Kilka naszych inicjatyw

Grzegorz Filip

Podstawową ideą „Forum Akademickiego” było od samego początku z jednej strony w miarę szerokie informowanie środowiska o tym, co się dzieje w instytucjach centralnych i poszczególnych ośrodkach akademickich, a z drugiej oddanie głosu samemu środowisku, by mogło debatować. W pierwszym przypadku spełnialiśmy rolę centrum, do którego spływa, bądź jest przez nas zasysana informacja, która po przetworzeniu może się stąd rozchodzić dalej. W drugim pełniliśmy funkcję kreatora i moderatora dyskusji, podsuwającego tematy, wyszukującego kompetentnych polemistów. Obie sfery naszej działalności napędzała specyficzna, wciąż zmieniająca się sytuacja nauki i edukacji w Polsce po 1989 roku. W życie wchodziły nowe ustawy, powstawały nowe instytucje, przeobraziły się uczelnie i placówki badawcze, zmieniały się formy zarządzania i finansowania, powstawał i budował sobie własną pozycję sektor niepaństwowy, reorientacji ulegała praca badaczy i wykładowców. Wszystkim tym zmianom towarzyszyła środowiskowa dyskusja, którą chcieliśmy transmitować i pobudzać. Ale ambicje twórców koncepcji pisma były szersze niż tylko informowanie i techniczna obsługa dyskusji środowiskowej. Sami przecież także mamy poglądy na to, czym jest, powinien i nie powinien być uniwersytet, jakiego oczekujemy absolwenta, czego chcielibyśmy wymagać od państwa, a czego od uczonych. Jeśli to tylko było możliwe, rozwijaliśmy to pismo zgodnie z naszymi poglądami. „Forum Akademickie” to projekt zespołowy, wypadkowa wektorów zwróconych w różne strony.

Lepiej rozumiemy

Inicjatywy, które chcę tu przypomnieć, wypływały od nas lub od środowiska akademickiego. Bywało, że przysłany przez kogoś artykuł uświadamiał nam istnienie problemu i nakłaniał do zamówienia kilku następnych tekstów na ten temat. Niekiedy po tej czy innej publikacji sypały się polemiki, innym razem sami dawaliśmy początek dyskusji, prosząc kompetentne osoby o przedstawienie własnych rozważań.

Organizowaliśmy dyskusje nad wszystkimi projektami ustaw związanych z nauką i edukacją wyższą, jakie zna historia tego dwudziestolecia. W roku 1995 artykułami Andrzeja Sawickiego, Andrzeja Morawieckiego, Krzysztofa Gacka, Andrzeja Wyczańskiego, rozmową z Mirosławem Mossakowskim włączyliśmy się w dyskusję o reformie Polskiej Akademii Nauk. W roku 1997 pytaliśmy rektorów państwowych szkół wyższych, kto rządzi uczelnią, jaki jest wpływ poszczególnych ośrodków decyzyjnych na jej funkcjonowanie, otrzymując różnorodne odpowiedzi: od postulatów zwiększenia kompetencji rektora po projekty oddania części władzy kanclerzowi. Kilka numerów później animowaliśmy debatę rektorów uczelni niepaństwowych, dopytując się m.in. o poziom nauczania i kształcenie własnej kadry. Był to okres prac nad założeniami nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, wprowadzającej w Polsce obligatoryjną akredytację kierunków studiów. Rektorzy proponowali różne modele akredytacji, a w problemie kształcenia kadr, prócz interesu założycieli, proponowali dostrzec także interes państwa polskiego.

W 1999 roku podsumowywaliśmy pierwszą dekadę niepodległości, tym razem w serii dużych artykułów, pytając ich autorów o to, jak wykorzystaliśmy ten czas. „Nigdy nie mieliśmy lepszych warunków do pracy” – pisał prof. Łukasz Turski. Dekada 1989–99 wypada w naukach rolniczych niekorzystnie – zaznaczał prof. Janusz Haman. Dziesięć lat przeważnie straconych – tak określił ten czas prof. Andrzej K. Wróblewski, wskazując na brak polityki naukowej i edukacyjnej państwa. Twierdzenie o wyjątkowej pozycji nauki w Polsce okazało się nieprawdziwe, trzeba było dziesięciu lat, aby zostało ono sfalsyfikowane – pisał prof. Maciej W. Grabski. Na polu nauki ponieśliśmy więcej porażek niż sukcesów – podsumowywał prof. Leszek Kuźnicki.

