Czasy doktryn, czasy magii

Piotr Müldner-Nieckowski

Okres rewolucji francuskiej (1789-1799), która wymiotła z życia społecznego instytucje regulujące, przyniósł nie tyle wykwity wolności, ile nastanie dowolności. Szczególnie wyraźnie dotyczyło to wykolejenia nauki, nastał czas zakłóceń i niebywałych uproszczeń. Wszyscy niecierpliwi, którym nauka nie dawała objaśnień świata i jego praw, uruchamiali swobodną wyobraźnię i kojarząc ją z oczekiwaniami publiczności, oddawali się światopoglądowi naiwnemu, ale łatwemu do zrozumienia. Na takiej zasadzie działali czterej wielcy doktrynerzy XVIII-XIX wieku: John Brown, Samuel Hahnemann, Franciszek Broussais i Franciszek Mesmer. Sprowadzali oni całą dotychczasową wiedzę o człowieku, fizjologii, zdrowiu, patologii, mechanizmach chorobotwórczych i zdrowienia, całe doświadczenie wielu wieków medycyny naukowej, do jednego czynnika, a następnie czynnik ten obudowywali szeregiem pojęć i działań do niego pasujących, sądząc (z przekonaniem) lub twierdząc (w celach propagandowych), że wszystko to jest w imię nauki i dla niej samej. Badań naukowych nie prowadzili, a jeśli już (Broussais), to takie, których metodologię z największą łatwością da się zanegować.

I tak Brown głosił, że życie polega na nieustannym pobudzaniu, jest skutkiem pobudliwości i działania bodźców, a pobudliwość dana człowiekowi przy urodzeniu stopniowo się wyczerpuje, natomiast choroby biorą się z zakłócenia liczby i siły bodźców – stenia (i choroby steniczne) to zbyt wiele bodźców, astenia (i choroby asteniczne) zaś zbyt mało. Medycyna powinna się sprowadzać do regulowania tych stanów przez osłabianie lub wzmacnianie bodźców.

contraria contrariis curantur (przeciwne leczy się przeciwnym, allopatia). Dziś taką medycynę jej przeciwnicy nazywają „konwencjonalną”, czyli opartą na konwencji, tajemnej umowie między wykonawcami – „lekarzami naukowymi”. Zdaniem Hahnemanna jest ona całkowicie nieskuteczna i należy wprowadzić rewolucyjną, a jedynie słuszną zasadę similia similibus curantur (podobne leczy się podobnym, homeopatia). Jeśli, powiadał Hahnemann, „stara medycyna” kogokolwiek wyleczyła, to tylko przypadkowo. Homeopatię przekuł na praktykę, wprowadzając nie tylko katalogi przyczyn chorób, które należy leczyć czynnikami je wywołującymi, ale także metody, które miały przybliżyć sens doktryny do intuicyjnego pojmowania świata – rozcieńczanie w postępie geometrycznym i wstrząsanie tak uzyskanych mieszanin leczących. Ma to powodować, że nierozpuszczalne zaczyna się rozpuszczać, niedziałające działać, a lek przestaje być martwy i jego działanie „dynamiczno-duchowe” się potęguje.

Broussais, podobnie jak Brown, uważał, że choroby biorą się z nadmiaru silnych bodźców, ale już osłabienie bodźców nie miało dla niego znaczenia, gdyż nie odpowiadało jego poglądom na leczenie. Postępowanie lecznicze powinno się opierać na zwalczaniu podrażnienia, czyli zapalenia, a to za pomocą usuwania krwi przez przystawianie pijawek i upusty oraz stosowanie specjalnych diet. Metody te szybko stały się dogmatem w całej niemal Europie. Dziś mówi się ironicznie, że klinika Broussais’go przelała więcej krwi niż cała rewolucja francuska, a jak podaje Władysław Szumowski, tylko w roku 1827 sprowadzono do Francji 23 miliony pijawek. Ile krwi przelali lekarze na świecie, nie wiadomo, ale jeszcze pod koniec XIX wieku upusty tu i ówdzie były podstawową metodą leczniczą, ostatecznie szczęśliwie zaniechaną, bo zabijała nawet zdrowych.

Mesmer uznał, że świat rządzi się siłami zwanymi „magnetyzmem zwierzęcym”, i to ilości owego magnetyzmu mają podstawowe znaczenie dla zdrowia i patologii. Magnetyzm ów to moc, która nie jest tylko magnetyzmem znanym z magnesu, gdyż występuje wszędzie. Namagnetyzować można papier, wełnę, szkło, wodę, wobec tego również i ciało ludzkie. Magnetyzm występuje w układach międzygwiezdnych, powoduje przypływy mórz, a że w organizmach zwierzęcych jest ruchliwa „ciecz wodna”, to i na nie ma wpływ zasadniczy. Wystarczy przenosić tę moc przez dotykanie, magnesowanie, pobudzanie ludzi do uruchamiania własnego magnetyzmu (na specjalnych sesjach), stosowanie elektryzatorów magnetyzujących. To przywraca prawidłowy poziom magnetyzmu i tym samym zdrowie.

Doktrynerzy wyciągnęli z medycyny naukowej po jednym elemencie i rozbudowali go, a następnie zanegowali wszystko, co jest z nim sprzeczne, zatem całą dotychczasową wiedzę. Na naukę jednak chętnie się powołują, podając przykłady badań i statystyk, których niestety ośrodki naukowe nie potwierdzają. Poglądy te (zwłaszcza homeopatia, ale i brownizm czy mesmeryzm) przetrwały do dzisiaj i znajdują rzesze zwolenników. Dla przeważającej liczby lekarzy i naukowców mają sens taki jak magia, a że właśnie następuje masowy powrót do niej, można przypuszczać, że jeszcze nie raz medycyna naukowa będzie musiała ze wszech sił bronić ludzkości przed „siłami tajemnymi”. Rządzi relatywizm – „to ja żyję w tym świecie, więc tylko ja mam prawo decydować”. Relatywizm jest wygodny, nie wymaga myślenia, burzy wszelkie granice.

e-mail: piotr@muldner.pl