Czy uniwersytet jest potrzebny biznesowi? Spojrzenie od strony uczelni

Krzysztof Leja

Pytanie postawione w tytule jest jasne, ale odpowiedź nie jest jednoznaczna. Z jednej strony, od pewnego czasu obserwuję rosnącą presję na uniwersytety, aby kształcić na potrzeby rynku pracy. Pytam zatem, jakiego rynku pracy – AD 2012 czy może AD 2015 (trzy lata to najkrótszy czas kształcenia na I stopniu studiów). Czy zatem zawód wyuczony i wykonywany to pojęcia tożsame? Czy to, że wykształcimy absolwenta kierunku X, oznacza, że będzie on pracował w swoim zawodzie? A jeśli tak, to jak długo? Absolwent, w moim przekonaniu, nie jest produktem końcowym, lecz osobą, która powinna mieć wytrenowany umysł, osobą umiejącą się uczyć. Zadaniem uniwersytetu jest, aby kształcić właśnie w tym kierunku. Absolwent nie powinien być wyposażony w konkretne umiejętności (poza podstawowymi), gdyż te są efemerydami na rynku pracy; jedne pojawiają się, inne giną. Natomiast powinien umieć się uczyć i zdawać sobie sprawę z konieczności kształcenia się przez całe życie. A zatem, czy kształcenie na potrzeby rynku pracy jest uzasadnionym postulatem wobec współczesnych uczelni? Z punktu widzenia biznesu, pewnie tak, z mojego raczej nie.

Nieodzowny

Wracając do tytułowego pytania, uniwersytet jako miejsce kształcenia przyszłych pracowników wiedzy i liderów społeczeństwa wiedzy jest potrzebny, gdyż:

Studenci mają kontakt ze środowiskiem akademickim, uczestniczą w wielobarwnym życiu uczelni, a nade wszystko uzyskują podstawową wiedzę, studiując na wybranym przez siebie kierunku studiów. Taka wiedza jest niezbędna, podobnie jak dobra znajomość języka ojczystego (nie wspominając o innym), gdyż stwarza punkt wyjścia do dobrej komunikacji w miejscu pracy. Bez podstawowej wiedzy komunikacja będzie daleka od doskonałości.

Jest miejscem przekazywania wiedzy, jak firmy powinny funkcjonować na poziomie koncepcji i modeli, co ma wymiar teoretyczny, ale pokazuje studentom trendy w tym zakresie. W ten sposób studenci, już jako absolwenci, nie będą ograniczeni do tego, co zastaną w pierwszych latach swojego życia zawodowego.

Stwarza możliwości nawiązywania relacji studentów w skali międzynarodowej, choć trzeba przyznać, że wymiana ta nadal jest niewielka, zwłaszcza w zakresie przyjazdów studentów i wykładowców do polskich uczelni.

Ewoluuje od instytucji oceniającej przebieg procesu kształcenia do takiej, w której oceniane będą efekty kształcenia (wiedza, umiejętności i kompetencje społeczne). Służyć temu mają wprowadzane obecnie krajowe ramy kwalifikacji. Proces ten jest starannie przygotowany i został rozłożony na kilka lat, aby uniknąć sytuacji podobnej do tej, dotyczącej systemu bolońskiego, który został wdrożony metodą administracyjną, nieakceptowaną w środowisku akademickim.

Niekonieczny

Uniwersytet jako miejsca kształcenia przyszłych pracowników wiedzy i liderów społeczeństwa wiedzy nie jest potrzebny biznesowi, gdyż:

Jego organizacja jest sztywna i zmienia się z punktu widzenia otoczenia biznesowego uczelni zbyt wolno, co sprawia, że ewolucja od świątyni wiedzy do sprawnej organizacji oferującej usługi edukacyjne, badawcze, konsultingowe i inne jest niezauważalna przez otoczenie. W polskich uczelniach mocno zakorzeniony jest humboldtowski model uniwersytetu, preferujący rozumienie wiedzy jako wartości samej w sobie, a nie społecznie użytecznej, co nie sprzyja szybkim zmianom w kierunku uelastycznienia organizacji uczelni.

Programy studiów są podporządkowane posiadanym zasobom, co dodatkowo utrudnia śladowa mobilność wykładowców w kraju. Uniwersytety są bardzo daleko od urzeczywistnienia idei powszechnej indywidualizacji studiów przy wykorzystaniu globalnych zasobów.

Obecna masowość kształcenia na obu poziomach studiów powoduje, że wiele osób studiuje tylko dlatego, że na większości kierunków studiów brakuje rozsądnych barier wejścia. Sytuacja ta jest szkodliwa również z punktu widzenia studentów, którzy są zainteresowani zdobywaniem wiedzy i umiejętności a także rozwojem własnych zainteresowań. Nieuchronna, moim zdaniem, jest zmiana polityki wobec szkolnictwa wyższego uznającej za celowe masowe kształcenie na obu poziomach studiów do takiej, gdzie masowe kształcenie będzie utrzymane na pierwszym stopniu studiów, a studia magisterskie będą elitarne.

Akademicyzm (dominacja teorii) przeważa nad kształceniem zawodowym, gdyż dotychczasowe wymogi dotyczące kwalifikacji nauczycieli akademickich firmujących kierunek studiów były zbyt wygórowane. Sytuację można uzdrowić, rozwijając praktyki zawodowe, ale czy biznes jest zainteresowany przyjmowaniem studentów w skali masowej, na takie praktyki? Uczelnie bez wsparcia z zewnątrz dalej będę kształcić akademicko. Jak wyjść z tej „kwadratury koła”? Nowe regulacje prawne sprzyjają zatrudnianiu specjalistów z biznesu. Pytanie, czy będą oni tym zainteresowani, przy niewygórowanych płacach.

Podsumowując można stwierdzić, że uniwersytety kształcą (powinny kształcić) na potrzeby nowoczesnej gospodarki, w której dominuje (powinno dominować) godnościowe, a nie przedmiotowe podejście do pracownika, w której ceni się umiejętność dzielenia się wiedzą, a nie tylko fakt jej posiadania, w której dominuje (powinna dominować) organizacja daleka od modelu mechanistycznego, w której akceptowany jest partycypacyjny styl zarządzania i postawy sceptyczne, niezależnie od zajmowanego stanowiska.

Istotną słabością wielu uniwersytetów jest brak współpracy z absolwentami i brak od nich informacji zwrotnej, która byłaby na wagę złota przy modyfikacji programów studiów i usuwaniu zdezaktualizowanych treści.

W szkolnictwie wyższym zachodzą istotne zmiany. Obecna polityka państwa zmierza w kierunku wyłonienia najlepszych – Krajowych Naukowych Ośrodków Wiodących, wspieraniu młodych naukowców i tych najlepszych, bez względu na wiek. Polityka ta budzi kontrowersje w środowisku akademickim, ale takich zmian nie da się przeprowadzić bezszelestnie. Uniwersytety się zmieniają i w tym zakresie, ale na efekty zmian legislacyjnych, wprowadzonych w 2011 r., przyjdzie poczekać co najmniej kilka lat.

Konkludując, uniwersytety i biznes są sobie potrzebne nawzajem. Trzecim elementem gry, last but not least , jest sfera publiczna i społeczna. Ważne jest prowadzenie otwartej dyskusji, a raczej dialogu, charakteryzującego się tym, że partnerzy rozmowy będą uważnie wsłuchiwali się w przytaczane argumenty. Cel jest jasny – współpraca.

Dr Krzysztof Leja, pracownik Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej.