Użyteczność czy autonomia

Jan Kozłowski

Od XIX do XXI wieku strategię uczonych cechowała nieraz dwoistość: w suplikach do władz kładli oni nacisk na bezpośrednie, konkretne i namacalne efekty gospodarcze, jakich można spodziewać się po prowadzonych przez nich badaniach, a publicznie głosili konieczność przestrzegania autonomii nauki, która ich zdaniem lepiej służy społeczeństwu niż badania motywowane, ukierunkowane na konkretne cele. Przez lata całe rozwiązywali problemy dla przemysłu (np. Pasteur, Maria Curie, lord Kelvin, a także dziesiątki uczonych w Niemczech i Ameryce), ale badania kontraktowe nazywali deprawacją nauki.

Takie „dwój-myślenie” cechowało m.in. Pasteura. Pasteur, który w memoriałach przekonywał rząd, że możliwym dalekosiężnym efektem dotacji, o którą się ubiega, będzie wzrost eksportu francuskich win, publicznie głosił pogląd o moralnych (bardziej niż gospodarczych) dobrodziejstwach uprawiania nauki i potrzebie jej autonomii.

Ta dwoistość była nieuchronna, bo oddawała prawdziwy dylemat: twórcze umysły muszą mieć swobodę kierowania się własną logiką i intuicją, ale badania finansowane z kieszeni podatnika muszą być uzasadnione interesem publicznym. Zazwyczaj ten dylemat udaje się godzić na zasadzie kompromisu (np. obecnie współistnieją agencje badań podstawowych oraz agencje badań stosowanych; nauką steruje się na poziomie priorytetów i programów, badaczom pozostawia się swobodę na poziomie problemów i metod). Ale rodzaj kompromisu i stojące za nim argumenty zmieniają się.

Ideologia autonomii nauki

Ideologia autonomii widziała w nauce wartość samą w sobie. Tylko uczeni, legitymizowani przez zdobyte stopnie i tytuły naukowe, są uprawnieni do ustalania prawdy naukowej, głosiła. Instrumenty i metody, osobowość i prywatne poglądy uczonych nie mają wpływu na ustalenia, do jakich dochodzą. Badania podstawowe są płodne tak długo, jak długo nie będą hamowane przez zadania krótkoterminowe. Tylko uczeni – zwłaszcza stojący na szczycie hierarchii zawodowej – są kompetentni, aby decydować o kierunkach rozwoju nauki i podziale funduszy na badania. Inne strony (np. politycy i przedsiębiorcy) nie powinny decydować o podziale funduszy na badania z powodu swojej niekompetencji. Jeśli tylko rządy pozostawią decyzje o nauce samym uczonym, nauka sama znajdzie sposób służenia społeczeństwu. Rozwijanie badań naukowych jest samo w sobie niezależne od świata wartości, a uczeni nie ponoszą odpowiedzialności za zastosowania swoich odkryć. Moralność w nauce to rzetelność stosowania metody. Jakość badań, ustalana przez uczonych cieszących się największym autorytetem, to główne kryterium ich oceny. Opinia publiczna wie zbyt mało, żeby oceniać naukę; aby uzyskać poparcie dla finansowania badań należy ją stale kształcić („popularyzacja nauki”). Jednak prawdziwy uczony pozostaje w laboratorium; przekazuje wiedzę studentom zza katedry; nie zniża się do pracy dla przemysłu lub do upraszczania swoich ustaleń dla szerokiej publiczności. Jego najważniejszym partnerem jest specjalista z tej samej dziedziny i to jemu przede wszystkim komunikuje swoje odkrycia. Debatować o przyszłości nauki trzeba, ale tylko wewnątrz środowiska naukowego oraz przede wszystkim na temat potrzeb dyscyplin. W stosunkach z rządzącymi uczony dostarcza wiedzę, a decydent słucha i wdraża. Pomiędzy środowiskiem naukowym a rządem obowiązuje niepisana i nienegocjowana umowa: uczeni zobowiązują się prowadzić dobre badania, a rząd ma obowiązek ich finansowania.

