Polska marka

Jerzy Honczarenko
O niewielkim wpływie polskiej nauki na innowacyjność gospodarki i nikłej współpracy nauki z przemysłem mówi się od lat. Jakie są przyczyny i jakie warunki powinny być spełnione, aby stało się inaczej?

Nakłady na działalność badawczo-rozwojową w Polsce stanowią jedynie 0,57 proc. PKB. Stawia to Polskę wśród krajów o jednym z najniższych poziomów finansowania nauki w Unii Europejskiej. Również środki finansowe przeznaczane na naukę i instytucje B+R w Polsce odbiegają znacznie od średniej europejskiej. Pracując na uczelni, wyraźnie odczuwam ograniczenia w finansowaniu szkolnictwa wyższego i nauki. Odczuwa się również brak polityki obecnego rządu w sprawie wspierania współpracy nauki i gospodarki, a przede wszystkim brak inicjatyw w tworzeniu odpowiednich instrumentów ekonomicznych inicjujących taką współpracę.

Jak podaje Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ), w Polsce działalność badawczo-rozwojowa jest w 57,7 proc. finansowana przez budżet państwa. Za 26 proc. wydatków odpowiadają firmy, a w 16,3 proc. finansowanie pochodzi z innych źródeł. To wszystko znajduje odzwierciedlenie w poziomie innowacyjności naszego kraju w wymiarze globalnym. Dane dostępne europejskim ekspertom pozwalają im stworzyć opinię, według której udział firm w kreowaniu innowacyjności w Polsce jest minimalny. Efektem jest to, że obecnie nie ma żadnego przemysłowego produktu, którego nazwa kojarzyłaby się z Polską, jak np. Skoda z Czechami, Mercedes z Niemcami, a nawet Dacia z Rumunią.

W dobie gwałtownego rozwoju technologicznego gospodarki światowej zagadnienia współpracy nauki z przemysłem stają się niezwykle ważnym czynnikiem warunkującym konkurencyjność i atrakcyjność wytwarzanych wyrobów, a co za tym idzie sukces ekonomiczny. Jeżeli chcemy, aby produkcja pozostała w Polsce, to rozwiązaniem jest wdrażanie zautomatyzowanych, w tym zrobotyzowanych, środków produkcji. Urządzenia takie zapewnią możliwość funkcjonowania drogich maszyn technologicznych w czasie wolnym dla obsługi – w nocy, soboty, niedziele, święta i znaczne obniżenie kosztów produkcji.

Przyczyn nikłej współpracy nauki z przemysłem należy szukać po obu stronach. Pozwolę sobie przeprowadzić analizę przyczyn w obszarze nauk stosowanych, gdyż jest mi on bliski z racji uprawianej dyscypliny naukowej. Być może analiza taka wyglądałaby nieco odmiennie w obszarze nauk podstawowych.

Polityka koncernów i niepewność rynku

Najpierw omówię podstawowe przyczyny nikłej współpracy nauki z przemysłem leżące po stronie przemysłu.

Przed kilku laty można było obserwować następującą politykę dużych koncernów i przedsiębiorstw z uprzemysłowionych państw Europy Zachodniej. Produkcja na przestarzałych, mało zautomatyzowanych urządzeniach technologicznych była przenoszona do krajów Europy Wschodniej, między innymi do Polski, gdzie istniała znacznie tańsza siła robocza. Wzrost kosztów pracy ludzkiej powoduje, że te przestarzałe urządzenia są coraz częściej przenoszone do państw leżących jeszcze dalej na wschód, gdzie bezpośrednia praca ludzka jest jeszcze tańsza niż w Polsce.

Obecnie w Polsce coraz częściej instalowane są nowoczesne technologie, a problem tkwi w tym, że duże koncerny i przedsiębiorstwa z uprzemysłowionych państw dysponują własnymi rozwiązaniami technologicznymi. Duże przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym bądź są uzależnione od strategii firmy-matki i jej badań rozwojowych, bądź, jak podaje (PAIiIZ), w Polsce działa już ok. 40 centrów badawczo-rozwojowych znanych światowych koncernów, które zatrudniają kilka tysięcy polskich specjalistów. Najwięcej pracuje dla sektorów: teleinformatycznego, motoryzacyjnego, chemicznego, lotniczego, spożywczego i IT. Są już u nas centra takich firm, jak: IBM, Motorola, Siemens, General Electric, Samsung, Bosch, Delphi czy Oracle. W lutym obsługiwano w PAIiIZ kolejnych 119 nowych projektów, w tym dużą propozycję Indesitu. Wprawdzie zlecają one czasem jakieś zadania uczelniom, ale z reguły są to mniejsze usprawnienia o lokalnej przydatności, a nie nowe pomysły do wdrożenia w całym koncernie i bardzo niechętnie korzystają z myśli technicznej naukowców i inżynierów zatrudnionych w polskich uczelniach i instytutach. Obserwuje się to bardzo wyraźnie w tych fabrykach należących do zagranicznych koncernów, w których pracują zrobotyzowane stanowiska przemysłowe. Są one wytworem myśli technicznej tych koncernów, a rola polskich inżynierów sprowadza się tylko do nadzoru i eksploatacji.

