Anonimowych donosów nie traktujemy poważnie, ale...

Piotr Kieraciński

Zwykle nie zajmujemy się anonimowymi donosami. Ktoś, kto wstydzi się własnego nazwiska, nie powinien być traktowany poważnie. Czasami jednak sytuacja wymaga, by się zająć nawet takimi „źródłami informacji”, zwłaszcza gdy ich rozpowszechnianie ma dalsze konsekwencje.

W październiku do redakcji „Forum Akademickiego” trafił anonimowy donos z Wrocławia (pochodzenie listu określiliśmy na podstawie pieczątki na kopercie), podważający rzetelność habilitacji dr. hab. Marka Wrońskiego, autora cyklu „Z archiwum nieuczciwości naukowej”, publikowanego od 11 lat na naszych łamach. Postanowiliśmy opublikować zarówno zarzuty przedstawione naszemu autorowi w anonimowym donosie, jak i odpowiedź dr. Wrońskiego. Z taką samą propozycją wystąpił do redakcji Marek Wroński.

Ten sam donos wysłano do kilkunastu innych osób i instytucji, m.in.: prof. Barbary Kudryckiej, minister nauki i szkolnictwa wyższego, która powołała M. Wrońskiego w skład Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich; prof. Marka Krawczyka, rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie Wroński pełni funkcję rzecznika rzetelności naukowej; prof. Jana Hartmana, przewodniczącego ministerialnego Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich oraz do prof. Tadeusza Kaczorka, przewodniczącego Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów. Anonim trafił też do redakcji „Gazety Wyborczej” we Wrocławiu (red. Tomasz Wysocki). Min. B. Kudrycka przekazała donos Komisji ds. Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk.

Po otrzymaniu anonimowego donosu o ustosunkowanie się do zarzutów poprosili dr. Wrońskiego prof. M. Krawczyk, rektor WUM i prof. Andrzej Zoll, przewodniczący Komisji ds. Etyki w Nauce. O zarzutach postawionych dr. hab. M. Wrońskiemu w donosie dyskutował 29 listopada Zespół ds. Dobrych Praktyk Akademickich. Uczestnicy spotkania wysłuchali wyjaśnień „oskarżonego”. M. Wroński wyraził gotowość zawieszenia udziału w pracach zespołu, jeżeli sobie tego zażyczą pozostali jego członkowie. W głosowaniu tajnym, stosunkiem 6:2 głosów zespół postanowił, że M. Wroński nie powinien zawieszać członkostwa.

Poniżej staramy się streścić główne zarzuty, które w donosie postawiono autorowi cyklu publikowanego w „Forum Akademickim” oraz przedstawiamy wyjaśnienia, jakich udzielił dr hab. Marek Wroński. Nie zajmujemy własnego stanowiska. Czekamy na rozstrzygnięcia, jakie podejmą kompetentne organy, w tym wypadku Komisja ds. Etyki w Nauce PAN oraz Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów.

Zarzuty z anonimowego donosu

Autor donosu, zatytułowanego Prawda o dr. Marku Wrońskim – czyli skandal nad skandale , pisał o rzekomych nierzetelnościach popełnionych przez M. Wrońskiego w obronionej w lutym 2012 na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi pracy habilitacyjnej. Zarzucił mu: wykorzystanie w habilitacji starego, nieaktualnego dorobku badawczego, autoplagiaty, przypisywanie sobie dorobku współautorów swoich artykułów publikowanych w Ameryce oraz nepotyzm (odnosił go do okresu, gdy Wroński pracował w szpitalu we Wrocławiu).

Jak „wyjaśnia” na wstępie autor donosu, dr Wroński „uciekł z Warszawy, gdzie pracuje na WUM, chyba ze wstydu ” (w cytatach z donosu zachowujemy oryginalną pisownię, łącznie z pogrubieniami tekstu).

Wg donosu, habilitacja Wrońskiego oparta jest na 13 pracach z lat 1994-1996, a w jej autorskim streszczeniu „znajdują się wnioski, oczywiste dla każdego studenta medycyny już od lat. Dodatkowo są to głównie prace o charakterze poglądowym i nieliczne o analizie wyników leczenia nowotworów leczonych jednak nie przez niego a przez innych. Może byłoby to aktualne, ale przed 20 laty, a nie była to habilitacja z historii ale z MEDYCYNY (...) Tamte wyniki można jedynie wyrzucić do kosza. Ponadto większość tych prac to autoplagiaty lub plagiaty ze zmieniającymi się współautorami i obliczeniami”. Habilitacja Wrońskiego „roi się od PLAGIATÓW i innych nieuczciwości ”. Zdaniem autora donosu, M. Wroński miał być „przez wiele lat zatrudniony w klinice swojego ojca”.

