Wspierać czasopisma – ale jak i które?
Bardzo pomyślnie pod względem finansowym kończył się miniony rok dla Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Posiadane środki umożliwiły zwiększenie dotacji statutowej dla wielu placówek badawczych i zainicjowanie programów promujących wysoką jakość w polskiej nauce (www.nauka.gov.pl/ministerstwo/inicjatywy/programy-ministra/aktualnosci/artykul/nowe-programy-dla-najlepszych/). I tak 5 listopada na stronie internetowej ministerstwa podano informacje o możliwości wsparcia udziału polskich naukowców w europejskim programie IDEAS (Ideas Plus) oraz dofinansowania młodych naukowców (Iuventus Plus) i czasopism naukowych (Index Plus). Już 8 grudnia poznaliśmy długą listę beneficjentów – wszystko po to by umożliwić przekazanie środków finansowych w roku budżetowym 2010.
Rada Młodych Naukowców, organ pomocniczy Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w uchwale z 17 grudnia niespodziewanie przedstawiła krytyczne uwagi dotyczące sposobu przeprowadzenia konkursu dla młodych badaczy (http://www.nauka.gov.pl/fileadmin/user_upload/Nauka/Rada_Mlodych_Naukowcow/Uchwaly/20101222_Uchwala_Nr_25.pdf). Uchwała ta podnosi uchybienia wynikające z przyjętej ekspresowej procedury przy rozstrzyganiu programu Iuventus Plus, ale jej wnioski odnoszą się do wszystkich ogłoszonych w tej edycji konkursów. W niniejszym artykule skupię się jednak wyłącznie na szczegółach merytorycznych programu Index Plus – trochę subiektywnie, jako jego przegrany uczestnik.
Najlepsi czy inaczej finansowani?
Cel programu Index Plus to modernizacja polskiego czasopiśmiennictwa. Można tylko głośno przyklasnąć inicjatywie umiędzynarodowienia krajowych wydawnictw ciągłych w wersji anglojęzycznej oraz ich unowocześnienia poprzez kompleksową digitalizację. Wystarczy choćby przejrzeć strony internetowe polskiej reprezentacji w uznawanym za elitę klubie „listy filadelfijskiej” koncernu Thomson Reuters (TR). Brak systemu elektronicznej submisji (tzw. Editorial Manager) w istotnym stopniu obniża atrakcyjność czasopism w oczach potencjalnych autorów z zagranicy. Ta ułomność dotyczy wielu flagowych polskich wydawnictw z listy A, które osiągały już rangę co najmniej II kategorii w klasyfikacji MNiSW, tzn. w rankingach cytowalności, mierzonych wskaźnikiem Impact Factor, wyprzedzały w ostrej konkurencji międzynarodowej co najmniej połowę konkurentów z danej specjalności. Taki status na ogół świadczy o ich światowej renomie (anglojęzyczność, międzynarodowe rady wydawnicze, wielu zagranicznych redaktorów, autorów i recenzentów). Ograniczając się do ostatnich roczników źródłowej statystycznej bazy TR, Journal Citation Reports (JCR), niedostatki digitalizacji dotyczą „Topological Methods in Nonlinear Analysis” (TMNA), „Acta Ornithologica”, „Annals of Agricultural and Environmental Medicine”, „Pharmacological Reports” czy wreszcie cenionych wydawnictw periodycznych Instytutu Matematycznego PAN (patrz moje artykuły o liście filadelfijskiej w „Sprawach Nauki” z września 1999 i marca 2008).
Sęk w tym, iż najbardziej poczytne polskie czasopisma wydają przeważnie instytuty i komitety PAN oraz uczelnie publiczne, a nie one były adresatami konkursu Index Plus. Wnioski mogły bowiem składać jedynie: uczelnie nieotrzymujące dotacji na podstawową działalność statutową, podmioty działające na rzecz nauki (w tym spółki handlowe) oraz biblioteki niewchodzące w skład jednostek naukowych. A zatem możliwość wsparcia z kasy państwowej miały nie najlepsze placówki, ale tylko te z najniższymi kategoriami wynikającymi z oceny parametrycznej przez MNiSW lub takie, które w ogóle o taką ewaluację nie wystąpiły – na ogół uczelnie prywatne. I to było podstawowe formalne kryterium selekcji owych najlepszych, jak oficjalnie anonsowano zwycięskie czasopisma.
