Nie ma bólu bez emocji

Mariusz Karwowski

Zazwyczaj pojawia się za metą. Nie po piątym, dziesiątym czy nawet dwudziestym kilometrze, ale właśnie dopiero po przebiegnięciu całej trasy. Choćby nie wiadomo jak po drodze doskwierał, o nim się po prostu wówczas nie myśli. Owszem, każdego na tak długim dystansie wcześniej czy później dopadnie kryzys, ale produkowane w nadmiarze przez mózg endorfiny wydatnie pomagają przezwyciężać te słabsze momenty. Cóż, maraton to nie wyzwanie dla ułomków. Nagrodą za wytrwałość jest satysfakcja, niepohamowana radość z osiągniętego celu i nadzwyczaj przyjemne zmęczenie. A potem zaczyna się ból. Taki, o którym chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Ale tak łatwo się nie da. Bo ten ból, im intensywniejszy, im silniejsze emocje mu towarzyszą, tym trudniej wymazać go z pamięci. Tak przyjęło się uważać.

Tyle że to nieprawda – rewolucjonizuje moje wyobrażenia dr Przemysław Bąbel z Zespołu Badania Bólu Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. – W prowadzonych przeze mnie badaniach, stosując prawidłową metodologię, uzyskaliśmy wyniki odbiegające od naszego dotychczasowego postrzegania bólu i emocji z nim związanych .

Zjawiskiem bólu zainteresowano się, jeszcze wówczas nieśmiało, w połowie ubiegłego wieku. Choć ma ono charakter stricte medyczny, swoją uwagę ku niemu skierowali także psychologowie. Zaczęto pionierskie eksperymenty, powstało wiele koncepcji… Jedną z nich, obowiązującą do dziś, a przy tym niezwykle poważaną, jest bramkowa teoria bólu, opracowana przez prof. Ronalda Melzacka. Kanadyjski uczony twierdził, że skutecznym lekarstwem na ból jest… odwrócenie uwagi od jego źródła.

Ból wbrew pozorom nie powstaje w miejscu jego odczucia. Tam pojawia się jedynie impuls, który przetworzony przez mózg możemy odebrać jako bolesne doznanie, ale równie dobrze może on w ogóle nie mieć dalszych konsekwencji. Stąd bierze się inna dla różnych osób tolerancja na ból. Każdy znosi bolesne doznania inaczej .

Nieprzyjemne doznanie

Ludzie wrażliwi tę odporność mają zdecydowanie mniejszą niż „twardziele”. Dla osób skłonnych do katastrofizowania, umartwiania się, nawet niewielki ból z pewnością będzie bardziej odczuwalny niż w przypadku optymistycznie nastawionych do świata. Zawodowi sportowcy są w stanie przecierpieć więcej niż amatorzy. Nawet kobiety, choć to regułą nie jest, ból przy porodzie inaczej odbierają za pierwszym razem, a inaczej – przy kolejnych. Do tego dochodzi temperament, cechy osobowości i cała masa innych okoliczności…

Oczywiście wynikają z tego pewne ograniczenia, ale dla specjalistów to nic niezwykłego. Psychologia z natury bada zjawiska subiektywne – celnie ripostuje dr Bąbel, dodając, że mimo tego zjawisko bólu jest jednym z nielicznych, które udało się obiektywnie zdefiniować. Chcąc się dowiedzieć, czym jest – dajmy na to – pamięć, trzeba szukać wśród jej kilkudziesięciu opisów. Na jednoznaczne określenie placebo można w ogóle nie natrafić. Definicja bólu jest zatem czymś niebywałym w psychologii. Uchwalona, przyjęta, niebudząca większych zastrzeżeń. Według niej to „nieprzyjemne doznanie zmysłowe i emocjonalne, związane z rzeczywistym lub potencjalnym uszkodzeniem tkanek lub opisywane jako takie uszkodzenie”.

– „Potencjalnym”, bo nie musi to być uszkodzenie. Wystarczy, że ktoś mocniej naciśnie na dowolny punkt naszego ciała i już boli .

Jakkolwiek na to spojrzeć, ból to jednak pojęcie medyczne. Jeszcze do niedawna dość mocno rozpowszechniony był pogląd, że „skoro chory, musi boleć”. Ze szczególnym naciskiem na słowo „musi”. Na skutek tego aspekt bólu był całkowicie pomijany w terapii. W końcu lekarz jest od leczenia choroby, a nie bólu – uważano. Tymczasem to przecież najczęstszy objaw w medycynie. Większość chorób z nim się wiąże. Ba, niewiele dolegliwości ma bezbolesny przebieg. Ból zresztą towarzyszy nam na co dzień i nie ma co się doszukiwać w tym niczego nadzwyczajnego. To ewolucyjne uwarunkowanie jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania ludzkiego organizmu. Gdyby nie ono, trudno byłoby się zorientować, że któryś narząd jest uszkodzony. Ból w określonym miejscu ciała sygnalizuje, że dzieje się tam coś podejrzanego. Jest to też objaw ostrzegający przed grożącym niebezpieczeństwem. Wystarczy wyobrazić sobie, co byłoby, gdybyśmy nie odczuwali bólu np. przy wkładaniu rąk do ognia. Może więc być bardziej lub mniej doskwierający, dotykać tego czy innego organu, ale zawsze ma on jakąś rolę do spełnienia.

Najczęściej mamy do czynienia z bólem ostrym, krótkotrwałym, pełniącym właśnie funkcję informacyjną. Zdarza się jednak, że przechodzi on w ból chroniczny, trwający dłużej niż pół roku, całkowicie niepotrzebny dla organizmu. Występuje najczęściej w układzie kostno-stawowym bądź w głowie, powodując choćby migrenę. Ten jest bardziej dokuczliwy niż ból ostry .

Mój rozmówca tłumaczy tym samym, dlaczego o tym drugim, może i lżejszym, ćmiącym, ale uporczywym, będziemy jednak dłużej pamiętać.

Sensoryka i afektywność

A trzeba wiedzieć, że pamięć dość mocno wpływa na postrzeganie bólu. Może ona wręcz determinować nasze zachowanie w zależności od tego, w jaki sposób zapamiętaliśmy doznania bólowe. Jeśli ostatnią wizytę u dentysty skojarzymy z bólem silniejszym niż był on w rzeczywistości, kolejną możemy odwlekać w nieskończoność. I odwrotnie – gdy przypomnimy sobie nasz ostatni sukces sportowy, to choćby z nie wiadomo jakim bólem się on wiązał, zmobilizuje nas do kolejnego treningu. Jak zatem widać, chcąc nie chcąc, na natężenie bólu w bezpośredni sposób oddziałują emocje, jakie mu towarzyszą. Może to być szczęście, radość, jak w przypadku bólu porodowego. Z bólem pooperacyjnym nieodłącznie wiąże się lęk, czy wszystko się udało. Ból głowy czy zęba to z kolei gniew, złość, frustracja. Jest jeszcze ból po wysiłku sportowym. Tu, w zależności od osiągniętego wyniku, pojawia się satysfakcja, duma albo zniechęcenie, rozgoryczenie…

Najciekawsza w bólu jest właśnie ta jego wielowymiarowość. To z jednej strony zjawisko stricte sensoryczne, a więc związane z siłą, intensywnością, a z drugiej – afektywne, czyli związane ze stopniem towarzyszącej mu emocjonalności. Nie ma bólu bez emocji, ale różne emocje się wokół niego skupiają – podkreśla dr Przemysław Bąbel, który postanowił właśnie te emocje porównać.

Badani oceniali siłę bólu i stopień jego nieprzyjemności. Parametry określano na skali od „braku bólu” do „najsilniejszego bólu, jaki można sobie wyobrazić”. Z kolei do zbadania ekspresji emocji zastosowano skalę PANAS (Positive and Negative Affect Schedule). To niezwykle rzetelne narzędzie, mające postać listy przymiotników, określających stany emocjonalne. Skala składa się ze stwierdzeń, odnoszących się zarówno do pozytywnych (zdecydowany, aktywny, pełen entuzjazmu, silny etc.), jak i negatywnych emocji (wrogi, zirytowany, roztrzęsiony, winny etc.). W projekcie realizowanym przez zespół dr. Bąbla nie bada się bowiem konkretnych emocji, jak radość czy wstręt. O wiele istotniejszy jest afekt, a więc czy są one negatywne, czy pozytywne.

Emocje z czasem słabną, a im bardziej są negatywne – słabną silniej, szybciej ulatują z naszej pamięci. To jest sprzeczne z pamięcią bólu, bo przyjęło się, że lepiej pamiętamy doznania bardzo bolesne. Wiele badań światowych dowodzi wręcz, że z czasem ból pamiętany jest jako silniejszy niż był w rzeczywistości, w chwili, kiedy go doświadczaliśmy. Z drugiej strony istnieją dane wskazujące, że ból jest pamiętany adekwatnie albo nawet jako słabszy niż był w momencie odczuwania. Tak wynika także z prowadzonych przeze mnie badań – nie kryje zaskoczenia dr Bąbel.