W przypadku małych i średnich polskich przedsiębiorstw zasadniczym powodem braku inwestycji w innowacyjne technologie jest niepewność rynku. Produkcja tych firm ma w znacznej większości charakter usług świadczonych dla zagranicznych kontrahentów i zatem jest bardzo silnie uzależniona od koniunktury na rynkach odbiorców. W przypadku produkcji prowadzonej na maszynach czy urządzeniach technologicznych z obsługą operatorską w sytuacji utraty zamówień zwalnia się pracowników, nie ponosząc dodatkowych kosztów. Natomiast w przypadku zainwestowania w nowoczesne technologie, co najczęściej odbywa się na drodze kredytowania, w sytuacji utraty zamówień trzeba nadal spłacać zaciągnięty kredyt. Tak więc przeszkodą jest niepewność rynku i wysokie koszty inwestycyjne, często trudne do akceptacji przez średniej wielkości przedsiębiorstwa. Czynniki te silnie hamują rozwój innowacyjnych technologii, szczególnie w okresach recesji gospodarczej. Konieczne jest zatem stworzenie odpowiednich mechanizmów ekonomicznych wspomagających wdrażanie nowoczesnych technologii i automatyzacji w krajowych i polskich firmach. Zwiększy to produktywność kraju macierzystego, dzięki przesunięciu miejsc pracy o niższych kwalifikacjach do innych, wymagających wyższych kwalifikacji.

Innym problemem jest formułowanie transferowanej myśli naukowej do przemysłu, a jednocześnie jasne i precyzyjne określenie efektów oczekiwanych przez podmioty gospodarcze. Inaczej mówiąc, chodzi o takie samo rozumienie i postrzeganie tych samych problemów oraz wyników realizowanych wspólnie projektów. Od naukowców wymaga to osiągnięcia pewnego poziomu specjalistycznej wiedzy praktycznej bądź kilkuletniego doświadczenia w przemyśle. Z drugiej strony natomiast przemysł oczekuje od naukowców „cudownych” rozwiązań, które można łatwo i tanio wdrożyć do produkcji. Dla osób pracujących w firmach typowo produkcyjnych trudny do zaakceptowania staje się tryb prac badawczo-rozwojowych, w wyniku którego powstaje demonstrator technologii, w pewnej części będący wynikiem dopasowania elementów na tworzonym w warunkach warsztatowych obiekcie fizycznym.

System ocen i finansowanie

Podstawowe przyczyny nikłej współpracy nauki z przemysłem leżące po stronie nauki to:

sposób oceny pracowników naukowych w obszarze nauk stosowanych tylko na podstawie publikacji (najlepiej tzw. filadelfijskich); nieuwzględnianie osiągnięć inżynierskich przy awansach naukowych pracowników uczelni i instytutów; brak mentalnego przeświadczenia wśród pracowników naukowych, że wszystkie prace z badań stosowanych powinny być ukierunkowane na potrzeby przemysłu; osobliwy system finansowania badań naukowych poprzez granty i wątpliwej konduity projekty celowe; olbrzymie narzuty wewnętrzne w uczelniach na zlecenia realizowane dla przemysłu.

Skutkują one tym, że nauka nie jest zainteresowana współpracą z przemysłem. W efekcie polskie uczelnie są słabo powiązane z gospodarką i niedostatecznie przez nią finansowane.

Szczególnym hamulcem dla naukowców przed podejmowaniem współpracy z przemysłem jest obowiązujący obecnie system oceny przy kolejnych awansach naukowych, a także oceny jednostek naukowych. Według obecnego prawa o szkolnictwie wyższym przy awansach naukowych liczą się przede wszystkim publikacje anglojęzyczne, najlepiej w czasopismach z listy filadelfijskiej, która jest czysto polskim wymysłem. W wielu przypadkach skutkuje to sytuacją, że gotowe do wdrożenia pomysły sprzedawane są w postaci artykułów naukowych, które to pomysły przejmują inni i wdrażają u siebie. Taką politykę ośmielę się nazwać sabotażem w stosunku do polskiego państwa i polskiej gospodarki. Powinniśmy sprzedawać, jak to robią inni, innowacyjne technologie, nowoczesne produkty, a nie artykuły, czyli pomysły naukowe.