Sprywatyzowani beneficjanci
Do konkursu zgłoszono 62 wnioski, a dofinansowanie w łącznej wysokości 3,348 mln zł uzyskały 42 z nich, obejmujące modernizację 49 periodyków (www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/12/29/12293/20101208_komunikat_22_wyniki_Index_Plus.pdf). Uczelnie prywatne skorzystały z tej oferty jedynie w siedmiu przypadkach (dofinansowanie w sumie 461 tys. zł). Głównym beneficjantem były zatem podmioty działające na rzecz nauki, czyli „wykonujące w sposób ciągły zadania z zakresu upowszechniania nauki”. Jest wśród nich 11 towarzystw i fundacji naukowych (dostały 832 tys. zł), ale bezsporni triumfatorzy to 8 spółek, które wsparto kwotą ponad 2 mln zł! Imponującą efektywność wykazały dwa wydawnictwa medyczne: Cornetis z Wrocławia (7 tytułów, 900 tys. zł dotacji) oraz poznańska Termedia (10, 519 tys. zł).
Trzeba jednak zaznaczyć, że firmy te wydają w dużej mierze tytuły, które od strony merytorycznej firmują szkoły wyższe i towarzystwa naukowe. Dzięki aliansom z prywatnymi oficynami z programu pośrednio skorzystało co najmniej 8 uczelni państwowych (głównie uniwersytety medyczne) i 2 instytuty PAN.
Medycy czy humaniści?
Na ile zainwestowane ponad 3 mln zł z kieszeni podatników przyniesie zakładane efekty w postaci wejścia nieraz hojnie dotowanych czasopism (maksymalnie kwotą 200 tys. zł) do światowego obiegu informacji naukowej? Przykładem szybkiej kariery powstałego od podstaw w 2005 r. czasopisma jest dwumiesięcznik „Archives of Medical Science” ( AMS), będący wzorem błyskawicznego umiędzynarodowienia i digitalizacji.
Sukces tej perły w koronie Termedii nie jest jednak porażający, bo AMS w swej specjalności (Medicine, General & Internal) wśród 151 tytułów w JCR zajmuje 73. pozycję pod względem wysokości IF. AMS może z pewnością pociągnąć za sobą w górę całą rzeszę polskich periodyków biomedycznych, bo to ta szeroko rozumiana dziedzina jest najlepiej reprezentowana wśród laureatów Index Plus. Jest ich 21, co – uwzględniając inne tytuły już obecne na liście filadelfijskiej – daje imponującą liczbę 46 czasopism biomedycznych o aspiracjach międzynarodowych. A wydawać by się mogło, że ze względu na specyfikę kulturową i regionalizmy takie sponsorowanie przydałoby się raczej obszarowi nauk społeczno-humanistycznych, w którym nawet polskojęzyczność publikacji jest merytorycznie uzasadniona. Jest on zarazem wciąż ubogo reprezentowany na filadelfijskich salonach. Gwoli sprawiedliwości trzeba podkreślić, iż kilkanaście czasopism z tych dziedzin zwiększyło swe szanse na europejski status w wyniku programu Index Plus.
Fetysz listy filadelfijskiej
Porównanie pozycji polskich czasopism w rankingach IF z różnych lat, wskazuje, iż grupa tytułów z I i II kategorii (odpowiednio 32 i 27 pkt) rośnie nieproporcjonalnie wolniej niż cały polski zbiór. O ile w 1995 r. było ich tylko 3, co stanowiło jednak 14 proc. wszystkich 22 indeksowanych wtedy czasopism, to w 2010 r. jest to zaledwie 8,5 proc. Mamy obecnie 7 tak wysoko cenionych czasopism wśród 128. Awansujące polskie czasopisma zasilają zatem jedynie grupę plebsu o mizernej poczytności. Aktualnie 76 z nich to czwarta liga światowa (13 pkt). Aż 37 posiada IF poniżej 0,3 i to jeszcze nierzadko kształtowany przez samocytowania w obrębie danego tytułu, stanowiące np. 94 proc. w przypadku polskojęzycznego „Rocznika Ochrony Środowiska”; przekłada się to na redukcję nominalnego IF = 0,231 do realnego poziomu 0,13 (por. przypadek „Polimerów”, opisany w „Sprawach Nauki” z marca 2008).
