Lenistwo intelektualne

Jolanta Sobielga

Ostatnie tragiczne zdarzenia wywołane nieefektywnością instytucji odpowiedzialnych za świadczenie doraźnej pomocy medycznej spowodowały ożywioną dyskusję społeczną. Dominują w niej dwa typy diagnozy: pierwszy – za zaistniałą sytuację odpowiedzialny jest człowiek, a nie system. Drugi – za zaistniałą sytuację odpowiedzialny jest system, a nie człowiek. Skąd się bierze ta dychotomia człowiek – system? Przecież bez cybernetycznych studiów wiadomo, że w tym przypadku człowiek jest integralną częścią systemu. Nie trzeba szczególnej wnikliwości, aby dostrzec, że tak zaprojektowana dyskusja jest wygodna tylko dla polityków i przebiega wg schematu: koalicja – zawinił człowiek, opozycja – zawinił system. Dlaczego jednak dają się na to nabrać ci jej uczestnicy, którzy chcą zrozumieć problem? Tym trudniej to pojąć, że nauki o organizacji i zarządzaniu są tak wszechobecne w programach szkół wyższych wszelkiego typu, że takie pojęcie jak „system” powinien rozumieć każdy. Co się zatem działo w tych salach wykładowych przez ostatnie dwadzieścia lat, że w efekcie ludzie wykształceni nie wiedzą, jak funkcjonuje coś, co miało pomóc w radzeniu sobie z narastającą złożonością? Co się działo podczas realizacji tych niezliczonych projektów dotyczących „kapitału ludzkiego” szkolonego na potęgę w tym zakresie za duże pieniądze?

Opracowuję książki w bibliotece akademickiej, m.in. te traktujące o systemach w różnym ujęciu. W większości, a szczególnie te, które gromadzi biblioteka w trybie fakultatywnym, są to wartościowe źródła wiedzy. Dlaczego zatem są marnowane? Przecież czytają je nauczający, a z wykładów, które przygotowują na ich podstawie, tak niewiele wynika. W dużej mierze winne jest lenistwo, powodujące, że forma wykładu jest często wierną kopią książki, bo brakuje chęci, żeby tę książkową wiedzę poddać operacjonalizacji. Proces uzdatniania wiedzy teoretycznej prowadzący do zrozumienia istoty rzeczy jest żmudnym zajęciem i przez leniwych nielubianym. O ileż łatwiej odczytać podczas wykładu fragment książki najlepiej z jakiegoś urządzenia (co ambitniejsi czytają z pamięci), a odczuwany przez słuchaczy dyskomfort poznawczy neutralizować „mruganiem okiem”, dając do zrozumienia, że przecież „przyszliście tu głównie po to, żeby zdobyć papierek”.

Lenistwo i wynikający stąd brak troskliwości intelektualnej staje się standardem nie tylko w edukacji. Wystarczy przywołać chociażby niedawne konsultacje społeczne proponowane przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji nad projektem do założeń ustawy o poprawie warunków świadczenia usług przez jednostki samorządu terytorialnego. Zakłada on m.in. łączenie bibliotek szkolnych i samorządowych. Proponowaną zmianę opisano dziewięcioma słowami, a wystarczyło kilka minut (tyle to zajmuje czasu) na takie ustrukturalizowanie problemu, żeby można było prowadzić rzeczową dyskusję. W tym przypadku „system” również miał pecha, bo gdyby ministerialni urzędnicy rozumieli jego funkcjonowanie, to by nie wypreparowali biblioteki ze struktury funkcjonalnej szkoły.

Organizacja i zarządzanie to dyscyplina miejscami przewrotna, np. dużo wysiłku wkłada w zarządzanie jakością, a już niedługo tyleż samo będzie poświęcać planowemu postarzaniu produktów, jednak w ogólnym bilansie zasługuje na więcej szacunku.

Jolanta Sobielga, Biblioteka Główna Politechniki Świętokrzyskiej.