Misja i bilans
Inspektorzy NIK, którzy analizowali funkcjonowanie uczelni, w szczególności, z jednej strony, koszty prowadzenia studiów niestacjonarnych, a z drugiej strony wysokość opłat za nie, sądzili, że każdy odrębny kierunek musiał mieć bilans kosztów i wpływów. Ustawodawca natomiast zdecydował, że wpływy i koszty powinny być zbilansowane w skali uczelni. To o tyle mądre rozwiązanie, o ile prowadzimy studia tanie i drogie. Prawo kosztuje ok. 2–3 tys. zł za semestr i to pokrywa koszty kształcenia, ale w przypadku studiów np. biologicznych – to stanowczo za mało.
Uczelnia publiczna ma określoną misję do spełnienia. Mieści się w niej także prowadzenie studiów niestacjonarnych na takich kierunkach, gdzie koszty są tak duże, że studenci nie byliby w stanie ich ponosić. Dlatego ustawodawca uznał, że należy koszty i wpływy za studia niestacjonarne bilansować w skali uczelni. Wyjaśniliśmy sobie te kwestie na Kolegium NIK, które podejmowało decyzję o tym, jak ocenić finalnie to zjawisko. Miałem wrażenie, że te argumenty zostały przyjęte przez Kolegium NIK.
Z drugiej jednak strony ustawodawca zalecił także odrębne księgowanie kosztów i wpływów studiów stacjonarnych i niestacjonarnych. Prowadzenie odrębnej rachunkowości dla obu rodzajów studiów daje kontrolę przepływów finansowych w uczelni publicznej. Nie jestem jednak pewien, czy zyski poznawcze, jakie z tego osiągamy, rekompensują poniesione na podwójną księgowość koszty.
Pojawiła się też kwestia zwracania do budżetu środków finansowych przeznaczonych na inwestycje z dotacji celowej, a niewykorzystanych w danym roku kalendarzowym. Uczelnie podlegają dyscyplinie finansów publicznych. Niewykorzystane środki powinno się zatem natychmiast oddać. Z drugiej jednak strony ustawa nakłada na rektorów obowiązek gospodarności w posługiwaniu się pieniędzmi publicznymi. Oddanie środków finansowych pod koniec roku, gdy brakuje nam np. tygodnia lub dwóch z kolejnego roku do zakończenia inwestycji, a nie chcemy wypłacić pieniędzy za nie do końca wykonaną pracę, oznaczałoby niegospodarność. Interpretacje urzędników i prawników, m.in. co do tego, czym jest wykorzystanie – wystawieniem faktury czy zapłaceniem za nią – były różne. Niektórzy dopuszczali przekroczenie terminu nawet o miesiąc. Dopiero znowelizowane rozporządzenie dotyczące tych kwestii określiło precyzyjnie, że pieniądze z dotacji celowej, niewykorzystane – w sensie zapłaty za zrealizowane zadania – do końca roku budżetowego, muszą być obligatoryjnie zwrócone do ministerstwa do 15 stycznia roku następnego. ☐
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
Pan Profesor, ceniony filolog, wypowiada się całkiem niepotrzebnie w temacie odrębnego księgowania kosztów obu rodzajów studiów a całkiem nie zrozumiale w temacie bilansowania zysków poznawczych z zadaniem podwójnego księgowania. Państwo (ogół podatników) daje dotację i rozliczenie się z niej - przypuszczam iż jest to zysk poznawczy - przez beneficjenta jest poza dyskusją. Wzorcem mogą być procedury unijne tam, gdzie UE jest darczyńcą. Jesteśmy krajem na dorobku i cecha nie frasobliwości, jaką jest brak jasnych zasad rozliczania donacji publicznych, winna zanikać.
Taka interpretacja "zwracania środków" w sytuacji budżetu zadaniowego powoduje, że "wraca nowe". Uczelnie będą dostawały z MNiSW, a właściwie z MF, pieniądze pod koniec roku, gdy nic już z tymi pieniędzmi, z uwagi na zamówienia publiczne, zrobić nie będą mogły. Pieniądze wrócą do budżetu, ale ministerstwo będzie się mogło wykazać, jak to dotacje wzrosły tylko liche uczelnie nie poradziły sobie z wydaniem przyznanych pieniędzy. Za dobrze pamiętam identyczną sytuację pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy MEN nie realizował ostatnich rat dotacji w roku, zaś dotacja na rok kolejny była wyliczana jako przyrost... dotacji zrealizowanej. W ten sposób przy oficjalnie wykazywanych wzrostach PROCENTOWYCH dotacje wyrażone KWOTOWO systematycznie malały. Nie mam złudzeń, co do identycznych intencji urzędników szczebla centralnego. Czysta propaganda.