Z drugiej strony nie może być inaczej, skoro w 2006 r. koncern filadelfijski podjął świadomie decyzję o objęciu rejestracją 700 czasopism regionalnych wydawanych w językach niekongresowych. Chyba w reakcji na dużo większy, ale przez to mniej wymagający indeks cytowań Elseviera „Scopus” (276 polskich tytułów w 2009 r.; www.scimagojr.com) TR zaczął niechcący kreować pseudoelitę polskiego czasopiśmiennictwa. Tak jest u nas fetyszyzowane pojęcie listy filadelfijskiej we wszelkich ocenach dorobku publikacyjnego. Program Index Plus – jeśli miałby on być w podobny sposób kontynuowany – pogłębi tylko te tendencje w sytuacji niezmiernie ułatwionego procesu wydawniczego dzięki digitalnym technologiom. Baza ARIANTA rejestruje już ponad 2700 polskich elektronicznych periodyków naukowych i fachowych (www1.bg.us.edu.pl/bazy/czasopisma/).
Sny o potędze
Na ile czasopism na prawdziwie światowym poziomie realnie stać polską naukę? Według bazy ARIANTA, w rejestrach TR uwzględnia się obecnie 123 polskie czasopisma z obszaru nauk przyrodniczych, kolejnych 10 reprezentuje nauki społeczne, a 6 – humanistyczne. Do SCI Ex i SSCI w ciągu ostatnich 5 lat trafiło aż 64 nowe polskie periodyki. Nasz kraj jest szczególnie dobrze reprezentowany w ekskluzywnym klubie nauk przyrodniczych i ścisłych. O ile w 1992 r. polskie tytuły stanowiły jedynie 0,4 proc. zasobów baz filadelfijskich (18 tytułów), to w 2008 r. jest to 1,51 proc. (122). Inwentaryzacja geograficzna jest zaburzona lokalizacją międzynarodowych koncernów, ale i tak jesteśmy dowartościowani przez selekcjonerów TR na poziomie Włoch (134) Kanady (120), i Hiszpanii (108), bijąc na głowę Norwegię (40), Austrię (38), Belgię (28) czy Szwecję (19).
Jak rozumiem, myśl strategiczna MNiSW, wyrażona nawet w nazwie konkursu, polega na popieraniu dynamicznego wzrostu liczby „czołowych” czasopism. Zakłada się, iż uda się wypromować ponad 40 periodyków medycznych czy kilkanaście wydawnictw matematyczno-informatycznych i ekonomicznych. Dla kontrastu coś z mojego podwórka: TR rejestruje 6 polskich periodyków z szerokiego zakresu nauk o Ziemi i uważam, iż jest to w zasadzie wystarczająca liczba w odniesieniu do wielkości środowiska badawczego.
Czy konkurs jest potrzebny?
Dlaczego szansy w opisywanym konkursie odmówiono placówkom otrzymującym dotacje na działalność statutową? Oczywiście dlatego, iż powinna ona też pokrywać koszty wydawnictw i miałoby miejsce ich dotowanie z dwóch źródeł środków finansowych na naukę. Ale rzeczywistość budżetowa skrzeczy i zwłaszcza jednostkom badawczym czy komitetom PAN funduszy starcza jedynie na podtrzymywanie wegetowania nawet wysokiej klasy tytułów. Do takiego statusu dochodzi się wieloletnią tradycją wydawniczą przy wsparciu silnego zespołu naukowców o powszechnie znanych nazwiskach w rolach redaktorów i autorów, oraz o rozległych kontaktach zagranicznych. Wymaga to oczywiście czasu, jak dowodzą goszczący okazyjnie w I kategorii polscy liderzy: „Acta Astronomica” są wydawane od 1925 r., „Acta Arithmetica” od 1935, „Journal of Physiology and Pharmacology” od 1950, a „Acta Paleontologica Polonica” (APP) – od 1956 (wyjątek to TMNA z 1993 r.). Żadnemu z tych czasopism nie udało się utrwalić tej topowej pozycji, tzn. regularnie wyprzedzać w klasyfikacji IF ponad 75 proc. rywali z całego świata. A przecież osiąganie tak prestiżowego statusu stanowić powinno wyzwanie dla decydentów. Dlatego nasuwa się zasadnicza wątpliwość: czy w ogóle potrzebny jest specjalny konkurs MNiSW o dodatkowe finansowanie, a nie wystarczy ewidentna nobilitacja w postaci wysokiej pozycji na liście A, afiliowanej właśnie do MNiSW?