Czysty ból

Próbując zrozumieć, dlaczego wyniki badań nad pamięcią bólu są tak zróżnicowane, krakowski zespół postanowił porównać pamięć różnych rodzajów bólu, charakteryzujących się odmienną siłą, ale przede wszystkim natężeniem afektu. W badaniach uwzględniono ból pooperacyjny (zazwyczaj silny, przynoszący negatywne emocje), ból dentystyczny oraz ból głowy, które odbierane są jako słabsze, ale wciąż negatywnie. Nie ograniczono się przy tym jedynie do „złych” emocji. Bywają bowiem doznania, które – choć bolesne – odczuwane są zupełnie inaczej. Może to być np. ból towarzyszący porodowi, zarówno naturalnemu, jak i metodą cesarskiego cięcia. Albo ból po wysiłku sportowym, choćby takim jak wyczerpujący bieg maratoński. Nietrudno wyobrazić sobie w obydwu tych przypadkach dominację pozytywnych emocji – zapewne o innym zabarwieniu, intensywności, ale mimo wszystko podobnym wymiarze afektywnym.

I właśnie we wszystkich powyższych sytuacjach, stanowiących naturalne źródła bólu, uchwycenie aspektu emocji wydawało się psychologom z UJ najbardziej miarodajne. Ale to wciąż nie wszystko. Aby stwierdzić, czy emocje rzeczywiście mogą różnicować pamięć bólu, zdecydowano się jeszcze na model porównawczy w postaci „czystego” bólu eksperymentalnego – sztucznie wywoływanego, a co za tym idzie pozbawionego praktycznie emocji. Nie wiąże się z nim też lęk, bo sytuacja cały czas jest pod kontrolą. Ale bez obaw, nie wyglądało to tak, jak w osławionym eksperymencie Milgrama.

Zakupiliśmy specjalistyczne, atestowane urządzenie do wywoływania bólu. Otrzymaliśmy akceptację Komisji ds. Etyki Badań Naukowych. Eksperyment był więc całkowicie bezpieczny. Najpierw testując bodźce o różnym natężeniu ustaliliśmy wielkość bodźca bólowego na 200 mikroamperów, jako takiego, który jest dość bolesny, ale nie bardzo bolesny. Następnie podawaliśmy taki impuls. Każdy oceniał ten sam bodziec bólowy inaczej, a różnice są naprawdę duże – przyznaje dr Bąbel, dzieląc się wstępnymi wynikami realizowanego jeszcze projektu.

Ten sam bodziec, ani ciut mniejszy, ani odrobinę większy, powodował u jednych ból bardzo silny, czasem zbliżający się do wartości maksymalnej na skali, inni nie czuli prawie nic. To kolejny dowód na to, że zjawisko bólu jest subiektywne i zależy od naszej percepcji, w tym także od towarzyszących mu emocji. A od czego zależy pamięć bólu? Czy i w tym przypadku emocje odgrywają jakąś rolę? Częściowo odpowiedzi już znamy, ale na pełny obraz trzeba poczekać do zakończenia projektu Pamięć bólu a blednięcie afektywne wspomnień . Zespół krakowskich psychologów zbada też bowiem lęk, który w dużym stopniu odpowiada za odczuwanie bólu. Jeśli ktoś się boi, to zdecydowanie bardziej go boli. Po podaniu placebo lęk ustępuje, a wraz z nim i wrażenie bólowe. Placebo jest niezwykle skuteczne w leczeniu bólu. Od badań nad placebo zaczęła się zresztą naukowa kariera dr. Przemysława Bąbla. A że placebo najczęściej badane jest w kontekście bólu, stąd był już tylko krok do pytań o to, czy czynnikiem odpowiedzialnym za odczuwanie bólu są emocje i czy pamięć wpływa na postrzeganie bólu? Ale nie tylko powiązanie tych czynników – bólu, emocji i pamięci – było nowatorskie w całym przedsięwzięciu. Część badań przeprowadzono bowiem on-line.

Rozwiązanie to sprawdziło się rewelacyjnie, bo trudno wymagać, by ktoś z bólem głowy jechał do nas na badanie. Niezwykle istotne było dla nas scharakteryzowanie bólu oraz występujących wraz z nim emocji właśnie w momencie jego odczuwania. Po jakimś czasie te wrażenia mogą być przecież całkiem inne .

Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. W internetowym systemie zarejestrowało się przeszło 700 uczestników. To prawie dwudziestokrotnie więcej niż przewidywał grant. Wielu było też chętnych do badania bólu po wysiłku sportowym. Na metę XI Cracovia Maraton niektórzy wpadali skrajnie wyczerpani. Za pół roku – drugi etap eksperymentu. Wtedy okaże się, czy o tym bólu zdołali już zapomnieć i szykują się na następną ponad 42-kilometrową trasę, czy wręcz przeciwnie – o jakimkolwiek bieganiu nie chcą na razie myśleć. ☐