Problem indeksu innowacji

Jan Kozłowski

Warto przyjrzeć się bliżej zjawisku mającemu taki rozgłos medialny i polityczny. Indeksy to temat tegorocznego raportu PARP (Świt innowacyjnego społeczeństwa. Trendy na najbliższe lata , red. Paulina Zadura-Lichota).

Zalew danych i potrzeba prostych i jasnych wskazań spowodowały boom indeksów (scoreboardów, wskaźników efektywności, rankingów, barometrów, monitorów, benchmarkingów). Zalew danych był tyleż skutkiem autonomicznego rozwoju przemysłu produkcji danych statystycznych, co pochodną wzrostu złożoności zarządzania B+R i innowacjami, widocznego m.in. w liczbie instrumentów polityki (obecnie w wielu krajach ponad sto stosowanych jednocześnie) oraz zmiany koncepcji innowacji (przejście od modelu liniowego do podejścia systemowego, kładącego nacisk na zróżnicowanie i wzajemne powiązania różnych aspektów systemu innowacji). Ocenia się, że w ostatniej dekadzie powstało ok. 150 indeksów, zaproponowanych przez organizacje międzynarodowe, think tanki, instytucje akademickie lub indywidualnych badaczy. Niektóre z nich pozostały jako projekty, inne wdrożono, ale tylko mniejszość jest publikowana regularnie. Z reguły indeksy składają się ze zbioru międzynarodowych, krajowych lub regionalnych wskaźników dotyczących obszarów mających znaczenie dla polityki naukowej i innowacyjnej, takich jak konkurencyjność, innowacje, przedsiębiorczość, badania i technologie, kreatywność, powiązania nauki i gospodarki, edukacja, uczelnie, kapitał intelektualny, zarządzanie nauką i innowacjami, teleinformatyka, klastry i inne. EU Innovation Union Scoreboard 2011 jest wśród nich najbardziej znany.

Impuls do dyskusji

Indeksy są bardzo zróżnicowane, a granice dzielące je od innych form przetwarzania danych – płynne. Indeksy odróżnia się, z jednej strony, od pojedynczych wskaźników oraz ich zbiorów, a z drugiej strony od baz analitycznych składających się z dziesiątków danych, wskaźników oraz wskaźników złożonych.

Najczęściej pierwszym etapem tworzenia wskaźnika jest uzgodnienie podziału na bloki tematyczne, odpowiadające różnym wymiarom lub aspektom badanych zjawisk. Z reguły podział oparty jest na stosowanych w naukach społecznych schematach, takich jak np.: „wkład – proces – produkty – rezultaty – wpływy”, „tworzenie wiedzy – transfer i transmisja wiedzy – użytkowanie wiedzy” lub „gospodarka – społeczeństwo – kultura – polityka”. Następny krok polega na doborze wskaźników, które powinny być łatwo dostępne, zachowywać wartość z upływem czasu oraz mieć porównywalną wagę jako czynniki działalności innowacyjnej. Na koniec wskaźniki poddaje się zabiegom statystycznym, mającym na celu ustalenie ich wartości, kompletności i spójności. Najczęściej efektem prac są wskaźniki złożone (indeksy) dla poszczególnych krajów, zbudowane z pojedynczych wskaźników, z których każdy oddaje inny obszar oceny.

Indeksy porządkują kraje (a także regiony, miasta lub uczelnie) według wartości wskaźników. Na czele indeksów znajdują się kraje charakteryzujące się najwyższymi wartościami, na niższych pozycjach te, których wskaźniki mają mniejszą wartość. Gdy indeksy obejmują wszystkie kraje świata (dla których są dane), niezależnie od tematu i metody z reguły na ich czele stoją Singapur, Szwajcaria i Szwecja, a Polska zajmuje miejsce w czwartej dziesiątce.

Indeksy są nie bez zalet, ale powinny one być traktowane wyłącznie jako punkt wyjścia do dyskusji, a nie jako nieodwołalny wyrok.

Jakie są główne defekty indeksów?

Wskaźniki i indeksy wycinają pewien fragment świata i upraszczają zróżnicowane zjawiska. Ale uproszczenie niesie ze sobą ryzyko. Pominięte zmienne mogą mieć większe znaczenie od tych wziętych pod uwagę. Np. w S&T Capacity Index (2002) Grecja i Białoruś plasują się w połowie trzeciej dziesiątki, a Chile w piątej. Według wąsko dobranych wskaźników nauki i techniki Grecja i Białoruś wypadają więc znacznie lepiej od Chile, jednak (pomijana w indeksie) jakość instytucji politycznych obniża w tych krajach możliwości wykorzystywania osiągnięć naukowo-technicznych dla wzrostu.

