Gorbaniewska

Leszek Szaruga

Zmarła w grudniu 2013 roku Natalia Gorbaniewska (rocznik 1936) zasłynęła przede wszystkim jako działaczka sowieckiej opozycji, gdy w roku 1968 pojawiła się na Placu Czerwonym w Moskwie, protestując przeciwko inwazji wojsk Paktu Warszawskiego na Czechosłowację. Zapłaciła za to latami odsiadki, wreszcie udało się jej wyemigrować do Paryża.

Na emigracji Gorbaniewska współpracowała z pismami rosyjskiego wychodźstwa – tygodnikiem „Russkaja Mysl” (jej opracowania z tego pisma zebrane zostały w tomie Niezłomna Polska na kartach „Russkoj Mysli” , drugi, gotowy tom, nie został jeszcze opublikowany) oraz kwartalnikiem „Kontinent”, pozostawała też w ścisłym kontakcie ze stworzonym przez Jerzego Giedroycia środowiskiem „Kultury” paryskiej. W okresie pierwszej Solidarności i w czasie stanu wojennego prezentowała rosyjskim czytelnikom przeglądy wydarzeń w Polsce oraz wyciągi z prasy drugiego obiegu, opatrując je rzeczowymi i mądrymi komentarzami. Po roku 1989 coraz częściej przyjeżdżała do Polski, by od roku 1999 wejść w skład redakcji stworzonego z inicjatywy Giedroycia, a kierowanego przez profesora Jerzego Pomianowskiego miesięcznika „Nowaja Polsza”, skierowanego do czytelników rosyjskich. W uznaniu jej zasług dla Polski otrzymała obywatelstwo naszego kraju. Była wielokrotnie nagradzana za – jak pisze w jednym z tekstów – „współpracę polsko-gorbaniewską”: otrzymała nagrodę „Kultury” i Polskiego PEN Clubu, a także ufundowaną przez „Rzeczpospolitą” nagrodę im. Jerzego Giedroycia. W posłowiu do wyboru swych tłumaczeń polskich wierszy pisze: „Moja współpraca z polską prasą emigracyjną oraz niezależnymi wydawnictwami krajowymi nigdy nie była jednostronna. Autorką »Kultury« byłam już w 1969 roku, kiedy opublikowano tam moje wiersze w przekładzie Józefa Łobodowskiego, potem, już mieszkając w Paryżu, kontynuowałam współpracę z najlepszym na świecie pismem emigracyjnym (»wszechczasów i wszystkich narodów«)”. Ostatni, wydany po śmierci Redaktora, numer „Kultury” przyniósł poświęcony Giedroyciowi wiersz Gorbaniewskiej (w przekładzie Jerzego Pomianowskiego).

Przede wszystkim jednak była poetką i tłumaczką poezji polskiej. W wierszu dedykowanym Czesławowi Miłoszowi, którego poemat Traktat poetycki kongenialnie przełożyła, pisała: „I wtedy pokochałam te wiersze obce,/ których dźwięk różnym uszom zgrzytał i trzeszczał,/ i z tego wzięły się moje liczne nieszczęścia/ i szczęścia” (przekład Wiktora Woroszylskiego). Należała, jak Josif Brodski, z którym się przyjaźniła, do kręgu rosyjskich intelektualistów, którzy po roku 1956 uczyli się polskiego, by za pośrednictwem naszego języka, prenumerując m.in. „Przekrój”, docierać do nowych zjawisk w literaturze światowej. Wraz z tym przyszła też fascynacja polską poezją, nieprzypadkowa, gdy pamiętać o słowach Traktatu Miłosza mówiących o tym, że „jest poeta w Polsce barometrem”.

Warto przy tym przypomnieć, że po 1989 roku ukazały się w Rosji trzy potężne antologie polskiej poezji współczesnej: dwutomowa Polskije poety XX wieka w opracowaniu i przekładach Natalii Astafiewej oraz Włodzimierza Britaniszskiego, Polskije poetessy XX wieka Astafiewej (opatrzony znakomitym komentarzem anto logistki) oraz Sdiełano w Polsze w przekładach Andrieja Bazylewskiego. Nie są to antologie jedyne. Swoje przekłady – od Cypriana Kamila Norwida po Jacka Podsiadłę zebrała Gorbaniewska w książce I wtedy pokochałam te obce wiersze – to tylko, skądinąd obszerny, wybór z translatorskiego dorobku Gorbaniewskiej. Te antologie ilustrują dość dramatyczną asymetrię w sferze dialogu kultur polskiej i rosyjskiej: mimo wielotysięcznego zastępu polskich rusycystów wciąż brakuje w Polsce kompetentnie opracowanej antologii współczesnej poezji rosyjskiej, pozwalającej dojrzeć przemiany tożsamości naszych wschodnich sąsiadów, a przecież właśnie w poezji najpełniej dochodzą one do głosu. I jest rzeczą zdumiewającą, że jeśli dokonujemy tłumaczeń współczesnej literatury rosyjskiej, dzieje się to na ogół dopiero wtedy, gdy jej autorzy i ich dokonania zyskują rozgłos i uznanie na Zachodzie. Ten filtr zachodni w dużej mierze zniekształca naszą recepcję kultury rosyjskiej, która jeszcze w okresie międzywojennym prezentowana była polskiej publiczności z pierwszej, a nie z drugiej ręki. Rozumieją te sprawy rosyjscy tłumacze, podejmując ryzyko własnego, niezapośredniczonego przez recepcję innych, wyboru prezentowanych Rosjanom pisarzy polskich. Doskonale rozumiała te kwestie Natalia Gorbaniewska.

Drobna, zawsze w biegu, nad podziw aktywna i niesłychanie wyrazista w swych sądach dotyczących zarówno poezji jak polityki, pracowita do granic możliwości, była Gorbaniewska człowiekiem świadomym swego powołania, kimś, kto przeżywał swe życie jako dar dla innych, wśród nich zaś dla Polaków i polskiej kultury. Nie zabiegała o nagrody i zaszczyty, a gdy ją, zbyt rzadko niestety, spotykały, przyjmowała je jako zdarzenia pojawiające się „po drodze”. Była osobą niezwykle skromną, ale jednocześnie twardą i stanowczą. Była dla wielu Rosjan – dla tych wszystkich debatujących w swych słynnych kuchniach inteligentów rosyjskich – ambasadorem Polski stanowiącej symbol wolności. Nigdy też nie była do końca pewna, czy potrafi temu wyzwaniu sprostać. Jak pisała w cytowanym już wierszu mówiącym o spotykających ją w kontaktach z polską poezją „nieszczęściach i szczęściach”: „Ale dzięki za to (komu ja dziękuję -/ samej sobie, przypadkowi, Tobie, dobry Boże?),/ iż gdy w mrok zaokienny paryski wszeptuję/ nowy przekład – jak nowicjusz się trwożę”.