Biznes dla uczelni, uczelnie dla biznesu

prof. Barbara Kudrycka

Istniejące prawo pozwala pracodawcom, by wspólnie z uczelniami tworzyli programy studiów, zamawiali kształcenie specjalistów, a nawet sami stawali za katedrą. Dobre przykłady takich praktyk już są.

Na Uniwersytecie Gdańskim program studiów na specjalności matematyka ekonomiczna opracowano razem z przedstawicielami sektora bankowego, a Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu w konsultacji z praktykami z Urzędu Statystycznego w Bydgoszczy wprowadził nowy przedmiot – statystyka publiczna. Studenci Politechniki Warszawskiej konstruują bolidy, satelity i samoloty bezzałogowe, a na zajęciach z technik prezentacji piszą artykuły i przygotowują slajdy na konferencje naukowe, projektują strony www, dotyczące ich badań prowadzonych w ramach dyplomu inżynierskiego. Opis zagadnień technicznych musi być tak jasny, by zrozumieli go gimnazjaliści. Przyszli inżynierowie ćwiczą więc nie tylko zadania konstrukcyjne, ale też umiejętności komunikacyjne. Po co? By to, czego dokonają, potrafili przekazać ludziom, którzy na co dzień z naukami technicznym nie mają nic wspólnego. Wówczas rośnie prawdopodobieństwo, że zaciekawiony opisanym w artykule prototypem inwestor sfinansuje produkcję wynalazku. Albo że pracodawca zatrudni właśnie tego absolwenta spośród wielu kandydatów.

Trzy fundamenty: wiedza, umiejętności, kompetencje społeczne

Braki w wykształceniu absolwentów rząd Donalda Tuska dostrzegł już wcześniej. Zmiany wprowadzane obecnie na uczelniach wymagają, by wykształcenie każdego młodego człowieka – niezależnie czy wybierze studia humanistyczne, ścisłe czy techniczne – oparte było na trzech mocnych fundamentach: wiedzy, umiejętnościach i kompetencjach społecznych. A student rozliczany był z postępów kształcenia, a nie z podpisanej listy obecności na wykładach czy zaliczonych godzin ćwiczeń.

Od października 2011 r. uwolniliśmy uczelnie od centralnie regulowanych kierunków studiów. Daliśmy swobodę kreowania programów kształcenia. Jedynym ograniczeniem jest warunek osiągnięcia wymaganych efektów kształcenia. Co to znaczy? Absolwent elektroniki, by otrzymać dyplom ukończenia uczelni, ma posiadać jak najbardziej rzetelną i aktualną wiedzę, ale też potrafić ją wykorzystać np. do wyciągania wniosków z baz danych, ocenienia czasochłonności zadania czy kosztów realizacji projektu. Powinien też umieć kierować zespołem, kreatywnie rozwiązywać problemy czy poprzez media przekazywać masowemu odbiorcy informacje o najnowszych osiągnięciach elektroniki. To, czy uczelnia dobrze kształci, sprawdzać będzie Polska Komisja Akredytacyjna.

Czego chcemy nauczyć?

Ponad 90 proc. uczelni już pracuje nad nowymi programami studiów. Od nauczycieli akademickich zależy teraz, by nie ograniczyli wysiłku jedynie do umiejętnego wpisania w nowe reguły dobrze im znanych, starych programów. Powinni przede wszystkim rzetelnie odpowiedzieć sobie na pytanie: kim ma być ich absolwent? Waga odpowiedzi jest ogromna. Polskie uczelnie mają szansę na zmianę programów kształcenia, jakiej nie było od czasów ustrojowej transformacji. To wyjątkowy moment, w którym może też zmienić krajobraz systemu polskiego szkolnictwa wyższego z mocnym podziałem na kształcenie akademickie oraz wyraźnie zorientowane na potrzeby rynku pracy.

Porządna weryfikacja programów studiów jest niezbędna. Dlaczego? W ostatnich latach liczba studentów wzrosła pięciokrotnie. Ponad połowa młodych ludzi w wieku 19-24 lata studiuje. To zmiana, która pozytywnie wyróżnia nas w świecie, ale nie może prowadzić do obniżenia poziomu kształcenia. Proponujemy więc uczelniom jego zróżnicowanie oraz konkurowanie o studentów poprzez nowatorskie programy studiów. Na realizację najlepszych programów uczelnie będą mogły uzyskać milion złotych – konkurs ogłosimy już w czerwcu.