Pojęcia używane w indeksach, przede wszystkim pojęcie innowacji, są nieprecyzyjne i wieloznaczne. Rozumie się je odmiennie w różnych społeczeństwach. Ta sama wartość wskaźnika (np. innowacji nowych dla rynku) może znaczyć zupełnie coś innego w krajach takich jak Finlandia, w których istnieje wiele globalnych firm, i w krajach słabiej rozwiniętych. Złożoność technik statystycznych używanych do konstrukcji indeksów ukrywają subiektywizm podstawowych decyzji.

Głównym defektem indeksów jest to, że są one dobre jako miara sukcesów państw zaawansowanych gospodarczo, ale złe jako podstawa oceny postępów krajów „odrabiających opóźnienia”. Indeksy potwierdzają to, co mówią wskaźniki ekonomiczne i co widać na własne oczy, ale nie są dobrym instrumentem pomiaru zbliżania się kraju do czołówki.

Ważne jest to, że różne kraje ocenia się według jednej i tej samej uniwersalnej miary i że miara ta jest skrojona „na rozmiar” państw najwyżej rozwiniętych.

Problemy z sekwencyjnością

Dlaczego indeks nie jest dobrym źródłem obserwacji „nadrabiania zaległości”? Dlaczego „wynagradza już wynagrodzonych”, ale stosunkowo źle diagnozuje bolączki krajów „na dorobku” i nie zawsze dobrze podpowiada, co mają robić? W czym tkwi problem?

Po pierwsze. Zasadą potwierdzoną przez serie danych statystycznych jest fakt, że w miarę dościgania, na różnych poziomach rozwoju gospodarki, mierzonego np. przez PKB per capita, zmienia się struktura wartości wskaźników. Np. w początkowych fazach rozwoju kraju „odrabiającego opóźnienia” szybko rosną wartości wskaźników szkolnictwa podstawowego i średniego, ale tylko nieznacznie lub wcale wskaźniki B+R i innowacji. Na pewnym etapie rozwoju zaczynają szybko rosnąć mierniki B+R i zaciągu na studia wyższe, natomiast wygasają wskaźniki wzrostu sieci bibliotek. W jeszcze wyższej fazie rosną wskaźniki odsetka osób z wyższym wykształceniem itp. Dzieje się tak dlatego, że w różnych fazach rozwoju odmienne typy inwestycji (publicznych i prywatnych) zapewniają wzrost. Np. w niższych fazach kraj czerpie największy zwrot z inwestycji w szkolnictwo podstawowe i średnie, budowę dróg, mostów i portów, odwróconą inżynierię, a także badania służące rozpoznaniu światowego rynku technologii i adaptację zakupionych maszyn. Na wyższym poziomie rozwoju, gdy kraj zbudował już podstawową infrastrukturę, bardziej opłaca mu się inwestować np. w szkolnictwo wyższe oraz w rozwój postlicencyjny zakupionych technologii. Na jeszcze wyższym poziomie rozwoju najbardziej rentowne mogą się okazać inwestycje w badania podstawowe i w przełomowe innowacje. Inwestycje wyprzedzające osiągnięty poziom rozwoju nie osiągają zakładanych celów, chyba, że okazują się „klinem”, ujawniającym nowe potrzeby i możliwości kraju.

Ten fakt dobrze rozumieją zwolennicy podejścia ewolucyjnego w naukach społecznych. Wiedzą oni, że posiadanie pewnych cech jest silnie skorelowane z posiadaniem innych, wcześniejszych. Gdy społeczeństwo posiada pewne cechy (takie jak np. ponad 50% ludności miejskiej, ponad 90% osób umiejących pisać i czytać, ponad 30% osób podejmujących studia), jest wysoce prawdopodobne, że posiada też pewne inne, „niższego rzędu”, które przedtem pojawiły się w pewnym logicznym porządku. Zdobycie kolejnych cech umożliwia krok po kroku nabywanie kolejnych.

Sekwencyjność rozwoju dobrze zbadano w odniesieniu do zmian w strukturze eksportu. Kierunek rozszerzenia oferty eksportowej kraju da się z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, gdyż zależy od już wytwarzanych produktów (lub ich komponentów).

