Ossowscy
Nie mieli utytułowanych naukowo protoplastów ani rodzonych dzieci, które kontynuowałyby ich drogę. Mimo to należą do bardzo licznego rodu polskich uczonych – z ich obojga mistrzami, spośród najprzedniejszych humanistów tej epoki, kiedy humanista ogarniał myślą i twórczością cały niemal obszar kultury, a własnymi badaniami wyznaczał główne szlaki poszukiwań na tym obszarze i z wielo już pokoleniowym zastępem uczniów, rozwijającym zapoczątkowane przez Marię i Stanisława Ossowskich badania – socjologiczne, etyczne, filozoficzne, kulturoznawcze. Uczniowie niosą dalej także postawy wobec świata i wobec własnego społeczeństwa, które oboje opisali w swoich pracach naukowych i jakim dawali świadectwo w życiu.
* * *
Miałam szczęśliwą okazję rozmawiać wielokrotnie o obojgu profesorach z ich wybitnym i może najwierniejszym uczniem Janem Strzeleckim, który należał do grona recenzentów Biblioteki Myśli Współczesnej, serii eseistyki naukowej wydawanej przez PIW, którą kierowałam w drugiej połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Było to zawsze w kontekście rozważań i ocen redagowanych książek – autorytet Ossowskich (czasem bardziej Marii, czasem Stanisława) pełnił rolę ostatecznego argumentu. Doktor Strzelecki przywoływał ważną, właściwie podstawową, cechę w podejściu do tematów niejednoznacznych ideowo, budzących moralne wątpliwości czy niedowierzanie intelektualnej eksperiencji, a pochodzących od autorów zwykle światowej miary. Było nią (jest ciągle u wiernych Ossowskim) rzetelne, precyzyjnie dokumentowane ustalanie podstaw naukowych, na jakich się opierają, analizowanie użytych argumentów i staranne przygotowanie własnych. Przywodziło mi to na myśl lekturę ostatniej książki Marii Ossowskiej o etosie rycerskim, którego istotną cechą jest stawanie do walki w otwartym polu, z dobrym uzbrojeniem, a kardynalnym naruszeniem jego zasad – podstęp i zdrada. Chciałabym myśleć, że jeśli gdzieś pozostały relikty etosu rycerskiego, to w środowisku akademickim czy szerzej – naukowym, mimo wszelkich przeobrażeń cywilizacyjnych.
Czujność precyzyjna
Urodzona w 1886 r. w Warszawie Maria Jadwiga Niedźwiedzka, skończywszy pensję, studia w UW zaczęła od filozofii, wchodząc w krąg mistrzów szkoły lwowsko-warszawskiej – Tadeusza Kotarbińskiego, Jana Łukasiewicza, Władysława Tatarkiewicza. Było to środowisko, w którym ukształtowały się gruntowne podstawy metodologii naukowej. Być może na tym etapie edukacji życiowej, z perspektywą naukowej drogi, którą miała wybrać przewodnicząca Studenckiego Koła Filozoficznego Słuchaczy Uniwersytetu Warszawskiego, jest źródło przekonania, które Maria Ossowska wyznawała i praktykowała przez całe życie – że człowiek krytyczny żąda nie odurzeń, lecz uzasadnień.
Po studiach uzupełniających w Paryżu (od sierpnia 1921 do końca 1922 r.) została starszym asystentem przy Seminarium Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego, pełniąc tę funkcję do r. 1928. Równocześnie (o rok dłużej) wykładała psychologię i pedagogikę na wyższych kursach dla nauczycieli. W lipcu 1924 r. Maria Niedźwiedzka i Stanisław Ossowski wzięli ślub, rozpoczynając wspólne życie wypełnione pracą naukową, służbą obywatelską i nieustanną wymianą myśli wzajemnie inspirujących.
Zaraz po wojnie, w r. 1945, Maria Ossowska została profesorem na Uniwersytecie Łódzkim, którego powstanie inicjował i współrealizował wybitny socjolog Józef Chałasiński. Słuchaczem wykładów pani profesor z etyki był tam m.in. Leszek Kołakowski, zapoczątkowując długi ciąg godnych sukcesorów. Miał już wtedy co dziedziczyć z prekursorskiego dorobku w dziedzinie socjologii moralności, którą profesor Ossowska tworzyła od podstaw.
