Kłopoty z BY

Piotr Müldner-Nieckowski

„Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich” pod redakcją Juliana Krzyżanowskiego (dzieło, które powinno być stale odnawiane) podaje znamienne przysłowie „Nie dał Pan Bóg świni rogów, boby bodła”. Jest na tyle dobitne i trafne, że łatwe do zapamiętania. Znane są z literatury liczne warianty, np. „Nie ma świnia rogów, boby bodła” czy „Gdyby świnia miała rogi, toby bodła”. Jak można się domyślić, nie chodzi wcale o Bogu ducha winną świnię, zwierzę poczciwe, ale o człowieka przez delikatność nazywanego świnią.

Zwracają uwagę spójniki „bo” i „to” z dołączoną cząstką „by”, oznaczającą tryb przypuszczający. Zwracają, ponieważ w powszechnie dostępnych tekstach widuje się je niemal wyłącznie w postaci „bo *by” i „to *by”, gdy tymczasem stara i wciąż aktualna zasada ortograficzna mówi, że cząstkę tę piszemy ze spójnikami łącznie. Jest po prostu mylona z „by” – kolokwialnym, uproszczonym spójnikiem „aby, żeby”. Gdzie nie spojrzę w Internecie, a i w niejednej gazecie czy książce, wszędzie występuje pisownia rozłączna. Jest faktem, że w licznych poradnikach językowych, także w słownikach ortograficznych, zasadę pisowni łącznej „by przypuszczającego” ze spójnikami podaje się niejasno, językiem dla niejęzykoznawców trudnym do odczytania i gdzieś na marginesie innych zasad.

Spójnik „by” jest tylko homonimem wykładnika trybu przypuszczającego „by”. Ma zupełnie inne znaczenie. Wiele wyjaśnia jego historia. Jest znaczeniowym odpowiednikiem spójników „aby”, „choćby”, „jakby”, „żeby”, ale co najważniejsze, ich kolokwialnym skróceniem. W sensie stylistycznym jest od nich gorszy. Dobrzy pisarze go unikają, dlatego że ogólnie rzecz biorąc styliści są wrażliwi na skróty i o ile możności starają się używać form rozwiniętych. W literaturze pięknej niepożądane są nawet cyfry, skrócenia pisanych słownie liczb, numerów lat, miesięcy i dni, cóż dopiero skróty typu „m.in.”, „itp.” czy „wg”, ale także i ów spójnik „by”, zaimki „mego” (od „mojego”), „twego” (od „twojego”). Są odczuwane nie tylko jako kolokwializmy, ale również formy pretensjonalne. Spójnik „by” powstał jako uproszczenie. Było co upraszczać, ponieważ zanim się pojawił, w języku polskim występowały utrwalone „aby, choćby, jakby, żeby”. Na zasadzie elipsy (opuszczania) zaczęto odcinać ich części początkowe. Skłonność do skracania i upraszczania jest zrozumiała, chodzi o ekonomiczność języka, dlatego spójnik „by” po setkach lat używania jest uważany za poprawny, ale niestety wprowadza w błąd, gdyż jest kształtowo identyczny z cząstką wyznaczającą przypuszczenie „by”.

Spójnik „by” i cząstka „by” to paronimy, wyrazy mylone. O ile spójników w pisowni nie łączymy, o tyle inne elementy mogą być łączone, a cząstka „by” ze spójnikami musi. Dlatego poprawne są zdania „Naprawiał dach iby naprawił do końca, ale zapadła ciemność” (mój wypis z „Gazety Wyborczej”, 2010) oraz „Przekonywaliśmy ibyśmy przekonali, gdyby nie ważny argument, który niespodziewanie padł z sali” (mój wypis z „Gazety Polskiej”, 2011).

Słowo „iby” („ibyśmy”) piszemy łącznie, bo zawarte w nim „by” nie jest spójnikiem. Jedno z przytoczonych zdań umieściłem w pewnym tekście książkowym i redaktor mechanicznie wstawił spację między „i” i „by”. W korekcie autorskiej przywróciłem łączność (jak na wojnie), ale w druku znowu było „i by”. Zbitkę tę tak rzadko się widuje, że edytor, kierując się intuicją, automatycznie ją rozbijał. Przyzwyczajenie jest drugą naturą, powiadali starożytni. To banał, ale już niebanalnym zjawiskiem jest niereformowalność tych, którzy się przyzwyczaili do swoich błędów i pod żadną groźbą nie chcą z nich zrezygnować. Są gotowi walczyć do upadłego, kładąc na szali swój autorytet, byleby tylko było „i *by” zamiast „iby”. Iby to tak w wypadku wspomnianego redaktora trwało dłużej, gdyby nie ktoś, kto mu to wytknął, przy okazji obciążając również mnie.

Nie jest łatwo, to oczywiste, ale przecież na wszystko są chwyty szkolne. Można na przykład mechanicznie się nauczyć, że nie mówi się „na *dworzu” tylko „na dworze”, bo jest „dwór” a nie „dwórz”. Można, że nie mówi się „*zaloguj” tylko „zaloguj się”. Wystarczy uzmysłowić sobie, że chodzi tu o czynność wykonywaną przez siebie i dla siebie, a to warunkuje stronę zwrotną z „się”. Co do „by” Tomasz Karpowicz w podręczniku „Wymowa, ortografia, interpunkcja” (seria „Kultura języka polskiego”, PWN) podaje prosty sposób, polegający na zamianie fragmentu „by” na spójnik „aby”. Jeśli zdanie stanie się bezsensowne, to znaczy, że „by” nie jest spójnikiem, ale wykładnikiem trybu przypuszczającego i wymaga dołączenia do spójnika poprzedzającego. Problem powstaje, kiedy zbiegają się spójnik „a” i cząstka „by”. Uważa się, że taki zbieg jest niepoprawny i „by” należy w zdaniu przesunąć, dołączając do czasownika: „Budowali w pocie czoła, a skończyliby na pewno, gdyby nie typowe przeciwności losu” (mój wypis z „Rzeczpospolitej”, z tekstu o autostradach, 2012).

e-mail: piotr@muldner.pl