Winni nie tylko nauczyciele

Henryk Grabowski

Wczoraj na imprezie zap…am się w ch…a, zwierzała się dwóm kolegom dziewczyna w wieku gimnazjalistki, paląc papierosa i pijąc piwo w kawiarni. Mówiła na tyle głośno, że słyszałem ją, siedząc trzy stoliki dalej. Inteligentna buzia, długie nogi, mini spódniczka, biała bluzeczka, wysokie obcasy. Z dalszej rozmowy wynikało, że wyszli właśnie z uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego. Później dowiedziałem się od znawcy współczesnej mowy ojczystej, że wypowiedź ta nie dotyczyła – jak początkowo myślałem – ekscesów seksualnych, lecz zwykłego pijaństwa. Moje językowe zacofanie nie powinno jednak mieć wpływu na to, o czym chcę pisać.

Ostatnio coraz częściej mówi się i pisze o wulgaryzacji i brutalizacji zachowań uczniów wobec nauczycieli. Ubliżanie, groźby karalne, obnażanie się, a nawet oddawanie moczu w klasie zdają się stawać szkolną codziennością. Przypadek toruńskiego nauczyciela, któremu uczniowie nałożyli kosz ze śmieciami na głowę, należy już do historii powszechnej edukacji. Bulwersujące opisy przejawów patologii życia szkolnego nie zawsze idą w parze z próbami wyjaśnienia ich przyczyn.

Starożytność pozostawiła nam w spadku dwóch najwybitniejszych, a zarazem porównywalnych pod względem twórczych osiągnięć, przedstawicieli profesji polegających na oddziaływaniu na ludzi: Hipokratesa (460-377 p.n.e.), uważanego za ojca medycyny, i Sokratesa (470-399 p.n.e.), uchodzącego za protoplastę zawodu nauczycielskiego. W ciągu dwóch i pół tysięcy lat drogi naukowego rozwoju tych profesji nie przebiegały symetrycznie. W konsekwencji wiedzę współczesnego lekarza na temat reaktywności organizmu na bodźce fizyko-chemiczne od wiedzy współczesnego nauczyciela na temat reaktywności psychiki na bodźce społeczno-pedagogiczne dzielą Himalaje.

Bez obawy większej pomyłki można powiedzieć, że na kompetencje współczesnego lekarza, w układzie hierarchicznym, składają się: wiedza, inteligencja i intuicja, a na kompetencje zawodowe (a nie przedmiotowe) nauczyciela: intuicja, inteligencja i wiedza. Pedagogika – w przeciwieństwie do medycyny – nie doczekała się dotąd, i może nigdy się nie doczeka, swojego Fleminga, którego odkrycie penicyliny uratowało miliony istnień ludzkich. Bez nauk medycznych skuteczność służby zdrowia w leczeniu pacjentów na pewno byłaby mniejsza. Czy bez pedagogiki bezradność systemu edukacji wobec problemów wychowawczych z młodzieżą byłaby jeszcze większa? Trudno powiedzieć.