Nie spotkały mnie żadne zarzuty

Barbara Wachowicz

Szanowny Panie Redaktorze,

Z wielkim smutkiem przychodzi mi pisać ten list, ale nie mogę pozostawić sprawy wyłącznie w rękach Pani Mecenas Ewy Szelchauz – wybitnej znawczyni prawa autorskiego.

Zupełnie nie rozumiem wyjątkowej niechęci i zajadłości, z jaką Pani Doktor Jadwiga Michalczyk obrzuca mnie inwektywami włącznie z zarzutem nieuczciwości.

Wiele lat temu rozpoczęłam dokumentację do mego cyklu Wierna rzeka harcerstwa, w którym chciałam zaprezentować postaci z dziejów harcerstwa polskiego, od jego zarania po czasy współczesne. Wśród moich bohaterów znaleźli się żołnierze Batalionu „Zośka” – harcerze Szarych Szeregów – Czarny Jaś i mały Tadzio Wuttke, synowie znakomitego pedagoga – prof. Gustawa Wuttkego. Miałam to wyjątkowe szczęście, że wówczas – a był to niedobry czas stanu wojennego, bo rok 1983 – na zaproszenie owoczesnego dyrektora Filharmonii Lubelskiej, Pana Adama Natanka, prezentowaliśmy cykl spektakli poświęconych wielkim Polakom (Wigilie Polskie, Reduta Żeromskiego, I była w tym Polska). Po jednym z takich spektakli, w czasie którego przywołałam list Czarnego Jasia do ojca, do dziś nader często cytowany przez naszą młodzież, bo mówiący o kamieniach rzucanych na szaniec budowy polskiego domu – przyszła do nas za kulisy dostojna, starsza pani i przedstawiła się jako uczennica prof. Gustawa Wuttkego. Była to pani prof. Aniela Chałubińska z Zakładu Geografii Regionalnej Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie, córka legendarnego odkrywcy Tatr Tytusa Chałubińskiego, siostra dr. Stefana Chałubińskiego, którego miałam zaszczyt znać i życzliwością jego się cieszyć.

Pani prof. Aniela Chałubińska nadesłała mi liczne materiały i wspomnienia o swym niezwykłym profesorze. A druga żona profesora – Pani Krystyna Wuttke, uzupełniła te materiały szeregiem ciekawych i cennych dokumentów, wśród których – jak się okazuje, na moje nieszczęście – był także maszynopis pracy doktorskiej Pani Doktor Jadwigi Michalczyk. Tak jak podaje w swym piśmie Pani Mecenas Ewa Szelchauz, odwołałam się w swej książce do pracy Pani Doktor Jadwigi Michalczyk podając pełny jej tytuł i źródło, a także odnotowując w bibliografii wszystkie udostępnione mi jej pozycje.

W pięć lat (!!!) po ukazaniu się książki, która wyszła w roku 2005, otrzymałam list od Pani Doktor Jadwigi Michalczyk z żądaniem odwołania się do wydrukowanej edycji jej pracy na stronie internetowej, które to żądanie w pełni zrealizowałam. Ale żądania rosły i przeobraziły się najpierw w pismo grożące procesem i prawie szafotem, a potem objawiły się na łamach pisma „Forum Akademickie” – mimo że, nie wdając się w polemikę, wszystkie dezyderaty Pani Doktor Jadwigi Michalczyk były spełnione.

Szanowny Panie Redaktorze, zarzuty, że na przykład przypisuję prof. Jerzemu Hryniewieckiemu słowa innego autora, są zupełnie gołosłowne. Miałam zaszczyt cieszyć się życzliwością i osobistą znajomością profesora, a jeśli jest jakaś zbieżność wspomnień – to chyba nie należy się temu dziwić, że uczniowie tej samej szkoły i tych samych profesorów wspominają ich bardzo podobnie.

Wyjątkową wymowę ma fakt, że w tekach, gdzie znajdują się materiały ofiarowane mi przez prof. Anielę Chałubińską i Panią Krystynę Wuttke, znajduje się list od Pani Doktor Jadwigi Michalczyk, datowany 9 stycznia 1985 roku, która przesyła mi swoje prace i deklaruje wszelką pomoc nie szczędząc przy okazji słów uznania pod adresem mojej skromnej osoby. Kopię tego listu załączam.

W wielu moich książkach znajdują się cytaty z różnorodnych źródeł, zawsze z uhonorowaniem autorów. Nigdy nie spotkały mnie żadne zarzuty. Mam nadzieję, że po zamieszczeniu wszystkich roszczeń Pani Doktor Jadwigi Michalczyk na stronie internetowej, tak jak sobie tego życzyła, i mimo spełnienia tychże życzeń – oszkalowania mnie na łamach pisma „Forum Akademickie” – sprawa zostanie nareszcie zamknięta.

Na szczęście wśród akademickiego grona Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie mam pedagogów życzliwych mi, z którymi od lat współpracuję w harmonii i owocnie.

Mam nadzieję, że kiedyś i na łamach „Forum Akademickiego” znajdę wzmiankę o mojej pracy odmienną w charakterze od tekstu Pani Doktor Jadwigi Michalczyk.

Proszę przyjąć moje najlepsze życzenia pracy twórczej i niczym nie zakłócanej, a także marzenie, by takich tekstów jak ten, boleśnie mnie krzywdzący – „Forum Akademickie” nie musiało zamieszczać.

Z wyrazami szacunku

Barbara Wachowicz

Brak reakcji

Przykro, że B. Wachowicz tak się żali. Moja zajadłość jest mi znana, więc przyjmuję ten epitet jako ukazanie klasy Autorki. Cóż, kiedyś komuś deklarowałam jakąś pomoc, ale na pewno nie przekazałam praw autorskich B. Wachowicz.

Strategie kompilacji przedstawiłam, wydaje mi się, klarownie. Jeśli zachodzi taka potrzeba, to chętnie przedstawię obszerniejsze i bardziej udokumentowane opracowanie.

Przy strategii 1 podałam, że w książkach B. Wachowicz jest informacja o mojej pracy doktorskiej. Brakuje informacji, że Autorka bierze z niej cytaty. I to tak swobodnie. Dlatego od 28 lipca 2010 podjęłam próbę wyjaśnienia sprawy u Autorki i w Wydawnictwie. Korespondencja była raczej jednostronna, ale 2 listopada 2010 od B. Wachowicz otrzymałam propozycję „nadesłania” korekty. Mam większe ambicje niż zajmowanie się korektą cudzej pracy, ale zażądałam sprostowania na stronie internetowej w terminie 1 miesiąca. Na życzenie Autorki 18 listopada przekazałam nawet tekst sprostowania. Ponieważ nie było żadnej reakcji, więc w lutym br. wykonałam głębszą analizę tekstu o G. Wuttkem. Zaangażowałam adwokata do załatwienia sprawy na drodze prawnej. W marcu skierowałam też tekst do „FA”. Po umieszczeniu sprostowania przez B. Wachowicz nie przekazałam nikomu mojej opinii o poziomie jej pracy. Tak wygląda wspomniany w liście szafot.

Zarzuty wobec autentyczności wypowiedzi prof. J. Hryniewieckiego dla B. Wachowicz nie powinny być gołosłowne.

I jeszcze jeden szczegół – ojciec prof. A. Chałubińskiej miał na imię Ludwik.

Dziękuję za otwarte łamy „FA”.

Jadwiga Michalczyk