Studenci muszą mieć odwagę zabrać głos

To wszystko się nie powiedzie bez zaangażowania tych, którym zmiana ma służyć – bez aktywnej roli studentów i absolwentów. Studenci powinni wysoko stawiać poprzeczkę kadrze akademickiej. Mogą to robić, gdyż do oceny pracy nauczyciela akademickiego uczelnie obowiązkowo muszą brać pod uwagę ich opinie. Również absolwenci mogą aktywnie wpływać na programy szkół wyższych, które opuścili. Od pół roku działa rzecznik praw absolwenta, który zbiera informacje, jak uczelnie przygotowują do pracy i może wskazywać potrzebne modyfikacje programów. Same uczelnie powinny zaś monitorować losy absolwentów i wyciągać z tego wnioski. Jeśli nie są optymistyczne, to sygnał dla kadry akademickiej, że ich programy kształcenia wymagają weryfikacji.

Na świecie biznes wspiera uczelnie

Nowa wizja studiów wyższych wymaga jeszcze jednego, kluczowego partnera – przedstawicieli świata gospodarki i pracodawców. Przewidzieliśmy dla nich znaczącą rolę – mogą wspólnie z uczelnią tworzyć programy studiów, mogą zamawiać kształcenie w określonej profesji, mogą wreszcie sami stanąć za katedrą. Na świecie takie rozwiązania otworzyły zupełnie nowy rozdział w historii wyższej edukacji. W Niemczech, w uczelniach o profilu zawodowym praktyki zajmują nawet ponad połowę programu studiów. Są organizowane wspólnie przez opiekunów naukowych na uczelni i pracowników przedsiębiorstw. Studenci otrzymują w trakcie studiów od pracodawców wynagrodzenie, które wynosi od kilkuset do nawet ponad tysiąca euro miesięcznie. Dualna Szkoła Wyższa Badenii-Wirtembergii kształci ok. 28 tys. studentów, a ma aż 9 tys. partnerów wśród firm i organizacji pozarządowych! Jej studenci już przed rozpoczęciem studiów muszą zawrzeć umowę z jednym z partnerów. Efekt? Około 85 proc. studentów kończy naukę mając podpisane kontrakty z przyszłymi pracodawcami.

Z kolei w Wielkiej Brytanii firmy Unilever czy GlaxoSmithKline wspierają studia z chemii na University of York. Partnerem tej uczelni są też Crossrail i Rolls-Royce. Firmy angażują się merytorycznie w proces kształcenia poprzez konsultacje i doradztwo ekspertów. Ale także finansują projekty badawcze i stypendia dla studentów. Wspomnieć też można o współpracy American Express z University of Sussex czy Forda z Loughborough University. Takie kontakty z uczelniami mają nie tylko przedsiębiorstwa prywatne, ale również instytucje publiczne, jak np. National Health Service, który współpracuje z Lancaster University.

Biznes i uczelnie przy okrągłym stole

W Polsce także podobne rozwiązania są już możliwe. Pozwalają na powołanie na uczelniach konwentów, czyli zespołu strategicznych doradców z udziałem przedstawicieli pracodawców. Otwarta jest furtka do tego, by pracodawcy aktywnie wpływali na programy studiów. Nie ma prawnych przeszkód, by firmy wraz z uczelniami tworzyły konsorcja badawcze albo zamawiały i finansowały badania naukowe. Prawo dopuszcza także, by uczelnią publiczną pokierował rektor wybrany z konkursu, a więc może nim zostać wybitny menedżer.

My stworzyliśmy ramy prawne – nowe ustawy i ponad sto rozporządzeń. Teraz wszystko jest w rękach uczelni i pracodawców – by absolwenci mieli lepiej płatną i ciekawą pracę, uczelnie więcej pieniędzy, a pracodawcy większy zysk. Dlatego zaprosiłam rektorów i przedstawicieli biznesu do dyskusji 17 maja przy okrągłym stole, aby wspólnie ustalili, co biznes może zrobić dla uczelni, a co uczelnie mogą zrobić dla biznesu w Polsce.

Tekst w całości ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 16 maja 2012 r.