W 1937 r. opublikowała artykuł Jakie zadania ma przed sobą badacz moralności , zawierający podstawowe reguły podejścia do owych zadań – opisywanie zjawisk moralnych bez ich wartościowania i bez propozycji dróg postępowania. Rozdzielało to precyzyjnie etykę i naukę o moralności, co w owym czasie było zabiegiem potrzebnym, pionierskim, ale także zabezpieczało tę drugą przed wpływami myślenia potocznego, które autorka bardzo wyraźnie odgraniczała od konstatacji naukowych. Już wtedy Maria Ossowska wykreśliła obszar proponowanej przez siebie nowej gałęzi humanistyki, dzieląc go niejako na trzy nurty: metaetykę, tj. język norm i ocen moralnych, psychologię moralności i socjologię moralności. Dorobek dalszego życia jest ich rozwinięciem i wypełnieniem całego obszaru.
W r. 1948 badaczka wróciła z wykładami na Uniwersytet Warszawski, żeby w trybie przeciwdziałania „niewłaściwym wpływom” na młodzież przez władze, znaleźć się w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Kierowała tam Zakładem Historii i Teorii Moralności w latach 1952-1962.
Nad jej trumną – zmarła w r. 1974 – Klemens Szaniawski, jeden z intelektualnych i duchowych potomków, mówił: „Zastanówmy się nad tym, co było dla niej ważne. Przede wszystkim zrozumieć. Zrozumieć ludzi jako działających z pobudek moralnych. Zrozumieć sens oceny etycznej i jej społeczne uwarunkowania. Wszystko to zrozumieć naprawdę, nie pozwalając sobie na wygodę złudzeń ani na powierzchowne poczucie rozstrzygnięć definitywnych. Stąd konieczność oddzielenia – choćby to było bardzo bolesne – prawd rozumu od prawd serca. Stąd też czujność ustawiczna”.
Profesor kultowy
Stanisław Ossowski urodził się w Lipnie na Kujawach w r. 1897, w rodzinie inteligenckiej o rodowodzie drobnoszlacheckim. Dziadek macierzysty przyszłego profesora był dziennikarzem, ojciec lekarzem. Podobnie jak Maria Niedźwiedzka, studiował na Uniwersytecie Warszawskim filozofię u tych samych mistrzów. Uzupełniał studia w Paryżu, Rzymie i Londynie (tam słuchał wykładów Bronisława Malinowskiego). Po przerwie spowodowanej udziałem w wojnie bolszewickiej 1920 r. zrobił doktorat pod kierunkiem Tadeusza Kotarbińskiego w r. 1925. Warto przypomnieć tytuł rozprawy – Analiza pojęcia znaku , gdyż mówi o zainteresowaniu problematyką wówczas nową, niejako z awangardy badań na pograniczu filozofii, estetyki, kulturologii, lingwistyki.
Po wojnie również znalazł się w Łodzi i włączył czynnie w organizowanie uniwersytetu, dobrze rozumiejąc znaczenie uczelni w robotniczym mieście. Do stycznia 1947 r. był dziekanem Wydziału Humanistycznego i kierownikiem Katedry Teorii Kultury. W r. 1948 powrócił wraz z żoną do Warszawy, zostając profesorem socjologii UW. W roku następnym Stanisław Ossowski uczestniczył w Kongresie Pokoju w Nowym Jorku jako członek polskiej delegacji.
Rok 1951 stał się dramatyczną cezurą w dziejach polskiej socjologii, wywołaną względami ideologicznymi i wprost politycznymi. Katedrę Socjologii UW przemianowano na Katedrę Historii Kultury, tę zaś władze zamknęły w listopadzie 1952 r., odsuwając prof. Ossowskiego od dydaktyki.
Wrócił po Październiku 1956, by w następnym roku zaangażować się w tworzenie Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. W latach 1959-1962 był wiceprzewodniczącym Międzynarodowego Towarzystwa Socjologicznego, na którego kongresy władze komunistyczne utrudniały mu wyjazdy.
