Chciejstwo w formie political fiction

Piotr Müldner-Nieckowski

Melchior Wańkowicz wymyślił termin „chciejstwo”. Jeszcze przed wojną. Później poświęcił mu spory kawał tekstu między innymi w Karafce La Fontaine’a  (1972, 1981). Stworzył to pojęcie i opisał je, żeby oznajmić, że pewien typ nacisku obecny w aktywności ludzkiej jest niebezpieczny. Nie jest tym samym co myślenie życzeniowe (ang. wishful thinking), które polega na fantazjowaniu, marzeniu i nie musi przeradzać się w czyn. Myślenie takie czasem bywa jednak wstępem do chciejstwa.

Chciejstwo jest rodzajem praktyki, powiązaniem chcenia z postępowaniem, zapędów z realizowaniem, poglądów z działaniem, niekoniecznie w swojej sprawie, ale z reguły przeciwko innym. Myślący życzeniowo zdają sobie sprawę z tego, że życzenia mogą się nie spełnić. Jednak o ile tych można dość łatwo zniechęcić do działania, o tyle chciejców właściwie się nie da. Kiedy chciejcy już czegoś chcą, to będą czynni wbrew rzeczywistości. Zrobią wiele, żeby przełamać tak zwane (przez nich) stereotypy i będą wdrażać przewrotne konstrukcje antylogiczne. Są gotowi uzasadnić swoje chciejstwo każdym argumentem. Chciejców widujemy jako nieuczciwych dyskutantów. Przeczą faktom, używają chwytów erystyki i manipulacji intelektualnej, fałszu i kłamstwa, byleby postawić na swoim. A kiedy zauważą, że szala zwycięstwa chyli się na ich korzyść, wyznaczają dalsze cele.

Chciejcy wiedzą doskonale, że chciejstwo, w przeciwieństwie do myślenia życzeniowego, musi być ściśle powiązane z akceptacją społeczną (inaczej pozostanie jedynie myśleniem życzeniowym), dążą więc do gromadzenia zwolenników. Wymaga to rozgłosu i stosowania propagandy, zwłaszcza obiecywania łatwizny, od korzyści materialnych po psychologiczne, takie jak święty spokój (poczucie bezpieczeństwa, choćby nawet najbardziej złudnego), realizacja ambicji, wspieranie się wewnątrz grupy, tworzenie atmosfery przewagi nad przeciwnikiem (a jeśli go nie ma, to kreowanie go). To są cechy chciejstwa niezależne od przedmiotu działania. Nawet minimalne chciejskie chcianki wymagają zabiegów, które mieszczą się w tym schemacie, zabiegów niszczących, bo chciejstwo z założenia depcze to, co zastane: obyczaje, kulturę, prawo, losy jednostek i całych grup, małe relacje i rozległe powiązania społeczne.

Chciejstwo doskonale się samoilustruje przez literaturę z kręgu political fiction (fantastyki politycznej). Dziedzinę tę można podzielić z grubsza na trzy frakcje. Jedna projektuje przyszłość, jak na przykład powieść Janusza Zajdla Wyście z cienia (1983). Utwór ten bardziej koncentruje się na dystopii, to jest wizji przyszłego bytu człowieka, niż na historii i teraźniejszości. Druga frakcja ma swoje początki w Podróżach Guliwera Jonathana Swifta (1726) i zajmuje się oceną współczesności przez porównanie z fikcyjnymi światami równoległymi. Trzecia jest postmodernistyczną reinterpretacją dziejów i współczesności, zwykle na zasadzie gdybania, to znaczy „co by było, gdyby losy świata, narodów, grup społecznych potoczyły się inaczej”. To chciejska część political fiction.

Oto kilka przykładów. Powieść Rok w trumnie Romana Bratnego (1983) cynicznie i wymiotnie gloryfikuje stan wojenny 1981-1982 i w istocie grzebie szanse tego pisarza na utrwalenie w historii literatury, bo po części przedstawia świat, którego nigdy nie było, po części fałszuje obraz tego, który istniał. Mimo dużej swego czasu poczytności i poparcia władz PRL-u, książka ta okazała się bliższa jednak myśleniu życzeniowemu niż chciejstwu, nie wywarła bowiem żadnego wpływu.

Powieść Krfotok Edwarda Redlińskiego (1998), nieporównanie lepsza artystycznie, zdradza dramatyczną (rzekłbym nawet: patologiczną) niechęć autora do przemian w Polsce po - jego zdaniem - zbawiennym stanie wojennym. Krfotok kreśli fantazje polityczne, które mimo zawartych w nich celnych mikroanaliz polskiego myślenia wprowadzają chaos pojęciowy, degradują wszelką spójność ideową i nie zostawiają w czytelniku trwałego śladu. Jedyną refleksją jest niepokój, że „coś z nami Polakami jest nie tak”. To trochę za mało, jak na możliwości tego wybitnego pisarza. Świat przez niego zbudowany w niczym nie przystaje do tego, co czytelnik zna i na co ewentualnie mógłby się zgodzić. W przeciwieństwie do Zajdla Redliński jest niewiarygodny, a jednak Krfotok istnieje – jego chciejstwo jest faktem, i to dyskutowanym.

W pełni quasi-popularnonaukową (i dzięki temu dobrze się czytającą) przedstawicielką tego nurtu jest książka Pakt Ribbentrop-Beck, czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki Piotra Zychowicza (2013), w której autor realizuje pogląd m.in. Pawła Wieczorkiewicza, że gdyby minister spraw zagranicznych Józef Beck zawarł w 1939 r. umowę z Niemcami, Polska by dobrze na tym wyszła. Dobrze: prawdopodobnie jako poddani niemieccy bylibyśmy dziś odpowiedzialni za eksterminację Żydów. To chyba najbardziej chciejska pozycja spośród wymienionych, ponieważ jest szeroko omawiana i zaprząta umysły. Niektórzy już twierdzą, że wizje Zychowicza prędzej czy później w jakiejś nowej konfiguracji zostaną zrealizowane i że książka ta powstała nieprzypadkowo. Jak Rok 1984 George’a Orwella (1949).

e-mail: www.lpj.pl