Wydajność polskiej nauki

Lucjan Pawłowski

W ostatnich latach o roli nauki wiele się dyskutuje zarówno na forum krajowym, jak i w Unii Europejskiej. Większość wypowiedzi dotyczy roli nauki w kreowaniu innowacji, znacznie mniej mówi się o wpływie nauki na jakość kształcenia, co bezpośrednio przekłada się na funkcjonowanie społeczeństwa we wszystkich obszarach.

O rozwoju cywilizacyjnym państwa decyduje przede wszystkim poziom wykształcenia społeczeństwa. To osoby z wyższym wykształceniem będą w przyszłości podejmować wiążące decyzje. We współczesnym, szybko zmieniającym się świecie niezbędne jest wykształcenie umiejętności twórczych, innowacyjnych, bo stanowiska pracy szybko się zmieniają. Truizmem jest twierdzenie, że twórczego myślenia nie nauczy nauczyciel akademicki, który sam nie prowadzi badań na porządnym poziomie. Konkludując, prowadzenie badań naukowych przyczynia się przede wszystkim do wzrostu poziomu innowacyjnego społeczeństwa.

Widać to na przykładzie uczelni, tam gdzie publikuje się dużo dobrych prac i zgłasza się dużo patentów, również absolwenci odnoszą większe sukcesy. Dobrym przykładem może być AGH. Jeśli moja diagnoza jest słuszna, to jednym z ważnych, a powiedziałbym, że najważniejszych aspektów prowadzenia porządnych badań na uczelniach jest kreowanie twórczej atmosfery i przenoszenie jej na absolwentów. Mało prawdopodobne, aby w środowisku, gdzie prowadzi się byle jakie albo żadne badania naukowe, wyrośli twórczy absolwenci.

Równie cennym rezultatem badań są dobre publikacje w czasopismach międzynarodowych, a także patenty i wdrożenia. O ile jednak opublikowanie pracy w dobrym czasopiśmie naukowym zależy tylko i wyłącznie od poziomu artykułu, to sytuacja jest diametralnie inna w przypadku wdrożeń. Niezbędny jest partner reprezentujący gospodarkę. A z tym nie jest najlepiej. Rabunkowe przekształcenie gospodarki, zwane transformacją, doprowadziło do ruiny szereg zakładów przemysłowych. W konsekwencji większość z nich stała się filiami koncernów zagranicznych, które postęp techniczny realizują w zakładach macierzystych poza naszym krajem. Dlatego trudno znaleźć partnera z przemysłu do badań naukowych. Własnymi wdrożeniami nie dokonamy przełomu cywilizacyjnego, nie dlatego jednak, że badania naukowe nie są ważne, ale dlatego, że partner przemysłowy dla jednostek badawczych został w ramach transformacji skutecznie przetrzebiony, a krajowy przemysł stał się w wielu branżach przybudówką do wykorzystania przez centrale znajdujące się poza granicami.

Jeśli jednak w ten sam sposób przekształcimy jednostki naukowe, to konsekwencje będą jeszcze poważniejsze. Zlikwidujemy zaplecze, które w istotny sposób kształtuje jakość pracowników, decydując o kapitale ludzkim, na który zwraca wielką uwagę Unia Europejska w licznych dokumentach i programach. Grozić to będzie zapaścią cywilizacyjną. Pewne symptomy tego zjawiska już obserwujemy. Ciągłe, nieprzemyślane zmiany, zwane reformami nauki, w poważnym stopniu już naruszyły poziom badań naukowych i dydaktyki na uczelniach.

Naukowy wolontariat

Uzyskane na początku transformacji ustrojowej upodmiotowienie środowiska naukowego jest w ostatnich latach konsekwentnie demontowane. Nakłady na badania drastycznie odbiegają od innych krajów (patrz: Tabela 1). Jeszcze gorzej sytuacja wygląda z nakładami na szkolnictwo wyższe (patrz: Tabela 2). Nie szukając daleko, Węgry przeznaczają na badania ponad dwukrotnie więcej w przeliczeniu na jednego mieszkańca, Czechy – 4,5-krotnie, Słowenia – ponad 5-krotnie. W konsekwencji wynagrodzenia kadry naukowej, szczególnie w instytutach PAN, które w większości prowadzą badania na najwyższym międzynarodowym poziomie, są rażąco niskie. Wystarczy wspomnieć, że wynagrodzenie ryczałtowe członka PAN wynosi 2000 zł, a przecież ludzie ci przeszli wieloetapową selekcję: doktorat, habilitacja, profesura i wreszcie wybory do PAN. Jak to się ma do wynagrodzeń np. rad nadzorczych w sławetnych OFE, czy ostatnio w spółce koordynującej budowę stadionów?

