W pewnej akademii

Cezary Szczepaniak

W niepublicznej akademii, pracowałem jako profesor w wymiarze pełnego etatu przez pięć ostatnich lat. Jest to okres dostatecznie długi, aby zorientować się w różnych tajnikach życia akademickiego uczelni, a nawet poznać je. Akademia ta w nazwie określała się przymiotnikami humanistyczna i ekonomiczna. Pomimo to posiadała w programie studiów takie kierunki, jak organizacja i zarządzanie, informatyka, transport. Początkowo stanowiły one jeden wydział. Parę lat temu organizacja i zarządzanie oraz informatyka zostały zawieszone w działalności, na wydziale pozostał tylko transport.

Bez względu na ocenę programu nauczania, jaki obowiązywałby gdziekolwiek na kierunku transport, sama jego nazwa wskazuje, że musi zawierać obszary odnoszące się do problemów technicznych. Nawet gdy z założenia dominowałyby w programie problemy głównie ekonomiki transportu, to bez tematyki technicznej, inżynierskiej, kierunek ten nie może być realizowany. Akademia, o której piszę, prowadziła i prowadzi studia pierwszego stopnia na kierunku transport nadające absolwentom tytuł inżyniera.

Tytuł ten świadczy jednoznacznie o tym, że jego posiadacz skończył studia o charakterze technicznym, a nie humanistycznym czy ekonomicznym. Jednocześnie posiadanie takiego tytułu uprawnia do podjęcia studiów drugiego stopnia także na uczelniach państwowych – politechnikach czy uniwersytetach. Wydaje się, że świadomość uzyskania tytułu inżyniera w uczelni humanistyczno-ekonomicznej może być dodatkowym elementem przyciągającym chętnych do studiowania z taką właśnie perspektywą.

Student ignorant

W tym miejscu warto się zastanowić, czy wśród studentów nie występują mylne oczekiwania na temat przebiegu studiów na kierunku transport w akademii humanistycznej. Oczekiwania te łączą się z nadzieją, że nikła znajomość takich przedmiotów, jak matematyka czy fizyka, nie będzie przeszkodą w studiowaniu i uzyskaniu tytułu inżyniera. Oczywiście nie wszyscy muszą tak myśleć, ale, jak pokazała rzeczywistość, znajomość matematyki i fizyki studentów nie tylko pierwszego roku potwierdza takie przypuszczenia.

Znaczna część studentów z grup różnej liczebności na pierwszym roku studiów, ale także na roku trzecim, wykazywała kompletny brak znajomości podstawowych działów matematyki, nie mówiąc o znajomości elementarnych podstaw fizyki. Braki, o których wspominam, dotyczą obszarów znajomości właściwych zagadnieniom objętym wiedzą nawet szkoły podstawowej. Z pewnym zawstydzeniem przedstawiam tutaj niektóre odpowiedzi studentów na pytania pracy kontrolnej, pisanej przez studentów z założenia samodzielnie, poza godzinami wspólnych spotkań z wykładowcą.

Prędkość jest to siła, z jaką porusza się dane ciało w określonej jednostce czasu.

Prędkość przyspieszona jest to prędkość, która [podkreślenie moje – CS] pokonuje drogę S w czasie t.

Praca jest to wykonywanie pewnej czynności.

Moc jest to siła potrzebna do pracy . (Chodziło o definicje pracy i mocy w sensie fizycznym oraz ich opis matematyczny).

Cytowane odpowiedzi nie zostały wybrane ze względu na szczególną pikanterię w wyrażaniu sensu. Nie mam także zamiaru podawania innych przykładów z listy odpowiedzi dotyczących takich pojęć jak energia, masa czy inne wielkości kinematyczne. Luki w obszarach znajomości podstawowej wiedzy z fizyki i matematyki wśród studentów stawiały przede mną, a także przed innymi wykładowcami, dodatkowe wyzwania, polegające na wypełnieniu tych braków, aby przyszłe wiadomości dotyczące przedmiotów kierunku były choć w pewnym stopniu zrozumiałe, a następnie przyswojone. Z żalem zmuszony jestem dodać, że część słuchaczy moich wykładów była tak słabo wrażliwa intelektualnie, iż pomimo ogromu zaangażowania z ich strony nie byli w stanie zrozumieć i przyswoić przekazywanych im treści.

