Misjonarze i stratedzy

Marcin Chałupka

W licznych uczelniach trwa sezon na „MiS-ie”. W przeciwieństwie jednak do klasyka Barei („Ty wiesz, po co jest ten Miś? Nikt nie wie… I dlatego nikt nie zapyta”.) pytania o uczelniane „MiS-ie” mogą padać w poważnych okolicznościach.

Swoista euromoda na pisanie „misji” i „strategii” (dalej zwanych: „MiS-iami”) nie oszczędziła sektora i „Prawa” szkolnictwa wyższego. W ustawie tej (dalej zwanej „PSW”) zobligowano rektorów do „opracowania i realizacji” przyjętej przez senat strategii rozwoju uczelni. Również dziekani mogą oddawać się tym twórczym zajęciom, lecz już z czystej pasji, bo art. 70 ust. 1 PSW przydaje im taką kompetencję, acz nie w formie obowiązku. Dodatkowo w §2 rozporządzenia MNiSW z 29.09.2011 r. w sprawie warunków oceny programowej i instytucjonalnej, jak i w § 9 ust. 1 pkt 1 rozporządzenia MNiSW z 5.10.2011 r. w sprawie warunków prowadzenia studiów na określonym kierunku i poziomie kształcenia wskazano na wymóg „związku kierunku studiów ze strategią rozwoju uczelni, w tym jej misją” – co może dowodzić, iż strategia musi obejmować misję, nawet jeśli ta ostatnia może być „nadana z góry”. Co mam na myśli, pisząc o „górze”? Wyjaśniam niżej.

Mission impossible

Po pierwsze w załącznikach do Statutu Polskiej Komisji Akredytacyjnej, pośród szczegółowych kryteriów oceny ustalonych tam na podstawie art. 53 ust. 1 PSW, zawarto wskazanie do zbadania, czy: „Koncepcja kształcenia nawiązuje do misji Uczelni oraz odpowiada celom określonym w strategii jednostki” (dla oceny programowej) oraz czy „Strategia rozwoju jednostki jest zbieżna misją i strategią uczelni” (w przypadku oceny instytucjonalnej). Patrząc „na oko” – „zbieżność” jawi się mi jako wyższy stopień „nawiązywania”, które to zaś w oczywisty sposób jest luźniejsze od tej „zbieżności”, a chyba i od „odpowiadania”. Z takiego bogactwa nieostrych sformułowań na pewno wizytowane uczelnie będą rade.

Zapewne też PKA, z właściwą sobie precyzją, o uczelniane „MiS-ie” dopyta. Już widzę te akty strzeliste określające misję uczelni, przy których kreacji być może zapomniano o brzmieniu (właśnie danego tu uczelniom „z góry”) art. 4 ust. 3 PSW: „Uczelnie, pełniąc misję odkrywania i przekazywania prawdy poprzez prowadzenie badań i kształcenie studentów, stanowią integralną część narodowego systemu edukacji i nauki”. Inne zakreślenie misji nie ma więc ustawowych podstaw, bo „misja” już w PSW jest określona? Na strategię też warto uważać. Na przykład, jeśli jej cele ulokujemy zbyt „lokalnie”, to jak uzasadnimy prowadzenie kształcenia tym celom nie odpowiadającego? Ponadto ze strategii może być okazja „wyspowiadania się” w sądzie rejonowym, gdy np. student wniesie o dowód z jej treści na okoliczność wykazania, że nie mieszczą się tam składowe, jakimi to uzasadniano wysokość opłaty za usługi związane z kształceniem, a taki związek przewiduje nowe brzmienie art. 99 ust. 2 PSW.

Co my robimy tym „MiS-iem”?

