Dyplom zawodu, zawód z dyplomu

Waldemar Tłokiński

Konsultacje społeczne wokół założeń nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym podgrzały dyskusję o ważnych w niedalekiej perspektywie czasowej regulacjach. Na pierwszy plan wysuwają się sprawy aktualnego nauczania w polskich uczelniach, nauczania uwzględniającego KRK i z nimi związanej jakości kształcenia przygotowującego absolwentów do odnalezienia swojej drogi w dalszym życiu, zarówno tej związanej z wykonywaną pracą zawodową, jak i tej, która otwiera perspektywę rozwoju badawczego (naukowego). Ministerstwo, prezentując główne tezy proponowanych założeń, postawiło sprawę jasno: istniejące typy polskich uczelni stanowią obraz różnych warunków do kształcenia swoich absolwentów i winny krytycznie i odpowiedzialnie zdawać sobie sprawę z tego stanu rzeczy. Najogólniej chodzi o to, że oczekiwania społeczne odnośnie do procesu uczelnianego dyplomowania wskazują na potrzeby kształcenia dobrze przygotowanych absolwentów, którzy będą gotowi do odpowiedzialnego podjęcia obowiązków na rynku pracy. Ci absolwenci wniosą tam uzyskaną w uczelni, a przydatną w nowym miejscu, aktualną, nowoczesną wiedzę, rzetelne umiejętności i służące budowaniu relacji właściwe kompetencje społeczne. Część z nich, z ponadprzeciętnym niepokojem poznawczym, skorzysta z możliwości dalszego rozwoju badawczo-naukowego, budując potencjał odkrywczego wysiłku i służąc kształceniu akademickiemu.

Taki podział legł u podstaw interpretacji zadań wyższego szkolnictwa zawodowego oraz szkolnictwa akademickiego, z uprawnieniami do promocji stopni naukowych, co znalazło swój wyraz w określeniach: szkoła zawodowa a uniwersytet. W ślad za tym poszły uproszczone interpretacje, że uczelnia zawodowa kształci tylko „do zawodu”, zaś uniwersytety „do nauki”.

Nijak się to jednak ma do medialnych obwieszczeń, że polskie szkolnictwo wyższe ogólnie kształci tylko bezrobotnych, co to ani do zawodu, ani do nauki. Nie rozumiem takiego sposobu patrzenia na status dzisiejszych absolwentów, bo rolą uczelni jest przede wszystkim realizacja zadań prorozwojowych. Żadna uczelnia nie będzie za nikogo odbywała dalszej drogi życiowej, los każdego absolwenta jest funkcją splotu bardzo wielu uwarunkowań, zarówno indywidualnych, jak i społeczno-gospodarczych i politycznych. Gdy 50 lat temu kończyłem studia, o pracę było tak samo trudno, jak teraz, ale nikt nie krzyczał, że uniwersytet produkuje bezrobotnych. I jeśli obecna sytuacja jest w jakimś stopniu inna, to nikt nie zdejmie z pleców absolwenta odpowiedzialności za własny los, który formowany jest już w czasie nauki, w postawie wobec powinności akademickich, w tym sposobu wyboru i aktywności w dniach praktyk zawodowych. Sam dyplom stanowi tylko przepustkę do aktu autoprezentacji, do pokazania własnych możliwości, zainteresowań, innowacyjności, a z tym bywa różnie.

Każdy typ uczelni kształci do zawodu

Wróćmy do podziału „zawodowe – akademickie”. KRK powiązane zostały ściśle z profilami kierunków studiów: praktycznym i ogólnoakademickim. Łatwo zauważyć realność niebezpieczeństwa nakładania się treści obu podziałów – zawodowy i praktyczny oraz akademicki i ogólnoakademicki. Profil kierunku połączony został obiegowo z typem uczelni, co jest zasadniczym błędem w przypadku poglądu, że tylko uczelnie zawodowe z definicji kształcą do zawodu i nic więcej. Jednocześnie z drugiej strony wiemy dobrze, że absolwent uczelni akademickiej często przedstawia sobą taki poziom przygotowania do pracy, jak absolwent uczelni zawodowej, nie wynosząc z akademickiego miejsca studiów żadnego „ducha” wielkiego środowiska naukowego. Dla odmiany na uczelni tzw. zawodowej brak solidnego zaplecza w formie środowiska badawczo-naukowego, ugruntowanego przez lata, nie uformuje u studenta szczególnych potrzeb poznawczych, a zmarnuje możliwości skorzystania z solidnej dawki kompetencji praktycznych, pomocnych w odnalezieniu się na rynku pracy.