O ile nawet tak żenująco niskie wynagrodzenie członków PAN nie zmniejszy ich aktywności, bo są to ludzie z pasją, o ugruntowanej pozycji międzynarodowej, to poważnym problemem są wynagrodzenia ludzi młodych, w szczególności w instytutach PAN. W dyscyplinach bardziej atrakcyjnych rynkowo poważnym problemem jest zatrudnienie młodego pracownika naukowego, jeśli oferuje się mu na starcie wynagrodzenie 2-3 razy niższe w stosunku do innych miejsc pracy, a przecież powinniśmy w nauce zatrudniać najlepszych. Normalny młody człowiek chce założyć rodzinę i ją utrzymać. Oczywiście pojawiają się pasjonaci, którzy nawet bez wynagrodzenia skłonni są poświęcić swój czas na poznawanie nieznanego. Tylko czy można budować poważne instytucje badawcze na wolontariacie?

W ramach moich obowiązków zastępcy przewodniczącego Rady Kuratorów Wydziału Nauk Technicznych PAN znam dosyć dobrze sytuację w instytutach PAN, np. w Krakowie działają dwa instytuty: Instytut Mechaniki Górotworu PAN oraz Instytut Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN.

Tabela 1. Charakterystyka nakładów na B+R jako procent PKB. (Stenogram z 13.01.2011, konwersatorium „Czwartki u ekonomistów”).

Lp.

Kraj

Procent PKB

1.

Szwecja

4,3

2

Finlandia

3,4

3

Japonia

3,1

4

Korea Południowa

3,0

5

USA

2,8

6

Niemcy

2,5

7

Dania

2,4

8

Średnia OECD

2,3

9

Francja

2,3

10

Wielka Brytania

1,9

11

Holandia

1,9

12

Czechy

1,3

13

Węgry

1,0

14

Polska

0,7

15

Grecja

0,7

16

Turcja

0,6

Pierwszy prowadzi badania dotyczące szeroko pojętej problematyki bezpieczeństwa kopalń. Rozwiązania opracowane w instytucie nie tylko są szeroko cytowane w literaturze naukowej, ale także stosowane w kopalniach za granicą, od Australii poczynając, a na obu Amerykach kończąc.

Nie powinno budzić wątpliwości, że prognozowanie zaopatrzenia w surowce, połączone z analizą skutków ekologicznych i ekonomicznych, ma ogromne znaczenie. Można więc uznać, że IGSMiE PAN prowadzi wyjątkowo ważne badania także z punktu widzenia rozwoju Polski.

Oto kilka przykładów. Przy obecnym poziomie konsumpcji, ropy naftowej starczy na 40-50 lat, gazu naturalnego na 60-70 lat, węgla na 140-150 lat. Podobnie uranu starczy na 140-150 lat, miedzi na 60-70 lat, cynku na 20-30 lat, ołowiu na 50-60 lat, rtęci na 40-50 lat i kadmu na 30-40 lat. Jeśli nawet założymy, że prognozy te obarczone są błędem, to z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że w czasie życia jednej generacji wystąpią poważne trudności z zaopatrzeniem gospodarki światowej w niezbędne surowce.

Uważam, że tego typu instytuty powinny być finansowane podmiotowo na poziomie zapewniającym im pokrycie podstawowych kosztów utrzymania zapewniającego pewną stabilność.

Produktywność naukowa

Zewsząd słyszy się narzekanie, w szczególności polityków i sfrustrowanych naukowców, na słabą kondycję polskiej nauki, w szczególności w porównaniu ze światem. Rzeczywistość nie wygląda tak źle. Dla zilustrowania jakości polskich naukowców posłużę się parametrem ilościowym. Na podstawie danych z międzynarodowej bazy Scopus można określić produktywność naukową, która charakteryzuje się liczbą wytworzonych dokumentów naukowych (publikacji, książek, patentów) zarejestrowanych w tej bazie.

Pomimo jednego z ostatnich miejsc w Europie w poziomie finansowania badań, całkiem dobrze wygląda produkcja naukowa polskich uczonych. Licząc wszystkie dyscypliny, znajdujemy się w rankingu światowym na 19. miejscu, a w rankingu europejskim na 8. Z krajów europejskich przed nami są: Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Holandia i Szwecja.

