Bez OGRÓDek o polskich cmentarzach

Anna Długozima

Kiedy w 2007 roku formułowałam temat rozprawy doktorskiej, nie przypuszczałam, że przedmiot moich badań stanie się kluczem do niezwykłego świata nauki: ciekawego, tajemniczego, inspirującego, przełamującego stereotypy… Wszystkie te pozytywne doświadczenia stały się moim udziałem za sprawą objęcia badaniami polskich cmentarzy.

Ponieważ obecność naukowca na cmentarzach (zwłaszcza tych czynnych) budzi jeszcze w Polsce niemałą sensację, chciałabym uzasadnić swój wybór. Jako absolwentka gospodarki przestrzennej i świeżo upieczona adeptka architektury krajobrazu chciałam zająć się zagadnieniem, które byłoby istotne z punktu widzenia obu tych dziedzin nauki. Uznałam, że cmentarze stanowić będą przysłowiowy złoty środek ze względu na ich powszechność – występują przecież na terenie całej Polski i dotyczą każdego człowieka. A obecność na nich elementów roślinnych i architektonicznych, jak również zjawisk o charakterze społecznym, kulturowym sprawia, że mogą one stanowić podstawę szerszych badań, zarówno w gospodarce przestrzennej, jak i architekturze krajobrazu.

Dla naszych czasów znamienne jest niemówienie o śmierci, a że cmentarze w pierwszej kolejności utożsamiane są właśnie ze śmiercią, to raczej pomija się je w nauce oraz mediach. Właśnie z tego powodu, zbierając materiały do swojej dysertacji, czułam się jak pionierka, bowiem: przełamywałam tabu (publicznie zabierając głos na temat śmierci i cmentarzy), walczyłam ze stereotypami (w obiegowej opinii zmarłym należy się szacunek i spokój, którego nie powinni zakłócać badacze), poszukiwałam materiałów (co niejednokrotnie przypominało przeczesywanie stogu siana w poszukiwaniu przysłowiowej igły ze względu na brak opracowań z zakresu architektury krajobrazu oraz planowania przestrzennego dotyczących polskich cmentarzy w ujęciu holistycznym), opracowywałam zakres analiz, sposób ich przeprowadzenia, formularze do oceny cmentarzy i ich poszczególnych komponentów.

Indiana Jones z GPS-em

Pierwsza faza mojego doktoratu, czyli badania kameralne, to niezliczone godziny spędzone w referatach jednostek samorządu terytorialnego odpowiedzialnych za planowanie przestrzenne i dziedzictwo kulturowe, w powiatowych ośrodkach dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej, w bibliotekach, czytelniach (zwłaszcza w czytelni Narodowego Instytutu Dziedzictwa, gdzie spisywałam informacje z kart ewidencyjnych cmentarzy), archiwach…

Zaś druga faza, czyli badania terenowe, stanowiła duże przedsięwzięcie logistyczne, ponieważ analizom poddałam cmentarze położone w trzech zróżnicowanych historycznie, krajobrazowo, demograficznie oraz ekonomicznie regionach Polski: w Warszawie (Mazowsze), Bieszczadach oraz na Warmii. Powodem wyboru trzech tak odmiennych poligonów badawczych było wstępne założenie, że jeśli pewne cechy cmentarzy uwidocznią się w tych tak diametralnie różnych regionach, to będzie je można uznać za cechy ogólnopolskie.

Początkowo do badań wyselekcjonowałam 112 cmentarzy bieszczadzkich, ale już w terenie okazało się, że 29 z nich na skutek przemian wtopiło się w krajobraz tamtejszych połonin na tyle skutecznie, że miałam ogromne trudności, aby je odnaleźć, a tym bardziej odtworzyć ich układ przestrzenny.

Ostatecznie w dysertacji uwzględniłam 162 cmentarze: 31 obiektów warmińskich, 48 warszawskich i 83 bieszczadzkie. Jeśli chodzi o zakres czasowy prowadzonych badań, to objął on perspektywę liczącą ponad 150 lat. Zebrane dane przyporządkowywałam do trzech okresów: przed I wojną światową, międzywojnia oraz po II wojnie światowej.

Trzy poligony badawcze położone na północy, w centrum i na południu Polski przemierzałam w poszukiwaniu cmentarzy pieszo, rowerem oraz samochodem. To była niesamowita przygoda!

Zwłaszcza w czasie badania cmentarzy bieszczadzkich czułam się jak żeński odpowiednik Indiany Jonesa. Użyłam porównania do filmowego archeologa i poszukiwacza przygód, ponieważ niektóre, trudne do zdobycia miejsca wymagały sprawności fizycznej i odpowiedniego wyposażenia (fedorę, bicz, skórzaną kurtkę i rewolwer – atrybuty kultowego Indy’ego, które pozwalały mu wyjść cało z każdej opresji, zastąpiły: GPS, dalmierz, aparat fotograficzny, wygodne buty, materiały kartograficzne oraz przybory kreślarskie). Poza tym w plecaku zawsze miałam mnóstwo energii, optymizmu i wiary, że znajdę wyselekcjonowane do badań miejsca pochówku i że uda mi się sfinalizować badania.

