Bój o chińskiego studenta

Marta Kaczmarek

Według prognoz chińskiego ministerstwa edukacji, do 2015 r. liczba studentów z Chin podejmujących naukę za granicą ma przekroczyć 3 mln. Do „wyścigu” o najzdolniejszych studentów stają, obok popularnych ośrodków akademickich z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych czy Australii, również takie kraje, jak Niemcy, Francja, Hiszpania czy Holandia. Walka toczy się nie tylko o zasobność portfeli Chińczyków, ale i o przeciwdziałanie skutkom niżu demograficznego na europejskich uczelniach i podwyższanie poziomu internacjonalizacji szkolnictwa wyższego. To ostatni dzwonek dla Polski, która nadal pozostaje w „ogonie” Europy pod względem umiędzynarodowienia szkolnictwa wyższego – apelują eksperci.

Jak wynika z danych MNiSW, w ciągu ostatnich 3 lat liczba studentów z Chin podejmujących naukę w Polsce podwoiła się. W 2011 r. na polskich uczelniach kształciło się 1000 chińskich studentów, a pod koniec 2012 r. liczba ta miała przekroczyć 2000. Z kolei według raportu Fundacji Edukacyjnej Perspektywy Studenci zagraniczni w Polsce 2013 studiuje u nas zaledwie 565 studentów z Chin, co stanowi jedynie 2% spośród wszystkich cudzoziemców, kształcących się na uczelniach wyższych nad Wisłą.

Tymczasem młodzi Chińczycy są najbardziej mobilną grupą studencką na świecie. Dziś stanowią ponad 15% spośród wszystkich wybierających naukę na uczelniach zagranicznych. Posiadanie amerykańskiego czy europejskiego dyplomu oraz biegła znajomość języka obcego to dla Chińczyka znacząca przewaga konkurencyjna na rodzimym rynku pracy. Stąd od ponad dekady da się zaobserwować chiński boom na usługi edukacyjne zwłaszcza w takich krajach, jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada czy Australia. W samej Wielkiej Brytanii od 2000 r. liczba chińskich kandydatów na studia zwiększyła się pięciokrotnie. W roku akademickim 2010/2011 na brytyjskich uczelniach studiowało już ponad 67 300 studentów z Państwa Środka. Jak zauważa Robert Yu, dyrektor oddziału PACE Foundation w Pekinie, fundacji wspierającej działania promocyjne i rekrutacyjne polskich uczelni w Chinach i oferujących kompleksowe rozwiązania dla chińskich studentów za granicą, uczelnie w Europie potrzebują nowych źródeł przychodów. Kandydaci z Azji, jako osoby spoza UE, płacą często najwyższe czesne, sięgające kilkudziesięciu tysięcy euro rocznie. To cenny zastrzyk dla budżetów uczelni, ale i gospodarek państwowych. Zagraniczni studenci wnoszą do gospodarki amerykańskiej średnio 22 mld USD rocznie, do brytyjskiej – 9 mld USD, a kanadyjskiej – ponad 8 mld USD. W ten sposób usługi edukacyjne są dziś jednym z priorytetowych towarów eksportowych na świecie.

– Polsko-chińskie porozumienie o współpracy akademickiej podpisane pod koniec 2011 r. było zdecydowanie potrzebne. Jednak na tle działań innych państw promujących naprawdę intensywnie swoje szkoły wyższe w Chinach Polska właściwie nie istnieje w świadomości młodych Chińczyków i ich rodziców. A jest to przecież niezwykle konkurencyjne miejsce do zdobywania solidnej, europejskiej edukacji – dodaje Robert Yu.

Według danych chińskiego Ministerstwa Edukacji (2012) już ponad 1,42 mln studentów chińskich studiuje za granicą. Z roku na rok liczba wyjeżdżających rośnie.

Analizując statystki dotyczące migracji edukacyjnej młodych Chińczyków, można zauważyć kilka trendów istotnych z punktu widzenia polskich aspiracji internacjonalizacyjnych:

Zdecydowana większość studentów z Chin samofinansuje swoją edukację za granicą.