Jak każda ideologia, i ta zdradzała odrobinę korporacyjnej pychy. Kiedy wyższe wykształcenie było rzadkie, masy podziwiały uczonych. Politycy, którzy wydawali na naukę niewiele, nie mieli powodu, aby ingerować w ich decyzje. Przemysłowcy zlecali badania inżynieryjne, ale obok zleceń tolerowali swobodę badań nad nowymi technologiami („dajmy badaczom sprzęt, czas, pieniądze i kredyt zaufania, a na pewno to się opłaci”).

Jednak po II wojnie światowej polityka naukowa i podejście menedżerskie stały się konieczne. Szybko rosły obszary absorpcji nowej wiedzy naukowej i technologicznej, wydatki na badania oraz koszty badań. Uczeni z indywidualnych poszukiwaczy prawdy przeobrazili się w pracujących zespołowo pracowników wielkich hierarchicznych organizacji (uniwersytetów i laboratoriów przemysłowych) obsługujących wielką i kosztowną aparaturę.

Wyższe wykształcenie stało się masowe, a później Internet dał każdemu łatwy dostęp do wiedzy. Nastąpiła intelektualizacja pracy zawodowej, rynek pracy intelektualnej gwałtownie się rozszerzył, badania naukowe straciły status jedynego źródła wiarygodnej wiedzy.

Wszystko to spowodowało, że idea autonomii nauki została osłabiona.

Wiara, że nauka jest obiektywna i wolna od subiektywnego wpływu badaczy zaczęła się kruszyć w latach 1960. Okazało się, że czynniki społeczne miewają wpływ na ustalenia nauki. Różnica pomiędzy faktami a wartościami stała się bardziej zamazana. Przestało być oczywiste, że nauka to przedsięwzięcie prowadzące do pewnej i bezstronnej wiedzy. Spadło niekwestionowane wcześniej zaufanie do wiedzy naukowej i doradztwa eksperta.

A z drugiej strony badacze uświadomili sobie, że ideologia splendid isolation podcina ich wpływ w świecie polityki i biznesu, a kultura hierarchii kłóci się z normami coraz głębiej demokratyzujących się społeczeństw.

Nauka w społeczeństwie

Aż do lat I dekady XXI wieku dawną autonomię nauki ograniczano bardziej w imię wzrostu konkurencyjności gospodarczej państw niż potrzeb rozwoju społecznego (gospodarkę i społeczeństwo oddzielano od siebie). Szczególnie od końca lat 1970. wkład badań do innowacji technologicznych, wzmocnienie powiązań nauki z gospodarką oraz wsparcie komercjalizacji badań stały się głównymi celami rosnącej liczby programów i instrumentów polityki.

Zmieniło się to w ostatnich latach. Choć kwestia funkcji ekonomicznych badań pozostała tak ważna jak dotąd, wzrosło znaczenie inicjatyw wspierających powiązania nauki ze społeczeństwem. Inicjatywy te ogniskują się wokół siedmiu bardzo różnych, choć często warunkujących się wzajemnie obszarów. Pierwszy to rozwój badań na rzecz sfery publicznej (edukacja, zdrowie, administracja, planowanie regionalne), włączając w to badania dotyczące powiązań nauki i społeczeństwa. Drugi to uczestnictwo obywateli w ustalaniu kierunków badań naukowych i technologicznych oraz w ocenie inicjatyw publicznych opartych na zastosowaniach nauki i technologii (np. eksploatacji gazu łupkowego). Kolejne obszary to udział badaczy w doradztwie na rzecz polityki (na szczeblu rządowym i regionalnym) oraz udział wolontariuszy w prowadzeniu badań naukowych. Kolejny obszar inicjatyw to otwarcie dla każdego zasobów danych i publikacji naukowych (z pewnymi wyjątkami, podyktowanymi potrzebą komercjalizacji wyników badań lub względami bezpieczeństwa). Wreszcie ważne dziedziny inicjatyw to nowoczesne, interaktywne formy edukacji naukowej oraz zagadnienia szeroko rozumianej etyki badań (plagiaty, fabrykowanie danych, udział w badaniach kobiet i mniejszości etnicznych, bioetyka, wykorzystywanie zwierząt w badaniach laboratoryjnych itd.).