Każdy typ uczelni kształci do zawodu, bo praca zawodowa jest nieuchronnym losem każdego młodego człowieka. W tym sensie ważniejszy jest wybór profilu kształcenia na danym kierunku. Jeśli odpowiada młodemu człowiekowi wiedza konkretna, nacechowana umiejętnościami praktycznymi, wybiera miejsce do studiowania, które oferuje takie właśnie możliwości. Jeśli rozpoznaje u siebie silne aspiracje poznawcze, widzi siebie jako poszukującego badacza, znajduje satysfakcję w trudzie intelektualnym, wówczas profil ogólnoakademicki pomoże mu rozwinąć własne potrzeby.

Ministerstwo wprawdzie podkreśla, że funkcjonujące podziały typów uczelni oraz profili kierunków studiów są równoważne i równorzędne, bez nacechowań oceniających – które są lepsze, a które gorsze, które mądrzejsze, a które głupsze – ale praktyka bywa różna. Obydwa profile wymagają wyjątkowej odpowiedzialności. Na uczelni akademickiej nie wolno zmarnować szczególnej rangi potencjału intelektualnego i jego dorobku w tworzeniu profilu ogólnoakademickiego określonego kierunku, bo uformowany zostanie absolwent, który ani do badań, ani do praktyki. Profil praktyczny w uczelni nieakademickiej winien uwzględniać takie formy kontaktu z życiem, które wykształcą absolwenta kompetentnego w umiejętności praktyczne, nie przekreślając wszakże ewentualnych możliwości rozwoju dostrzeżonych u siebie nowych potrzeb poznawczych z tego powodu, że ukończył on uczelnię nazywaną zawodową. Nie zapominajmy, że spełnianie przez naukowców czynności badawczych jest wykonywaniem zawodu pracownika naukowego.

Uczelnie zawodowe i akademickie tak właściwie mają wpisane do swojej misji, obok innych zadań, kształcenie do zawodu. Jaki to będzie zawód: inżyniera, nauczyciela, dziennikarza czy naukowca, w dużym stopniu powinien pomóc świadomie wybrany profil kierunku studiów, a uczelnie winne wziąć pełną odpowiedzialność za realizację tych profilowań. W tej perspektywie straci społeczną moc etykietyzujący podział na typy uczelni, bo ważniejsze życiowo okażą się oferty programowe do określonych profili studiów i rzetelność w ich akademickiej realizacji. A wtedy pojęcie „dobra uczelnia” znaczyć będzie tyle, co uczelnia odpowiedzialnie i uczciwie, stosownie do własnych możliwości realizująca określone profile na prowadzonych kierunkach studiów.

I jeszcze jedno: określenie kształcenia na profilu praktycznym jako kształcenie „na potrzeby pracodawców” stanowi znacząco uproszczony slogan. W wielu przypadkach świadomość tych potrzeb u pracodawców, jak i ich umiejętność artykułowania, pozostawiają wiele do życzenia. Nie ulegajmy więc magii wszechwiedzy dających pracę. Uczelnia winna w czasie studiów uaktywnić w studencie własne myślenie, inicjatywność, kreatywność i innowacyjność w działaniu. Wówczas to, co absolwent zaproponuje pracodawcy, może okazać się i wartościowe, i przydatne obu stronom. Student, który nie zmierzy się z tymi zadaniami w czasie swych studiów, małe będzie miał szanse, już jako absolwent, w zdobyciu jakiejkolwiek pracy.

Nie mogą udawać

Tak więc, żeby dyplom zawodu nie był zawodem z dyplomu, należy odejść od zwyczajowo przesądzającej o sukcesie typologii polskich uczelni i przyjąć to, co jest faktem: wszystkie uczelnie kształcą i wychowują przede wszystkim dla rozwoju osobowego, choć jednocześnie starają się zaopatrzyć absolwentów w wiedzę, umiejętności i kompetencje społeczne do wybranego zawodu, profilując edukację w kwalifikacje bądź to praktyczne, bądź akademickie. Uczelnia winna te propozycje edukacyjne bardzo wyraźnie określić i poinformować o tym kandydatów na studia. Student podejmujący decyzję o wyborze kierunku studiów z danym profilem winien świadomie i konsekwentnie oddać do dyspozycji uczelni swoją osobę, traktując ten czas jako szczególne i niepowtarzalne źródło zdobycia kwalifikacji pomocnych w późniejszym życiu zawodowym. Żeby nie potwierdziła się medialna teza o produkcji bezrobotnych jako jedynej roli szkolnictwa wyższego, uczelnia nie może udawać, że odpowiedzialnie kształci, zaś student również nie może udawać, że uczy się sumiennie i mądrze. 