Jak krzywdzący i szkodliwy jest ten system ocen pozwolę sobie zilustrować znanym mi przykładem. W 2011 roku byłem recenzentem wniosku o tytuł profesora – pracownika najlepszej polskiej politechniki. Kandydat do tytułu profesora miał między innymi znaczące osiągnięcia inżynierskie w postaci patentów i wdrożeń. Dzięki jego myśli naukowej polska fabryka produkowała i eksportowała nowoczesne przekładnie stosowane w obrabiarkach sterowanych numerycznie. Niestety Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów uznała, że dorobek publikacyjny kandydata jest niewystarczający i wniosek odrzuciła. Superrecenzenci orzekli, że przecież kandydat do tytułu profesora mógł opublikować swoje osiągnięcia, będące tajemnicą firmową, w czasopismach anglojęzycznych! Dla mnie ten przykład jest niesłychanie bulwersujący, wyraźnie wskazujący jak niesprawiedliwy jest obecny system ocen.

Zadajmy sobie zatem pytanie, który ze zdroworozsądkowych naukowców podejmie współpracę z przemysłem, zaniedbując publikacje, gdyż istotnych swoich osiągnięć nie będzie mógł opublikować z uwagi na tajemnice firmowe?

Finansowanie działalności badawczo-rozwojowej odbywa się w Polsce kilkoma drogami poprzez Narodowe Centrum Nauki i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Pozwolę sobie skomentować tylko dwie z tych dróg. Pierwsza to składanie indywidualnych wniosków przez jednostki naukowo-badawcze lub nawet pojedynczych badaczy, druga to granty celowe.

Na potrzeby polskich przedsiębiorstw

Uważam, że podstawowym kryterium finansowania prac w obszarze badań stosowanych powinno być ukierunkowanie na potrzeby przemysłu dla polskiego podmiotu gospodarczego, w którym wyniki pracy mogą być wdrożone. Potwierdzają to przepisy ustawy z 30 kwietnia 2010 r. o Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Do zadań Centrum należy m.in.:

inicjowanie i realizacja programów obejmujących finansowanie badań naukowych lub prac rozwojowych oraz działań przygotowujących do wdrożenia wyniki badań naukowych lub prac rozwojowych; inicjowanie i realizacja programów obejmujących finansowanie badań stosowanych; współfinansowanie przedsięwzięć prowadzonych przez podmiot posiadający zdolność do zastosowania wyników projektu w praktyce.

Indywidualne wnioski (granty) składanie przez jednostki naukowo-badawcze charakteryzują się tym, że tematy są wymyślane ad hoc przez wnioskodawców bez żadnego powiązania z potrzebami polskiego przemysłu. Niech przykładem będą wnioski złożone w ostatnim konkursie INNOTECH, ogłoszonym przez NCBiR. Po przejrzeniu nadesłanych 89 tematów widać jak na dłoni absurd tego konkursu, gdyż z jednym tylko wyjątkiem tematy zostały wymyślone przez wnioskodawców bez powiązania z przemysłem. Dowodem mogą być wnioski dotyczące budowy samochodów elektrycznych, wykaz cytuję poniżej:

Innowacyjny Samochód Elektryczny Samochód elektryczny z nowym jednosilnikowym układem napędowym Nowoczesny, niskoemisyjny, hybrydowy gazowo-elektryczny autobus miejski Lekka konstrukcja elektrycznego samochodu użytkowego o rozszerzonym zasięgu jazdy Zeroemisyjny pojazd użytkowy z napędem na 4 koła Pierwszy polski autobus klasy MEGA z wieloosiowym napędem hybrydowym zasilanym gazowymi paliwami ekologicznymi Pojazd spalinowo-elektryczny dla osób niepełnosprawnych System klimatyzacji dla samochodów napędzanych elektrycznie Innowacyjny system telematyczny i napęd elektryczny do samochodu terenowego Honker Miejski autobus z ekologicznym napędem elektrycznym Reaktywacja polskiej marki motoryzacyjnej Syrenka i Polonez z ekologicznym napędem elektrycznym

Przecież w Polsce nie ma żadnej polskiej fabryki samochodów (z wyjątkiem fabryki autobusów Solaris). Kto zatem będzie zainteresowany wdrożeniem wyników pracy finansowanej przez polski rząd? Czy chcemy wspomagać koncerny zagraniczne za pieniądze polskiego podatnika? Poza tym, gdyby zjednoczyć nad tym tematem wysiłki niezależnych jednostek naukowych, to może wyniki byłyby zachęcające, a tak z góry można przewidzieć, że nic z tych prac nie wyniknie. Podatnicy poniosą koszty recenzowania tych niepotrzebnych nikomu 11 wniosków w wysokości: przy dwóch recenzentach – 11 tys. zł, a przy trzech recenzentach – 16 500 zł. Liczbę wniosków opiniowanych za państwowe pieniądze można by znacznie ograniczyć, gdyby podstawowym kryterium do prac w obszarze badań stosowanych było ukierunkowanie na potrzeby przemysłu i wskazanie konkretnego polskiego przedsiębiorstwa, dla którego ta praca ma być realizowana.