Wszystkie te siedem obszarów to pola inicjatyw nie tylko rządów, ale także środowiska naukowego, organizacji pozarządowych, sieci, rynku (np. we włączaniu wszystkich zainteresowanych do rozwiązywania problemów naukowych i technologicznych) oraz instytucji międzynarodowych. W szczególności Unia Europejska wsparła „naukę w społeczeństwie” przez Plan Działań Nauka i Społeczeństwo (2002), programy w ramach VI i VII Programu Ramowego („Nauka a społeczeństwo”, 2002–2006, „Nauka w społeczeństwie”, 2007–2013), a obecnie Horyzont 2020 , serwis informacji i analiz MASIS, a także kolejne dokumenty oraz raporty komisji (Public Engagement in Science , 2008; Challenging Futures of Science in Society , 2009; Final Synthesis Report on Science in Society in Europe , 2012).

Noce i dni z nauką

Dni, noce, tygodnie i miesiące nauki, festiwale, pikniki, eksploratoria, kawiarnie naukowe, targi, edukacyjne portale i wystawy interaktywne rozkwitły na całym świecie. Kilka lat temu powstały nowe formy edukacji i komunikacji naukowej zrywające z dawnym typem wykładu ex cathedra , m.in. unconference i Pecha Kucha – rodzaj prezentacji multimedialnej składającej się z 20 slajdów pokazywanych po 20 sekund każdy, co zapewnia jej dynamikę oraz uwagę zebranych. Pod wpływem zmian także i tradycyjne media (prasa, radio i telewizja) zaczęły szukać nowych form edukacji.

Możliwości oferowane przez technologie informatyczne nadały nowego blasku powiedzeniu Konfucjusza: „Opowiedz mi, to zapomnę, pokaż – może zapamiętam, daj mi doświadczyć, a zrozumiem”. Myśl ta tłumaczy popularność badań naukowych przeprowadzanych przez amatorów (głównie studentów i uczniów szkół średnich). „Nauka obywatelska” dotyczy spraw tak odległych, jak obserwacja gwiazd lub tak bliskich, jak czystość wody, opis ptaków lub dzieje najbliższej okolicy. Np. monitorowanie czystości strumieni i zlewisk w amerykańskim stanie Georgia (www.georgiaadoptastream.org) okazało się lepszą lekcją chemii, biologii, ekologii i socjologii (badanie świadomości społecznej w zakresie bezpieczeństwa pływania, łowienia ryb czy spożywania) niż godziny spędzone w budynku szkolnym. Czynnik Ph, abstrakcja na tablicy w klasie, stał się czymś życiowo ważnym, kiedy tłumaczył, dlaczego w pobranej próbce z pobliskiego kąpieliska żyją te, a nie inne organizmy, które mają wpływ na zdrowie.

Edukacja, samorealizacja i wkład do wiedzy naukowej to wcale nie jedyne powody rosnącej popularności nauki cywilnej. Od kiedy, dzięki nowym technologiom, łatwiej dzielić proces badawczy na odrębne etapy (np. zbierania danych i ich analizy) oraz prowadzić badania na odległość, nic nie stoi na przeszkodzie w powierzaniu pewnych zadań przeszkolonym amatorom. Stanowią oni wielki „ukryty zasób” kadrowy nauki, gdyż wkładają w badania pasję, zainteresowanie i świeżość spojrzenia, których brakuje nieraz etatowym pracownikom.

Jeszcze inne motywy udziału wolontariuszy w badaniach naukowych stanowią sytuacje, gdy są oni najbardziej zainteresowani ich sukcesem, a jednocześnie sami stanowią ważne źródło wiedzy. Tak jest np. z pacjentami cierpiącymi na rzadkie choroby (badania nad tymi chorobami nie są opłacalne dla firm farmaceutycznych).

Obok „nauki partycypacyjnej” rozwija się także „partycypacyjna polityka naukowa”, charakterystyczna dla nowych form demokracji, określanych jako „demokracja uczestnicząca”, „konsensualna”, „deliberatywna”, „on-line”. Pomysły dotyczące udziału społeczeństwa w podejmowaniu decyzji w sprawie rozwoju nauki i techniki nie są nowe, sięgają lat 1960. i 1970. Jednak jeśli dawniej dotyczyły tylko wybranych dziedzin, to obecnie są znacznie bardziej upowszechnione, choć z reguły odnoszą się do pewnych kwestii, do niektórych faz badań lub do wykorzystywania ich wyników. Najczęściej dotyczą one zagadnień, które są ważne, których nie można zostawić samych sobie, gdyż zaniedbanie ich niesie za sobą ryzyko, dla których brak niezawodnych standardowych rozwiązań (prawnych, administracyjnych, technicznych) i których rozstrzygnięcie łączy się z wyborem wartości. Zagadnienia te mogą dotyczyć całej planety (globalne ocieplenie) lub spraw małej lokalnej społeczności (np. zatrucie ołowiem).