Szkoda, iż resortowi prawnicy nie znaleźli wyjścia z tej patowej sytuacji. Zdobycie uznania, wyrażanego powszechnym zauważeniem i twórczym korzystaniem przez społeczność uczonych (= cytowaniem), wiąże się głównie z windowaniem poziomu merytorycznego publikacji, a nie z ich przekładem na angielski. A 8 wyróżnionych subwencją czasopism nawet nie poddało się ocenie przez specjalistyczne zespoły MNiSW, zaś 6 ma co najwyżej trzyletni staż. Jaki zatem jest sens tak szerokiego państwowego mecenatu nad dotąd wyłącznie polskojęzycznymi periodykami, nierzadko in statu nascendi i wywodzącymi się z podrzędnych uczelni i towarzystw naukowych? Do tego dokładają się, co najmniej w 8 przypadkach, zaległości wydawnicze sięgające nawet 2 lat. I to wszystko w kontekście narastającej krajowej rywalizacji z wieloma tytułami o podobnym zakresie tematycznym.
Alternatywna propozycja
Taka koncepcja „programu dla najlepszych” to nie tylko problem semantyczny. Jako podatnikowi wypada mi sobie tylko życzyć, bym się mylił, a jego szczytne efekty będą systematycznie upubliczniane. Moim zdaniem, dużo bardziej racjonalne z punktu widzenia rzeczywistego potencjału polskiej nauki i optymalnego wykorzystywania środków na naukę (jak się okazuje, niemałych) byłoby jednak dotowanie w pierwszej kolejności elitarnej grupy czasopism – tych o realnych, a nie hipotetycznych osiągnięciach udokumentowanych w oficjalnych rankingach.
Taka też idea selektywnego państwowego patronatu przyświecała zgłoszonemu do konkursu przez BioGeoCentrum Badawcze PAN projektowi Polska Biblioteka Naukowa (PolBiN), mającemu na celu stworzenie portalu czołowych polskich czasopism zapewniającego wszelkie standardy czasopism elektronicznych, łącznie z udostępnieniem całości zasobów informacyjnych w formie wirtualnego archiwum. Punktem wyjścia były wzorcowe (i osiągnięte własnymi siłami!) doświadczenia Instytutu Paleobiologii PAN przy digitalizacji APP, kwartalnika rozpowszechnianego na autonomicznych zasadach przez światową platformę BioOne (www.app.pan.pl/home.html). Jednak projekt PolBiN nie zyskał uznania zespołu MNiSW.
Kto upowszechni naukę?
Jak się okazuje, wydawnictwa naukowe to całkiem intratny biznes, zwłaszcza przy rosnącym wspomaganiu środkami publicznymi. Reguluje to rozporządzenie z 23 września 2010 r. w sprawie finansowania działalności upowszechniającej naukę. Ustalona stawka 1200 zł za arkusz dla wydawnictw indeksowanych w Current Contents/SCI (tylko!) i ERIH jest wyjątkowo atrakcyjna (komunikat nr 20 z 4 listopada 2010 r.). Ale podobnie jak w programie Index Plus ta oferta nie jest skierowana do jednostek, które mają upowszechnianie nauki z mocy ustawy włączone do działalności statutowej. W najlepszym razie jest to rozwiązanie nietransparentne, bo w ogóle trudno ocenić, w jakim stopniu wysokość dotacji na tę podstawową działalność zależy od zakresu i poziomu działalności wydawniczej. A przecież do 2007 r. było inaczej i takie zadania były finansowane z odrębnego funduszu na działalność wspomagającą badania. Dlatego uważam, iż obecne dyskryminacyjne regulacje powinny ulec zmianie.
