Nieznośna błahość ustaw

Piotr Müldner-Nieckowski

Nowelizacja prawa telekomunikacyjnego z 22 marca 2013 r. (Dz. U. 2013, Nr 171, poz. 1800). Każdej stronie internetowej, która korzysta z cookies (po polsku: ciasteczek), pod groźbą kary w wysokości 10-500 tysięcy złotych nakazuje się włączenie odpowiedniej o tym informacji. Pojawiły się dręczące internautów okienka z taką wiadomością. Okienka zasłaniają część ekranu, niszczą estetykę stron, utrudniają korzystanie, zmuszają użytkowników do wykonywania niepotrzebnych czynności. Teraz trzeba się oganiać nie tylko przed reklamami, ale także przed wysypem śmieci nowego typu. W czyim naprawdę interesie uchwalono to nowe prawo? Bo że nie w interesie internautów, nie ma wątpliwości. Aż 95% stron internetowych używa ciasteczek i nie przestanie tego robić.

Tłumaczenie, że Wielka Brytania i Francja też mają w przepisach ten idiotyzm, niczego nie załatwia, tym bardziej że jakoś trudno to potwierdzić, bo brytyjskie i francuskie strony jak dotąd nie wyświetlają okienek informujących o ciasteczkach.

Winietka ciasteczkowa to mniej więcej taka informacja, jak oświadczenie producenta butów, że w prawie wszystkich obiektach obuwniczych znajdują się języki. Język może uwierać i użytkownik buta powinien o tym wiedzieć. Jeśli się nie chce używać języka, można się go pozbyć, wystarczą nożyczki. Rada głupia, bo but i bez języka pozostanie butem, a ponieważ język w bucie jest potrzebny, nikt normalny go nie wytnie.

Ciasteczka to małe pliki tekstowe zakładane na dysku użytkownika przez stronę wyświetlaną w przeglądarce. Każdy użytkownik może zakazać ich zakładania niemal jednym ruchem. Wystarczy w przeglądarce wyłączyć funkcję obsługi owych cookies. Jeśli jednak użytkownik wyłączy korzystanie z ciasteczek, to okienka informacyjne będą mu się pojawiały stale, i to na wszystkich stronach. Każdorazowe wyłączenie okienka działa tylko na czas pobytu na stronie, a powrót na nią spowoduje ponowne zasłonięcie części ekranu.

Serwisy internetowe umieszczają w plikach typu cookie zaszyfrowane informacje, które ułatwiają obsługę. Między innymi pozwala to na zapamiętanie ustawień, niektórych haseł, produktów odłożonych do koszyka w sklepie, sposobu wypełniania jakiejś ankiety, rodzaju preferowanych lub odrzucanych reklam, liczby kontaktów komputera z daną stroną. Informacje te nie są w żaden sposób powiązane z danymi osobowymi internauty, nie powodują zmian w konfiguracji komputera, nie zawierają wirusów ani innych szkodliwych kodów, są możliwe do odczytania tylko przez serwer, który je założył. Po upłynięciu określonego czasu są automatycznie usuwane. Zakres informacji o użytkowniku jest więc minimalny i bezosobowy, ale wystarczający, żeby strona internetowa, która dane ciasteczko założyła, funkcjonowała dużo lepiej. To prawda, że nie wszyscy do tej pory wiedzieli o istnieniu tych pliczków i że niektórzy nie wiedzą, jak je wyłączyć (albo nie chce im się tego robić), ale to nie znaczy, że ciasteczka zakłócają im życie.

Chociaż… Pewien internauta męczył się tym, że jedna ze stron pornograficznych, z której namiętnie korzystał, po obejrzeniu pięciu filmików wyłączała dostęp do filmów następnych. Doszedł do wniosku, że winne są ciasteczka. I miał rację. W każdej przeglądarce jest funkcja „usuń pliki off-line”, a wśród nich „usuń cookies”. Próbnie skasował więc bieżące ciasteczka po dojściu do numeru pięć i – eureka! Dostęp się otworzył niczym brama Sezamu. Namiętniś mógł oglądać następnych pięć kawałków. Jego cyrk, jego małpy. Pornos notował w ciasteczkach, ile plików zostało obejrzanych, a po zliczeniu do pięciu brutalnie wyłączał akt oglądania i w związku z tym wszystkie inne akty. Internaucie nie pozostawało nic innego, jak tylko, taktując na pięć piątych, w odpowiednim momencie kasować cookies. Efektem ubocznym było pożyteczne działanie ciasteczek, gdy żona tego użytkownika, potajemnie śledząca historię jego podróży po wirtualnych domach publicznych, trafiła na stronę z owymi pornosami. Próbowała zobaczyć świństwa oglądane przez męża, ale nie udało się, bo ten zostawił w komputerze ciasteczka z informacją, że właśnie została wykorzystana pełna piątka. Sezam się nie otworzył. Wilk syty i owca cała, pani nadal kocha pana.

Uświadamianie obywateli, owszem, rzecz słuszna. Ale czy do tego trzeba aż ustawy i drakońskich kar dla tych, którzy nie zechcą w tej paraedukacyjnej permanentnej farsie brać udziału? Przez domniemanie przyjmuje się na przykład, że jeżeli ktoś wsiada do autobusu, to wie, że drzwi się zamykają i mogą mu przyciąć jakąś część ciała. Tak samo można było domniemywać w związku z ciasteczkami. Można było raz poinformować sieć i na tym skończyć.

Przy tej okazji pewna grupa kręci lody. Natychmiast pojawili się w Internecie spece, którzy za pozornie niewielką opłatą (potrzebujących są setki tysięcy) oferują skrypty wyświetlające informację o ciasteczkach. Na szczęście jeśli ktoś zna podstawy języka Javascript, a to wśród młodych jest dość powszechne, to sobie – bez łaski – w piętnaście minut sam napisze programik wyskakującego okienka, zaoszczędzi trzydzieści złotych i uniknie kary.

e-mail: www.lpj.pl