W pierwszym okresie pracy w akademii, kiedy poznałem rzeczywisty stan wiedzy moich studentów, odczułem do nich pewną niechęć, zastanawiając się, dlaczego reprezentując taki niski poziom wiedzy, podejmują studia o charakterze inżynierskim. Odpowiedź na tę kwestię przyszła z czasem. Ci studenci, mający maturę i tak niski poziom wiedzy ogólnej, nie są temu bezpośrednio winni. Dano im świadectwo dojrzałości, które skwapliwie odebrali i poczuli się dojrzali nie tylko w prawach ludzi dorosłych, ale także utwierdziło to w nich przekonanie, że są mądrzy wiedzą zdobytą w szkołach. Drugi powód jest taki, że studia inżynierskie proponuje uczelnia z nazwy humanistyczna i ekonomiczna. Te dwa powody, które można uznać za fakty, w pełni usprawiedliwiałyby moich studentów z przebywania w murach akademii na kierunku transport.

Świadectwo słabości

Na tle tych faktów pojawiają się daleko idące kwestie problemowe. Pierwsza z nich dotyczy prawidłowości funkcjonowania systemu nauczania. Obecnie – jak widać – dopuszcza się istnienie, potwierdzone certyfikatem państwowym, osób z pełnym, średnim wykształceniem, których braki w wiedzy ogólnej sięgają szkoły podstawowej. Druga kwestia, to brak weryfikacji testowej kandydatów na studentów.

Zdaję sobie sprawę, że rozwiązanie kwestii pierwszej przez uzdrowienie systemu edukacji młodzieży jest w naszym kraju ciągle sprawą otwartą i mam nadzieję, że kiedyś dojdziemy do dobrych rozwiązań, aby absolwenci liceów ogólnokształcących nie byli ludźmi niedouczonymi. Rozwiązanie kwestii drugiej wydaje się być znacznie łatwiejsze, ale dotyka wielu problemów szczególnie związanych z materialnym bytem właścicieli uczelni. Sadzę, że oceną stanu wiedzy młodzieży studiującej kierunki techniczne w uczelniach niepaństwowych powinny się zainteresować oddziały Państwowej Komisji Akredytacyjnej.

Przedstawione powyżej refleksje dotyczące nauczania na kierunku transport w akademii humanistycznej wynikają z moich własnych doświadczeń, z pracy tylko w tej jednej uczelni. Pozwoliłem sobie jednak na pewne uogólnienia, ponieważ studenci, z którymi spotykałem się w audytorium, pochodzili z wielu regionów Polski, a wiedzą in plus nikt się szczególnie nie wyróżniał.

Przedstawiłem pewien problem, który może mieć znaczenie w skali kraju. Źle przygotowany do studiów, szczególnie o charakterze inżynierskim, młody człowiek nie poprawi podczas pobytu w akademii swojego stanu wiedzy, a nawet kończąc te studia uzyskaniem tytułu inżyniera będzie dla społeczeństwa obciążeniem, jednocześnie wystawiając świadectwo akademii, którą kończył.

Ta smutna refleksja nie dotyczy na szczęście wszystkich studentów, z którymi miałem do czynienia w akademii. Byli również tacy, którym dyplom inżynierski wręczałem z pełną satysfakcją.

Prof. dr hab. inż. Cezary Szczepaniak, specjalista w dziedzinie teorii i konstrukcji pojazdów, pracował w Instytucie Pojazdów Politechniki Łódzkiej.