Polska znika

Henryk Hollender

2 grudnia 2011 roku domeny polska.pl i poland.pl znalazły się w użytkowaniu spółki Agora SA, wydawcy m.in. „Gazety Wyborczej”. Trzy dni później wiedział o tym cały Internet. Rzecz jasna „cały” Internet nigdy o niczym nie wie; w tym przypadku chodzi raczej o kilkadziesiąt osób, które rozumiały, czym jest domena, do czego służą zazwyczaj domeny z nazwą kraju i kto wcześniej gospodarzył inkryminowanymi domenami, a także pamiętały, jaka była ich dotychczasowa zawartość. I te osoby zaczęły gwałtownie ze sobą dyskutować.

Było o czym. Domeny z nazwą kraju stają się zwykle platformami portali, które podają podstawowe, autorytatywne informacje, stanowiąc wizytówkę kraju i swoiste wrota dla mniej zorientowanych internautów. W Polsce tę rolę odgrywają domeny polska.gov.pl i poland.gov.pl., prowadzone przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ale w skład zawartości domen „polska” (bez „gov”) wchodziły m.in. reprodukcje obiektów należących do dziedzictwa kultury, np. ze zbiorów Archiwum Głównego Akt Dawnych. Reprodukcje te miały swoich miłośników, dla których stały się znienacka niedostępne. Osoby usiłujące odszukać „polskę” w Internecie zostały przekierowane do serwisów Agory.

Zbywcą zawartości domen był NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa), której pamięta się jeszcze jej wybitnego twórcę, prof. Tomasza Hofmokla, oraz wkład w rozwój Internetu w Polsce, i którą postrzegano jako coś w rodzaju nadawcy społecznego; jej postępek wyglądał na, delikatnie mówiąc, zaniedbanie misji publicznej. Faktycznie głupia sprawa, choć NASK to była jednostka badawczo-rozwojowa, działająca na podstawie ustawy z 1985 r., która skorzystała z możliwości przejścia „pod” ustawę z 30 kwietnia 2010 r. o instytutach badawczych. Po drodze powchodziły w NASK rozmaite spółki, trudno się w tym połapać. Relacje o współpracy z instytucjami kultury, które użyczyły NASK swoich reprodukcji do publikacji w Internecie („W portalu Polska.pl oglądać można 370 dokumentów archiwalnych z czasów Andegawenów, pochodzących ze zbiorów Archiwum Głównego Akt Dawnych” itd.), stanowią istotny element autowizerunku tego instytutu (www.nask.pl/run/n/Historia). Nic więc dziwnego, że w końcu pewien poseł, jeden z tych, którym się wszystko kojarzy, rozgłośnie zaprotestował przeciwko sprzedaży domen „Narodowej” (a jakże) i Akademickiej Sieci Komputerowej firmie „znanej z lekceważącego stosunku do polskiej tradycji i narodowego dziedzictwa” oraz innych brzydactw. W podobnej tonacji odezwała się część internautów.

Następnie rozlane mleko zaczęło przysychać, głównie dlatego, że o sprawie nie było z kim porozmawiać. Nie zareagowała żadna instytucja ani organizacja – poza dawcą materiału cyfrowego, o czym za chwilę. Ci, którym zależało, dotarli do zdawkowego i bałamutnego oświadczenia NASK. Nic, o ile nam wiadomo, nie wynikło z podejmowanych prób wymuszenia jakiegoś oświadczenia na rzeczniku Agory lub na „Gazecie Wyborczej”. Stało się jasne, że mamy do czynienia nie tyle może, jak chciał poseł–narodowiec, z wrogami ludu, ile z początkującymi już trzecią dekadę biznesmenami, którzy wciąż nie mogą się nauczyć, że bulwersujące opinię publiczną transakcje wyprzedza się elokwentnym i przejrzystym press release , a następnie jest jakiś dalszy ciąg. Ale też nie ujawnili się niestety tacy obrońcy wygaszonych serwisów, którzy w swojej argumentacji potrafiliby wyjść poza nieporadności i banały. „Pod domeną Polska.pl, która należała do tej pory do NASK, znajdował się serwis promujący naszą historię i przyrodę, angażujący się w archiwizację dziedzictwa narodowego, np. przez Katalog Skarbów Dziedzictwa Narodowego i patronujący wydarzeniom kulturalnym. W założeniu poprzedniego kierownictwa NASK miała to być domena promująca zwłaszcza polską kulturę, humanistykę, gdzie mamy czym się chwalić na międzynarodowym forum”.

Internetowe wystawiennictwo nie jest katalogiem, obrazki nie są humanistyką, a NASK-owa prezentacja była niespójna i wycinkowa, zrealizowana bez większej wiedzy o standardach, zgodnie z którymi prezentuje się w Internecie dobra kultury. Ale w końcu digitalizacja jest dziś na wagę złota i każdy taki serwis lepiej rozwijać i korygować niż zawieszać. 17 stycznia 2012 r. próby wejścia na cokolwiek „kulturalnego” ze strony www.polska.pl kończyły się wyświetleniem ekranu z napisem: „Gazeta.pl Katalog. W serwisie trwają prace modernizacyjne, dlatego jest on chwilowo niedostępny. Za utrudnienia przepraszamy i zapraszamy później”. Jeśli zaś kliknąć na zakładkę ze zdjęciem przedstawiającym „akwedukty” (aqua autem non sustinens ) Puszczy Romnickiej, uzyskujemy komunikat: „Nie znaleziono strony o podanym adresie. Przepraszamy. Strona, której szukasz, nie została odnaleziona. Prawdopodobnie została skasowana, zmieniono jej nazwę albo została czasowo usunięta. Sprawdź poprawność adresu lub zajrzyj na stronę startową naszego serwisu www.gazeta.pl”. A na to odpowiada witryna Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych: „Na prowadzonej przez […] NASK stronie „polska.pl” wystąpił brak dostępu do materiałów archiwalnych prezentowanych tam w ramach prowadzonych przez kilka lat wspólnych projektów. Były one realizowane przez NDAP i podległe archiwa państwowe razem z NASK. […] W związku z zaistniałą sytuacją oraz informacjami medialnymi na temat losów strony „polska pl” Naczelny Dyrektor Archiwów Państwowych zwrócił się do NASK o wyjaśnienie, bowiem taki stan rzeczy nastąpił bez jego wiedzy i woli”. Ciekawe, jak długo będzie teraz wisiało to oświadczenie.