Habilitacje na pograniczu

Andrzej Malinowski

Podłoże nauk medycznych tradycyjnie tworzyła biologia i kilka dyscyplin społecznych, np. psychologia. Jednakże w ciągu lat wkroczyły na ich teren fizyka, chemia, inżynieria. Współcześnie np. z laryngologią – foniatrią sprzężona jest akustyka, z okulistyką optyka, a z chirurgią i ortopedią inżynieria biomedyczna. Na pograniczach działają niewielkie liczbowo zespoły badaczy. Sądzę, że owi specjaliści mogą mieć problemy z lokalizacją przewodu habilitacyjnego.

Pytać można o to, gdzie mogą się habilitować specjaliści z zakresu ergonomii. Są to z wykształcenia ludzie o dość rozległym profilu. To samo dotyczy higieny pracy, historii medycyny, seksuologii. Historię medycyny mogą badać medycy i historycy, seksuologami są dziś medycy, ale również pedagodzy, socjolodzy. Seksuolodzy o wykształceniu pedagogicznym zajmują się nawet terapią seksualną i bywają uznawani za autorytety naukowe w tej dziedzinie.

Pogranicze zwłaszcza psychologii obfituje w specjalizacje, zwłaszcza psychologię kliniczną. Ten dział psychologii, obok psychologii społecznej, nie stanowi problemu dla możliwości habilitowania. Stwierdził to m.in. znany poznański specjalista prof. Jerzy Brzeziński, mówiąc o nadmiarze habilitacji psychologów. Taki nadmiar widoczny jest w socjologii, politologii, filozofii czy archeologii. Na obszar tej ostatniej wkroczyły nauki przyrodnicze, toteż mamy tam palinologów, archeozoologów, osteoarcheologów, paleoekologów, paleodemografów, którzy mogą, jak się wydaje, habilitować się na archeologii. Można pytać, czy dla niewielkiej liczbowo grupy badaczy owych pograniczy słuszne jest przypisywanie przez Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułów sztywnych ram i zasad miejsca habilitacji.

Pracując w kilku uczelniach, stykałem się z takimi habilitacjami z pogranicza, z takimi doktoratami, np. z biofizyki na wydziale biologii, również z wychowania fizycznego na tym wydziale czy po pedagogice, a nawet archeologii. Sprawy tych awansów załatwiała komisja wydziałowa, w skład której dopraszano specjalistów kompetentnych do merytorycznej oceny i oczywiście następnie recenzentów. Byłem zapraszany do komisji uczelni medycznej w przypadku habilitacji i profesury. W czasie gdy prawa habilitacji posiadał tylko AWF w Warszawie, specjalista z tego zakresu, posiadający dorobek interdyscyplinarny, habilitował się na wydziale biologii, gdzie dopraszano do komisji specjalistów z WF-u i poszerzono skład recenzentów.

Były to odległe lata i różne były wówczas praktyki. W jednym przypadku, w którym Instytut Przemysłu Skórzanego w Łodzi wystąpił o docenturę dla swego pracownika, z wykształcenia antropologa, dziwiło mnie to, że badanie standaryzacyjne stóp ludności Polski wywołało zdziwienie w komisji biologicznej, a spora część jej członków chciała uznać, że sprawa ta winna trafić do komisji medycznej. W gruncie rzeczy spora część habilitacji antropologów trafiała do komisji medycznej, pomimo że przewody odbywały się na wydziałach biologii.

Pogranicze antropologii i medycyny jest znaczne i wynika ono z faktu, że twórcami antropologii byli, tak w skali świata, jak i Polski, w dużej mierze lekarze, np.: P. Broca, R. Virchow, A. Retzius, F. Blumenbach, a w Polsce J. Majer (fizjolog), L. Krzywicki (lekarz, socjolog), J. Talko-Hryncewicz – badacz ludów Syberii (lekarz). Szczególne zasługi dla antropologii w Polsce ponosili lekarze – antropolodzy, np.: E. Loth, T. Dzierżykray-Rogalski, W. Łasiński. Zasłużony anatom prof. M. Reicher, rozbudowujący kolejne wydania najlepszego polskiego podręcznika anatomii, nie był z wykształcenia lekarzem, lecz antropologiem. Szczególne zasługi dla polskiej antropologii poniósł A. Wrzosek (patolog, historyk medycyny, antropolog) organizator szkolnictwa medycznego. Wrzosek antropologię widział jako „klinikę zdrowego człowieka”, uważając ją za niezbędną w wykształceniu medycznym.

Po II wojnie światowej przyczyną rezygnacji z kształcenia medyków w antropologii była szczupłość kadrowa tej dyscypliny, szczupłość, która niestety trwa do czasów współczesnych. Ten fakt, niekorzystny dla tej nauki, stoi u podstaw pomijania antropologii w nowo powstających uczelniach, nawet na wydziałach biologii, w szkołach wychowania fizycznego czy na powstających studiach i wydziałach nauk o zdrowiu. W ostatnim czasie coraz częściej antropolodzy habilitujący się z antropologii są kierowani na wydziały nauk o zdrowiu. Dotyczy to tych osób, które zajmują się rozwojem fizycznym np. noworodków, dzieci, młodzieży. Dział antropologii ontogenetycznej, jako auksologia, jest ważny dla pediatrów, specjalistów od promocji zdrowia (niezależnie od tego, czy to są też ci z wykształceniem pedagogicznym, czy medycznym). Nie mam oporów co do możliwości habilitowania na tych wydziałach również antropologów – biologów, ale jestem przeciwny odbieraniu takich możliwości wydziałom biologii, w których jest antropologia, czy – jak w Poznaniu – biologia człowieka. Antropologia – biologia porównawcza człowieka bada zmienność człowieka w czasie i przestrzeni, bada zmienność czasową i przestrzenną norm biologicznych człowieka, przyczyny i skutki tej zmienności.

Wypada mi zatem apelować do decydentów o elastyczne podchodzenie do problemu habilitacji z pogranicza. Dziwimy się często, że ludzie szukają możliwości habilitacji poza krajem. Często zmuszają ich do tego trudności z otwarciem i przeprowadzeniem przewodu. Niekiedy jest to poszukiwanie łatwizny, ale jakże często wynika to z poszukiwania normalności, gdyż ludzie z „prowincji naukowej” niekiedy mają trudności z ulokowaniem habilitacji w uczelniach z tradycjami.

Prof. dr hab. Andrzej Malinowski, antropolog, senior Instytutu Antropologii UAM w Poznaniu.