Koniec świata… i co dalej?
która jeszcze się nie skończyła. Bazaltowy dysk pełnił funkcje ofiarne - jego średnica mierzy 3,60 m, ma 1,2 m grubości i waży ponad 24 tony.
Pracownia Komparatystyki Kulturowej AJD oraz Wydział Historii i Dziedzictwa Kulturowego UPJPII zorganizowały konferencję Koniec świata… i co dalej? O tożsamości, chrześcijaństwie, cywilizacji europejskiej, paradygmacie krańcowości i nowego początku , poświęconą możliwości przekraczania paradygmatu końca w kontekście kryzysu tożsamości chrześcijańskiej i europejskiej. Odbywała się ona w Krakowie 15−16 listopada oraz w Częstochowie 22−23 listopada.
W centrum uwagi stanęła refleksja postsekularna na temat powrotu do doświadczenia wiary czy doświadczenia religijnego (transcendencji) jako sposobów budowania pomostu między skończonością świata a nieskończonością ducha. W tym kontekście odczytywana była także sytuacja współczesnej cywilizacji zachodnioeuropejskiej, jawiąca się jako schyłkowa ze względu na odrzucenie chrześcijańskiej tożsamości.
Według finalistycznej, teleologicznej wizji dziejów zdarzenia historyczne są w pewien sposób ukierunkowane, mają cel. Koniec czasu nie jest jednocześnie końcem człowieka, którego istnienie ma sens także poza historią i czasem. Jak pokazują teorie historiozoficzne: od chrześcijańskiego Sądu Ostatecznego, przez średniowieczną koncepcję chiliazmu Joachima z Fiore, romantyczne mesjanizmy, po wizje amerykańskiego politologa Francisa Fukuyamę, koniec historii, koniec pewnej konstrukcji jest momentem zaspokojenia pragnień, wyczerpania możliwości, rozładowania napięć, czyli początkiem nowego ładu. Drugi model historiozoficzny nie przypisuje historii wyraźnego celu, tym samym nie zakłada końca jej biegu. Ukazuje on niezakończoność, otwartość historii, która wciąż się staje, niczego nie kończy, czego wyrazem może być Heraklitowska metafora rzeki. Wydarzenia, które przychodzą, dzielą czas na odcinki, wyznaczają nowe kierunki, otwierają możliwości rozwoju, tym samym definiują zjawisko końca w perspektywie nieustannego początku.
Podczas dyskusji panelowych nawiązywano do współczesnego relatywizowania końca, chociażby przez wielokrotne jego zapowiedzi, które się nie zrealizowały. Najpierw rozdmuchiwanie przez media i popkulturę, kolejnych wielkich finałów – armagedonów, kosmicznych kataklizmów, apokaliptycznych holokaustów – a następnie niemal absolutny brak komentarza po przysłowiowej godzinie zero. Koniec staje się wówczas domeną przyszłości, nieustannie odwlekanym krańcem wszystkiego, wpisującym się w świadomość mityczną.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na osłabienie świadomości kresu jest nadawanie krańcowości charakteru light poprzez niezbywalne prawo do drugiej, trzeciej itd. szansy. Odwołujemy się do idei świata wirtualnego, w którym prawo do kolejnego życia jest czymś oczywistym, zaś kolejne życie – w rozumieniu „następna szansa” – stało się tak naturalne, że zdeterminowało nasze życie tu i teraz według zasady: jeśli coś mi się nie uda lub nie spełni moich oczekiwań, mam możliwość wybrać nowy, lepszy dla mnie wariant (ojczyzny, rodziny, a nawet siebie!).
Podczas konferencji zwykle „zaczynano od końca”, aby „skończyć na początku”. Koniec wpisuje się w porządek religijny, transcendentny, wykraczając poza doczesne wymiary istnienia. Krańcowość ludzkiego istnienia zawsze stawia teraźniejszość w pewnym podejrzeniu, otwierając ją niejako na rzeczywistość nadzmysłową. Wobec powszechnego dzisiaj poczucia chaosu i przypadkowości referenci i dyskutanci permanentnie powracali do pytania o znaki nadziei, propozycje wyjścia z pułapki ponowoczesności, nowy początek, drogi, wizje, które pozwolą wyjść poza opowieść mityczną o świecie pogrążonym w kryzysie duchowym, kulturowym, naukowym ku historii, ku Prawdzie.