Szczególne nasilenie dysput na naszych łamach przyniósł przełom wieków. Bezprecedensowa okazała się, trwająca po dziś dzień (patrz np. ostatnie artykuły Karola Życzkowskiego), seria dyskusji i polemik o bibliometrii. W latach 2000–2002 ukazywały się w jej ramach artykuły Władysława Krausa, Ireny Marszakowej-Szajkiewicz, Andrzeja K. Wróblewskiego, Grzegorza Rackiego, Zbigniewa Żmigrodzkiego. „Lista filadelfijska”, wskaźniki cytowań, czasopisma punktowane – były to nowości, wzbudzające z jednej strony opór, z drugiej – ciekawość. Dziś, po dziesięciu latach, gdy posługujemy się równolegle kilkoma parametrami cytowań, które każdy badacz sprawdza sobie w Internecie, tamte sprzeciwy i polemiki mogą się wydać zabawne, lecz to dzięki nim lepiej rozumiemy, jak interpretować dane scjentometryczne.

Inne spory przełomu wieków dotyczyły akredytacji kierunków studiów i standardów kształcenia (pisali o tym: Zbigniew Drozdowicz, Marek Ratajczak, Ewa Chmielecka, Marek Dietrich, Stanisław Chwirot, Józef Lubacz, Andrzej Jamiołkowski, Krzysztof Leja, Krzysztof Pawłowski, Jerzy Błażejowski, Henryk Grabowski), finansowania nauki (Michał Kleiber, Bogdan Fechner, Z. Drozdowicz, Jan Klamut, A. K. Wróblewski), urynkowienia uniwersytetu (Krzysztof Leja, K. Pawłowski, Grzegorz Filip) czy systemu grantów (Leszek Kaczmarek, Jan Mostowski). Obok propozycji przedkładanych przez naszych uczonych, staraliśmy się demonstrować przykłady rozwiązań zagranicznych. Znamienny był tu autorski cykl Ryszarda Mosakowskiego „Studia za granicą”, przybliżający systemy szkolnictwa wyższego w krajach Europy, uzupełniony amerykańskimi artykułami Bronisława Misztala. Dziś tematykę zagraniczną kontynuuje Marcin Duszyński.

Kwestię odpłatności za studia dyskutowały wszystkie media. My inicjowaliśmy spory wokół spraw mniej medialnych: nowej roli bibliotek czy prorynkowego dryfu uniwersytetu, wypuszczającego ze swych murów kulturowych barbarzyńców (pisał o tym kilkakrotnie Grzegorz Nowak). Nie wpadliśmy za to w histerię z powodu ocieplenia klimatu czy zawartości dwutlenku węgla w atmosferze, ani w euforię za przyczyną możliwości klonowania człowieka. Nasza formuła popularyzacji nauki unika sensacji i nie skupia się wyłącznie na praktycznych zastosowaniach prezentowanych odkryć. Wolimy oprzeć tę formułę na koncepcji nauki jako poszukiwania prawdy.

W kontekście kulturowym

Ciekawą dyskusję udało się nam wywołać wśród filologów, podsunąwszy im temat rynku, który miałby decydować o kształcie studiów filologicznych (nr 11–12/2003). Nie wzięliśmy go z powietrza, pojawiały się wówczas postulaty „upraktycznienia” filologii. W naszej dyskusji Jacek Fisiak ostrzegał przed kształceniem dyletantów, a Urszula Dąmbska-Prokop ideę filologii, na której język jest dodatkiem, uznała za groźną i nieprzemyślaną. W którą stronę podążają obecnie uniwersyteckie studia filologiczne, to temat do podjęcia w najbliższych numerach.

Przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej pytaliśmy naszych dyskutantów, jakie problemy czekają w związku z tym naukę polską. W odpowiedziach (Jerzy Fedorowski, Zbigniew Drozdowicz, Andrzej Filipkowski, Marcin Chrzanowski, Andrzej Paszewski) zabrzmiały oczekiwania na to, że odejdzie w przeszłość świat układów, „koleżeńskiej pomocy”, towarzystw wzajemnej adoracji. Jeszcze raz, tak jak w 1989 roku, mieliśmy nadzieję na normalność. Co ciekawe, znalezienie się polskiej nauki w Unii stawiało przed naszą redakcją wielorakie problemy: od misji promowania programów ramowych (publikowaliśmy omówienia wyników udziału polskich naukowców i zachęcaliśmy do aktywności w tej mierze) po uczestnictwo w przeszczepianiu na polski grunt nowej terminologii, eliminację błędów, kalkowania angielszczyzny.

W rzadkich chwilach, gdy nasze łamy nie były zajęte dyskusjami o projektach ustaw i strategiach rozwoju szkolnictwa wyższego, oddawaliśmy miejsce tematom mechanizmów popularyzacji nauki (Marek Kuś), recenzowania podręczników akademickich (Dariusz Rott) i sytuacji książki akademickiej (Jacek Wojciechowski), wizerunku uczelni (Ewa Hope, Dariusz Tworzydło) oraz dziesiątkom innych.

Niebywałym zainteresowaniem cieszył się temat modelu kariery naukowej, obecny na naszych łamach w latach 2005–2006. Pisali o tym: Andrzej Malinowski, Anna Sajdak, January Weiner, Jerzy Olędzki, Marian Chojnacki, Franciszek Ziejka, Piotr Sztompka, Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz, Tomasz Łuczak, Ryszard Tadeusiewicz, Marek Narkiewicz.

Kiedy środowisko koncentruje się na kwestiach technicznych (punktacja czasopism i cytowań, parametryzacja, konkursy grantowe), na dalszy plan schodzą zagadnienia inne, choć przecież nie mniej ważne. W naszym sposobie traktowania problemów nauki i edukacji od początku uwzględniamy kontekst kulturowy, historyczny i społeczny, naukę traktując jako część kultury, pamiętając, że nie wzięła się znikąd, że szczyci się historią, słabo niestety w Polsce znaną. Badania i nauczanie zaś nie odbywają się w próżni, lecz w otoczeniu społecznym i same mają społeczny charakter. Konsekwencją takiego właśnie nastawienia było przyjęcie na nasze łamy tematyki etycznej, zrodzonej w następstwie masowości kształcenia (wieloetatowość, obniżenie standardów nauczania, erozja norm), nie mówiąc o cyklu Marka Wrońskiego czy Marka Misiaka. Ten ostatni przypomniał nam, że na uczelni ważni są także studenci, że uniwersytet to środowisko społeczne z licznymi problemami, których często nie dostrzegamy, przebiegając z laboratorium do sali wykładowej i z powrotem.

Prywatne wojny

Przez lata „Forum Akademickie” stanowiło platformę pytań, które czasem brzmiały dramatycznie: Czy mam prawo wymagać pełnego zaangażowania w naukę od moich asystentów i adiunktów – pytał Janusz Trempała w 2003 roku – skoro wiem, że ich zarobki na mojej uczelni nie wystarczają do zaspokojenia elementarnych potrzeb młodej rodziny?

Historia tematów poruszonych na tych łamach, to także historia indywidualnych wojen. Poza tą najbardziej spektakularną, wznieconą przez Marka Wrońskiego wojną o uczciwość naukową, poza wojnami z innymi patologiami wspólnoty akademickiej, były to np. wojny o obecność filozofii w kształceniu polskiego studenta (poświęciliśmy jej cały numer 11/2004) albo o utrzymanie wychowania fizycznego na studiach medycznych (Henryk Grabowski). Zbigniew Rykiel walczył z antyrozwojowymi grupami interesów w nauce, Tadeusz Wojciechowski wydał wojnę pracom magisterskim sprzedawanym przez Internet, Andrzej Gregosiewicz walczył z homeopatią. Ja sam także miałem tu kilka wojennych tematów: dlaczego uniwersytet musi przegrać z kulturą masową, co zostaje z nauki, gdy zajmują się nią media, jaki jest cel przekształcania uniwersytetu w szkołę zawodową. Prywatnych wojen naszych stałych felietonistów – nieżyjących już Jana Kotei i Wojciecha Chudego, a dzisiaj Henryka Grabowskiego, Henryka Hollendra, Piotra Müldnera-Nieckowskiego i Leszka Szarugi – nie podejmuję się podsumowywać.

Inicjowaliśmy dyskusje o nauczaniu języków i mobilności naukowców, regułach parametryzacji i algorytmie podziału dotacji budżetowej. Promowaliśmy foresight i open access, e-learning i wirtualny dziekanat. Pewnym zainteresowaniem cieszyły się teksty o charakterze poradnikowym: Wita Szulc pisała o tym, jak występować na sympozjach, Justyna Jakubczyk – jak organizować konferencje, Ewa Szymanik proponowała usprawnienie niektórych praktyk konferencyjnych. Bardzo przydatne okazały się porady i uwagi recenzentów projektów badawczych, np. artykuł Adama Łomnickiego (7–8/2006).

Wokół niektórych tematów nie udało się nam wzniecić dysputy. Pamiętam jeden z nich, związany ze starością, zanikiem zainteresowań badawczych, z naukową emeryturą profesorów. I pamiętam też, że żadna z kilkudziesięciu osób poproszonych o zabranie głosu nie udzieliła odpowiedzi. Temat okazał się zbyt intymny, za daleko chcieliśmy przesunąć granicę między publicznym i prywatnym. Innym niezrealizowanym pomysłem pozostała poradnia pedagogiczna. Znając trudności prowadzących zajęcia, szczególnie młodych wykładowców, chcieliśmy uruchomić samopomoc, wymianę doświadczeń. Nikt się nie zgłosił.

Tematy przychodziły falami i odchodziły. Dziś najbardziej nośne to bibliometria, parametryzacja jednostek, nowe rozporządzenia do ustawy o szkolnictwie wyższym, mniej niż kiedyś dyskutuje się o polityce naukowej państwa (choć w tej mierze obiecuję nowy cykl artykułów Jana Kozłowskiego). Tematy się zmieniają jak pokolenia studentów przechodzących przez uczelnie, jak problematyka badawcza, jak prawo rządzące nauką i mechanizmami edukacji. ☐