Niektóre kraje mają sformalizowane procedury włączania obywateli w ustalanie priorytetów polityki naukowej oraz ocenę możliwych szans i zagrożeń związanych z rozwojem niektórych badań i technologii. W wielu innych powszechne są praktyki oddolnej aktywizacji obywateli.

Otwarty dostęp

Najpowszechniejszą formą udziału w kształtowaniu decyzji są debaty publiczne. W ostatnich latach w krajach Unii debaty te najczęściej dotyczyły takich kwestii, jak: GMO, komórki macierzyste, klonowanie, in vitro , nanotechnologia, energia nuklearna, ICT, neurobiologia, zdrowie, klimat, środowisko, etos nauki, edukacja naukowa, otwarty dostęp, reforma nauki i uczelni. Niektóre debaty tliły się przez lata, inne (jak ACTA) wybuchały nagle, by przejść w stan endemiczny. Z reguły rozlewały się po różnych mediach, od komercyjnej prasy i telewizji przez publiczne radio po portale społecznościowe.

Tematy debat były także tymi kwestiami, które najczęściej podnoszono w zorganizowanych formach udziału obywateli w podejmowaniu decyzji politycznych, takich jak konferencje konsensualne i warsztaty scenariuszowe. W konferencjach konsensualnych wybrana grupa obywateli bada zagadnienia, a następnie spotyka się z ekspertami. Po spotkaniu formułują oni samodzielnie zalecenia, przedstawiane politykom i opinii publicznej. Warsztaty scenariuszowe to spotkania osób zainteresowanych planowaniem miejskim, na których omawia się i ocenia różne rozwiązania technologiczne konkretnych problemów (np. energia, woda, mieszkalnictwo i transport). Formą pośrednią między „uczestniczącymi badaniami” a „uczestniczącą polityką naukową” są badania nazywane w języku angielskim community-based participatory research . W badaniach tych biorą udział eksperci i przedstawiciele wspólnoty (lokalnej, zawodowej, etnicznej, grupy osób dotkniętej przez ten sam problem itp.). Obie strony wspólnie i na równych prawach definiują problem i projekt badawczy, przeprowadzają badania, interpretują wyniki i decydują, w jaki sposób te wyniki wykorzystać. Badania te przeprowadza się nie tyle dla postępu wiedzy, co dla rozwiązania ważnych kwestii, dla których brak rutynowych rozwiązań. Partycypacyjną politykę na szczeblu Unii i w wielu jej krajach członkowskich wspierają instrumenty polityki, takie jak np. DECIDE (Deliberative Citizens’ Debates in European science centres and museums ) czy Mobilizacja i wzajemne uczenie się (Mobilisation and Mutual Learning Actions ).

Partycypacyjne badania i partycypacyjną politykę naukową wspiera ruch otwartego dostępu. Ruch ten działa na rzecz wolnego i powszechnego dostępu dla każdego do cyfrowych form zapisu danych i treści naukowych oraz edukacyjnych (przede wszystkim poprzez otwarte czasopisma i repozytoria). W wielu krajach przyczynił się on do zmiany zasad działania agencji grantowych oraz instytucji publicznego sektora nauki (np. finansowanie wniosków grantowych pod warunkiem zgody na umieszczenie danych i publikacji w otwartych repozytoriach). Ruch otwartego dostępu cieszy się poparciem ze strony Unii (ostatnio Europejska strategia otwartego dostępu do danych , grudzień 2011).

W każdej swojej formie, te (z reguły popierane przez samych badaczy) mechanizmy wsparcia powiązań nauki z gospodarką i społeczeństwem zrywają z klasyczną ideologią autonomii nauki.

Dr Jan Kozłowski, Departament Strategii Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego