Pop-naukowa ocena czasopism pedagogicznych

Bogusław Śliwerski

Środowisko akademickie bardzo długo czekało na wykaz części B czasopism naukowych niemających współczynnika wpływu impact factor, którym specjalnie powołany przez ministra zespół miał przyznać liczbę punktów za zamieszczane na ich łamach publikacje. 17 września został on opublikowany w formie komunikatu zgodnie z § 14 ust. 2 rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 13 lipca 2012 r. w sprawie kryteriów i trybu przyznawania kategorii naukowej jednostkom naukowym (Dz. U. 2012 r. poz. 877), obejmując jeszcze dwie części, a mianowicie wykaz A – zawierający liczbę punktów za publikacje w czasopismach naukowych mających współczynnik IF, które są w bazie Journal Citation Reports (JCR) oraz wykaz C – zawierający liczbę punktów za publikacje w czasopismach naukowych znajdujących się w bazie European Reference Index for the Humanities (ERIH).

Na czasopisma z wykazu A i C ministerstwo nie miało żadnego wpływu. Nic dziwnego, że języczkiem u wagi był tylko i wyłącznie wykaz B, czasopism ogólnokrajowych, który będzie w najbliższym czasie budził nie tylko niezrozumienie co do swej zawartości, ale i przypisanych niektórym czasopismom punktów. Te bowiem będą odgrywały istotną rolę w ocenie parametrycznej jednostek i awansach naukowych nauczycieli akademickich.

Spotykam się z różnymi reakcjami mojego środowiska, które albo wyraża zachwyt, zadowolenie albo odwrotnie – oburzenie i niezadowolenie, a nawet formułuje podejrzenia o złamanie obowiązujących w nauce reguł. Te ostatnie powinny być przecież podporządkowane nie tylko jawności przyjętej przez zespół oceniający procedury, ale i merytorycznym kryteriom weryfikacji ankiet zgłoszonych przez redakcje czy wydawców czasopism, jakie zostały zarejestrowane w specjalnej aplikacji MNiSW. Ocena merytoryczna czasopism nie powinna być stanowiona jedynie na podstawie wskaźników tego, co jest policzalne, na podstawie zgłaszanych przez wydawców danych ilościowych.

Nie ulega wątpliwości, że przeprowadzenie oceny tak dużej liczby czasopism wymagało kompetencji, rzetelności i koniecznej staranności w delikatnej sprawie, jaką było przypisanie w tej formie statusu „naukowości” czasopismom, które dotychczas nie miały i nadal nie mają z nauką zbyt wiele wspólnego. Podobnie jak z obniżeniem dotychczasowej liczby punktów periodykom, które przed laty były ocenione jako spełniające odpowiedni poziom naukowy. Nie jestem w stanie dokonać oceny całości wykazu B, gdyż nie jestem specjalistą wszech nauk, chociaż i z takim dyplomem spotkałem się w czasie akredytacji u jednego z habilitowanych w NRD profesorów, ale mogę śmiało dokonać porównania listy czasopism z pedagogiki czy nauk o edukacji, bowiem reprezentuję tę dyscyplinę i miałem możliwość uczestniczenia w pracach zespołu poprzedniej „kadencji”, którym kierowała śp. prof. Zofia Kędzior z Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Wówczas tylko w jednym z zespołów oceniających czasopisma nauk humanistycznych i społecznych było aż 16 profesorów, reprezentujących: ekonomię, romanistykę, filozofię, nauki o zarządzaniu, prawo, historię, psychologię, socjologię, pedagogikę, filozofię kultury, bibliotekoznawstwo i informację naukową, teatroznawstwo, historię sztuki, teologię i politologię.

W 2012 r. czasopisma pedagogiczne były oceniane przez Zespół powołany zarządzeniem ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 29 marca 2012 r. do oceny czasopism naukowych dla potrzeb przyszłej oceny parametrycznej i sporządzenia wykazu wybranych czasopism naukowych, który składał się ze znakomitych naukowców w swoich dyscyplinach, jak: ekonomista, etnomuzykolog, fizyk, geolog, lekarz, prawnik, weterynarz, inżynier budowy i eksploatacji maszyn, elektrotechnik i socjolog, ale nie odnalazłem w jego składzie ani psychologa, ani pedagoga. Być może wynikało to z popkulturowej zasady, że na kształceniu i wychowaniu zna się każdy, a może byli powoływani przez ów zespół jacyś eksperci? Trudno to stwierdzić, bo ich nazwiska nie zostały podane do wiadomości publicznej. Jeśli jednak takowi byli, to tym gorzej dla wyniku ich pracy.

Dać szansę

W obecnej ocenie uległa zmianie zasada rejestracji czasopism. O ile poprzednio do MNiSW musiały wpływać nie tylko wnioski redakcji o poddanie ich czasopism ocenie, ale także wydrukowane egzemplarze tych pism z ostatnich dwóch lat, z możliwością uzyskania dostępu także do kopii recenzji artykułów, jakie dotychczas były w nich publikowane lub odrzucane, o tyle tym razem ograniczono się jedynie do… wypełnienia elektronicznej ankiety. (Bez)dyskusyjne okazały się kryteria oceny czasopism naukowych w tegorocznej edycji, bowiem uznawano za nie periodyki zawierające co najmniej dwa artykuły naukowe. Tylko tyle czy aż tyle? Nie określano, jak poprzednio, ich minimalnej objętości (dawniej co najmniej 0,5 ark. wyd.), a zatem mogły być w nich publikowane teksty różnej wielkości, rodzaju i formy, także nienaukowe wypowiedzi.

Pamiętam, jak w pierwszym okresie powstawania kryteriów oceny czasopism pedagogicznych konsultowano te, które wpłynęły do MNiSW, z dziekanami wszystkich uniwersytetów, by ci określili w świetle własnych doświadczeń i ekspertyz reprezentujące poziom naukowy. Chodziło w tej konsultacji o to, by w czasie przewodów naukowych nie kwestionowano rangi tych pism, niezależnie od tego, ile punktów przyznało im w następstwie wielofazowej pracy oceniającej grono ministerialnych ekspertów. Tymczasem tegoroczny zespół oceniający poszedł na skróty i zastosował rozmyte kryteria uznawalności zgłaszanych do oceny czasopism, co będzie skutkować poważnymi błędami, które nauce nie pomogą, natomiast podtrzymają fasadowość i pseudonaukowy charakter niektórych nominowanych do wykazu B tytułów.

Jednym z dominujących w najnowszym wykazie kryteriów było populistyczne, a nie merytoryczne rozstrzygnięcie w stylu – „danie szansy” jakimś, bo przecież niezweryfikowanym w sposób merytoryczny czasopismom. Być może nie było to w pełni możliwe, bo i jak ocenić kilkaset czy kilka tysięcy czasopism w sytuacji, gdy ustanowione kryteria ich rejestracji w nowej bazie były ogólnikowe i na podstawie treści samej ankiety do końca niesprawdzalne. Redakcje czy wydawcy mogli wpisywać, co im się żywnie podobało. Jak wskazują osoby dobrze zorientowane, w wielu przypadkach zarejestrowany na stronach ich czasopism np. skład rady naukowej, oczywiście międzynarodowy, nigdy nie podjął pracy, gdyż publikowane teksty oceniane były przez polskich naukowców, a zasady recenzowania dopiero będą wdrażane. Trudno, by profesor ze Słowenii mógł ocenić treść żenującej recenzji książki czy artykułu, które ukazały się w języku polskim. Takie gremia naukowe mają sens tylko wówczas, gdy czasopismo jest wydawane w jednym lub kilku nowożytnych językach obcych. Przewaga w czasopiśmie artykułów w języku polskim, a zdarza się w tej dyscyplinie, że i języku ukraińskim, rosyjskim czy słowackim, w niczym nie podnosi jego naukowej rangi. Kto zna te języki, może się łatwo przekonać, jakie publikuje się w niektórych pismach pseudonaukowe „buble”, a redakcji przyznaje z tego tytułu 5 czy 7 punktów!

Największą słabością, kreującą pop-naukę, jest przyznanie wyższej liczby punktów czasopismom dotychczas niesprawdzonym, często wydawanym pokątnie, niesystematycznie, o lokalnym charakterze „produkowanej dla punktów” wiedzy, a nie rozpraw naukowych, mających istotne znaczenie dla formułowania i rozwiązywania kluczowych w dyscyplinie problemów badawczych, natomiast obniżenie punktacji tym, które od lat utrzymują wysoki poziom naukowy. Zaskakujące jest to, że czasopismo, które do tej pory w ogóle nie było na liście MNiSW, otrzymało jedną z najwyższych not. Jaki jest tego powód? Z jakiego też tytułu niektórym liczącym się czasopismom obniżono dotychczasową punktację? Odpowiedź jest tu oczywista, ma to miejsce wówczas, kiedy następuje alokacja kryteriów, dominant. Wiele z nich nie jest jawnych, publicznie dostępnych i sprawdzanych przez ewaluatorów. Kiedy zmienia się kryteria ocen z merytorycznych na statystyczne, to wiele znakomitych periodyków nie jest docenianych za to, co było ich dotychczasową wartością.

Denominacja nauki

W poprzedniej kadencji nie zdarzyło się, by nowo powstałe czasopismo uzyskało więcej punktów od tego, które spełniając kryteria naukowości istniało dłużej w środowisku akademickim. Oto tylko kilka najbardziej charakterystycznych opinii, jakie wówczas padały, bo obecnych tak szybko lub w ogóle nie poznamy:

Przypadek 1: Artykuły mają charakter przeglądowy, także empiryczny, teoretyczny. W niektórych numerach jest zbyt duża liczba sprawozdań z konferencji, co nadaje pismu charakter kronikarski. Utrzymuje się stałe działy. W dużej mierze autorami tekstów są pracownicy i współpracownicy uczelni, wydającej to czasopismo, w związku z czym nie jest ono postrzegane w środowisku akademickim jako pismo o charakterze ogólnokrajowym.

Przypadek 2: Miesięcznik ma charakter jednoznacznie popularnonaukowy, publicystyczny (wywiady, komentarze, reportaże, listy czytelników), mieszcząc częściowo artykuły z zakresu metodyki opiekuńczo-wychowawczej, pracy socjalnej i wolnoczasowej. Zespół redakcyjny, choć kierują nim naukowcy, nie może świadczyć o naukowym charakterze czasopisma. Nie dostarczono wykazu objętości artykułów. Nie odpowiedziano na pismo w sprawie dostarczenia recenzji poszczególnych numerów, w tym także artykułów odrzucanych. Nie ma informacji o tym, kto był recenzentem naukowym numeru. Zmiana profilu pisma na naukowe, a nie przyznane mu na kredyt punkty, powinna zadecydować w przyszłości o przyznaniu punktów do oceny parametrycznej jednostek. Pismo nie spełnia norm czasopisma naukowego.

Przypadek 3: Czasopismo to ma charakter uczelniany. Nie jest pismem pedagogicznym. Przedłożony do recenzji tom nie ma nic wspólnego z pedagogiką. Zawarte w nim rozprawy są z innych dyscyplin naukowych.

Przypadek 4: Zdaniem wnioskodawcy wszystkie publikacje recenzuje komitet naukowy czasopisma, ale nie można tego uznać, skoro członkowie tego komitetu są zarazem autorami tekstów. Recenzują zatem samych siebie? Pismo ukazuje się nieregularnie, zdarzają się numery łączone. Nie ma charakteru ogólnopolskiego, gdyż jest czasopismem lokalnym, uczelnianym. Autorami tekstów są pracownicy uczelni je wydającej lub współpracujący z nią, ale też z tego samego środowiska. Oni też dokonują koleżeńskich recenzji rozpraw.

Przypadek 5: Rozprawy mają charakter doniesień z badań o zasięgu regionalnym lub są omówieniem problemów wychowawczych na podstawie literatury przedmiotu. Niektóre mają charakter konspektu wykładu lub tekstu popularnonaukowego. Autorami artykułów są, poza nauczycielami akademickimi wydającej periodyk uczelni, także nauczyciele, działacze oświatowi, naukowcy z Ukrainy i Słowacji. Teksty tych ostatnich są publikowane w ich rodzimym języku, a polskiemu czytelnikowi udostępnia się jedynie kilkuzdaniowy abstrakt w języku polskim. Brak rozpraw autorów znaczących w naukach pedagogicznych.

Przypadek 6: Autorami artykułów są głównie pracownicy regionalnego ośrodka doskonalenia nauczycieli, w tym współpracujący z nim nauczyciele akademiccy uniwersytetu. Przeważają artykuły o objętości mniejszej niż 0,5 arkusza wydawniczego. Jest to pismo zorientowane na doskonalenie nauczycieli i informowanie ich o mających miejsce reformach czy zmianach oświatowych. Charakter wyraźnie wewnątrzinstytucjonalny, popularnonaukowy i lokalny czyni je odległym od pism stricte naukowych.