Do donosu dołączono streszczenie habilitacji M. Wrońskiego, listę publikacji, które złożyły się na habilitację oraz kopie kilku jego publikacji po polsku i po angielsku.

Piotr Kieraciński

Zdaniem doktora Wrońskiego…

Podczas 7-letniego zatrudnienia (od lipca 1989) w Centrum Onkologii im. Sloana-Ketteringa w Nowym Jorku byłem inicjatorem, pomysłodawcą i jedynym wykonawcą projektu sporządzenia analizy dużej, bardzo szczegółowej bazy pacjentów operowanych neurochirurgicznie z powodu przerzutów do mózgu.

Całość prac wykonałem samodzielnie. Poczynając od ręcznego wyciągnięcia danych z około 800 historii chorób, odnalezienia pacjentów po zabiegach (wielu z różnych stron USA oraz z zagranicy) i śledzenia ich dalszego leczenia oraz losów, po zbudowanie bazy danych, zgromadzenie bibliografii (miałem fizycznie ponad 4 tysiące prac z całego świata – całość tego, co napisano na temat przerzutów od początku lat dwudziestych), analizę statystyczną, rysunki i napisanie pierwszej wersji maszynopisu. W owym czasie była to największa na świecie grupa zanalizowanych pacjentów z pojedynczego ośrodka klinicznego z operowanymi przerzutami do mózgu. Dzisiaj nadal mieści się w pierwszej piątce tego typu prac na świecie, opartych na realnych wynikach klinicznych, co ma kolosalne znaczenie dla Evidence Based Medicine i kształtowania codziennej praktyki klinicznej dla tej grupy pacjentów onkologicznych obciążonych niekorzystnym rokowaniem.

W owym okresie uważałem za swój obowiązek przybliżyć lekarzom polskim wyniki leczenia chirurgicznego przerzutów do mózgu, pokazując, że warto podejmować agresywne leczenie, bowiem usunięcie guza bardziej wydłuża przeżycie niż radioterapia czy chemioterapia.

Trzeba pamiętać, że w owym czasie Internet był w kraju „w powijakach”, czołowe, medyczne czasopisma polskie nie były indeksowane w międzynarodowych bazach danych, zaś prenumerata czasopism zagranicznych była dostępna w niewielu dużych bibliotekach medycznych. Informacja dopływająca do praktykujących lekarzy była znacznie opóźniona.

Z tego powodu w latach 1994-1996 opublikowałem w Polsce 11 prac dotyczących leczenia przerzutów do mózgu w różnych, wiodących czasopismach chirurgicznych danej specjalności, tak aby informacja o postępach leczenia dotarła do jak największej, potencjalnie zainteresowanej grupy specjalistów. Wśród tych publikacji były prace oryginalne, dotyczące m.in. leczenia przerzutów z raka nerki („Urologia Polska”, 1994) z czerniaka złośliwego („Nowotwory”, 1995), z guzów kości i mięsaków tkanek miękkich („Chirurgia Narządów Ruchu i Ortopedia Polska”, 1995), z raka jelita grubego („Nowotwory”, 1995) i z raka sutka („Polski Przegląd Chirurgiczny”, 1996). Były to największe opisane w Polsce (oraz na świecie!) grupy pacjentów.

Opierając się na tej samej lub podobnej grupie pacjentów przygotowywałem następnie maszynopisy do prestiżowych amerykańskich czasopism klinicznych o wysokim impact factor, które ze względu na ważność przedstawionego materiału klinicznego również zostały opublikowane. Prace w języku angielskim były obszerniejsze i ukazały się później niż prace polskie. Ich współautorami są profesorowie, którzy tych pacjentów operowali i edytowali mój pierwotny maszynopis w języku angielskim. Do dzisiaj publikacje te są stale cytowane, co świadczy, że nadal są aktualne.

W pierwszej połowie lat 90. praktyka publikacji w języku polskim oraz w języku międzynarodowym była akceptowana – zanikło to po 2005 roku, kiedy większość polskich i międzynarodowych czasopism trafiła do Internetu.

Prezentując zbiorczo mój dorobek naukowy zawsze pisałem o tych pracach pod tym samym numerem pozycji bibliograficznej: jako A i B.

Odnośnie do „przykładów plagiatów” – patrz tabela.

 

Web of Science

(cytowania)

Publish or Perish

(koniec października 2012)

Przerzuty z raka nerki:

Maszynopis pracy polskiej wpłynął do redakcji 14 marca 1994

Maszynopis po angielsku wpłynął do redakcji 10 lipca 1995 r.