Obecnie w wielu zakątkach Bieszczadów, na skutek wysiedleń po II wojnie światowej, występuje zjawisko wtórnego zdziczenia krajobrazu. Tarasowy układ zboczy dawnych pól uprawnych, zdziczałe drzewa i krzewy owocowe, fragmenty podmurówek i studni, cerkwiska – to ślady po dawnych bieszczadzkich wsiach. Niejednokrotnie jedynym dowodem na obecność ludzi w bieszczadzkim krajobrazie są cmentarze lub ich pozostałości. Tym większą czułam satysfakcję, gdy do dawnego miejsca pochówku udało mi się dotrzeć i je udokumentować. Uczucia tego dane mi było doświadczać wielokrotnie w czasie kilku lat badań terenowych, zwłaszcza zaś, gdy docierałam do cmentarzy położonych na polsko-ukraińskich rubieżach: w Siankach, Beniowej, Bukowcu, Dźwiniaczu. Obiekty te zdobywałam pieszo, ale do innych dojeżdżałam rowerem (Michniowiec, Lipie, Żubracze, Smolnik, Zatwarnica, Chmiel – to tylko niektóre). Należy uzmysłowić sobie specyfikę bieszczadzkich szlaków rowerowych prowadzących po szutrach i nieutwardzonych drogach polnych, ciągnących się przez długie kilometry. Myli się zatem ten, kto sądzi, że praca naukowa to jedynie wertowanie książek, robienie obliczeń przy użyciu skomplikowanych wzorów matematycznych. To także wysiłek fizyczny.

Ogrody żywych i umarłych

Osoby, które przypadkowo spotykałam w czasie badań cmentarzy Warszawy, Warmii i Bieszczadów, dziwiły się, widząc mnie dzierżącą szkicownik, pokaźny stos map i aparat, a kiedy zdradzałam im cel swojej wizyty na cmentarzu, na ich twarzach malowało się jeszcze większe zaskoczenie.

Ponieważ słowo „zdziwienie” i jego synonimy padało już w moim tekście wielokrotnie, chciałabym wszystkim przybliżyć, czego tak naprawdę dotyczyły moje badania. Temat realizowanego przeze mnie projektu badawczego brzmiał: „Cmentarze jako ogrody żywych i umarłych”. Cel badawczy, który postanowiłam zrealizować, badając 162 obiekty położone w Warszawie, Bieszczadach i na Warmii, to określenie treści i formy cmentarza, jego miejsca w strukturze osadniczej oraz roli społecznej. Założyłam, że przeprowadzone analizy pozwolą mi skonstruować model cmentarza ogólnopolskiego i wariantowego (w zależności od regionu i typu). Założyłam również, że porównanie modeli z wnioskami wynikającymi z badań terenowych pozwoli opracować zestaw wytycznych usprawniających funkcjonowanie cmentarzy w aspekcie ich planowania, ochrony i rozwoju. To ostatnie założenie wynikało z faktu, że znając fizjonomię cmentarzy, dynamikę i kierunki zachodzących przemian, można łatwiej i skuteczniej kształtować ich przestrzeń.

Wygenerowałam cztery kategorie analiz, w ramach których poszukiwałam zbieżności pomiędzy cmentarzami i ogrodami: historia, społeczeństwo, krajobraz, kompozycja, i które miały być mi pomocne przy realizacji postawionych celów. W aspekcie historycznym zajęłam się analizą genezy i idei cmentarza oraz przeglądem zapisów prawa w kontekście ich zakładania, projektowania. W aspekcie krajobrazowym poszukiwałam czynników lokalizacji cmentarzy, jak również badałam ich położenie i widoczność w krajobrazie. Aspekt społeczny poświęcony był analizom liczby i struktury narodowościowo-wyznaniowej ludności, obrzędowości pogrzebowej, położenia cmentarzy względem zabudowy i centrum jednostki osadniczej. W jego ramach wykonałam także ocenę odbioru wyglądu cmentarzy, w której udział wzięło 113 respondentów. Ostatnia grupa analiz dotyczyła kompozycyjnego wymiaru cmentarza, zawarłam w niej badania układu przestrzennego, elementów zagospodarowania, szaty roślinnej wraz z symboliką oraz nagrobków 162 cmentarzy.

Betonowe miasta

Czas przejść do nakreślenia wyników i wniosków z przeprowadzonych mnie badań. Co do zasugerowanego w tytule dysertacji podobieństwa cmentarzy i ogrodów, to analizy pokazały, że przemiany ich formy i funkcji są skorelowane z duchem czasu i miejsca, a także z osobowością projektanta, budowniczego danej formy oraz członków społeczności lokalnej (w przypadku ogrodu – rodziny), którzy ją porządkują, pielęgnują. A zatem cmentarz jest formą ogrodową (co do tego, chyba już nikt nie ma wątpliwości). Natomiast polemizować można z jego miejscem w klasyfikacjach terenów zieleni. Definicja terenów zieleni zawarta w ustawie o ochronie przyrody z 2004 roku wskazuje na enumeratywną listę kryteriów, które muszą spełnić tereny, by zostać za nie uznane: przestrzeń publiczna, teren pokryty roślinnością, pełniący funkcje estetyczne, zdrowotne, rekreacyjne i osłonowe. Badania, które przeprowadziłam, wskazały na alarmujący proces degradacji szaty roślinnej współczesnych cmentarzy. Jeśli będzie się on utrzymywał, to zanik roślinności w nekropoliach uniemożliwi im pełnienie funkcji estetycznych, zdrowotnych, rekreacyjnych i osłonowych, a tym samym nie będzie podstaw, aby uznać je za tereny zieleni.