Pisma te znalazły się w obecnym wykazie B, a przecież nie zmieniły swojego naukowego charakteru od tamtej pory i oceny. Nadal są miałkie w swej zawartości, a tu, na liście B, znalazły się z odpowiednio wysoką punktacją tylko ze względu na radykalnie obniżone kryteria oceny. Zespół oceniający musiał w ogóle nie wnikać, bo i po co, w uzasadnienia zespołu oceniającego poprzednio czasopisma, które zostały nisko ocenione lub w ogóle przezeń odrzucone. Naukowość w minionym stylu nie może być weryfikowana kryteriami pop-naukowymi. Jeżeli naukowe jest czasopismo, które zawiera co najmniej dwa artykuły naukowe, to oznacza, że przedkładane do oceny pisma publicystyczne i metodyczne w swej przewadze otrzymały rangę naukowych. Nie zamierzano – jak widać – oddzielać „ziarna od plew”, toteż mamy w efekcie denominację nauki w administracyjnym wydaniu.

Kto z oceniających miał te czasopisma w ręku lub przestudiował ich elektroniczną wersję, skoro wystarczyło uwzględnić jedynie to, co jest policzalne, chociaż niekoniecznie odpowiadające jakości merytorycznej pisma i do końca sprawdzalne? Jak to możliwe, że w wykazie B znalazły się pisma, które nie odpowiadały kryterium stabilności wydawniczej w okresie dwóch lat poprzedzających złożenie wniosku? Naukowcy z każdej dyscypliny zapewne dokonają analizy zmiany w punktacji czasopism na swój własny użytek, ale bez porównania z tym, co było w poprzedniej kadencji, będzie to mało wartościowe. To nie jest tak, że pojawia się nowa, a przy tym wyższa jakość. Jeśli już, to ma tu miejsce częściowe upełnomocnienie bylejakości.

Rozprawy nic nie warte

Proponuję przyjrzeć się zmianom, jakie nastąpiły w grupie czasopism pedagogicznych/edukacyjnych. Jaki jest efekt sztucznego podwyższenia wskaźnika naukowości czasopism, które zostały zgłoszone do ministerialnej bazy, przedstawiam w poniższej tabeli.

Na 82 czasopisma pedagogiczne w ciągu ostatnich 5 lat tylko jedno zostało awansowane do najwyżej punktowanych pism kategorii A („The New Educational Review”), 10 znalazło się w wykazie C (pism zarejestrowanych w ERIH), zaś aż 23 czasopismom podwyższono notę od 2 do 8 punktów. Po raz pierwszy w wykazie B pojawiło się 30 nowych czasopism. Spośród pozostałych cztery utrzymały dotychczasową punktację, zaś ośmiu ją obniżono. Jest wśród wywyższonych do 5 pkt. pismo, którego recenzentem naukowym był redaktor naczelny, ale i zarazem autor złożonego w nim tekstu. Inne wyniesione do 5 punktów czasopismo pedagogiczne zaczęło ukazywać się jako półrocznik dopiero w 2011 r., a więc ukazały się zaledwie trzy numery. Oczywiście jest to w zgodzie z przyjętą zasadą, gdyż nie trzeba było spełniać wszystkich kryteriów, tylko cztery spośród wymienionych w komunikacie ministra z 4 września 2012 r., a poprawione w jego nowej wersji z 14 września 2012 r. Brakuje, tak w poprzednim, jak i w najnowszym wykazie kilku czasopism, co może wynikać z różnych przyczyn, np. braku zgłoszenia, przeświadczenia o niespełnianiu minimalnych wymogów, przeoczenia terminu czy likwidacji pisma itp.

Co jest tu zatem odzwierciedleniem czego? Co z tego, że mamy w wykazie B więcej czasopism, skoro kryterium naukowości zostało w tej ocenie radykalnie obniżone. Gdyby dokonać analizy merytorycznej, a nie urzędowej, wyniesionych punktacją czasopism, to stwierdzilibyśmy, że nie nastąpiła w ciągu ostatnich kilku lat istotna dla rozwoju nauk pedagogicznych jakościowa zmiana, poza ilościową. To zatem, co w tej wersji promuje ministerstwo, staje się częściowo nieporozumieniem. Być może pożałowano pieniędzy na porządną ewaluację, by pójść na skróty, z ewaluatorami od wszystkich dyscyplin? W dobie popkultury i pop-nauki wszystko można sprowadzić do statystycznej policzalności bez potrzeby wnikania w merytoryczną tego jakość. Świadczy to o złamaniu nie tylko kodu etycznego w tym procesie, ale przede wszystkim merytorycznego.