Oczywiście pośród konstruujących „MiS-ie” nie mogło zabraknąć przodownictwa samej Polskiej Ko-misji Akredytacyjnej. Jak czytamy na jej www: „Polska Komisja Akredytacyjna przyjęła nową misję oraz strategię działania na lata 2012–2015”. Nie wiem, czym „nowa” różni się od „starej”, bo starej nie czytałem. Wiem jednak, że wedle art. 48a ust. 1 PSW „Komisja jest instytucją działającą niezależnie na rzecz doskonalenia jakości kształcenia”. Czy to za mało na „misję”? Chyba tak, bo już w pierwszych słowach nowej misji znać różnicę: „Polska Komisja Akredytacyjna jest niezależną instytucją, działającą na rzecz doskonalenia jakości kształcenia”. Podobnie…, ale jednak inaczej. Czy misja PKA jest w tym zakresie niezgodna z PSW? A czy jest zgodna? Czy instytucja ustawowo „działająca niezależnie” może być „zależna”? Czy może instytucja „misyjnie” niezależna może działać „zależnie”…, choćby od „okoliczności” zastanych u wizytowanych? No bo jeśli oba cytaty znaczą jedno i to samo, to po co wprowadzać różnicę? Przecież chyba nie z niedbalstwa przy czytaniu PSW?

Czytajmy jednak dalej: „Nadrzędną wartością, którą Polska Komisja Akredytacyjna kieruje się w swoich pracach, jest dobro społeczne, ponieważ jakość i efektywność kształcenia w istotny sposób przyczyniają się do rozwijania kapitału intelektualnego i budowania społeczeństwa obywatelskiego”. „Wzajemna przyjaźń i zaufanie podstawą prawidłowego funkcjonowania podstawowej komórki – rodziny” – powiedział klasyk. Tymczasem w art. 48a ust. 2 PSW znajduję, że: „Komisja w swoich pracach kieruje się zasadą rzetelności, bezstronności i przejrzystości oraz dążeniem do wyrównywania udziału kobiet i mężczyzn w jej pracach”. Słabo…, miałko…, mało ambitnie? Czymże jest ustawowa rzetelność, bezstronność i przejrzystość z ko-misyjną deklaracją „wyrównywania” przy „dobru społecznym”? Może trzy konkretne zasady z PSW to za mało, skoro PAK-owski „MiS” odwołuje się do „wartości”, i to aż „nadrzędnych”?

Otwieramy oczy niedowiarkom

Dalej jest jeszcze ciekawiej: Troską Komisji jest to, by jej opinie i oceny pozostawiały szerokie pole dla autonomicznych inicjatyw promujących innowacyjność procesu dydaktycznego oraz wysoką kulturę jakości kształcenia”. Pobrzmiewa mi w tym fragmencie obawa (jako wyższy wymiar „troski”), że może uczelnie będą „ustawiać” swe działania „pod wymagania” PKA, poszukując w nich „prostych prawidłowości”, z perspektywy PKA postrzeganych jako działanie pod nieistniejący, acz pożądany „szkodliwy schemat”. Może uczelnie będą nadal żądały dokładniejszej regulacji, kwantyfikacji, normalizacji, algorytmizacji tego, co – jak przypuszczam - zdaniem twórców i wykonawców obowiązującego w PSW modelu „akredytacji” nie może sprowadzić się do „automatycznego odhaczania” z listy kryteriów. Do tego przecież wystarczyłby komputer, a już najwyżej urzędnik, a niepotrzebny jest zespół, eksperci, koszty itp. Może więc także z tego powodu PKA nie unika pojęć nieostrych i niedookreślonych w kryteriach i wzorach raportów.

„Polska Komisja Akredytacyjna działa w poczuciu odpowiedzialności za podejmowane decyzje” – czytamy w misji. Szkoda, że tego nie uchwalono w czasie, gdy PKA negowała uczynienie z jej ocen decyzji weryfikowalnych w sądach administracyjnych. Cieszy jednak, iż wedle misji „Polska Komisja Akredytacyjna uznaje za swoją powinność wszechstronną współpracę i dialog ze wszystkimi interesariuszami procesu kształcenia w tym środowiskiem akademickim, kandydatami na studia, pracodawcami oraz organami państwa i administracji publicznej. Komisja podejmuje inicjatywy w zakresie takiej współpracy”. Aż boję się pomyśleć, że mogłoby być inaczej, że PKA mogłaby nie uznać takiej powinności, a wtedy co z nakazem art. 53 PSW o publikowaniu uchwał dotyczących jakości kształcenia wraz z ich uzasadnieniami? Co z art. 49a PSW stanowiącym, iż „Komisja współpracuje z krajowymi i międzynarodowymi instytucjami i organizacjami działającymi w obszarze szkolnictwa wyższego, w szczególności z tymi, których przedmiotem działania jest ocena jakości kształcenia i akredytacja”. Pozostałyby one martwe? Pewnie nie, bo PSW jednak zobowiązuje. Współpraca więc by była, ale może bez „inicjowania”, a tylko „na wniosek”, najlepiej złożony na piśmie za potwierdzeniem odbioru na kopii i z powołaniem się na „dostęp do informacji publicznej”.

