Nie wszystko działa

Krzysztof Jóźwik

Ostatnie dwa lata przyniosły zmiany prawne regulujące zarówno obszar nauki, jak i szkolnictwa wyższego. Przed wprowadzeniem budziły one nadzieje na szybsze dostosowanie tych obszarów do nowych wyzwań i możliwości konkurowania polskich ośrodków na rynku badań i kształcenia, przynajmniej od strony przepisów.

Niestety, nie wszystko jest takie dobre i piękne, a niektóre zapisy ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i innych przepisów z niej wynikających mogą być trudne do realizacji. Nie jest moim zamiarem narzekanie czy wytykanie błędów. Raczej chciałbym zwrócić uwagę na konieczność drobnych zmian i doprecyzowanie nieścisłości, co pozwoli nam wszystkim lepiej wprowadzać reformę. Przytoczę jedynie kilka przykładów, dostrzeżonych przeze mnie i moich kolegów prorektorów ds. kształcenia lub studenckich polskich uczelni technicznych, które z naszego punktu widzenia są tymi, których zmiana jest najbardziej oczekiwana.

Formy studiów i programy

W ustawie zapisano (art. 2), że za studia stacjonarne uważa się taką formę studiów wyższych, w której co najmniej połowa programu kształcenia jest realizowana w postaci zajęć dydaktycznych wymagających bezpośredniego udziału nauczycieli akademickich i studentów. Natomiast w rozporządzeniu ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie warunków prowadzenia studiów na określonym kierunku i poziomie kształcenia z 5 października 2011 r. zapisano w par. 5 ust. 6 o wskaźniku dającym łączną liczbę punktów ECTS, którą student musi uzyskać na zajęciach wymagających bezpośredniego udziału nauczycieli akademickich i studentów, i jego wartość powinna być wyższa niż połowa punktów przypisanych programowi kształcenia na danym poziomie i profilu studiów stacjonarnych. Definicja ustawowa może spowodować, że każde studia będą traktowane jako stacjonarne, a z drugiej strony zapisy z rozporządzeń mogą skutkować tym, że każde studia da się zaliczyć do niestacjonarnych. Można byłoby doprowadzić do realizacji i spełnienia zapisów rozporządzenia, ale jednocześnie spowodowałoby to zagrożenie bankructwa jednostek prowadzących takie programy ze względu na znacznie większą liczbę godzin zajęć niż przewidziane w dotychczasowych standardach kształcenia na kierunkach studiów.

W tym samym rozporządzeniu w par. 7 ust. 5 zapisano brak możliwości zmiany programu kształcenia w trakcie jego realizacji. Zapewne zamysłem tego zapisu było przeciwdziałanie oszukiwaniu studentów i realizowania kompletnie różnych zajęć od tych zamieszczonych w propozycjach dla kandydatów. Jednakże nie wszystkie uczelnie postępowały w ten sposób, a rozważany zakaz ogranicza możliwości dostosowywania programów, które dotyczą obszarów dynamicznie się rozwijających. Istnieją praktyki zawarte w regulaminach studiów, że zmiana programu jest możliwa nawet w trakcie jego realizacji, ale wymaga zgody studentów, którzy studiują według tego właśnie programu. Wystarczające byłoby ograniczenie możliwości wprowadzania zmian efektów kształcenia do programu kształcenia, a w jaki sposób będą osiągnięte, to już można zostawić do decyzji rad wydziałów i porozumienia ze studentami, którzy są danym programem najbardziej zainteresowani.

W ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym dodano art. 8a, w którym jest zapisane: „Studia podyplomowe trwają nie krócej niż dwa semestry. Program kształcenia powinien umożliwiać uzyskanie przez słuchacza co najmniej 60 punktów ECTS, przy czym uczelnia jest obowiązana do określenia ich efektów kształcenia oraz sposobu ich weryfikowania i dokumentacji”. Przyjmując zapisane w rozporządzeniu obciążenie odpowiadające 1 ECTS, uzyskuje się obciążenie słuchacza studiów podyplomowych wynoszące 1500-1800 godzin. Realność realizacji studiów podyplomowych wymaga, aby liczba godzin kontaktowych zawierała się w przedziale 200-400, a górna granica i tak dotyczy specjalistycznych obszarów, najczęściej kończących się dodatkowymi certyfikatami i z tego względu bardzo drogich. I tu wydaje się, że niepoprawne praktyki niektórych szkół spowodowały wprowadzenie rozważanych zapisów do ustawy, ale w żaden sposób nie są one realne i możliwe do realizacji biorąc pod uwagę możliwości rynkowe.

Problematyczne opłaty

Wiele wątpliwości budzi zapis dotyczący wolnych od opłat dodatkowych zajęć. Należy przytoczyć tu kilka zapisów z obowiązujących przepisów.

Art. 164a ust. 1: „Wynikającym z planu i programu kształcenia zajęciom zaliczonym przez studenta przypisuje się punkty ECTS”.

Art. 170a ust. 2: „Poza limitem punktów ECTS, o którym mowa w art. 164a, student, o którym mowa w ust. 1, ma prawo bez wnoszenia opłat do korzystania z zajęć na określonym poziomie studiów, za które może uzyskać nie więcej niż 30 punktów ECTS, a student realizujący kształcenie w ramach indywidualnych studiów międzyobszarowych, o którym mowa w art. 8 ust. 2 – nie więcej niż 90 punktów ECTS”.

Art. 99 ust. 1: Uczelnia może pobierać opłaty za świadczone usługi edukacyjne związane z:

1b) kształceniem studentów na studiach stacjonarnych, w przypadku korzystania z zajęć poza dodatkowym limitem punktów ECTS określonym w art. 170a ust. 2.

4) prowadzeniem zajęć nieobjętych planem studiów.

Zgodnie z art. 38 ustawy zmieniającej z 18 marca 2011 roku art. 99 ust. 1b ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym wchodzi w życie z dniem 1 stycznia 2012 roku.

Zgodnie z interpretacją zamieszczoną w komunikatach POL-on, jako punkty uzyskane przez studenta uznaje się „liczbę punktów wykorzystanych na zaliczone zajęcia”.

Do powyższego można sformułować kilka wątpliwości i pytań. Jaki przyjąć sposób uznawania wykorzystania dodatkowych punktów ECTS, czy tylko zaliczone ? Kto będzie pokrywał koszt kształcenia studentów, którzy z założenia będą korzystać z atrakcyjnych zajęć bez ich zaliczania (po to, żeby zdobyć wiedzę i umiejętności)?

Czy od studenta, który będzie korzystał z zajęć nieobjętych planem studiów uczelnia powinna pobierać opłatę za „prowadzenie zajęć nieobjętych planem studiów”, czy można uznać, że są to zajęcia w ramach dodatkowych punktów ECTS, a dopiero po przekroczeniu przyznanego limitu pobierać opłatę?

A co w przypadku, jeśli student będzie chciał zrobić drugą specjalność objętą programem studiów? Czy może to uczynić w ramach tych dodatkowych ECTS? Trzeba też zwrócić uwagę, aby nie objąć opłatami tych samych przedmiotów na dwóch specjalnościach (tzn. trzeba wyłączyć te przedmioty z opłat).

Czy opłatami za uczestniczenie w zajęciach poza dodatkowym limitem punktów ECTS (zapis wszedł w życie od 1 stycznia 2012 roku) objęci są studenci studiów stacjonarnych rozpoczynających studia w semestrze letnim roku akademickiego 2011/2012, w semestrze zimowym roku akademickiego 2011/2012, czy dopiero w roku akademickim 2012/2013 (a tylko wykorzystanie limitu liczy się od 2011/2012), gdyż zgodnie z art. 29 ustawy zmieniającej z 18 marca 2011 roku studenci rozpoczynający studia przed dniem wejścia w życie ustawy oraz w roku 2011/2012 wnoszą opłaty na dotychczasowych zasadach)?

Można sobie wręcz wyobrazić, że studenci będą wybierali jako dodatkowe atrakcyjne zajęcia (oczywiście nieobjęte ich programem studiów), które pozwolą im zdobywać kompetencje istotne na rynku pracy, będą na nie uczęszczać, będą się uczyć i korzystać z wiedzy i umiejętności wykładowców, ale ich nie zaliczą. Zgodnie z interpretacją ministerstwa punkty przypisane tym zajęciom nie będą zaliczone, jako wykorzystane przez tych studentów. Powtarzając taki proceder, będą studenci mogli korzystać do woli z szerokiej oferty uczelni. A przecież te zajęcia prowadzą nauczyciele, którym trzeba za wykonaną pracę zapłacić i nie ma tu znaczenia, czy student zajęcia zaliczył, czy tylko w nich uczestniczył.

Jak wspomniałem wcześniej, przedstawione wyżej zapisy, to tylko wybrane kontrowersyjne regulacje, które mogą i powinny być zmienione. Nie podważają one jednak słuszności reformy szkolnictwa wyższego.

Dr hab. inż. Krzysztof Jóźwik, prof. PŁ, jest prorektorem ds. kształcenia Politechniki Łódzkiej.