Postać Stanisława Ossowskiego owiana jest legendą, które to stwierdzenie w środowisku naukowym, definiującym się jako racjonalne, ma znaczenie szczególne. I chyba mniej tu waży niezłomność wobec stalinizmu, choć nie wolno o niej zapomnieć, bo składa się istotnie na autorytet uczonego, więcej zaś to, że ustalił i wyraziście opisał znaczenie wielu pojęć podstawowych dla współczesnej humanistyki, wywodząc ich treść oraz najgłębszy sens ze sfery świadomości. Wedle Ossowskiego więź społeczna – główny przedmiot badań socjologii – kształtuje się w obrębie dziedziczonych, następnie uzupełnianych w jednostkowym życiu, wyobrażeń, przekonań, czasem narzuconych i przyjętych bezrefleksyjnie, kiedy indziej świadomie wybranych i uwewnętrznionych norm postępowania. Są to założenia pomocne w badaniu takich, aktualnych także dzisiaj, zjawisk jak wszelkie odmiany szowinizmu, nacjonalizmu, fanatyzmu religijnego, ale i patriotyzmu, który uczony dobitnie oddzielał od patologicznych wynaturzeń miłości ojczyzny.
Stosunek otoczenia – i naukowego, i szerszej opinii – do wybitnego humanisty dobrze oddaje współczesne określenie: kultowy. Bardzo szybko (za życia obojga uczonych) narodził się ów kult wobec człowieka, który szczególnie nie lubił wszelkich postaci „brązownictwa”. Było w tym uznanie (do poziomu podziwu), autorytet osoby będącej w sporach naukowych czy ideowych wzorcem, do którego przymierzano poglądy i postawy, gorące pragnienie znalezienia się w gronie uczniów, a dzisiaj zaliczenia do intelektualnych spadkobierców.
Stanisław Ossowski całe życie – zmarł w r. 1963 – pisał dziennik, którego fragmenty (większa część spłonęła w czasie powstania) opublikowało Wydawnictwo SIC razem z wyborem korespondencji uczonych małżonków w r. 2002. Pod datą 13 IV 1952 czytam: „Silna presja ideologiczna wyrażająca się zarówno w formach szkolenia ideologicznego, jak w uniemożliwieniu wszelkiej dyskusji i niedopuszczaniu do ujawnienia się żadnych głosów niezgodnych z panującą tendencją może powodować trojakie skutki: 1) szerzenie narzucanej ideologii, 2) podniecanie ideologii wrogiej, 3) szerzenie apatii ideologicznej i sceptycyzmu”. Wciąż aktualne i zawsze niebezpieczne dla pokus totalitarnych stwierdzenie badacza społecznej świadomości i międzyludzkich więzi.
* * *
Truizmem stało się stwierdzenie, że rewolucja pożera własne dzieci, jednak z zachowaniem proporcji, można je odnieść do biografii małżonków Ossowskich. Szczęśliwie ani polskie przemiany polityczne po 1945 r. nie były rewolucją w historycznym tego słowa znaczeniu i dramatycznym natężeniu, ani para wybitnych socjologów nigdy się w politykę mocno nie angażowała.
Należeli do tzw. inteligencji żoliborskiej – nie z racji miejsca zamieszkania, lecz sympatii dla projektu urbanistyczno-społecznego autorstwa PPS, jakim była Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa, dzielnica niedrogich mieszkań dla robotników i drobnych urzędników z urządzeniami (place zabaw na zamkniętych blokami podwórkach, biblioteki, świetlice…) integrującymi mieszkańców. W rozmowach o Ossowskich wielekroć słyszałam, jak ich z WSM kojarzono, przypisując lewicowe poglądy.
Wrażliwość społeczna nigdy jednak nie podlegała cesjom na rzecz lansowanej przez powojenne władze utopii. Oboje, zwłaszcza Stanisław, dyskutowali z marksizmem, zarówno teoretycznym, jak próbami wcielania teorii w życie. Wielki autorytet czynił z nich przeciwników utopii niełatwych do pokonania w dyspucie – akademickiej czy publicznej. Dlatego starano się głos uczonych uciszyć, ograniczyć jego zasięg do kręgów instytutu Akademii, skąd nie docierał do młodzieży.
Po Październikowej odwilży oboje wykładali na zagranicznych uniwersytetach, dzięki czemu polska myśl socjologiczne, prekursorskie koncepcje, osiągnięcia metodologiczne były i są obecne w światowym obiegu idei.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.