Sekwencyjność rządzi pracą nad formułowaniem polityk. Np. przed uruchomieniem państwowego funduszu kapitału ryzyka wprowadza się instrumenty wzmacniające kompetencje technologiczne firm (gdyż ocenia się, że bez nich byłby mało skuteczny), a sam fundusz traktuje jako „rozrusznik”, który w dalszej przyszłości pozwoli na rozwój prywatnego kapitału ryzyka (Izrael).

W odniesieniu do gospodarek XX wieku, podejście ewolucyjne pomogło w opisaniu modeli faz rozwoju gospodarczego. Obrazują one przejście z jednego typu działalności gospodarczej do innego, uznawanego za bardziej pożądane bądź w sensie zysku, bądź też jakości życia, równości lub równowagi ekologicznej. Zazwyczaj zmiana oznacza przesunięcie w stronę działań bardziej złożonych, w których bariery wejścia są wyższe z wielu przyczyn: wkładu nowych technologii lub dodatkowego know how, wprowadzenia w życie ulepszonych procesów produkcji, większego stopnia specjalizacji lub integracji itd. Taki – dziś najbardziej znany – model zmian zaproponował Michael Porter.

Indeksy nie radzą sobie z problemem sekwencyjnego rozwoju. Wyjątkowo wysokie wartości wskaźników, np. wydatków na B+R jako odsetka PKB, mogą być oznaką zdrowia gospodarek rozwiniętych oraz złego wyboru priorytetów gospodarek słabiej rozwiniętych. Nie jest wiadome – prawdopodobnie nie sposób tego ustalić – jaki jest optymalny poziom danego wskaźnika dla danego kraju. Nie zawsze prosty wzrost danego czynnika (nawet np. liczby absolwentów nauk ścisłych i inżynierii) oznacza bezwarunkowo poprawę determinant innowacji lub efektywności.

Gdyby zasady rządzące zmianą priorytetów inwestycyjnych w miarę rozwoju gospodarczego były jednolite i obowiązywały powszechnie, można by zbudować indeksy mierzące poszczególne kraje jego własnymi miarami, wyznaczanymi np. przez PKB per capita. Jednak, jeśli można się tak wyrazić, poszczególne kraje zdobywają szczyty od różnych stron, wchodzą na wierzchołek ustalając własne marszruty.

Różnorodność warunków

Po drugie. Granicą stosowalności modeli jest różnorodność warunków (historycznych, geograficznych, politycznych, społecznych itd.), w jakich żyją społeczeństwa.

„Odrabianie zaległości” to budowanie na uzyskanych przewagach w celu wkroczenia w następną, nową fazę wzrostu. Każdą fazę cechują odmienne początkowe przewagi, wyzwania mechanizmy oraz bariery zmian. Te początkowe przewagi, wyzwania, mechanizmy i bariery zależą nie tylko od logicznej sekwencji wydarzeń – nie mogą się pojawić cechy niezakotwiczone we wcześniejszych (np. w starożytności kodeksy praw pojawiły się wyłącznie w społeczeństwach z miastami liczącymi ponad 2 tysiące mieszkańców) – ale także od swoistych warunków (historycznych, geograficznych, politycznych, społecznych itd.) danego kraju, a w szczególności od sytuacji wyjściowej, z której wszedł w okres stałego wzrostu. I tak np. ujarzmienie górskich rzek było w Norwegii tym źródłem energii potrzebnej do startu industrializacji, jakim w Anglii był węgiel. Wskaźniki wydobycia (lub nawet importu) węgla niewiele powiedziałyby o postępach uprzemysłowienia w Norwegii. Poszczególne kraje budują swoje przewagi na (częściowo) odmiennych zasobach i atutach.

Ponieważ różne cykle i wydarzenia, które wpływają na zmiany wskaźników, nie zawsze działają jednocześnie i równolegle we wszystkich krajach i regionach, należy być bardzo ostrożnym w porównywaniu tendencji i wnioskowaniu, że kraj lub region polepsza lub traci pozycję w stosunku do innych.

Indeksy nie różnicują swoich ocen w zależności od specyfik kraju. Ich zasadą jest stosowanie jednolitych miar. Do pomiaru postępu („zmian na lepsze”) krajów ścigających najczęściej brak nawet wskaźników. Np. wskaźniki patentów są dobrym miernikiem poziomu technologicznego państw rozwiniętych gospodarczo, opierających gospodarkę na sektorach stosujących patenty; są złym miernikiem dla krajów słabiej rozwiniętych, w których bardziej liczy się upowszechnianie niepatentowalnego know how, dla którego brak wskaźnika. Kluczowe do zapewnienia wpływu zewnętrznego badań naukowych jest istnienie infrastruktury inżynierii (standardy, testy, pomiary), informacji i doradztwa, transferu technologii i ochrony własności intelektualnej. Brak jednak ogólnie obowiązujących miar poziomu tego rodzaju usług, gdyż nie potrzebują ich kraje zaawansowane gospodarczo, które mają je dobrze rozwinięte.