Według danych chińskiego Ministerstwa Edukacji (2012), spośród studentów, którzy rozpoczęli naukę na zagranicznej uczelni w 2011 r. aż 93% zadeklarowało opłacenie czesnego i bieżących kosztów utrzymania z własnych środków. Jedynie 4% stanowili studenci finansowani przez państwo, a 3% – przez inne organizacje.

W badaniu przeprowadzonym przez Zinch China (2011), firmę konsultingową doradzającą amerykańskim uczelniom w obszarze rekrutacji studentów z Azji, 53% młodych Chińczyków, którzy rozważają studia za granicą, zadeklarowało, że ich rodzinę stać na opłacanie studiów powyżej 40 tys. USD rocznie, a 22% stwierdziło, że są w stanie pokryć koszty wysokości 10–40 tys. USD. Analizując średnie ceny kształcenia w krajach Europy Zachodniej, Stanach Zjednoczonych czy Australii, są to wielkości przekraczające 32 tys. USD rocznie (uwzględniając czesne i zakwaterowanie w akademiku), co stanowi odpowiednik prawie 100 tys. zł. Koszty studiowania w Polsce są nawet do 50% niższe – według szacunków wynoszą ok. 40–50 tys. zł rocznie (m.in. wynajem akademika, przejazdy komunikacją miejską, czesne).

– Tu tkwi jedna z głównych przewag konkurencyjnych polskich uczelni. Wysokie standardy kształcenia przy relatywnie niskich kosztach tworzą wyjątkową ofertę na globalnym rynku edukacyjnym. To właśnie powinno się eksponować w komunikacie marketingowym kierowanym do potencjalnych kandydatów z Państwa Środka – mówi Mariusz Pietrzak, I sekretarz Ambasady RP w Pekinie.

Zdecydowana większość studentów z Chin wybiera uczelnie zagraniczne w krajach anglosaskich.

Głównymi kierunkami edukacyjnymi dla studentów z Chin są dziś: Stany Zjednoczone (32%), Wielka Brytania (17%), Australia (14%) i Kanada (12%). Wynika to z 3 głównych czynników. Po pierwsze, biegła znajomość języka angielskiego jest jedną z najbardziej pożądanych i nadal jeszcze rzadkich kompetencji na chińskim rynku pracy. Kilkuletni czy nawet roczny program studiów na uczelni w państwie angielskojęzycznym, niezależnie od oferty uczelni i poziomu kształcenia, staje się często czynnikiem decydującym o wyborze kraju studiowania. Po drugie, chińscy studenci preferują anglosaski tryb nauki i testowania wiedzy (praca w grupach, zadania projektowe, testy sprawdzające, punktowy system ocen). Po trzecie, to właśnie w tych krajach znajdują się uczelnie uważane za najlepsze na świecie (wysokie pozycje w rankingach światowych). Od kilku lat intensywne działania informacyjno-promocyjne oraz rekrutacyjne w Chinach zaczęły prowadzić też kraje nieangielskojęzyczne, takie jak Niemcy („Study in Germany”), Holandia („Study in Holland”), Francja („Campus France”), Hiszpania czy Szwajcaria, które często oferują relatywnie tańsze, a równie atrakcyjne programy edukacyjne, prowadzone w języku angielskim. Rządy tych państw proponują ciekawe systemy stypendialne dla studentów z Chin – np. we Francji ci, którzy zdecydują się kontynuować naukę na studiach podyplomowych (np. z zakresu technologii czy zarządzania biznesem) mogą korzystać z dwuletniego programu stypendialnego.

– Polskie uczelnie potrzebują przede wszystkim stworzenia spójnego wizerunku produktu edukacyjnego oraz zintegrowanych, prowadzonych długofalowo i za pośrednictwem nowych mediów działań informacyjnych w Chinach – dodaje Mariusz Pietrzak.

Chińscy studenci preferują naukę za granicą na kierunkach ekonomicznych i inżynieryjnych.