Jeśli przyjąć, że o jakości produkcji naukowej świadczy średnia cytowalność opublikowanych prac, to najwyższą cytowalność, wynoszącą 20.18, mają Stany Zjednoczone, Polska ma 7.87, nieco lepszą od Hiszpanii (7.27). W chemii to już 13. pozycja w świecie, a w Europie – 6. Z krajów europejskich wyżej notowani są tylko Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Hiszpania i Włochy. Najwyższe średnie cytowania, wynoszące 23.04, mają Stany Zjednoczone, Polska – 9.70.

W naukach inżynierskich (jako całość) Polska zajmuje 20. miejsce w świecie, ale już 9. w Europie; najwyższe średnie cytowania, wynoszące 9.69 mają Stany Zjednoczone, Polska – 4.02. Inżynieria środowiska zajmuje 16. miejsce w świecie i 9. w Europie. Odpowiednio cytowania dla Stanów Zjednoczonych w inżynierii środowiska to 18.84, a dla Polski 7.62. Całkiem dobrze prezentuje się medycyna, zajmując 20. miejsce w świecie i 11. w Europie, średnie cytowania w stanach Zjednoczonych to 21.34, zaś w Polsce 7.56.

Panuje przekonanie, że nauki humanistyczne uzyskują słabą pozycję w punktacji MNiSW. I ta ocena jest błędna, jeśli odniesiemy nauki humanistyczne nie do nauk przyrodniczych, ale do pozycji w świecie. W bazie Scopus nauki humanistyczne i artystyczne są indeksowane łącznie. Pod względem ilości publikacji nauki te klasyfikują się w świecie na 33. pozycji, a w Europie na 5. Jeszcze lepiej wygląda liczba cytowań przypadająca na jedną pracę. W latach 1996-2001 poziom cytowań uczonych polskich pracujących w tej dziedzinie mieścił się w granicach błędu, tak samo jak krajów Europy Zachodniej, natomiast w latach 2001-2011 uczeni polscy pracujący w tym obszarze uzyskali najwyższą liczbę cytowań przypadających na każdą z opublikowanych prac. Pod względem liczby prac polscy historycy zajmują 37. pozycję w świecie i 6. w Europie, archeolodzy odpowiednio 23. i 4., filozofowie 28. i 5., psychologowie 32. i 1., nauki społeczne 34. i 3.

 

Tabela 2. Charakterystyka nakładów na szkolnictwo wyższe na 1 studenta (Stenogram z 13.01.2011, konwersatorium „Czwartki u ekonomistów”).

Lp.

KRAJ

NAKŁAD na 1 studenta w tys. USD

1

USA

23,0

2

Średnia OECD

18,0

3

Szwajcaria

17,5

4

Norwegia

11,0

5

Austria

10,5

6

Brazylia

10,0

7

Holandia

10,0

8

Wielka Brytania

10,0

9

Szwecja

9,8

10

Belgia

9,8

11

Irlandia

9,8

12

Francja

9,8

13

Nowa Zelandia

9,8

14

Niemcy

9,8

15

Finlandia

9,8

16

Hiszpania

9,8

17

Portugalia

9,7

18

Słowenia

9,7

19

Czechy

9,7

20

Włochy

5,1

21

Meksyk

5,1

22

Słowacja

5,1

23

Węgry

5,0

24

Turcja

4,9

25

Polska

4,8

Są to wybrane dane dostępne na stronach międzynarodowej bazy danych Scopus, oparte na jednoznacznie zdefiniowanych parametrach naukometrycznych, liczonych według tej samej metodologii dla wszystkich krajów i regionów świata.

Nie można tego powiedzieć o tzw. rankingu Szanghajskim, który oparty został na niedających się zweryfikować niejasnych kryteriach, a który jest w Polsce powszechnie przywoływany.