Do tej pory na polskim rynku w oferowaniu nowoczesnych rozwiązań technologicznych do publikacji i dystrybucji brylowała spółka Versita, wyłączny partner Springera w Europie Centralnej. Kluczowy element modernizacji, Editorial Manager, nie jest jednak instalowany nawet w niektórych od dawna „filadelfijskich” tytułach, np. „Geochronometria” czy „Geologia Carpathica”. Firma ta cieszy się wszelako dużym poparciem władz PAN, co zostało ostatnio sfinalizowane oficjalną współpracą przy wydawaniu 21 czasopism (www.versita.com/Home/23-Step_forward_in_the_digitalization_of_science_in_Poland.html.
W świetle wyżej przedstawionego systemu bodźców zbieżne stanowisko zajmuje MNiSW. Chodzi mi o niezbyt nagłaśniany stereotyp, iż digitalizacją polskiej nauki powinny się zajmować wyłącznie wyspecjalizowane firmy prywatne, najlepiej o zagranicznej proweniencji, zapewniające światowy zasięg dystrybucji. Z pewnością ma to niebagatelne znaczenie dla nowych czy mało znanych tytułów. Ale mimo ww. preferencji jakoś nie ma zbyt wielu takich przypadków na wyższych półkach listy A: jedynie 5 wśród 11 z kategorii I-II czy nawet 23 wśród 52 z kategorii I-III (z nich tylko AMS jest laureatem opisywanego konkursu).
Brak strategicznego myślenia?
Jeśli np. Springer dopieszcza jakiś polski tytuł, to dlatego, iż periodyk ten już osiągnął wysoki poziom. APP były przez wiele lat przedmiotem takich zabiegów i nacisków. Z drugiej strony znam liczne przykłady, iż lansowanie nawet przez tę światową oficynę nie przełożyło się na jakąś zawrotną karierę. Bo iluż nowych czytelników może mieć specjalistyczne czasopismo o ustalonej marce, popartej ponad półwiekową tradycją i redaktorami o nazwiskach rozpoznawalnych w świecie, oraz rejestrowane we wszystkich bazach bibliograficznych?
Przy takim postrzeganiu problemu widzę głęboki sens wszechstronnego państwowego mecenatu nad czołówką polskich czasopism, ale koncepcja zaproponowanych przez MNiSW działań zmierza generalnie w odwrotnym kierunku. I nie należy przy tym zakładać, iż takie podejście wpisuje się w oczywisty trend światowy – wystarczy dostrzec prężne wydawnictwa renomowanych uczelni i towarzystw. Rosja (153 tytuły w JCR 2010) wybrała bardziej przemyślaną drogę, tworząc z udziałem akademii nauk oficynę MAIK Nauka/Interperiodica (www.maik.ru/cgi-perl/contents.pl?lang=eng&catalog=1&page=1).
W sumie dziwi brak takiego myślenia na temat przyszłości polskiego czasopiśmiennictwa naukowego. Znam skrajne opinie, iż krajowe periodyki, w szczególności te z zakresu dyscyplin o dużym potencjale uniwersalności, powinny wymrzeć śmiercią naturalną, gdyż umożliwiają jedynie pozorowanie dorobku. Starzy górale pamiętają, że w socjalistycznej przeszłości wegetowały setki czasopism, na które średnio przypadało kilkudziesięciu uczonych z danej specjalności. Rodzi się pytanie, czy niezależnie od intencji obecna polityka nie zmierza de facto do rekonstrukcji tego stanu rzeczy?
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przygotowuje rozporządzenie ustanawiające drugą edycję programu INDEX Plus, zgodnie z którym będą mogły aplikować wszystkie czasopisma naukowe afiliowane w Polsce. Konkurs będzie ogłoszony we wrześniu tego roku z 3-miesięcznym okresem aplikowania.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.