W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję. Rozpoczynając badania terenowe, nie zdawałam sobie sprawy, że przemiany cmentarzy dokonują się w tak zawrotnym tempie. Nie przypuszczałam, że będę utrwalać na zdjęciach i rysunkach cmentarze odchodzące w niebyt, dewastowane przez człowieka lub anektowane przez przyrodę, a świadczące przecież o tożsamości ziem Polski, o historii ludzi, którzy na nich żyli i umierali… W 2009 roku uwieczniłam na zdjęciach piękny cmentarz w warmińskim Jonkowie, gdzie korony starych klonów tworzyły zielony baldachim dla nagrobków. Odwiedzającym zaś, poza niezwykłymi wrażeniami estetycznymi, dawały schronienie przed wiatrem, słotą czy słońcem. Kiedy pojawiłam się tam rok później, po jego niezwykłej, mistycznej atmosferze nie było już śladu, została usunięta wraz z wszystkimi drzewami. Z zielonej świątyni jonkowski cmentarz przeistoczył się w betonowe miasto umarłych. Właśnie dlatego tak ważne jest zainteresowanie cmentarzami. Tego typu negatywne przykłady mogłabym mnożyć. A przebadałam zaledwie 162 cmentarze. W zasobie Narodowego Instytutu Dziedzictwa znajduje się 25 247 kart ewidencyjnych cmentarzy. Aż strach pomyśleć ile z nich podzieliło los cmentarza z Jonkowa…

Badania potwierdziły także, że cmentarze stanowią przestrzeń przeznaczoną dla żywych i zmarłych członków społeczności lokalnych, ale tylko te historyczne, zwłaszcza zabytkowe, które obok funkcji grzebalnej i terapeutycznej pełnią także rekreacyjną, edukacyjną, oraz cmentarze wiejskie, będące ważnym elementem, wokół którego ogniskuje się wspólnota parafian. Zauważyłam, że obiekty zakładane współcześnie są mało przyjazne dla żywych. Obserwacje poczynione w czasie pisania dysertacji wskazały, że w świadomości współczesnego człowieka cmentarz jest przestrzenią grzebalną o konotacjach religijnych, wykorzystywaną tylko w czasie uroczystości pogrzebowych i kościelnych. Taki stan rzeczy wiąże się ze znikomą wiedzą na temat nekropolii i przekłada na pełnienie przez nie podrzędnej roli społecznej.

Także długie godziny spędzone w archiwach, bibliotekach i czytelniach opłaciły się, bowiem w ramach analiz historycznych udało mi się przeprowadzić krytyczną ocenę regulacji prawnych w zakresie zakładania cmentarzy w Polsce. I tak, dla przykładu, w toku kwerendy odnotowałam pewien paradoks. Mimo ustawowego obowiązku przeprowadzania wnikliwych badań środowiska przyrodniczego w celu wybrania pod cmentarze terenów o najdogodniejszych warunkach (taki obowiązek nakłada rozporządzenie ministra gospodarki komunalnej z 1959 roku w sprawie określenia, jakie tereny pod względem sanitarnym są odpowiednie na cmentarze), nie są one wkomponowywane w podstawowy układ zieleni jednostki osadniczej. Poza tym, współczesne polskie regulacje prawne dają jedynie ogólne wskazania odnośnie do kompozycji nekropolii pozostawiając swobodę ich zarządcom. W tym braku dbałości o precyzyjność wytycznych projektowych (takich jak: materiał, forma, parametry ogrodzeń, bram, nagrobków i innych elementów kubaturowych) upatruję powód unifikacji cmentarzy w Polsce. Inną przyczyną tego zjawiska może być „poszatkowanie” przepisów prawa. Zamiast jednego kompendium z wytycznymi do kształtowania przestrzeni cmentarzy istnieje kilka dokumentów, co utrudnia właściwe projektowanie. Jak te przepisy ulepszyć, sprawić, by nie tylko historyczne, zabytkowe cmentarze, ale także te współcześnie zakładane stanowiły ogrody – zielone świątynie chętnie odwiedzane nie tylko w czasie świąt kościelnych?

Pytanie to stanowi temat kolejnych badań, które planuję podjąć, a ich wynikami nie omieszkam podzielić się na łamach „Forum Akademickiego”.

Dr inż. Anna Długozima jest adiunktem w Katedrze Sztuki Krajobrazu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.