czytelnia czasopism

Małgorzata Pawełczyk

Sukces edukacyjny

Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznała 25 najlepszym kierunkom realizowanym na uczelniach w całej Polsce specjalne dofinansowanie z nowej dotacji projakościowej. Każdy z nich dostanie nawet milion złotych rocznie na realizację kształcenia i dalszy rozwój. „To kolejny krok w promowaniu najwyższej jakości kształcenia, która stanowi filar wprowadzonej reformy szkolnictwa wyższego” – podkreśla minister, Barbara Kudrycka. W grupie najlepszych jest m.in. kierunek Finanse i Rachunkowość, realizowany na Wydziale Zarządzania, Informatyki i Finansów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Prof. Krzysztof Jajuga, współtwórca sukcesu edukacyjnego tego kierunku podkreśla w wywiadzie dla kwartalnika „Portal” (nr 2-3/2012), że w całej Polsce studia na tym kierunku prowadzi kilkadziesiąt wydziałów, a zostały wyróżnione tylko dwie jednostki. Doceniono nie tylko inicjatywy edukacyjne podejmowane na ZIiF – mówi prof. Jajuga – ale również dorobek naukowy, dydaktyczny, zaangażowanie i pasję w poszukiwaniu nowych rozwiązań pracowników wydziału. Studia w języku angielskim Bachelor Studies in Finance oraz Master Studies in Finance jako jedyne w kraju i w tej części Europy mają status partnera CFA Institute, najbardziej prestiżowej organizacji finansowej na świecie. Standard CFA został określony przez czasopismo „The Economist” jako złoty standard finansowy .

Według prof. Jajugi dotacja umożliwi kierunkowi realizację zadań edukacyjnych w mniejszych grupach, wśród studentów wykazujących się największym zaangażowaniem i predyspozycjami. Właśnie dla takich studentów będą przygotowywane specjalne, bardziej zaawansowane programy, zróżnicowane kompetencyjnie zadania, wykraczające poza standardowy program. Jak wyjaśnia Jajuga, studenci od kilku lat sygnalizują zainteresowanie większą liczbą godzin praktycznych – ćwiczeń, studium przypadku. W planach jest stworzenie elastycznych, indywidualnych ścieżek kształcenia dla najlepszych studentów, a także poddanie programów akredytacjom międzynarodowym.

Uzdrawianie uniwersytetu

„Mamy 35 mln zł długu i w coraz większym stopniu nie domykają się nam przychody z wydatkami” – mówi rektor Uniwersytetu Zielonogórskiego, prof. Tadeusz Kuczyński, w wywiadzie zamieszczonym w „Uniwersytecie Zielonogórskim” (nr 8/2012). Zaraz jednak dodaje, że istnieją przesłanki, które pozwalają myśleć optymistycznie. Jako pierwszą wymienia rekrutację na rok akademicki 2012/13. Na studia dzienne zostało przyjętych więcej studentów niż rok wcześniej, co przekłada się w dużym stopniu na dotacje. Lepiej również wygląda sytuacja na studiach niestacjonarnych. W porównaniu z rokiem ubiegłym nabór spadł o 15 proc., rok temu wynosił on 20 proc.

Mówiąc o problemach finansowych swojej uczelni rektor Kuczyński wyraźnie podkreśla, że Uniwersytet Zielonogórski nie należy do grona uczelni uznanych za oficjalnie zagrożone finansowo przez MNiSW. Dostrzega jednak widmo poważnych i realnych kłopotów. Jego zdaniem podstawową receptą na uleczenie sytuacji finansowej UZ jest oszczędzanie. „Jesteśmy bardzo rozpuszczeni” – przyznaje.

Od wielu lat systematycznie zmniejsza się ilość studentów na UZ, natomiast ilość zatrudnionych nauczycieli jest niemal stała. Zwalnianie ludzi nie jest przyjemne, mówi rektor, ale czasem konieczne. Jego zdaniem zaniedbano w przeszłości jedną rzecz – rzetelną ocenę pracowników naukowo-dydaktycznych. Jeśli przyjrzeć się ocenom, brakuje tych nagannych, a nie jest możliwe, by wśród prawie tysiąca pracowników wszyscy zawsze spisywali się bardzo dobrze, dobrze, a przynajmniej dostatecznie. Według rektora podstawowa ocena, przeprowadzana np. co 2 lata, oceniałaby przede wszystkim pracę naukową, dydaktykę i działalność organizacyjną. To ona powinna decydować o ewentualnym awansie, nagrodach lub podwyżkach. Zarówno ocena pracy dydaktycznej, jak i działalności organizacyjnej, jest bardzo subiektywna. Obiektywna może być wyłącznie ocena pracy naukowej. Kryteria tej oceny zostaną wypracowane przez prorektora ds. nauki i współpracy z zagranicą wspólnie z władzami wydziałów. Taki system – podkreśla Kuczyński – otworzy drogę do możliwości zwolnienia nauczyciela, a także pozwoli uniknąć w przyszłości procesów sądowych. Rektor wspomina również o pracownikach, którzy osiągają wiek emerytalny. Jego zdaniem, jeżeli nie ma absolutnej konieczności ich dłuższego zatrudniania, powinni przejść na emeryturę.

Co dalej z klinikami?

Medycyna sądowa kojarzy się głównie z serialowymi laboratoriami biur śledczych CSI lub Zakładem Jeffersona z serialu Kości. O tzw. efekcie CSI, czyli wpływie fikcyjnego obrazu serialowego na oczekiwania wymiaru sprawiedliwości co do jakości pracy biegłych w postępowaniu procesowym, opowiada prof. Tomasz Grzybowski, kierownik Katedry Medycyny Sądowej Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy, w wywiadzie zamieszczonym w „Wiadomościach Akademickich” (nr 46/12).

Jak wyjaśnia prof. Grzybowski, 40 proc. technik prezentowanych w modnych serialach kryminalnych po prostu nie istnieje. Laboratorium Zakładu Genetyki Molekularnej i Sądowej jako jedno z niewielu w Polsce może pochwalić się natomiast obsługą technologii sekwencjonowania DNA nowej generacji, która zapewnia uzyskiwanie ogromnej ilości danych z genomów różnych gatunków w bardzo krótkim czasie. Grzybowski wspomina również o nowo utworzonej Pracowni Rekonstrukcji i Oceny Skutków Wypadków Komunikacyjnych, która będzie prowadziła badania naukowe oraz uczestniczyła w procesie dydaktycznym w zakresie tworzenie i rozwijania metod diagnostycznych nowoczesnej medycyny sądowej, toksykologii i genetyki sądowej, a także technik fizycznych przydatnych w rekonstrukcji wypadków komunikacyjnych. Na przykładzie Pracowni Rekonstrukcji szczególnie dobrze widać, że współczesna medycyna sądowa staje się coraz bardziej interdyscyplinarna.

W roku 2011 wprowadzono ustawę o działalności leczniczej, ale – jak czytamy w tym samym numerze „Wiadomości” – nie przewidziano jej skutków. Zgodnie z Ustawą, w przypadku ujemnego wyniku finansowego szpitala, podmiot tworzący – gdy chodzi o szpitale kliniczne jest to uczelnia! – powinien pokryć jego długi albo szpital musi zostać przekształcony w spółkę kapitałową. Spółka będzie musiała przynosić dochody, bo inaczej upadnie. Spirali następstw takich zdarzeń dla szpitali klinicznych nie da się przewidzieć. O ile Ministerstwo Zdrowia nie podejmie zdecydowanych i natychmiastowych decyzji, szpitalom klinicznym grozi poważny kryzys.

Małgorzata Pawełczyk