Uniwersytety bez filozofii
Z filozofii od wieków wyłaniały się nowe dyscypliny naukowe i z biegiem czasu zyskiwały większą lub mniejszą autonomię. Zwykle jednak ci, którzy zabiegali o wyodrębnienie się np. psychologii czy socjologii od filozofii, nie postulowali zamknięcia studiów filozoficznych. Na Uniwersytecie w Białymstoku zadecydowano właśnie (na razie na poziomie Rady Instytutu Socjologii) o zamknięciu w 2015 r. studiów filozoficznych i zastąpieniu ich kognitywistyką. Powody są oczywiście praktyczne: obydwu kierunków nie dałoby się utrzymać (czy rzeczywiście?), nabór na studia filozoficzne jest stosunkowo niewielki, a kognitywistyka w całej Polsce przyciąga sporo studentów. Ponadto trzon kadrowy nowego kierunku stanowić będą filozofowie, choć oczywiście nie wszyscy (głównie specjaliści w zakresie epistemologii i filozofii umysłu), nie trzeba więc będzie zwiększać kosztów przez zatrudnianie nowych pracowników.
Sytuacji na Uniwersytecie w Białymstoku nie można uogólniać, bo choć od wielu już lat zatrudniano tam kilku dobrej klasy filozofów, którzy prowadzili ważne badania, studia filozoficzne powołane zostały zaledwie trzy lata temu. Wiele jednak wskazuje na to, że nawet w najstarszych polskich uczelniach, mogących poszczycić się wielkimi tradycjami w dziedzinie filozofii, studia na tym kierunku mogą być w najbliższych latach zawieszone lub zamienione na inne. Wielu z nas trudno zrozumieć, jak to się dzieje, że bardzo interesujące i spójnie zorganizowane studia filozoficzne, które dostarczają dobrych narzędzi do rozumienia świata, przegrywają konkurencję z nowymi kierunkami (o atrakcyjnie brzmiących nazwach i koniecznie interdyscyplinarnymi), choć ich kadrę stanowią w większości ci sami filozofowie, uczący często przedmiotów wykraczających poza ich oryginalne specjalizacje.
Drugi kierunek
Być może część winy za ten stan ponosimy my sami, bo nie umiemy uatrakcyjnić młodym ludziom naszych zajęć i naszej dyscypliny. Jest jednak kilka czynników od nas niezależnych, które przyczyniają się do instytucjonalnej zapaści tego kierunku. Podkreślam, że chodzi o aspekt instytucjonalny, bo jeśli wziąć pod uwagę jakość badań, to obok miernych uczonych, którzy obecni są w kadrze niemal wszystkich kierunków oferowanych w naszych uczelniach (taka jest – wynikająca z naszej historii – specyfika polskiej nauki), w każdym ośrodku filozoficznym są uczeni na światowym poziomie (a tymi już nie każda dyscyplina uprawiana w naszym kraju może się poszczycić). Pierwszym czynnikiem jest pozbawienie nas dopływu osób, które studiowały filozofię jako drugi kierunek. Od bieżącego roku akademickiego osoby, które nie należą do bardzo wąskiej grupy najlepszych studentów na swoich głównych kierunkach, muszą za takie studia płacić. Kto jednak zdecyduje się płacić za niepraktyczne i zarazem trudne studia w sytuacji, gdy promuje się głównie kierunki techniczne i uczula młodych ludzi, aby kierowali się w swoich wyborach potrzebami rynku pracy, a nie własnymi zainteresowaniami i pasjami?
Rok temu polskie środowisko filozoficzne zjednoczyło się w intensywnych zabiegach, aby studiowanie filozofii jako drugiego kierunku było bezpłatne, podobnie jak bezpłatne jest w przypadku takich kierunków artystycznych, jak dyrygentura czy reżyseria. W pismach do pani minister Barbary Kudryckiej argumentowaliśmy, że do uprawiania wielu dyscyplin filozoficznych nieodzowna jest kompetencja w jakiejś dziedzinie pozafilozoficznej: nie można zajmować się odpowiedzialnie np. filozofią nauki bez wiedzy naukowej (np. filozofią matematyki bez odbycia studiów matematycznych), filozofią muzyki bez wiedzy i umiejętności w zakresie muzyki itd. Jeśli więc filozofia ma się dalej w Polsce rozwijać, to obok osób studiujących filozofię jako pierwszy kierunek, potrzebna jest stała obecność na studiach filozoficznych osób, które ukończyły lub kończą inne kierunki studiów. Wskazywaliśmy również, że niezależnie od wielkiego historycznego znaczenia filozofii i filozofów (także w najnowszych dziejach Polski), dyscyplina nasza spełnia skromną, ale ważną funkcję pomocniczą w kształceniu społeczeństwa. Dostarcza bowiem krytycznych narzędzi niezbędnych do rzetelnej analizy jakichkolwiek zagadnień (poprzez edukację w zakresie logiki, semiotyki, metodologii nauk), umiejscawia szczegółową wiedzę na mapie całościowo ujętej ludzkiej wiedzy i kultury (dzięki studium w zakresie epistemologii, ontologii, estetyki, historii filozofii), wyposaża studentów w umiejętność racjonalnej analizy zagadnień etycznych i światopoglądowych. Podkreślaliśmy, że potrzeba rozwoju i świadomość wagi tych umiejętności rzadko rodzi się w umysłach młodych ludzi na poziomie szkoły średniej. Filozofię jako pierwszy kierunek wybiera pewna grupa absolwentów szkół średnich, ale – ze względu na szczątkową obecność naszej dyscypliny na tym etapie edukacji – wiele osób uświadamia sobie jej wartość dopiero w trakcie swoich pierwszych, niefilozoficznych studiów.