Najczęściej wybierają zarządzanie i nauki ekonomiczne (28%), inżynierię (19%), fizykę i inne nauki ścisłe (13%) oraz matematykę i IT (11%). Według raportu British Council’s Education Intelligence Unit (2011) od 2-3 lat studenci z Chin wybierają również inne specjalizacje, m.in. massmedia i komunikację, design i inne kierunki artystyczne. Są to głównie osoby pochodzące z największych aglomeracji, takich jak Pekin czy Szanghaj, gdzie dynamicznie rozrasta się klasa średnia. Z kolei kandydaci pochodzący z mniejszych miast nadal najczęściej aplikują na kierunki związane z biznesem i inżynierią. Od 2008 r. do 2011 r. w Wielkiej Brytanii liczba kandydatów z Chin na kierunki związane z mediami i komunikowaniem masowym wzrosła o ponad 80%, o 54% – na kierunki artystyczne, a o 35% na architekturę i budownictwo.

W kontekście Polski szczególne znaczenie może mieć widoczny już dziś wśród młodych Chińczyków trend na edukację na kierunkach artystycznych i muzycznych. Tymczasem nadal niewiele polskich szkół wyższych oferuje w tym zakresie programy w języku angielskim (w tym szkoły letnie czy kursy semestralne).

Decyzję o wyborze uczelni najczęściej podejmują rodzice studenta.

To oni również finansują jego naukę. Jest to efektem m.in. rosnących dochodów chińskiej rodziny i sukcesywnie powiększającej się społecznej klasy średniej w Państwie Środka. Według prognoz Boston Consulting Group, do 2020 r. populacja chińskiej klasy średniej wzrośnie do 400 mln osób z obecnego poziomu 150 mln, co wpłynie na popularyzację wyższego wykształcenia i zwiększy odsetek osób podejmujących studia w kraju i za granicą. Inaczej niż w Europie, gdzie decyzje o kierunku kształcenia podejmuje absolwent szkoły średniej, w Chinach to rodzic jest głównym decydentem. Dlatego też jednym z największych błędów w strategiach rekrutacyjnych prowadzonych w Azji jest kierowanie oferty edukacyjnej do przyszłych studentów, zamiast do ich rodziców.

Zdecydowana większość chińskich studentów po zakończeniu edukacji za granicą wraca do Chin.

Według danych chińskiego Ministerstwa Edukacji spośród tych, którzy studiowali za granicą w latach 1978–2011, aż 70% wróciło do ojczyzny. Brak precyzyjnych informacji na temat motywacji powrotów. Jednym z nich może być realizowana od kilkunastu lat strategia rozwoju inkubatorów przedsiębiorczości oraz stref ekonomicznych i technologicznych w Chinach. Dziś funkcjonuje tam już ponad 160 takich obszarów biznesowych, w których pracuje ponad 20 tys. chińskich specjalistów, mających tytuł zagranicznej uczelni. Pracownicy z dyplomem uczelni europejskiej czy amerykańskiej są szczególnie pożądani przez chińskie przedsiębiorstwa, zwłaszcza te realizujące politykę ekspansji regionalnej czy po prostu utrzymujące kontakty handlowe z zagranicą.

Przed rozpoczęciem nauki kandydaci na studia korzystają z kursów przygotowawczych i wsparcia administracyjnego.

Według wyników badań Zinch China (2011) ponad 1/3 kandydatów, którzy zgłaszają chęć podjęcia nauki za granicą, nie posługuje się angielskim w stopniu wystarczającym. Tylko 18% posługuje się tym językiem w stopniu zaawansowanym. Zwykle na polskich uczelniach przyjmuje się poziom 6.5 w skali IELTS jako wystarczający do uczestnictwa w zajęciach anglojęzycznych.

Dostarczone certyfikaty językowe nie zawsze potwierdzają faktyczną znajomość angielskiego. Dlatego każdorazowo sprawdzamy za pośrednictwem testów lub rozmów online kompetencje językowe kandydata. Dzięki temu minimalizujemy ryzyko późniejszych problemów edukacyjnych i adaptacyjnych na uczelni – tłumaczy Liliana Lato, kierownik Biura Współpracy z Zagranicą na Uniwersytecie Łódzkim.