W przypadku projektów grantów celowych konieczna jest współpraca z przedsiębiorstwem, które musi ponosić część kosztów przedsięwzięcia, zwykle 30 proc. i zobowiązane jest do wdrożenia wyników pracy. Wśród finansowanych i realizowanych projektów są takie, w których przedsiębiorstwami są firmy zagraniczne lub należące do koncernów zagranicznych. Mam wątpliwości, czy właściwe jest finansowanie projektów celowych, w których podmiotami są firmy zagraniczne. Gdyż w ten sposób Polska, kraj o najniższych nakładach na działalność badawczo-rozwojową, finansuje postęp technologiczny w bogatych firmach zagranicznych, zamiast wspierać polską gospodarkę.

Uczeni, przedsiębiorcy, politycy

Natomiast współpraca z przemysłem w zakresie oprzyrządowania dydaktycznego jest w wielu przypadkach owocna. Niektóre uczelnie dysponują najnowszą aparaturą dzięki darowiznom i wzajemnym kontaktom. Niestety system szkolnictwa wyższego nie daje innych, użytecznych mechanizmów w zakresie pozyskiwania sprzętu laboratoryjnego, a także zleceń na jego wykorzystanie. W efekcie to nowoczesne instrumentarium nie wnosi wielkich pomysłów, które byłyby pilnie wdrażane w przemyśle.

Pracując na uczelni technicznej, a także współpracując z czasopismem naukowo-technicznym „Mechanik”, mam okazje częstych wyjazdów naukowych, także na międzynarodowe imprezy techniczne. Szczególnym wzorem właściwego zorganizowania współpracy nauki z przemysłem są nasi sąsiedzi, Niemcy. Działania rządu Niemiec w kierunku wspierania badań naukowych jako motoru postępu gospodarczego bardzo wyraźnie kontrastują z aktualną sytuacją w Polsce. Na każdej niemieckiej uczelni technicznej działają instytuty, których zadaniem jest łączenie nauki z przemysłem. W mojej dyscyplinie są to instytuty Fraunhofera. Prace naukowe i badania na rzecz przemysłu tych instytutów są szeroko rozpowszechniane, między innymi na największych światowych targach technicznych Hannover Messe. Przykładowo liczna ekspozycja robotów mobilnych to w większości wspólne stoiska niemieckich instytutów badawczych i firm produkujących roboty mobilne. Instytuty Fraunhofera prezentowały inteligentne, dopracowane technologicznie różne metody prowadzenia i nawigacji, a także pozycjonowania robotów mobilnych. Tak wyraźna współpraca nauki i przemysłu jest w Polsce niespotykana i może wzbudzać zazdrość polskich pracowników nauki.

Inną bolesną różnicą jest polityka rządu polskiego i niemieckiego w zakresie podchodzenia do edukacji technicznej młodego pokolenia. W Niemczech obserwuje się wiele inicjatyw polegających na współdziałaniu polityków oraz przedstawicieli gospodarki i przemysłu w celu zabezpieczenia potrzeb Niemiec w wykwalifikowanych pracowników przez zaangażowanie młodego pokolenia. Wspomniane już targi Hannover Messe oferują jedyne swojego rodzaju miejsce, aby pokazać młodym ludziom urok i zalety kariery technicznej, aby dodać im otuchy, rozniecić zapał i wskazać świadome zatrudnienie w technice. Targi są także doskonałą platformą do przedstawienia przedsiębiorstwa zainteresowanym uczniom i potencjalnego wygrania młodego pokolenie dla swojej branży. W ten sposób liczy się na wykwalifikowanych w przyszłości pracowników, tak ważnych dla technologicznego rozwoju niemieckiego przemysłu. Taka działalność jest nieznana w Polsce. Widać też, że federalny rząd Niemiec nie bardzo liczy na polskich specjalistów i woli zadbać o wykształcenie własnej kadry technicznej.

Podsumowując stwierdzam, że dopóki wymienione w artykule przyczyny nikłej współpracy nauki z przemysłem w obszarze nauk stosowanych nie zostaną usunięte, to nie pomogą żadne fasadowe posunięcia.

Prof. dr hab. inż. Jerzy Honczarenko jest specjalistą w zakresie automatyzacji procesów produkcyjnych, elastycznych systemów obróbkowych, robotyki przemysłowej.
Jest emerytowanym pracownikiem
uczelni technicznych.