W bezpośrednich rozmowach z nami pani minister Barbara Kudrycka (i także inni przedstawiciele Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego) odnieśli się do naszej prośby z dużą życzliwością. Zaskoczeni byliśmy ich świadomością roli naszej dyscypliny dla nauk humanistycznych i społecznych oraz świadomością wpływu, jaki na kulturę polską i światową wywarli tacy filozofowie, jak: Kazimierz Twardowski, Alfred Tarski, Władysław Tatarkiewicz, Tadeusz Kotarbiński, Roman Ingarden, Józef Bocheński, Stefan Swieżawski, Leszek Kołakowski, Karol Wojtyła, Józef Tischner czy Barbara Skarga. Niestety, z informacji, jakie do nas ostatnio dotarły wynika, że Komitet Stały Rady Ministrów nie zgodził się, aby w nowelizowanej ustawie o szkolnictwie wyższym znalazł się zapis, o który zabiegaliśmy. Powód był podobno standardowy: jeśli uwzględniono by naszą prośbę, inne kierunki starałyby się o podobne potraktowanie.
Ramy i rynek
Odcięcie filozofii od dopływu studentów innych dyscyplin znacznie pogłębiło nasze problemy związane z niżem demograficznym, ale do zapaści, która – jeśli nic się nie zmieni – czeka nas w najbliższych latach, dojdzie także z kilku innych powodów. Jednym z nich są Krajowe Ramy Kwalifikacji, których wprowadzenie wykorzystywano często do pozbycia się zajęć filozoficznych z kierunków pozafilozoficznych. Powodem tego jest możliwość dołączenia ogólnokształcących efektów kształcenia do kursów specjalistycznych (i zachowania etatów dla swoich pracowników) oraz kłopoty związane z rozliczeniami między wydziałami, posiadającymi samodzielność finansową. Tymczasem to właśnie przedmioty filozoficzne najlepiej realizują wiele ogólnokształcących efektów kształcenia przewidzianych na niemal wszystkich kierunkach. Rzeczywiście, cała idea KRK polega na tym, że wspomniane efekty nie muszą być zrealizowane wyłącznie na zajęciach filozoficznych, ale obecna praktyka dołączania ich do różnych przedmiotów kierunkowych prowadzi najczęściej do tego, że są one realizowane w szczątkowej postaci lub nierealizowane w ogóle. W ten sposób wykształcenie wyższe staje się coraz bardziej specjalistyczne, a młodzież pozbawiona jest intelektualnych narzędzi do racjonalnego wiązania i oceny danych pochodzących z różnych dziedzin wiedzy i obszarów doświadczenia. My, filozofowie, straciliśmy dodatkowo możliwość zainteresowania naszymi studiami osób z innych kierunków. Interweniowaliśmy w tych sprawach w Polskiej Komisji Akredytacyjnej, ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi na nasze pismo.