Chińscy studenci zwykle korzystają z kursów przygotowawczych. Obejmują one szkolenia językowe (język angielski, język ojczysty kraju, do którego migrują) oraz kursy przygotowujące do egzaminów na studia (głównie matematyka, fizyka, chemia czy biologia). Kraje anglosaskie oferują dodatkowo cykl ogólnych warsztatów przygotowujących do życia i studiowania w innym państwie (kultura, bezpieczeństwo i zdrowie, prawa i obowiązki, system studiowania itp.). Włączając tego typu kursy przygotowujące zwykle tryb nauki przybiera formę 1+3 lub 2+3, a w przypadku studiów medycznych 1+6 lub 2+6. Problemem w tym przypadku może być uzyskanie wizy przez osobę chcącą podjąć kursy doszkalające. Warunkiem jej otrzymania jest bowiem okazanie umowy z uczelnią oraz wniesienie stosownej opłaty za cykl studiów. Rozwiązaniem, które coraz częściej stosują uczelnie wobec tego typu kandydatów m.in. w Stanach Zjednoczonych, jest tzw. przyjęcie warunkowe. Kandydaci, którzy spełniają wszelkie wymagania rekrutacyjne, ale ich poziom znajomości języka angielskiego jest niewystarczający, uczestniczą w rocznych kursach przygotowawczych (min. 30 h tygodniowo). Dodatkowo mogą brać udział w wybranych zajęciach na uczelni. Po roku ponownie przystępują do testu językowego.

Dyskutując o procesie internacjonalizacji w kontekście kandydatów z Chin należy mieć na uwadze problemy związane z odrębnością kulturową, sposobem finansowania zarówno studiów, jak i kursów przygotowawczych, ale przede wszystkim kompetencje kandydatów i uznawalność dyplomów na studia, tak aby to było zgodne z prawem obowiązującym w naszym kraju. Oddzielnym problemem, który będzie musiała rozwiązać każda uczelnia, jest weryfikacja kompetencji każdego potencjalnego kandydata na studia. Powstaje również problem uznania dyplomów studiów I stopnia przedstawionych przez kandydatów, którzy kończyli studia w Chinach, na studia II stopnia wyjaśnia profesor Sławomir Wiak, prorektor ds. edukacji Politechniki Łódzkiej. – Wydaje się, iż dobrym rozwiązaniem byłoby włączenie kursów przygotowawczych do procesu studiowania, tak jak to czynią uczelnie w USA. Takie rozwiązanie ułatwiłoby uzyskanie wiz przez kandydatów, dając w ten sposób potencjalnie większą liczbę kandydatów na studia, w tym przypadku z Chin dodaje prof. Wiak.

Zgodnie ze Strategią Rozwoju Kapitału Ludzkiego do 2020 r. odsetek cudzoziemców studiujących w Polsce ma się zwiększyć do 5%. Byłaby to szansa na wyjście z „ogona” Europy, jeśli chodzi o poziom umiędzynarodowienia uczelni. Być może Chińczycy sami dostrzegą w porę niewątpliwy urok polskich krajobrazów i zdecydują się na podjęcie studiów nad Wisłą. Bardziej prawdopodobne jednak, że co zdolniejsi trafią za naszą zachodnią lub południową granicę. Jeśli Polska realnie chce walczyć o kandydatów z Chin, powinna podjąć zdecydowane i szybkie kroki. Kluczowe wydaje się uealastycznienie procesu wizowego, uruchomienie systemu zachęt (głównie stypendiów) dla studentów, rozpoczęcie intensywnych działań promocyjnych czy monitorowanie losów tych cudzoziemców, którzy już w Polsce zdobywają wiedzę. Często to właśnie oni są później „ambasadorami” w polskiej sprawie.

Marta Kaczmarek, Polish Academic Cooperation & Exchange Foundation (PACE Foundation)
Kontakt: office@pacefoundation.com.