyczaju „dopisywania się” kierownika zakładu w celu podkreślenia ważności artykułu. Po apelacji, w kolejnym procesie, zmieniła linię obrony i utrzymywała, że miała istotny wkład w powstanie pracy, oceniając go na 10-15%. Sąd odrzucił te argumenty, stwierdzając, iż dokonanie zmian stylistycznych i korekta redakcyjna nie stanowią wkładu twórczego i nie są przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze.
W stosunku do obydwu wpółautorek postępowanie karne zostało warunkowo umorzone na okres próby wynoszący dwa lata. Oskarżone (jak to w uzasadnieniu ujął sąd: „w celu zapobieżenia poczucia całkowitej bezkarności”) zostały zobowiązane do uiszczenia po 500 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej, jak również kosztów sądowych po 950 zł oraz po 660 zł na rzecz oskarżycieli posiłkowych: Moniki Sankowskiej i Leszka Kauca.
Nierzetelny artykuł został przez redakcję usunięty z Internetu, zaś samo czasopismo przestało się ukazywać, stąd nie ma możliwości wydrukowania sprostowania ani oficjalnej retrakcji. Prawomocny wyrok sądowy powinien także spowodować wszczęcie w instytucie wyjaśniającego postępowania dyscyplinarnego wobec prof. Jolanty Korsak, która zdaniem sądu świadomie i bezprawnie dopisała się do splagiatowanego artykułu jej współpracowniczki. Pani profesor jest obecnie w kadencji 2012-2016 sekretarzem Rady Naukowej WIM.
Zadziwił mnie jakikolwiek brak skruchy ze strony obydwu autorek z WIM, co zapewne może znaleźć odzwierciedlenie w kolejnych krokach prawnych ze strony poszkodowanych – tym razem na drodze cywilnej.
Spraw do opisania jest bardzo wiele i niektóre czekają w kolejce już ponad rok, za co zainteresowanych przepraszam. Liczba przypadków różnych nierzetelności, które do mnie wpływają, jest też znaczna – średnio 2-3 nowe przypadki tygodniowo.
Wszystkich sympatyków i czytelników mojego cyklu serdecznie pozdrawiam w Nowym Roku!