Językowy fetorek

Henryk Grabowski

Na wstępie chciałbym podziękować za inspirację do napisania tego tekstu pani Magdzie Gessler, która niedawno – chcąc wyrazić swoje uznanie dla załogi odrestaurowanej przez siebie restauracji – wykrzyczała za pośrednictwem telewizji na całą Polskę: „Jesteście zajebiści”.

Wcześniej podobną metodą popularyzacji soczystego języka popisywały się panie: Katarzyna Dowbor, która w jednej z audycji telewizyjnych wyraziła się o kimś, że jest „upierdliwy” oraz jedna z uczestniczek programu „Big Brother”, która z rozbrajającą szczerością powiedziała o sobie: „Ja pierdzielę”. Wśród panów prym pod tym względem zdają się wieść: Michał Wiśniewski, dla którego wszyscy entuzjaści jego piosenek są „zajebiści” oraz Cezary Pazura, który szczególnie upodobał sobie w publicznych występach słowo „pierdzielić”.

Można by sądzić, że – na tle nagminnie używanego we wszystkich środkach masowej komunikacji wulgarnego słownictwa – wydzielany przez wyżej wspomniane osoby językowy fetorek, to zaledwie mały pikuś. Problem w tym, że jeżeli ktoś czyta w radiu Wojnę polsko-ruską Doroty Masłowskiej, to jest mało prawdopodobne, by używane tam wulgaryzmy znalazły wielu naśladowców. Nie jest to bowiem język ani pisarki, ani lektora, tylko troglodyty będącego bohaterem tej książki. Jeżeli natomiast językiem takim, jako własnym, posługują się ulubieńcy publiczności, to – zgodnie ze znanym w psychologii tzw. efektem aureoli – zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą ich naśladować.

Zdarza się, że zawiodą kogoś zwieracze i zanieczyści w towarzystwie powietrze. Choć są to przypadki na ogół niezawinione, wywołują głębokie zażenowanie. Dlaczego niektórzy celebryci z rozmysłem zanieczyszczają słownictwo w publicznych środkach przekazu informacji i wcale się tego nie wstydzą? Nie wiadomo.

Intuicja podsuwa następujące hipotezy:

– albo zrozumienie tego, że są nośnikami negatywnych wzorów obyczajowo-estetycznych, przekracza ich intelektualne możliwości,

– albo są tego w pełni świadomi i cynicznie schlebiają najmniej wybrednym gustom w celach komercyjnych,

– albo ich zasób słów jest tak ubogi, że bez tego typu protez językowych nie radzą sobie z werbalnym wyrażaniem emocji.

Empiryczna weryfikacja tych i im podobnych hipotez mogłaby – jak się wydaje – stać się co najmniej przedmiotem badań na stopień naukowy doktora. 