86

119

Przerzuty mięsaków:

Maszynopis pracy polskiej wpłynął do redakcji 27 maja 1994

Maszynopis po angielsku wpłynął do redakcji 14 lipca 1994 r.

24

32

Przerzuty czerniaków:

Maszynopis pracy polskiej wpłynął do redakcji 15 grudnia 1994

Maszynopis po angielsku wpłynął do redakcji 12 lipca 1999 r.

80

115

Przerzuty raka jelita grubego

Maszynopis pracy polskiej wpłynął do redakcji 23 luty 1996 r.

Maszynopis po angielsku wpłynął do redakcji 9 listopada 1998 r.

48

79

Przerzuty raka sutka

Maszynopis pracy polskiej wpłynął do redakcji 1 kwietnia 1996 r.

Maszynopis po angielsku wpłynął do redakcji 21 listopada 1996 r.

70

113

Razem

308

458

We wszystkich powyższych publikacjach jestem pierwszym autorem, który zebrał i przeanalizował dane, wykonał obliczenia statystyczne oraz ilustracje i napisał pierwszą wersję kompletnego maszynopisu.

Zarzuty dotyczące mojej habilitacji są również bezzasadne. Przewód habilitacyjny przebiegł zgodnie z aktualnymi przepisami ustawy o stopniach i tytule, która nie przewiduje cezury czasowej, jeśli chodzi o daty publikacji prac, jakie habilitant wybrał jako jednotematyczny zbiór publikacji. Dziekan i rada wydziału mieli pełną świadomość, że habilitant przedstawia swoje osiągnięcia sprzed kilkunastu lat, w czasie których stale pracował za granicą, gdzie nie ma habilitacji i gdzie naukowców ocenia się na podstawie dorobku naukowego.

Habilitowałem się w Łódzkim Uniwersytecie Medycznym, poza moją macierzystą uczelnią w Warszawie, aby nie mieć żadnego konfliktu interesów i być ocenionym przez grono ludzi, którzy nie znają mnie z codziennego funkcjonowania na uczelni.

Mój dorobek, uzyskany podczas wieloletniego pobytu w Stanach Zjednoczonych (1989-2006), jest rzetelny, znacznie przekraczający ustawowe wymagania w przewodzie habilitacyjnym (ok. 80 IF), zaś jednotematyczny zbiór publikacji w języku polskim, aczkolwiek opublikowany kilkanaście lat temu, został pozytywnie oceniony przez recenzentów, wybitnych polskich profesorów w swojej specjalności, jaką jest neurochirurgia.

Spędziłem 17 lat, pracując naukowo w poważnych instytucjach naukowo-klinicznych w Stanach Zjednoczonych, gdzie nie ma habilitacji. Po powrocie do Polski w 2007 r. wypadało mi się habilitować. Moje publikacje wytrzymały próbę czasu. O jakości mojego dorobku naukowego świadczy znaczna liczba cytowań: obecnie ok. 1000 cytowań w Science Citation Index, tzw. lista filadelfijska; ponad 1400 cytowań w bazie Publish or Perish oraz Index Hirscha – 21.

Opublikowane prace są powszechnie dostępne. Każdy może je zbadać i sprawdzić, czy są oryginalne i rzetelne, czy też są „plagiatami”.

Odnośnie do zarzutu „nepotyzmu” : W latach 1982-1987 byłem zatrudniony jako anestezjolog na Oddziale Neuroreanimacji i Neuroanestezjologii (ordynator: dr Jerzy Ferber, później dr med. Anna Widmańska) Szpitala Specjalistycznego im. Marciniaka we Wrocławiu, gdzie na bazie obcej funkcjonowała Katedra i Klinika Neurochirurgii AM, którą kierował mój śp. Ojciec, Jerzy Wroński, ówczesny docent a później od połowy lat 90. – profesor zwyczajny neurochirurgii. Etat ten uzyskałem tylko dlatego, że dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego we Wrocławiu, dr Maria Grzebska, otrzymała partyjne polecenie zwolnienia mnie – jako „aktywnego członka Zakładowej Komisji NSZZ „Solidarność” – z Oddziału Reanimacji i Anestezjologii, gdzie od trzech lat pracowałem.

Jako anestezjolog na etacie szpitalnym nie podlegałem bezpośrednio służbowo kierownikowi Kliniki Neurochirurgii, a poprzez pracę w innej specjalizacji nie miałem konfliktu interesów.

Charakter mojej działalności, pokazującej różne przypadki z zakresu patologii nauki, od lat naraża mnie na anonimowe zarzuty i groźby (w ostatnim 15-leciu dostałem ich już kilkadziesiąt). Fala obecnych anonimów nie jest zapewne ostatnia...

Marek Wroński