Zagadka ewolucji

Henryk Grabowski

W miarę starzenia się życie nabiera przyspieszenia. Uczestnicząc w pogrzebach rosnącej liczby odchodzących na zawsze znajomych i przyjaciół, coraz częściej zastanawiam się, czy opłaca mi się jeszcze wracać z cmentarza do domu. Źródłem tego typu refleksji jest m.in. obserwowana skłonność ludzi do samooszukiwania się w obliczu nieuchronnej śmierci.

Swego czasu spotkałem znajomego, sędziwego profesora. Miał na sobie nowy, skórzany płaszcz. Gratuluję zakupu – z grzeczności – powiedziałem. Sporo mnie to kosztowało, panie kolego, ale za to będzie na lata, w odpowiedzi usłyszałem. Po kilku tygodniach dowiedziałem się, że zmarł.

Przyrodoznawcy są zgodni, że w procesie ewolucji przetrwanie jednostkowe podporządkowane jest zawsze przetrwaniu gatunkowemu. Z tej powszechnej prawidłowości w świecie przyrody ożywionej zdaje się wyłamywać gatunek homo sapiens.

Z punktu widzenia interesu populacyjnego najważniejsza jest faza wznosząca ontogenezy (rozwoju osobniczego). Dzięki niej w reprodukcji gatunku mogą uczestniczyć najwartościowsze geny. Po spełnieniu funkcji prokreacyjnej życie jednostkowe przestaje mieć znaczenie dla przetrwania gatunkowego. Stąd typowe dla starzenia się procesy inwolucyjne (zanikowe) w obrębie poszczególnych układów i narządów organizmu.

U człowieka – przynajmniej w wymiarze psychicznym – kierunek przemian jest jak gdyby odwrotny. Tak jak znamienną cechą młodości jest bagatelizowanie zagrożeń dla zdrowia i życia, tak typową dla starości jest przesadna troska o przedłużenie egzystencji. Z procesem starzenia się współwystępuje również reakcja immunologiczna w postaci wypierania ze świadomości myśli o nadchodzącej śmierci.

Mogłoby się wydawać, że są to zjawiska pozytywne, ponieważ pozwalają mniej boleśnie przeżywać schyłkową fazę życia. Z drugiej jednak strony, nadmierna troska o przedłużenie życia pociąga za sobą konieczność rezygnacji z doczesnych jego uciech, a wypieranie śmierci ze świadomości prowadzi nieuchronnie do zaniedbań w załatwieniu niezbędnych spraw przed jej nadejściem.

Nie siląc się na wartościowanie co lepsze, trzeba się zgodzić, że długość życia jednostkowego, jako ewentualna wartość sama w sobie, jest raczej sprzeczna z interesem ludzkości w wymiarze społecznym i gatunkowym. Pozostaje zagadką, dlaczego natura – jednoznacznie faworyzująca osobników młodszych w walce o przetrwanie gatunkowe – w odniesieniu do człowieka okazała się mniej konsekwentna, wyposażając jego psychikę w – urągające ludzkiej inteligencji – mechanizmy obronne nakazujące do ostatniego tchnienia kurczowo trzymać się życia.