Tli się w tle
Prof. Tadeusz Huciński, odwołany rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, wygrywa kolejne sprawy: najpierw przeciwko władzom Akademii, które po odwołaniu go ze stanowiska rektora nie pozwoliły mu pracować, a potem – przeciwko decyzji o odwołaniu z funkcji rektora. Prof. Huciński to bodaj pierwszy rektor odwołany przez ministerstwo za „rażące uchybienia przeciwko prawu” i „utracenie zdolności do kierowania uczelnią”. Skierował sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku i wygrał. W zasadzie oznacza to, że uczelnia ma dwóch rektorów: tego odwołanego i tego wybranego po nim - prof. Waldemara Moskę (WSA nie odnosił się do ważności wyborów władz uczelni po odwołaniu rektora). Prof. Huciński nie rządzi jednak w uczelni, bo jej nowe władze od momentu odwołania uniemożliwiają mu jakąkolwiek pracę, uważając za zwolnionego z pracy. W związku z tym prof. Huciński złożył przeciwko władzom AWFiS do sądu pracy pozew o umożliwienie wykonywania pracy w uczelni i wygrał. Władze AWFiS złożyły apelację. Sprawa czeka zatem na ciąg dalszy. Problem ma też ministerstwo. Na razie z kolejnym ruchem wstrzymuje się do uzasadnienia wyroku. Można się spodziewać, że będzie apelować do wyższej instancji, czyli Naczelnego Sądu Administracyjnego. To ważne wydarzenia, bowiem precedensowe. A zauważmy, że zgodnie z nowymi przepisami minister zyskuje szczególne uprawnienia do odwoływania rektorów uczelni publicznych.
Kolejny problem to odchodzenie profesorów na emeryturę po ukończeniu 70 lat i utrata biernego prawa wyborczego, czego wymagają nowe przepisy. Wystąpił on właśnie w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Senat tej uczelni na wniosek rektora, za drugim podejściem uchwalił, że dziekan Wydziału Prawa powinien przestać pełnić swą funkcję przed ukończeniem kadencji w związku z przekroczeniem wieku 70 lat. W statucie uczelni zapisano jednak, że rektor pełni funkcję do ukończenia kadencji, nawet jeśli w trakcie jej trwania ukończył 70 lat. Zdaniem prawników z wydziału prawa obie te funkcje należy pod tym względem traktować jednakowo, zatem dziekan też powinien mieć prawo dokończyć kadencję. Lubelska prasa donosi, że w tle tli się konflikt w sprawach finansowych. Wydział Prawa jest najbogatszy w UMCS, miał 2 mln zysku w 2010 r., tymczasem cała uczelnia miała stratę. Wiadomo przecież, że uniwersytet musi utrzymać także wydziały, które nie mogą generować zysków. Zapisy, które to umożliwiają, a nawet zapewniają, powinny znaleźć się w statutach uczelni. W końcu nazwa „universitas” zobowiązuje do odpowiedzialności za całe środowisko. Wydarzenia w UMCS z przełomu czerwca i lipca powinny uczulić inne uczelnie na doprecyzowanie kwestii odchodzenia z funkcji kadencyjnych w wieku 70 lat. Wyjaśnienie tej sytuacji oraz jednoznaczna interpretacja przepisów to także kolejne zadanie dla nadzorujących naukę.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.