Skoro tak, to trzeba iść dalej w populistycznych reformach i zezwolić specjalistom od wielu dyscyplin na ocenianie dysertacji naukowych także w przewodach doktorskich, habilitacyjnych i profesorskich, bo przecież rozprawy opublikowane na łamach czasopism z wykazu B będą występować w sprawozdaniu z osiągnięć nie tylko naukowców, ale i jednostek naukowych. Już widzę rozczarowanie części kandydatów do awansu naukowego w sytuacji wykazania przez recenzenta w ich przewodzie, że wprawdzie „zdobyli punkty”, ale ich rozprawy są niewiele warte. Tym samym resort nam nie pomógł, a zaszkodził, bo otworzył kolejne pole do konfliktów i odwołań.

Powód do dumy?

Nie dostrzegam w rozporządzeniu MNiSW informacji, że od decyzji oceniającej czasopismo przysługuje odwołanie w trybie administracyjnym. Oczywiście, ci którzy wiedzą, że otrzymali i tak więcej punktów, niż mogli się tego spodziewać, czy nawet znaleźć się na tej liście, nie będą się odwoływać. Wręcz odwrotnie, już eksponują swoje „zwycięstwo” tak, jakby było ono uzyskane w sposób poprawny merytorycznie. Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że praca zespołu oceniającego, niezależnie od postrzegania i oceny jakości jego pracy, zasługuje na uznanie, bo jego członkowie musieli poświęcić temu zadaniu wiele czasu. Szkoda tylko, że pedagogika, zamiast wzmacniać swój naukowy status, będzie teraz zmagać się z obowiązującą listą czasopism punktowanych w części B, która została poszerzona o wiele periodyków quasi-naukowych. To prawda, że każde z nich jest ważnym medium w upowszechnianiu wyników prac naukowo-badawczych, metodycznych środowiska pedagogicznego. Szkoda zarazem, że sposób prezentacji tych wyników będzie redukowany do poziomu powszechnego (potocznego) odbiorcy, skoro popularyzacja wiedzy i informacji, w tym kronikarstwo oświatowe i pseudonaukowe recepty kształcenia czy wychowywania zostały przez wspomniany zespół (d)ocenione wbrew funkcjom założonym dla oceny parametrycznej, indywidualnej i instytucjonalnej. Chciałbym, rzecz jasna, by przynajmniej część tych czasopism podwyższyła swój naukowy status, niezależnie od tego, jak obniża go nasz resort.

Na zakończenie mam jeszcze jedną uwagę, a raczej innowację do kolejnej oceny czasopism. Nie ma sensu powoływanie jakichkolwiek zespołów eksperckich. Wystarczy opracować program komputerowy, który zliczy wszystkie dane i dokona ostatecznego rankingu zgłoszonych w ankietach czasopism. Nie jest do tego potrzebny żaden naukowiec. Takie zadanie może wykonać każdy pracownik techniczny. Zaoszczędzimy dzięki temu więcej, niż można przypuszczać. Już cieszę się, że w kolejnym rozdaniu (2013) na liście B znajdzie się nie ponad osiemdziesiąt, ale dwieście, trzysta, a może i czterysta czasopism pedagogicznych. To dopiero będzie powód do środowiskowej dumy!

Prof. dr hab. Bogusław Śliwerski, specjalista w dziedzinie pedagogiki, jest przewodniczącym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.

Tabela 1. Porównanie 82 czasopism pedagogicznych, które były oceniane w latach 2007-2011, a w 2012 r. znalazły się lub też nie w grupie czasopism A, B i C (opracowanie własne)

 

Ocena czasopisma w 2012 r.
w stosunku do oceny w latach 2007-2011

Liczba czasopism pedagogicznych

N=82

Ocena niższa

8

Status quo

4

Ocena wyższa

23

Wejście na listę A

1

Wejście na listę B

30

Wejście na listę C

10

Brak w wykazie B

6