Aktywność patentowa

Chciałbym jeszcze odnieść się do dość modnego słowa „innowacje”. Najogólniej rzecz biorąc, to pojęcie odnosi się do nowatorskich rozwiązań w zakresie problemów organizacyjnych, technicznych i technologicznych. Innowacja składa się z dwóch faz: naukowego opracowania koncepcji innowacji i jej wdrażania w praktyce. Produktami pierwszego etapu są przede wszystkim patenty i wzory użytkowe. Te powstają głównie w jednostkach badawczych. Z naukometrycznego punktu widzenia analizy przeprowadzane są według kilku kryteriów, z których najbardziej obiektywnym jest liczba uzyskanych patentów i wzorów użytkowych w stosunku do nakładów poniesionych na badania. Opierając się na danych z World Patent Report, można stwierdzić, że w 2008 roku najwyższą sprawność uzyskała Korea Południowa, uzyskując 5.5 patentów na 1 mln USD wydanych na badania, na drugim miejscu znalazła się Federacja Rosyjska, uzyskująca 3.5 patentów, następnie Japonia z wynikiem 2.7, Chiny – 2.5, Nowa Zelandia – 2.2, Łotwa – 1.3, a na siódmej pozycji na świecie Polska i Turcja, uzyskujące 1 patent na 1 mln USD wydanych na badania. Warto odnotować, że na niższej pozycji znajdują się Niemcy, uzyskując 0.8 patentu i Stany Zjednoczone z wynikiem 0.7. Liczba patentów świadczy o aktywności twórczej pod względem ilościowym.

Nie oznacza to jednak, że liczba patentów przekłada się na innowacje w gospodarce. To zależy także od podatności gospodarki na innowacje z jednej strony oraz od spójności przeznaczonych środków na badanie z realnymi potrzebami gospodarki. Polska gospodarka nigdy nie była nadmiernie innowacyjna, ale po zdewastowaniu przemysłu w wyniku doktrynalnej prywatyzacji w wielu dziedzinach uzyskaliśmy status kolonialny, tzn. centrale koncernów lokują najbardziej innowacyjne rozwiązania we własnych krajach, a takie kraje jak Polska stają się kooperantami nastawionymi na mniej atrakcyjną, aczkolwiek potrzebną koncernom produkcję. Pamiętam, jak jeden z ważnych prominentów z okresu transformacji gospodarki w wywiadzie dla telewizji stwierdził, że nieważne są skutki ekonomiczne, najważniejsza jest zmiana własności z państwowej na prywatną, bo wtedy sukcesy ekonomiczne same przyjdą. Jakoś to nie przeszkadzało sprzedać TP SA państwowemu koncernowi francuskiemu. Tak więc słaba innowacyjność polskiej gospodarki niekoniecznie wynika ze słabości badań naukowych, których aktywność w twórczości patentowej, jak to wykazałem wyżej, mieści się w czołówce światowej. Należy jednak oczekiwać, że szkodliwa marginalizacja nauk technicznych w ostatnich latach, po kolejnej pseudoreformie systemu finansowania badań naukowych, z pewnością tę aktywność ograniczy.

Według komunikatu Urzędu Patentowego, należę do twórców największej liczby patentów w Polsce. Większość z nich powstała w trakcie badań stosowanych, finansowanych z funduszu postępu technologicznego istniejącego w okresie PRL czy potem poprzez granty własne KBN. Likwidacja grantów własnych w naukach technicznych, które pozwalały na doskonalenie warsztatu badawczego i tworzenie nowych koncepcji rozwiązań prowadzących do opracowania patentów, skutkuje brakiem środków, w szczególności na uczelniach technicznych, na prowadzenie kończących się patentami badań nowatorskich.

Odrzucony postulat

Reasumując, starałem się wykazać, że pomimo nieprzemyślanych, permanentnych zmian zwanych reformami, uczeni polscy pracują całkiem wydajnie. Nieuzasadnione są więc głosy mówiące o degradacji poziomu badań naukowych. Rosnący autokratyzm zarządzania nauką nie sprzyja rozwojowi. Na wszystkich szczeblach degradowana jest rola ciał kolegialnych na rzecz jednoosobowych kierownictw, co niszczy wielowiekową tradycję akademicką. Dlatego też, po zapoznaniu się z problemami zarządzania nauką w Polsce, prof. Anna Glover, doradca do spraw naukowych przewodniczącego Komisji Europejskiej, zaproponowała powołanie przez środowiska naukowe w Polsce własnego przedstawiciela, który uczestniczyłyby w posiedzeniach Rady Ministrów jako reprezentant środowiska naukowego. Niestety, z wypowiedzi prof. A. Glover na spotkaniu w PAN wynika, że jej postulat zgłoszony w czasie ostatniej wizyty w Polsce został odrzucony.

Prof. dr hab. inż. Lucjan Pawłowski, specjalista w dziedzinie inżynierii i ochrony środowiska, jest dziekanem Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Lubelskiej, zastępcą przewodniczącego rady kuratorów Wydziału IV Nauk Technicznych Polskiej Akademii Nauk.