Równanie, ale nie matematyczne

Piotr Müldner-Nieckowski

Tymczasem kraj jest równo (to pierwszy typ tytułowego równania) podzielony politycznie, a są ludzie, którzy mówią, że to nie wszystko, bo dopiero teraz zbudzą się demony. Zanika myślenie, zacietrzewienie jest tak silne, że dla wyposażonych w mózg zaczyna brakować miejsca. Arytmetycznie jest to margines, liczy może trzy, może siedem procent społeczeństwa, a jeszcze tak niedawno tylko o nim się mówiło, pisało. Stanowił pożywkę i kanwę literatury, a jeśli ta przedstawiała niemargines, czyli to, co się dzieje wśród ludzi stanowiących większość, to mówiono o niej pogardliwie „mały realizm”, w domyśle realizm „nieprawdziwy”, bo niepożądany. Jak wykazały dzieje, rewolucje chętnie rodzą się na pograniczu wsi i miasta, gdzie żyją ludzie tyleż prości, co ze swoimi mądrościami niebezpieczni. To w takich środowiskach tliło się zarzewie w latach 1956, 1970, 1976 i 1980, więc i dziś nadal należy je pacyfikować, może nie karabinem, jakoś inaczej, ale zawsze. Związki zawodowe karleją. Ciekawe, bo tak było też w czasach głębokiej komuny, gdy proletariat robotniczo-chłopski zgodnie z doktryną leninowską miał rządzić i – zgodnie z tą samą doktryną – grać rolę alibi dla władzy. Jako alibi był niezbędny, ale jako byt realny – wysoce niebezpieczny. Komuna tego paradoksu pokonać nie potrafiła. Udało się dopiero po 1989 r., drobnymi kroczkami, z cyfrowym wspomaganiem, z pomocą ideologiczną tym razem z Zachodu.

I tak teraz już nie ma klasy robotniczej. Proszę, jak to się wszystko zmienia, mimo że zmieniło się tak niewiele, bo nadal mamy do czynienia z paradoksami. Klasa znikła, a jednak nie znikła, gdyż ani nie znikły zawody robotnicze, ani nie znikli ludzie, którzy je wykonują. Klasie robotniczej dano do ręki narzędzia pozornego samounicestwienia. Obecnie może ona upodabniać się do inteligencji, może pisać blogi, komentować na portalach i forach, kupować domeny internetowe, zakładać strony www, jednym słowem zaświadczać, że ona to nie ona, bo ona już nie istnieje i jest niegłupia (to znaczy inteligentna), gdyż przeistacza się w klasę średnią (to znaczy średnio wykształconą i średnio zamożną). Ostrze akcji mierzy teraz w tę inteligencję dawną, a właściwie w jej resztki, bo już nikt nie wierzy, że formacja taka istnieje. Inteligencja przeistoczyła się w klasę średnią dokładnie tak jak klasa robotnicza, tylko w odwrotnym kierunku, ku dołowi. Równanie społeczeństwa, o którym marzyli Lenin, Stalin i Gomułka, staje się faktem, co widać z analiz choćby języka polskiego, stylu konsumpcji, kulturowej roli obrazków.

Inteligencja jako warstwa społeczna dla każdej władzy jest szalenie niewygodna. Dla komunistów byli to kontrrewolucyjni podżegacze, dla kapitalistów nieprzekupni obrońcy opinii społecznej, zdrowego rozsądku i sprawiedliwości. Ale władza zawsze jest władzą, zmienia tylko opakowanie doktryny, której „władza” na imię. W XIX wieku, kiedy inteligencja powstawała w Austrii, a stamtąd wędrowała do Rosji i Polski (dalej, w głąb Europy już nie było dane jej się przedostać, tam inteligentów historia nie zasiała), w centrum społecznym znaleźli się ludzie dobrze wykształceni, ale niemajętni, mieszczanie, z rzadka przedstawiciele drobnej szlachty, której car zabrał ziemię po 1863 r. Sami siebie nazywali „inteligentnym proletariatem”, a to ze względu na przemyślaną misję i towarzyszące jej umiarkowane ubóstwo. Mimo przeciwności geopolitycznych stawiali sobie za cel działanie na rzecz jeszcze uboższego społeczeństwa i podtrzymywali budującą moc języka polskiego jako nośnika myśli historyczno-narodowej, lepiszcza przyszłej państwowości, nawet jeśli nie wierzyli w odrodzenie Polski (tak jak my sto lat później nie wierzyliśmy, że komuna upadnie; niektórzy wciąż nie wierzą).

Dawni przedstawiciele klasy robotniczej dziś piszą po polsku nadal nieudolnie, ale już piszą, dawni inteligenci zaś piszą jeszcze dość składnie, ale nasycani bełkotem mediów i odchodzący od czytania, językiem coraz uboższym. Wskaźnikiem umiejętności umysłowych pozostaje interpunkcja. Idący w górę, dawniej półanalfabeci, jeszcze jej nie znają, natomiast idący w dół, dawniej inteligenci, często już nią nie władają. Nie potrafią domykać przecinkiem zdań wtrąconych. Równanie społeczeństwa, z miernym wynikiem ćwiczone po wojnie, obecnie wychodzi z fazy prób. Mimo wysiłków „Forum Akademickiego”, które paradoksalnie właśnie teraz ma przecinkologię na poziomie wyższym.

e-mail: piotr@muldner.pl