Ruchomy szczyt

Ważny jest także trzeci czynnik. Sięgając jeszcze raz do metafory szczytu, w przeciwieństwie do gór ten metaforyczny szczyt, do którego zmierza kraj, jest do pewnego stopnia ruchomy, pod wpływem rozwoju technologii i innych okoliczności ewoluują także czynniki zapewniające krajowi dobrobyt ekonomiczny i socjalny. Kraje zmieniają swoją pozycję nie tylko idąc w ślady innych, ale także korzystając z nowo odkrywanych (lub odsłaniających się) szans i możliwości. Te szanse i możliwości powstają na zbiegu zastanych atutów oraz okazji stwarzanych m.in. przez rozwój techniki (gaz łupkowy).

Indeksy nie uwzględniają, bo nie mogą, tego faktu. Opierają się one na uznanych wskaźnikach wprowadzonych w większości porównywanych krajów. Z założenia wskaźniki te odbijają koncepcje i praktyki przeszłości. Sam tylko okres wdrożenia nowego wskaźnika trwa wiele lat.

Interpretując proces rozwoju gospodarczego, badacze mierzą różnice pomiędzy krajami w kompetencjach technologicznych, uznanych za motor produktywności, konkurencyjności międzynarodowej, wzrostu, zatrudnienia, kapitału ludzkiego i dobrobytu. Często ukryte założenie porównań jest takie, że obecna technologia stwarza podstawy do jutrzejszego dobrobytu. Jednak nie należy się spodziewać, że te same związki przyczynowe między technologiami z jednej strony a wzrostem z drugiej strony będą miały identyczny wpływ na kraje i regiony tak różne pod względem rozmiarów, przychodów, infrastruktury i zasobów ludzkich.

Czynniki zmian same nieustannie się zmieniają. Praktyki innowacji umykają ustalonym wcześniej pojęciom i metodom pomiaru. Statystyka to nieustanna pogoń za nowymi formami, przejawami i znaczeniami zmian, wśród nich tych określanych mianem innowacji. Przed indeksami innowacji stale staje pytanie, czy potrafią przewidzieć przyszłość i trafnie wskazać przyszły rozwój krajów i regionów, czy tylko opisać istniejący stan, gdyż prawdziwe innowacje oraz czas i miejsce ich pojawienia się pozostaną zagadką.

Co pozostaje zrobić?

Dlaczego indeks nie jest dobrym źródłem obserwacji „nadrabiania zaległości”? Indeksy to z reguły listy rankingowe szeregujące kraje według cech uznanych w chwili obecnej za decydujące o dobrobycie oraz perspektywach jego powiększenia państw najbardziej rozwiniętych gospodarczo. Pomijają one: znaczenie faz rozwojowych, specyfikę poszczególnych krajów, a wreszcie także fakt zmienności form i czynników zmian.

Analiza serii danych statystycznych Banku Światowego, OECD i UNESCO (od roku 1960) pozwoliłaby lepiej poznać pierwsze dwa czynniki, tj. zasady i stopień korelacji poszczególnych wskaźników w miarę rozwoju gospodarczego krajów (w szczególności, tych ścigających czołówkę gospodarczą), a także charakterystyki ich czynników rozwojowych (w takiej mierze, w jakiej można je uchwycić za pomocą wskaźników). Analizę tę należałoby uzupełnić o podsumowania wiedzy, jaką (mimo wszystko) zawierają w sobie istniejące indeksy i raporty wskaźnikowe.

Gdy idzie o kwestie potencjału, szans i możliwości rozwojowych, należałoby wyjść poza stosowane wskaźniki i sięgnąć do badań jakościowych. Do diagnozowania i sporządzania zaleceń co do stanu nauki i innowacji w Polsce można wykorzystać istniejące narzędzia statystyczne. Jednak naprawdę odkrywcze idee mogą nadejść w trakcie np. nieukierunkowanych rozmów i obserwacji z badaczami, przedsiębiorcami, inwestorami zagranicznymi.

Dr Jan Kozłowski, Departament Strategii Ministerstwa nauki i Szkolnictwa Wyższego.