Warto wymienić jeszcze jeden niekorzystny dla filozofii czynnik. Otóż spadek liczby studentów na pewne elitarne i niełatwe do ukończenia kierunki studiów humanistycznych (a do takich należy filozofia) wiąże się z tym, że rozmijają się one z potrzebami młodych ludzi. To jest fakt, z którym trudno dyskutować. Trzeba jednak zauważyć, że rolą instytucji edukacyjnych nie jest proste podążanie za tymi potrzebami, ale także kształtowanie ich (nawiązuje do tego rdzeń słowa „wykształcenie”) lub – w innym języku – pomoc w rozpoznaniu i zaspokojeniu potrzeb głębszych. Gdyby MEN i MNiSW zachowywały bierność wobec płytkich potrzeb młodzieży, można by to wytłumaczyć jako reakcję na uzurpacje dawnej ludowej władzy do odgórnego określania „właściwych” ludzkich potrzeb. Tak jednak nie jest. Nasze władze edukacyjne wzmacniają w młodzieży potrzebę odniesienia szybkiego sukcesu na rynku pracy, nawet jeśli kosztem miałaby być rezygnacja z własnych pasji i zainteresowań. Słuszna skądinąd promocja pewnych kierunków technicznych (polegająca niekiedy na udzielaniu sutych stypendiów za samo podjęcie określonych studiów) wiązała się z jednoczesnym zniechęcaniem do studiowania „niepraktycznych” kierunków humanistycznych i społecznych. Problem jednak w tym, że nigdy w historii ludzkości zmiany nie były tak szybkie, jak obecnie. Zawód, który teraz przynosi profity, za kilka lat może w ogóle nie istnieć. Okazuje się, że obietnice dobrze płatnej pracy po rzekomo najatrakcyjniejszych rynkowo studiach są często bez pokrycia, a sytuacja sfrustrowanych, bezrobotnych absolwentów studiów, które miały pomóc im w zawojowania świata, przedstawia się nader tragicznie. Może wielu z nich trzymałyby przy życiu własne pasje, ale zrezygnowali przecież z ich rozwijania, aby studiować kierunek, który miał im zapewnić zdobycie dobrze płatnej pracy. W porównaniu z nimi nieliczni już absolwenci filozofii z zaskoczeniem zauważają, że wybrane przez nich studia dostarczyły im więcej niż oczekiwali. I to nie tylko dlatego, że oczekiwania mieli niskie, ale także z tej racji, że nabyli sprawności pozwalających dopasowywać się im do dzisiejszego dynamicznego rynku pracy.
Hotelowy korytarz
Niewielkie jest jednak prawdopodobieństwo, że my, filozofowie, zdołamy przekonać nastawionych na szybki sukces młodych ludzi, że na naszych studiach mogliby zyskać coś wartościowego. Wątpię też, czy przekonamy decydentów, że w obecnej sytuacji zasługujemy na wsparcie – argument, że inni także mogliby zabiegać o podobny przywilej, jest przecież nie do odparcia. Wygląda więc na to, że w Polsce filozofia jako osobny kierunek studiów – zwłaszcza w uczelniach usytuowanych w mniejszych miastach – jest skazana na śmierć. Chciałoby się dodać, że na powolną śmierć, ale byłaby to oznaka zbyt daleko posuniętego optymizmu. Będzie to śmierć gwałtowna. Zapewne już w następnym roku, z powodu braku kandydatów, władze wielu uczelni nie zezwolą na otwarcie studiów filozoficznych pierwszego i drugiego stopnia, a tam, gdzie będzie to możliwe, zaproponują zastąpienie ich innym kierunkiem.
William James (za swoim włoskim zwolennikiem Giovannim Papinim) porównywał filozofię do hotelowego korytarza, prowadzącego do pokojów, w których mieszkają i pracują uczeni reprezentujący różne dyscypliny, artyści, ludzie religijni, ateiści itd. Sądził, że bez tej wspólnej przestrzeni hotelowi goście zdogmatyzowaliby się i zatracili poczucie roli, jaką spełniają w całości. Tutaj właśnie wykuwać się mają podstawy różnych systemów społecznych i politycznych, toczyć dyskusje o dobru i sprawiedliwości, o naszych powinnościach moralnych i epistemicznych, o prawdzie, uzasadnieniu i wiedzy, o relacji poznania naukowego do potocznych i religijnych wizji świata. Tak rozumiana filozofia spełniałaby - zwłaszcza wobec nauk społecznych i humanistycznych – podobną rolę jak matematyka wobec nauk przyrodniczych, dostarczając języka racjonalnej komunikacji między nimi oraz formułując abstrakcyjne modele świata, które później można uszczegółowiać i dopełniać. Jej rola nie polegałaby na normowaniu nauk (dawno wyzbyliśmy się takiego mniemania o naszej dyscyplinie), ale na współdziałaniu z nimi w celu lepszego zrozumienia świata i nas samych.
Można jednak pomyśleć tak: z punktu widzenia interesu ekonomicznego najlepiej pozbyć się tej wspólnej przestrzeni albo ograniczyć ją do minimum – mniejsze koszty sprzątania, ogrzewania i generalnie utrzymania podniosą rentowność hotelu. A jeśli z korytarza da się dodatkowo wykroić kilka nowych pokoi i każdy ochrzcić atrakcyjną nazwą, która przyciągnie gości, rentowność wzrośnie jeszcze bardziej. Obawiam się, że w Polsce zdecydowanie zmierzamy do realizacji takiego właśnie modelu uniwersytetu – z coraz wygodniejszymi pokojami, do których prowadzą wąziutkie korytarze. Tak wąskie, że żaden Sokrates nie będzie mógł tam Was – drodzy uczeni – spotkać, aby zadać swoje niepokojące pytania.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.