Strategia – drugie oczko MiS-ia

Jako „prosty człowiek”, żeby nie powiedzieć „prawnik”, zawsze myślałem, że celem działania tworzonych na koszt podatnika instytucji o zadaniach definiowanych przepisami jest tych zadań realizowanie. Po prostu i bez zbędnych ornamentów. Ale teraz już wiem, a specjaliści od nowoczesnego zarządzania pewnie mi wyjaśnią, że to nie takie proste. Zadania z ustawy to nie to samo, co „cele strategiczne”, „ogólne”, „operacyjne”, zadania i terminy ich realizacji. Jeśli poza ustawowo umocowanym (art. 49 ust. 5 PSW) „harmonogramem prac” Komisja w strategii obwieści, że „Dokonanie oceny instytucjonalnej we wszystkich jednostkach spełniających warunki ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym ” to na lata 2012-2015 „oczekiwane rezultaty”, to każdy już wie, co go nie minie. Ale jeśli jako cel operacyjny nr 3.1. ujęto „Rozwijanie nowych form współpracy ze środowiskiem uczelni polskich oraz wszystkimi interesariuszami szkolnictwa wyższego”, a w ramach jego efektów na lata 2012-15 wymienia się „Przyjęcie rozwiązań prawnych promujących rozwiązania projakościowe”, to ja się pytam, czy tych „form” i „rozwiązań” za mało jest w PSW, czy może już tam są, ale tekst ustawy to słabe miejsce do ich promocji?

Dlaczego nie lubię MiS-iów? Bo jestem człowiekiem małej wiary. Nie wierzę, że tym podobne „słownictwo i słowotwórstwo” przyczyni się do realizacji przepisów PSW w stopniu większym niż znikomy, a może sporo kosztować, czasu, energii wybitnych fachowców, za których płaci podatnik. Nie wierzę, że studentowi potrzebna jest strategia i misja PKA bardziej niż szybka i sprawna wyszukiwarka kierunków, uczelni i uzasadnień do ocen, jakie im przyznano plus pełna (ewentualnie anonimizowana jak raporty NIK czy z kontroli MNiSW) treść raportów - źródeł dowodowych, na jakich je oparto. A tymczasem strategia i misja są, a sprawna wyszukiwarka… też jest… chyba… w nich planowana. No, ale widocznie nie można było jej zrobić dotychczas, tak po prostu, bez „strategii” i „misji”.

Ponadto nie lubię MiS-iów nakazanych, bo zastanawiam się, czy w czasach, gdy ich nakazu nie było, a np. ja wtedy zostałem magistrem, wykształcenie było gorsze? A czy, gdy już MiS-ia będzie miała każda uczelnia, to czy jakość realna kształcenia się od tego poprawi? Czy od tysięcy słów drgnie o milimetr realnie działający (bo oparty na ludzkich potrzebach) motywator systemowy jedynie przykryty mającym go formalnie kreować przepisem i podlany deklaracjami w stylu „Brygady Młodzieżowej”, która zaciągnie wartę honorową przy nowo zakupionych parówkach–projakościówkach?

Więc nie lubię MiS-iów z powodów zbliżonych do tych, jakie wskazał klasyk w swym pamiętnym filmie. Obawiam się jednak, że skoro „to jest nasz miś, przez nas zrobiony”, to „i nie jest to nasze ostatnie słowo”.

Marcin Chałupka, specjalizuje się w prawie i instytucjach szkolnictwa wyższego.
www.chalupka.pl
Z okazji Nowego Roku tekst zawiera elementy ironiczne, by nie powiedzieć karnawałowe. Autor zaś życzy Czytelnikom dystansu w ich odbiorze.